0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

"Na dzisiaj to najbardziej kompleksowe rozwiązanie dla wszystkich odbiorców ciepła, których mogą dotyczyć podwyżki, w całej Unii Europejskiej" - mówiła w piątek (02.09) z sejmowej mównicy Anna Moskwa. Optymizm Moskwy jest nieadekwatny: ustawa nie obejmie wszystkich prywatnych odbiorców ciepła, którzy zapłacą za nie więcej. A czy mimo to rozwiązania będą skuteczne? To też dyskusyjne.

Tak czy inaczej, rząd uzyskał aprobatę sejmu dla nowelizacji ustawy o dopłatach dla nabywców węgla i zupełnie nowego prawa — o wsparciu dla osób korzystających z innych źródeł ciepła.

Rządowe wsparcie z problemami

Przypomnijmy, co rząd proponował gospodarstwom, w które uderzą podwyżki rachunków za ciepło.

Tych, którzy grzeją gazem z sieci, obejmują taryfy ustalane zazwyczaj na rok do przodu przez Urząd Regulacji Energetyki. Z reguły są one znacznie niższe od rynkowych cen surowca, które zmieniają się z dnia na dzień i obowiązują dużych odbiorców, na przykład firmy i instytucje. Ochrona taryfowa prywatnych odbiorców potrwa do 2027 roku.

Kupujący węgiel mieli pierwotnie liczyć na niższą cenę w składzie. Według czerwcowych zapowiedzi miała ona wynosić mniej niż tysiąc złotych za tonę. Trzykrotnie niższe od rynkowych stawki miały załatwić rządowe dopłaty, które jednak nie wystarczyły do pokrycia strat dla sprzedawców węgla.

Ustawa o takiej formie wsparcia przeszła przez Sejm, jest jednak w zasadzie martwa. Zamiast tego rząd zaproponował 3 tysiące "do ręki" dla gospodarstw spalających węgiel. Ustawa weszła w życie w sierpniu. Niemal od razu okazało się, że wymaga łatania. Jedno z uchybień umożliwiło pobieranie dodatku na ten sam piec przez kilka rodzin mieszkających w jednym domu — bo każde z nich może stanowić osobne gospodarstwo. "Luka 12 tysięcy" wypadła z ustawy po jej piątkowej nowelizacji. Pozostała zasada "jeden adres — jeden dodatek".

Przeczytaj także:

Dodatek węglowy nic nie da, jeśli w składach nie ma węgla

Z dodatkiem węglowym są też inne problemy — obciążeni obowiązkiem wypłat samorządowi urzędnicy narzekają na nadmiar pracy i próby wyłudzeń. Na przykład w Krakowie magistrat przyjął 10 wniosków o wypłatę dodatku. Problem w tym, że lokalna uchwała antysmogowa zabrania palenia w mieście węglem - i według oficjalnych danych rzeczywiście działa.

Dodatek "3 tys. na rękę" nie uspokoił w żaden sposób rynku węgla. Już po jego wprowadzeniu okazało się, że podstawowym problemem są niedobory surowca. Brakuje go nie tylko w prywatnych składach węgla, trudno jest z nim również w kopalniach. O tym, jak trudno kupić węgiel od Polskiej Grupy Górniczej, pisaliśmy już w OKO.press. Długie kolejki ustawiły się też po surowiec do kopalni "Bogdanka" w Łęcznej.

W najgorszym momencie stać po węgiel trzeba było nawet tydzień. To dlatego, że zakup surowca bezpośrednio od kopalni jest o wiele tańszy - koszt tony najczęściej nie przekracza 1,5 tys. złotych. Jeszcze w połowie sierpnia w sklepie PGG można było zamówić węgiel za mniej niż tysiąc. Jeśli ktoś nie zdoła kupić taniego węgla ze źródła, może wybrać na przykład "gumowy ekogroszek" - tajemnicze materiał grzewczy, który pojawia się na polskich serwisach aukcyjnych i znika po interwencjach ich moderatorów.

Pieniądze "do ręki" nie tylko na węgiel

Krytycy rządu niemal od razu zauważyli, że koszty ogrzewania wzrosną nie tylko dla nabywców węgla. Dlatego rząd przygotował kolejną ustawę. W jej ramach elektrociepłownie i małe ciepłownie mają zachować taryfy z poprzedniego sezonu grzewczego, a rząd wypłaci im rekompensaty. Blokowaniem podwyżek kosztów ogrzewania zajmie się Urząd Regulacji Energetyki. Tylko tę część pakietu Moskwa wycenia na 9 mld złotych.

Na pomoc mogą liczyć również też mieszkańcy domów pozostających poza sieciowym ogrzewaniem.

  • Na najniższą jej kwotę mogą liczyć użytkownicy gazu LPG. Będzie to 500 złotych.
  • Spalający drewno kawałkowe dostaną tysiąc złotych.
  • Ogrzewający pelletem – 3 tys. złotych.

Nie będzie progu dochodowego — co spotkało się z krytyką opozycji i organizacji pozarządowych. Nie wiadomo, co z ogrzewającymi prądem — jeśli taryfowe ceny wzrosną (a żeby to osiągnąć, rząd będzie musiał wygospodarować ogromne rekompensaty dla spółek energetycznych), takie gospodarstwa domowe mogą mieć potężny problem. Co gorsza, chodzi przede wszystkim o osoby niezamożne — np. mieszkańców mieszkań komunalnych niepodłączonych do centralnego ogrzewania.

Pieniędzy z dodatków "do ręki" nie trzeba koniecznie wydawać na opłatę źródeł ogrzewania. Nikt nie skontroluje też, czy dopłaty do węgla nie pójdą na nieekologiczne alternatywy, którymi według prawa nie powinniśmy palić w piecu — na przykład wspomniany "gumowy ekogroszek".

Dodatek "dla wszystkich"? Wcale nie

Poza systemem wsparcia pozostają również użytkownicy fotowoltaiki i pomp ciepła, o których w poprawkach do wcześniejszej ustawy węglowej upominał się Senat. Podczas debaty sejmowej Komisji do spraw Klimatu, Energii i Aktywów Państwowych wspominał o nich też poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Piotr Nowak. "Tą propagandą nie ogrzeje się mieszkań. Zima będzie weryfikacją propagandy, którą uprawiacie" - mówił wcześniej, podczas dyskusji na sali plenarnej. Głosów niezadowolenia było o wiele więcej. Klub Konfederacji wnioskował o wyrzucenie projektu ustawy do kosza. Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 stwierdziła, że ustawa "markuje rozwiązanie problemu, a nie jest faktycznym rozwiązaniem".

Nie przeszły ważne poprawki opozycji — w tym ta rozszerzająca wsparcie dla ciepłowni. Okazało się, że kryteria przedstawione w ustawie wyrzucają za nawias pomocy wiele wspólnot mieszkaniowych z niektórych średnich i dużych miast. Duże ciepłownie kogeneracyjne, by otrzymać wsparcie, muszą zawnioskować o nie do Urzędu Regulacji Energetyki. Wniosek rzecz jasna może być odrzucony. Według szefowej resortu klimatu podwyżki dla odbiorców ciepła z takich instalacji wyniosą do kilku procent. "Nie wspieramy Wilanowa" - odpierała ministra klimatu Anna Moskwa, nawiązując do sytuacji bogatej dzielnicy Warszawy, której mieszkańcy według niej poradzą sobie bez wsparcia. - "Dopłacamy tym, którzy mają realne podwyżki."

Według posłów opozycji rząd błędnie wyznaczył też limity czasowe wsparcia, które do ciepłowni i gospodarstw domowych płynąć będzie od października do kwietnia. Jeśli sezon grzewczy wystartuje wcześniej lub się przedłuży, rachunki za energię gwałtownie wzrosną.

Zimna woda w kranie? To nadal możliwe

"Poprawki, które zgłosiliśmy, i które powodowały, że każdy mieszkaniec bloku, wspólnoty mieszkaniowej mógł skorzystać ze wsparcia spełzły na niczym" - mówił poseł Tomasz Piotr Nowak. Jak dodawał, ze wsparcia nie skorzystają w ten sposób odbiorcy ciepła z efektywnych i nowoczesnych miejskich ciepłowni. "W trudnym momencie otrzymania rachunków takie osoby stwierdzą, że rząd ich oszukał" - krytykował Nowak. Jak przypomniał, rządowi oficjele obiecywali, że rachunki nie wzrosną o więcej niż 40 proc. Zdaniem posłów opozycji w przypadku niektórych wspólnot mieszkaniowych może być to cel nie do osiągnięcia.

Kolejne poprawki wycięte przez PiS dotyczyły zrównania wsparcia dla nabywców różnych paliw grzewczych do 3 tys. złotych i obniżenia VAT-u na węgiel, gaz w butlach i olej opałowy do zera procent. Żadna z nich nie zyskała poparcia parlamentarzystów partii rządzącej. Wprowadzono za to krytykowaną przez opozycyjnych polityków możliwość odstąpienia od norm dla spalanego w ciepłowniach węgla.

Posłowie pytali też rząd o wsparcie dla odnawialnych źródeł energii — w tym o ustawę 10H blokującej rozwój energii wiatrowej na lądzie. Projekt nowelizacji tego prawa od kilku miesięcy czeka na procedowanie przez Sejm.

"Nie zalecamy Polakom, by myli ręce w zimnej wodzie, jak nasi zachodni partnerzy, którzy inwestowali miliardy w OZE" - odpierała Anna Łukaszewska-Trzeciakowska z resortu klimatu.

Część posłów opozycji zagłosowała za przyjęciem nieidealnej według niej propozycji — bo lepsze takie wsparcie niż żadne. Za rozwiązaniami opowiedzieli się między innymi wszyscy obecni na sali członkowie klubu Lewicy i Koalicji Polskiej oraz cztery osoby z Koalicji Obywatelskiej (przy 110 głosach wstrzymujących się).

Jeśli na jaw nie wyjdą kolejne dziury w obu ustawach, to dyskusję o dopłatach do rachunków za ciepło można uznać za zamkniętą. Przed nami kolejna, być może nawet trudniejsza: o oszczędzaniu energii, w tym tej cieplnej. W jej trakcie rządzący być może będą musieli wytłumaczyć wyborcom, że jednak powinni myć ręce w zimnej wodzie.

Udostępnij:

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Przeczytaj także:

Komentarze