0:00
0:00

0:00

Aktualizacja: 8 kwietnia rozpocznie się strajk nauczycieli. Rząd nie zgodził się na propozycję ZNP i FZZ.

Ministerstwo Edukacji Narodowej jeszcze przed zakończeniem negocjacji rozpowszechniało informację, że dyrektorzy szkół mają obowiązek zapewnić opiekę dzieciom na czas strajku.

„Strajk nie jest powodem do odwołania zajęć w przedszkolu/szkole oraz nie może stanowić przyczyny zamknięcia tych placówek. Dyrektor przedszkola/szkoły ma obowiązek zapewnić dzieciom lub uczniom bezpieczne i higieniczne warunki pobytu na terenie placówki. Przystąpienie nauczycieli do strajku nie zwalnia go z tego obowiązku. Zapewnienie opieki (3) ma odbywać się zgodnie z planem pracy przedszkola lub szkoły, tj. z tygodniowym rozkładem zajęć dydaktyczno-wychowawczych, w tym godzin pracy świetlicy, łącznie z zapewnieniem posiłku, jeżeli dziecko z niego korzysta” – czytamy na stronie MEN.

Informacja, która padła 6 kwietnia w „Wiadomościach” TVP była jeszcze prostsza – dyrektorzy mają zająć się dziećmi i kropka.

Jak zatem ma wyglądać strajk nauczycieli, skoro rzekomo szkoła ma działać tak jak co dzień? Czy MEN ma rację? Odpowiedź jest taka jak często w przypadku oświadczeń rządu: tak, ale nie.

Ale po kolei.

Przeczytaj także:

Co robią nauczyciele 8 kwietnia

W poniedziałek 8 kwietnia wszyscy nauczyciele, oczywiście, o ile nie są na zwolnieniach lub urlopach, stawiają się w pracy. O tej godzinie, o której normalnie tam przychodzą. Jeśli chcą strajkować – wpisują się na listę strajkową. Nie wykonują wtedy żadnych czynności pracowniczych. Nie prowadzą żadnych zajęć, nie wypełniają dziennika ani innych formalności. Tak samo pracownicy oświaty, którzy nie są nauczycielami.

Jakie obowiązki ma dyrektor?

Tak jak wskazuje MEN, dyrektor ma obowiązek zapewnić dzieciom lub uczniom bezpieczne i higieniczne warunki pobytu na terenie placówki. Teoretycznie o tym, ilu nauczycieli strajkuje i czy będzie w stanie zorganizować zajęcia dydaktyczne albo chociaż opiekuńcze dowiaduje się w poniedziałek rano.

Dyrektorzy są jednak już wcześniej w stanie oszacować, jakie są nastroje i ile osób zamierza zastrajkować. Po to między innymi było to referendum. Dyrektorzy znają jego wyniki. Jeśli więc wiedzą, że mają kilkaset uczniów szkole, a znakomita większość kadry zamierza strajkować, to wie już wcześniej, że nie będzie w stanie zapewnić dzieciom bezpieczeństwa.

Dlatego większość dyrektorów udzielała rodzicom informacji już w ubiegłym tygodniu. Czasem rozdając wiadomości na kartkach, a czasem powiadamiając rodziców przez dziennik elektroniczny.

„Informowali, że nie będą realizowane zajęcia podstawowe, czyli te dydaktyczno-wychowawcze. Przepis przepisem, ale priorytetem jest bezpieczeństwo. To też wynika z przecież z rozporządzenia o bezpieczeństwie pracy i higieny w szkołach” – wyjaśnia OKO.press samorządowiec. „Jeśli nie ma możliwości zapewnienia bezpieczeństwa, to nie, i placówka powinna się zamknąć. Ale szkoła jest nietypowym podmiotem”.

A co, jeśli dzieci przyjdą do szkoły?

Wtedy zaczyna się liczenie. Jeśli na 25 uczniów przypada jeden niestrajkujący nauczyciel – można zorganizować zajęcia opiekuńcze. Jeśli nie, dyrektor niezwłocznie powiadamia o zaistniałej sytuacji organ prowadzący. Razem ustalają wówczas, co zrobić w takiej sytuacji. Organ prowadzący może skierować do pomocy inne osoby z kwalifikacjami, może też taką placówkę zamknąć. Albo w innych sposób zorganizować zajęcia, na przykład w jakimś Domu Kultury.

Czy dyrektor może nie przyjąć dzieci i zamknąć placówkę? Tu leży problem i pułapka sprzecznych przepisów. Bo z jednej strony taki ma obowiązek, a z drugiej nie może, jeśli wie, że nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Część prawników porównuję tę sytuację do na przykład do wycieku gazu w szkole albo dużych mrozów. Nie ma jednak przepisu, który wprost pozwalałby na zamknięcie placówki z powodu strajku.

Ta wewnętrzna sprzeczność była właśnie przyczyną, dla której samorządy i szkoły podejmowały na tak szeroką skalę działania prewencyjne – zajęcia muzealne, wyjścia do teatru, wyjścia na basen.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze