„Rzucili się na skandujących naprzeciwko komendy, kolejne osoby są powalane na ziemię i zatrzymywane". Trwa policyjna łapanka uczestników protestu przeciwko zatrzymaniu Margo - aktywistki LGBT. „Z taką agresją się jeszcze nie spotkałem, ciskano ludźmi jak workami ziemniaków"
Kilka godzin trwała dziś konfrontacja stołecznej policji z aktywistami i obrońcami osób LGBT. Zakończyło się poturbowaniem i brutalnym zatrzymaniem kilkudziesięciu osób w komendach m.in. na Wilczej i Zakroczymskiej. Według Marty Puczyńskiej z kolektywu antyrepresyjnego SZPILA, zatrzymanych jest ok. 40 osób w co najmniej 4 komendach. Doszło do aktów policyjnej agresji, nieuzasadnionych okolicznościami.
„Protest skończył się jakiś czas temu, byłyśmy już dość daleko od pomnika Kopernika i Krakowskiego Przedmieścia. One były we dwie i wracały do domu. Jedna z nich to moja koleżanka, Polka, która mieszka w Stanach” - relacjonuje OKO.press uczestniczka protestu Jarmiła, która widziała całe zdarzenie.
Nieoczekiwanie policjanci zaatakowali dziewczyny.
"Policjant przygniótł jej głowę butem do ziemi. Krwawiła, ale policja nie reagowała na nasze prośby, żeby wezwać karetkę. Zabrali ją na Wilczą".
Klemens Stępniewska (malarka i artystka video) udostępniła nam nagranie, na którym widać inną ofiarę policji, zakrwawioną osobę. „Była w szoku. Policja otoczyła ją kordonem, wpuścili do środka posłankę. Nie chcieli nawet przedstawić zarzutów” - mówi Stępniewska. Pół godziny później była świadkiem kolejnego zatrzymania.
„Staliśmy blisko policji, ale nawet nie skandowaliśmy. Podeszli, poprosili kolegę, żeby się wylegitymował. Powiedział - »OK, wyciągnę dowód« i sięgnął do kieszeni. A oni się zachowali jakby miał wyciągnąć broń, zaczęli go szarpać. Sześciu złapało go za ręce i nogi, chociaż krzyczał, żeby go nie dotykali. Zanieśli go wijącego się do samochodu, gdzie było już więcej zatrzymanych osób. Widziałam, jak ich brutalnie przeszukiwano".
Zatrzymanych na Krakowskim Przedmieściu usiłowały bronić posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, a także Magdalena Filiks i Klaudia Jachira z KO. Posłanki słyszały, jak policja dostaje polecenie, by "brać trzy pierwsze z brzegu".
Rozeszła się informacja, że zatrzymanych wywieziono do komendy przy ul. Wilczej. Spora część obecnych udała się pod komendę w geście solidarności.
„Wyłapują nas na Wilczej” - pisała do OKO.press SMS-em Jarmiła. - „Rzucili się na skandujących na chodniku znienacka. Kolejne osoby powalane są na ziemię i zatrzymywane".
Ale opowiedzmy po kolei.
Zaczęło się od tego, że sąd zdecydował dziś o aresztowaniu na dwa miesiące Margot - aktywistki Stop Bzdurom. Prokuratura zarzuca jej uszkodzenie furgonetki z homofobicznymi hasłami należącej do fundacji pro-life (m.in. pocięcie opon i banerów, którymi oklejone było auto oraz pomalowanie go farbą), użycia przemocy w stosunku do kierowcy auta, który nagrywał zdarzenie, w celu "zmuszenia go do zaprzestania nagrywania" oraz spowodowania uszczerbku na zdrowiu u tegoż kierowcy.
Według prawników, decyzje o aresztowaniu zapadają przy takich zarzutach dość rzadko.
„Kiedy państwo nas nie chroni, swojej siostry będę bronił” - skandowało kilkadziesiąt osób, które przyszły po południu w piątek na ul. Solną 30 pod siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii, by bronić Margo przed aresztowaniem.
Margo to aktywistka Stop Bzdurom. W ostatnim czasie usłyszała zarzuty w dwóch sprawach: czerwcowego ataku na furgonetkę Fundacji Pro Prawo do Życia oraz akcji wywieszania tęczowych flag na warszawskich pomnikach w nocy 28 lipca.
W pierwszej sprawie Margo została już raz zatrzymana, ale wyszła za kaucją. Sąd odrzucił wtedy wniosek o 3 miesiące aresztu. Prokuratura się jednak odwołała i mimo że Margo stawiała się regularnie na komisariacie w ramach dozoru, 7 sierpnia sąd zmienił zdanie i postanowił o 2 miesiącach aresztu.
W międzyczasie Margo spędziła też dwie doby na komisariacie w związku z podejrzeniem o branie udziału w akcji wieszania flag. Sposób, w jaki zatrzymano aktywistki oskarżone w sprawie flag zbulwersował nie tylko środowisko LGBT, ale też posłów i posłanki Lewicy, którzy byli na proteście przeciwko zatrzymaniu Margo.
Pod siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii aktywiści utworzyli "mur z rowerów" i z własnych ciał.
Ludzie nie chcieli oddać Margo. I stało się coś dziwnego.
Margo wyszła, podeszła do policjantów, wyciągnęła ręce do skucia - 'jak już musicie, to proszę". Policjanci milczeli. Podeszła razem z grupą protestujących do innej grupy policjantów, którzy nie tylko nic nie zrobili, ale odjechali.
W tej dziwnej sytuacji niespodziewanego zwycięstwa zadecydowano - idziemy pod pomnik Chrystusa przed Kościołem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
Tęczowe przybranie kilka dni temu właśnie tego pomnika szczególnie zbulwersowało obóz rządzący i wiceministra Sebastiana Kaletę, który złożył wniosek do prokuratury o obrazę uczuć religijnych.
Pochód szedł bez przeszkód, ale już przed Krakowskim Przedmieściem czekała policja. Zabrali Margo do nieoznakowanego samochodu, a protestujący rzucili się, żeby go zablokować. Kilka osób wskoczyło na dach, inne usiadły na ziemi, wokół auta. W końcu samochód z Margo otoczony został przez kordon policji, a kordon policji - przez siedzących na ziemi ubranych na tęczowo protestujących.
Trwało to dłuższą chwilę. Pomnik Chrystusa przed kościołem św. Krzyża odwrócony do tego wszystkiego plecami był ściśle chroniony przez osobny kordon policji. Pomnik Kopernika nie, więc wkrótce ktoś się na niego wspiął i zawiesił flagę. Później ktoś inny, próbował ją zerwać.
Walkę o flagę udało się nam uchwycić w relacji na żywo. W pewnej chwili wyglądało to niebezpiecznie, bo aktywiści LGBT ściągali na dół wspinającego się na pomnik potężnego młodzieńca o wyraźnie prawicowych poglądach. Flaga ocalała.
Punktualnie o 20.00 policja rzuciła się na protestujących, którzy siedząc na ziemi blokowali samochód z Margo. Wyciągali osobę po osobie, młodzi ludzie próbowali wracać, ale byli odpychani. To była brutalna akcja, co widać na nagraniu Włodka Ciejki, dziennikarza obywatelskiego, znanego z obecności na wszystkich protestach.
Samochód ruszył, policja torowała drogę, a protestujący biegli próbując kilkakrotnie auto zatrzymać. Nie udało im się. Wyglądało na to, że po wszystkim. „Czuję bezsilność” - mówiła OKO.press jedna z uczestniczek. „Ale cieszę się, że tak wiele osób się zebrało. W końcu nie jesteśmy sami” - mówiła inna osoba.
Ale policja dopiero się szykowała.
Zaczęły się zatrzymania. Zgarnięto kilka osób do radiowozu. Potem policja utworzyła pozakręcany sznur. Głos z megafonu wzywał m.in. media do opuszczenia miejsca działania policji.
„Co mam robić” - zapytałam policjantów, bo nie wiedziałam nawet, czy jestem na zewnątrz, czy w środku ich „miejsca działań”. „Na razie stać” - odburknął jeden z nich. Potem razem z innymi osobami, zamknięta między dwoma sznurami policjantów, odbijałam się od jednych do drugich. „Mogę tędy wyjść?” - pytał inny dziennikarz. „Nie, proszę wyjść tam”. „Ale tam już byłem, tam też nie puszczają”
„W przypadku nie podporządkowania się poleceniom wydawanym przez policję zostaną użyte prawem przewidziane środki przymusu bezpośredniego” - deklamował policyjny megafon. I że policja nie ponosi odpowiedzialności za szkody.
W końcu wyszliśmy, ale policja też wychodziła grupami poza szereg i łapała nawet przypadkowych przechodniów. Posłanki Lewicy, które cały czas były z protestującymi interweniowały, wbijały się w małe kordony, pytały policję o podstawy prawne działań. Były odsyłane do rzecznika. „Słyszeliśmy jak mówicie: weźcie trzech przypadkowych. Jak możecie? Wzięliście przypadkową osobę z tłumu” – domagała się wyjaśnień posłana Magdalena Filiks.
Obok niej w kordonie stał mężczyzna, który tłumaczył OKO.press jak został zatrzymany. „Szedłem chodnikiem kiedy nagle trzech policjantów rzuciło się na mnie. Kiedy zapytałem o przyczynę zatrzymania, jeden z nich zaczął krzyczeć: »ty ch..., nie ze mną te numery«. I zaczął mnie podduszać”.
Relację zobaczycie państwo tutaj:
Do komendy przy ul. Wilczej trafiła część zatrzymanych osób. Pred budynkiem trwała akcja solidarnościowa, na którą policja zareagowała brutalnie. Widać to w relacji Hanny Szukalskiej z OKO.press:
I druga część:
Pytamy Karolinę Gierdal, prawniczkę Kampanii Przeciw Homofobii, która pomaga zatrzymanym, ilu ich jest. „Nie wiem, to wciąż trwa” - odpisuje.
„Z taką agresją policji chyba się jeszcze w życiu nie spotkałem” - mówi OKO.press fotograf Paweł Starzec, który był świadkiem kilku zatrzymań. „Słyszałem, jak dziewczyna uderza głową w beton, ciskano ludźmi jak workami ziemniaków. Jedna bardzo młoda dziewczyna dostała ataku paniki, wyglądała, jakby miała zemdleć, ale policja procedowała. Dopiero posłanka lewicy interweniowała i ją wyciągnęła".
Kolejna relacja spod komendy na ul. Wilczej, gdzie zatrzymywane są kolejne osoby:
Będziemy dalej informować, co dzieje się z zatrzymanymi, z których wielu nie ma kontaktu z prawnikiem.
W sobotę 8 sierpnia o 18:30 na placu Defilad odbędzie się demonstracja solidarności z osobami LGBT „Nigdy nie będziesz szła sama!”. Będziemy tam.
Errata: W pierwszej wersji artykułu pomyłkowo opublikowano zdjęcie pochodzące z demonstracji antywojennej w Warszawie 1 września 2019. Zdjęcie przedstawiało brutalną interwencję policję wobec działacza lokatorskiego Piotra Ciszewskiego.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze