0:00
0:00

0:00

"Najnowsze awanse przedstawicieli polskich władz pod adresem Chin czy Turcji nie muszą oznaczać żadnej nowej orientacji. Ale należy pamiętać, że znaczenie tego rodzaju decyzji dla naszych relacji w Unii Europejskiej i ze Stanami Zjednoczonymi jest dzisiaj szczególnie duże – i będzie rosło. Warto, by wiedzieli i pamiętali o tym także polscy obywatele. Do spraw, które kształtować będą stosunek Unii do świata, zdają się oni przywiązywać dzisiaj mniejszą wagę niż większość Europejczyków.

To również ważna lekcja dla opozycji. Nie powinna ona bać się posługiwać językiem wartości, który jest nie tylko coraz lepiej zrozumiały w Europie i wspólnocie transatlantyckiej – ale też jest naturalnym idiomem jej elektoratu" - piszą Piotr Buras* i Paweł Zerka** omawiając z polskiego punktu widzenia wyniki kwietniowego sondażu przeprowadzonego przez Europejską Radę Stosunków Zagranicznych (ECFR) w 12 krajach UE.

Cały sondaż pod tytułem „Kryzys zaufania: jak Europejczycy widzą swoje miejsce w świecie” można znaleźć pod tym linkiem.

Główne wnioski:

  • Z raportu na podstawie sondażu ECFR wynika, że zaufanie do UE załamało się podczas pandemii COVID-19 i że obecnie, w krajach takich jak Niemcy, Francja, Hiszpania i Włochy, większość obywateli sądzi, że projekt europejski zawodzi.
  • Jednak pomimo kłopotów, z jakimi UE borykała się w ciągu ostatniego roku, we wszystkich państwach istnieje silne poparcie dla dalszego członkostwa w Unii – a wielu chciałoby widzieć ściślejszą współpracę na rzecz wzmocnienia UE jako podmiotu globalnego. 64 proc. Polaków uważa, że członkostwo w Unii jest „dobre”.
  • Zaufanie do Stanów Zjednoczonych jest nadal niskie, a Europejczycy postrzegają Turcję jako rywala lub przeciwnika, poważniejszego niż Chiny czy Rosja.
  • Autorki raportu, Susi Dennison i Jana Puglierin, wzywają przedstawicieli UE do przejęcia inicjatywy na odbywających się w czerwcu szczytach G7, NATO i USA-UE. Ostrzegają też, że nadszarpnięta wiara w potrzebę europejskiej współpracy „nie przetrwa dalszych niepowodzeń”.
  • Wspólnota musi również złagodzić społeczno-ekonomiczne skutki wdrażania Europejskiego Zielonego Ładu, jeśli wysiłki na jego rzecz mają odnieść sukces.

Reakcja UE na pandemię COVID-19 podważyła zaufanie co do sposobu, w jaki Bruksela radzi sobie z poważnymi kryzysami.

W połowie badanych państw większość respondentów stwierdziła, że ma niewielkie zaufanie do UE lub że ich zaufanie spadło po wydarzeniach minionego roku. Bezwzględna większość obywateli Francji (62 proc.), Niemiec (55 proc.), Włoch (57 proc.), Hiszpanii (52 proc.) i Austrii (51 proc.) uważa, że projekt europejski zawodzi. W Polsce pogląd, że Unia „nie działa”, podziela jedna trzecia (33 proc.) respondentów.

Te dane – będące podstawą najnowszego raportu ECFR pt. “Crisis of confidence: How Europeans see their place in the world” („Kryzys zaufania: jak Europejczycy widzą swoje miejsce w świecie”) – zostały opublikowane w przeddzień kluczowych rozmów na szczytach G7, NATO i USA-UE.

Wynika z nich, że Europejczycy pragną podjęcia szerzej zakrojonych działań na rzecz budowy globalnej roli Unii. Autorki raportu, Susi Dennison i Jana Puglierin, argumentują, że jeśli nie zostaną podjęte natychmiastowe działania – szczególnie w gronie państw założycielskich Wspólnoty – które powstrzymają nieskuteczność Brukseli, Unia może ponownie stanąć w obliczu pytań o jej cel i legitymizację.

Sondaż ECFR zlecony pracowniom Alpha, Analitiqs, Dynata, YouGov i Datapraxis w 12 państwach członkowskich UE wskazuje również na głębokie rozczarowanie obywateli krajowymi systemami politycznymi.

Na przykład we Francji, gdzie obywatele pójdą do urn w 2022 roku, dwie trzecie (66 proc.) ankietowanych jest zdania, że system polityczny w ich kraju „nie działa”. Pogląd ten podziela też znaczna większość obywateli innych krajów: Włoch (80 proc.), Hiszpanii (80 proc.), Bułgarii (63 proc.), Portugalii (55 proc.), Polski (60 proc.) i Węgier (54 proc.).

Pomimo obecnego kryzysu zaufania publicznego, wciąż panuje jednak powszechne przekonanie, że potrzebna jest ściślejsza współpraca w ramach UE.

We wszystkich badanych krajach, z wyjątkiem Francji i Niemiec, bezwzględna większość respondentów stwierdziła, że kryzys związany z koronawirusem ujawnił potrzebę ściślejszej współpracy między państwami członkowskimi.

Najczęstsza odpowiedź respondentów na pytanie, jak Europa powinna się zmienić po COVID-19, dotyczyła budowania wspólnej odpowiedzi na globalne kryzysy.

Sondaż ECFR wykazał również pozytywne nastawienie do dalszego członkostwa w UE – respondenci w 11 z 12 badanych państw członkowskich uznali, że członkostwo w UE jest „dobre” dla ich kraju. Wyjątkiem była Francja, gdzie najczęstsza odpowiedź to, że członkostwo w Unii „nie jest ani dobre, ani złe”. W Polsce prawie dwie trzecie ankietowanych (64 proc.) odpowiedziały, że członkostwo ich kraju w Unii jest „dobre”.

Z ustaleń ECFR wynika, że obecnie Europejczycy widzą świat w kontekście strategicznych partnerów, a nie naturalnych sojuszy. Dotyczy to również Stanów Zjednoczonych, a także Wielkiej Brytanii, w odniesieniu do której sondaż ECFR wykazał zauważalne zmiany w opinii obywateli. Spośród badanych krajów członkowskich tylko jeden – Dania – postrzegał Wielką Brytanię jako kluczowego „sojusznika”.

Turcja z kolei była jedynym krajem postrzeganym przez względną większość respondentów jako rywal – podczas gdy wszyscy inni globalni gracze, w tym Chiny i Rosja, widziani byli jako strategiczni partnerzy.

Europejczycy zachowują jednak ostrożność w stosunku do Chin i - podobnie jak w przypadku Turcji - opowiadają się za bardziej zdecydowaną reakcją UE na naruszenia prawa międzynarodowego. Co ciekawe, zaledwie 17 proc. respondentów sondażu ECFR postrzega Rosję jako „przeciwnika” – odsetek ten spada do 5-7 proc. wśród Bułgarów, Włochów i Portugalczyków.

Zdaniem autorek raportu wyniki sondażu – dotyczące postaw obywateli w rok po wybuchu pandemii COVID-19 – powinny służyć jako „sygnał ostrzegawczy” dla Brukseli. ECFR na podstawie tych wyników nakreśliła również, w jaki sposób Niemcy mogą przeformułować swoje stosunki z Europą przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. To opracowanie można znaleźć tutaj.

Dokąd dryfuje polska polityka zagraniczna?

W polskiej polityce zagranicznej zwracają w ostatnich miesiącach uwagę intrygujące zmiany. Widać pewne ożywienie w relacjach z Chinami, które kilka lat temu utraciły szczególne zainteresowanie Warszawy stawiającej na strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi.

Niedawne pozytywne sygnały wysyłane do Pekinu, np. rozmowy telefoniczne prezydenta Andrzej Dudy z prezydentem Xi Jinpingiem czy wizyta ministra Zbigniewa Raua w Chinach, następują w momencie, gdy na linii Pekin-Bruksela mocno iskrzy.

Wizyta Andrzeja Dudy w Ankarze, a zwłaszcza towarzyszące jej podpisanie umowy na zakup tureckich dronów dla polskiej armii, to inny zaskakujący fakt. Autorytarna Turcja ma na pieńku i z Unią, i ze Stanami Zjednoczonymi, a zakupy wojskowe to zawsze inwestycja także w partnerstwo polityczne.

USA - kryzys zaufania

W tle tych ruchów nie sposób nie dostrzec głębokiego kryzysu zaufania między Warszawą a Waszyngtonem, którego kolejne świadectwo zobaczymy w tych dniach. Prezydent Joe Biden w czasie swojej wizyty w Europie ominie nie tylko Polskę, ale cały region Europy Środkowo-Wschodniej.

Byłoby przedwczesnym dopatrywać się w tych posunięciach wyraźnego kształtu nowej polityki zagranicznej czy spektakularnej dyplomatycznej wolty. Niemniej sygnały zbliżenia Warszawy z mocarstwami autorytarnymi przy jednoczesnym ochłodzeniu relacji ze stającym na czele „sojuszu demokracji” nowym prezydentem USA oraz, nie od dziś, z Unią Europejską, nie mogą ujść uwadze.

Polacy przychylniejsi wobec Chin i Turcji

W przeprowadzonym w kwietniu br. przez European Council on Foreign Relations w 12 krajach UE nowym badaniu poglądów Europejczyków na sprawy międzynarodowe, zapytaliśmy między innymi właśnie o politykę wobec reżimów autorytarnych. Wyniki z Polski świadczą o tym, że polityka pragmatycznego otwarcia i współpracy z Chinami czy Turcją może liczyć na spore poparcie wyborców – wyższe niż w większości innych krajów europejskich.

Polska jest – pomijając Bułgarię i Węgry – krajem o najniższym poparciu dla pryncypialnej polityki UE względem Chin (38 proc.) i Turcji (40 proc.).

Dla porównania, oparcia się na wartościach oczekuje w polityce UE wobec Chin ponad połowa Holendrów, Niemców, Szwedów i Duńczyków; a w polityce wobec Turcji, mniej więcej dwie trzecie Holendrów, Niemców, Szwedów, Duńczyków i Austriaków.

Zwolennicy PiS za pragmatyzmem, opozycji za wartościami

Zwraca uwagę fakt, że stosunek do tych dwóch krajów dzieli Polaków i elektoraty partii politycznych. Wśród wyborców PiS przeważa przekonanie, że Europa powinna kierować się przede wszystkim pragmatyzmem w relacjach z każdym z tych partnerów.

Natomiast zwolennicy opozycji zdecydowanie woleliby, aby Europa była pryncypialna i nie wahała się krytykować Chiny lub Turcję za łamanie praw człowieka, nawet jeśli miałoby to zmącić współpracę w innych obszarach (np. handlu, bezpieczeństwa).

Ciekawym przypadkiem są wyborcy Lewicy, którzy chcą bronić pryncypiów w relacjach z Turcją – ale stawiają na pragmatyzm w podejściu do azjatyckiego mocarstwa.

To pokazuje, jak spór o wartości toczący się w Polsce, przenosi się na kwestie z zakresu polityki zagranicznej, pogłębia zjawisko kruszejącego konsensusu w tej dziedzinie, które opisywaliśmy na łamach OKO.press rok temu.

Przeczytaj także:

Tegoroczny sondaż potwierdza postawioną na podstawie naszych wcześniejszych badań diagnozę, że mamy istotny spór dotyczący kluczowych kwestii co do funkcjonowania Unii Europejskiej, nawet jeśli zgadzamy się co do tego, że członkostwo w niej to dobra rzecz (uważa tak 70 proc. wyborców PiS).

Ale pokazuje to też, że

w kilku sprawach, które stają się dzisiaj priorytetem nie tylko dla Unii Europejskiej, lecz całej wspólnoty świata zachodniego, poglądy Polaków odstają od opinii większości.

Jaka Europa?

W Polsce ze świecą by szukać zwolenników rozmontowania Unii Europejskiej, ale podziały wokół, tego, jak ma ona wyglądać, są głębokie. Politycy PiS definiują swoją partię jako „euro realistyczną” i jeżeli termin ten ma oznaczać ugrupowania opowiadające się za istnieniem UE, lecz także jej gruntowną przebudową, to odpowiada on poglądom jej wyborców.

W przeciwieństwie do m.in. wyborców Marine Le Pen lub niemieckiej AfD, wyborcy PiS nie są wrodzy UE. To ważny fakt w świetle tego, że coraz częściej mówi się o możliwym sojuszu partii populistycznej prawicy na szczeblu europejskim.

Zamiast tego, zwolennicy PiS woleliby (jak elektorat Orbána), aby Europa broniła tradycyjnych wartości.

To współgra z polityką rządu. W końcu, za sprawą rządu PiS, pozostajemy jedynymi – obok Węgier i Białorusi – europejskimi sygnatariuszami Konsensusu Genewskiego, który kwestionuje prawo do aborcji, podczas gdy nowy prezydent USA zdążył się już z tej inicjatywy, zainicjowanej przez swojego poprzednika, wycofać.

Tymczasem zupełnie inna wizja UE przyświeca wyborcom KO, Polska 2050 i Lewicy. Ci widzą w Europie przede wszystkim obrońcę demokracji i prawa człowieka.

To świadczy jednak nie tylko o tym, że Europa stała się zakładnikiem naszych wewnętrznych sporów – ale również o tym, że wyborcy partii rządzącej i opozycji zupełnie co innego uznają za wartość.

Duże różnice widać także we wnioskach, jakie wyborcy poszczególnych polskich partii wyciągają z kryzysu Covid-19.

W elektoracie PiS znacznie większy jest sceptycyzm, jeśli chodzi dalszą integrację i nowe cele unijne, w tym zwłaszcza politykę klimatyczną. 4 na 10 wyborców KO, Polska2050 i Lewicy chce szybszego odejścia od węgla; ledwie 17 proc. wyborców PiS podziela tę konkluzję.

37 proc. wyborców PiS chciałoby za to przywrócenia części kompetencji unijnych na szczebel krajowy; dla porównania, propozycja ta cieszy się ponad dwukrotnie niższym poparciem wśród elektoratów trzech głównych partii opozycyjnych.

Jedna trzecia wyborców PiS i Polska 2050 chciałaby wzmocnionych kontroli na granicach zewnętrznych UE; to prawie dwa razy więcej niż wśród elektoratu KO. Prawie 1/3 wyborców PiS chce również wzmocnionych kontroli na granicach wewnętrznych UE; wynik dla KO, Polska 2050 i Lewicy jest ponad dwukrotnie niższy.

Pytani o to, czy Covid-19 pokazał potrzebę większej czy mniejszej współpracy europejskiej, 58 proc. wyborców PiS zgadza się z potrzebą większego współdziałania – ale aż 29 proc. uważa, że „integracja UE poszła za daleko”. Wśród wyborców opozycji mało kto sympatyzuje z tym drugim stwierdzeniem.

Duże rozbieżności widać także w tym, z czyjej strony wyborcy spodziewają się pomocy w wychodzeniu z kryzysu. Ponad połowa wyborców KO, Polska 2050 i Lewicy stawia na instytucje UE.

Tymczasem, dla wyborców PiS to dopiero trzecia odpowiedź (25 proc.) – po Stanach Zjednoczonych (27 proc.) oraz postawie z gatunku „poradzimy sobie sami” (26 proc.).

W dużej mierze za sprawą wyborców partii rządzącej jest Polska krajem pokładającym największe nadzieje w Stanach Zjednoczonych.

Pomocy przede wszystkim ze strony USA oczekuje 14 proc. respondentów – podczas gdy we wszystkich pozostałych krajach (z wyjątkiem Włoch) wskaźnik ten jest niższy od 6 proc.

Mimo kryzysu w relacjach z USA Polacy nadal są dużo bardziej proamerykańscy niż reszta Europejczyków.

38 proc. Polaków uznaje Stany Zjednoczone przede wszystkim za sojusznika, podczas gdy łączny wynik dla wszystkich 12 badanych krajów to ledwie 21 proc.

Najbliżsi nam są Duńczycy (35 proc.), Włosi (29 proc.) i Holendrzy (28 proc.). Dla porównania, mniej niż co piąty Niemiec, Francuz lub Hiszpan uznaje USA za sojusznika, a tyle samo widzi w nich rywala lub wroga.

Za polską proamerykańskością stoją nie tylko wyborcy PiS, ale w równym stopniu sympatycy pozostałych głównych partii. Wydaje się, że po zwycięstwie Bidena, wyborcy polskiej opozycji nie są już tak ostrożni wobec USA, jak jeszcze pół rok temu. Z kolei wyborcy PiS, mimo przegranej Trumpa, zdają się wciąż żyć złudzeniami co do silnego sojuszu Warszawy z Waszyngtonem: niezależnie od diametralnych różnic poglądów na praworządność czy politykę klimatyczną.

Ponad podziałami partyjnymi Polacy wierzą także w stabilność amerykańskiego systemu politycznego. 67 proc. Polaków uważa, że działa on poprawnie – podczas gdy taką opinię podziela mniej niż połowa Holendrów, Francuzów, Niemców, Bułgarów, Szwedów, Portugalczyków, Hiszpanów i Austriaków.

Rozjazd z Europą

Opinia publiczna nie decyduje o kierunku polityki zagranicznej, zaś kwestie z nią związane rzadko przesądzają o wyniku wyborów. Niemniej poglądy społeczne mogą legitymizować pewne decyzje w rządu w polityce międzynarodowej lub takiej legitymizacji im odmawiać.

Kwestie praw człowieka, praworządności, stosunku do reżimów autorytarnych czy ochrony klimatu stają się dzisiaj kluczowymi tematami polityki zagranicznej – za sprawą dylematów, przed którymi nieuchronnie stoi nie tylko Unia Europejska, lecz także Stany Zjednoczone.

Wyzwania, z jakimi zmagają się wszystkie kraje UE w relacjach Chinami, wymagają wyważenia interesów i wartości. Nie inaczej jest w przypadku innych mocarstw, które coraz częściej otwarcie rywalizują z Unią zamiast siadać z nią do stołu negocjacyjnego.

W Europie następuje w tej chwili podwójny zwrot.

Z jednej strony, w związku z nasilającą się rywalizacją geopolityczną, Europejczycy stawiają na politykę zagraniczną, która byłaby asertywna i pryncypialna zarazem. Chcą, aby Europa broniła w świecie wartości: praw człowieka, praworządności, demokracji. Ale żeby zarazem potrafiła bronić się przed szantażem ekonomicznym – ze strony zarówno Chin czy Rosji, jak i Stanów Zjednoczonych.

Jak pisaliśmy na początku roku, na podstawie poprzedniego sondażu ECFR z listopada 2020 roku, 35 proc. Europejczyków (w tym 38 proc. Niemców i aż 48 proc. Francuzów) jest zdania, że Unia Europejska powinna w twardszy sposób bronić swoich interesów ekonomicznych w relacjach z USA; dla porównania, uważa tak tylko co dziesiąty Polak.

Z drugiej strony, jest w Europie coraz silniejszy nacisk na przestrzeganie wartości wewnątrz UE. To po części efekt wybryków Orbána i Kaczyńskiego. Ale to również wynik potrzeby zapewnienia poparcia wszystkich państw członkowskich dla Funduszu Odbudowy, oraz logiczna konsekwencja decyzji o tym, aby w polityce zagranicznej UE stawiać na wartości. Europa nie będzie w tej mierze wiarygodna, jeżeli nie będzie w stanie zmierzyć się z problemami we własnych szeregach.

Spór o orientację Polski w świecie

Na tym tle zaznaczające się coraz wyraźniej różnice w poglądach Polaków o tych kluczowych dzisiaj wymiarach polityki międzynarodowej świadczą nie tylko o końcu konsensusu w polityce zagranicznej, lecz o także o ważnym sporze dotyczącym orientacji Polski w świecie w ogóle.

Fakt, że jesteśmy członkami UE i NATO – i, na szczęście, zgodnie chcemy nimi pozostać – nie zmienia fundamentalnej wagi tej dyskusji. I Unia, i Sojusz Północnoatlantycki znajdują się dzisiaj w trakcie ważnej redefinicji swoich priorytetów i sposobów działania.

Najnowsze awanse przedstawicieli polskich władz pod adresem Chin czy Turcji nie muszą oznaczać żadnej nowej orientacji. Ale należy pamiętać, że znaczenie tego rodzaju decyzji dla naszych relacji w Unii Europejskiej i ze Stanami Zjednoczonymi jest dzisiaj szczególnie duże – i będzie rosło.

Warto, by wiedzieli i pamiętali o tym także polscy obywatele. Do spraw, które kształtować będą stosunek Unii do świata, zdają się oni przywiązywać dzisiaj mniejszą wagę niż większość Europejczyków.

To również ważna lekcja dla opozycji. Nie powinna ona bać się posługiwać językiem wartości, który jest nie tylko coraz lepiej zrozumiały w Europie i wspólnocie transatlantyckiej – ale też jest naturalnym idiomem jej elektoratu.

Odchodzenie od “opozycji totalnej” i “anty-PiS-u” nie powinno oznaczać, że skupi się jedynie na sprawach ekonomiczno-socjalnych, przesuwając wartości na drugi plan. W przeciwnym razie, sama wpadnie w pułapkę, jaką jest zbyt silne powiązanie polityki zagranicznej z wewnętrzną.

Piotr Buras* - dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznej (ECFR) i non-resident fellow w Instytucie Nauk o Człowieku (IWM) w Wiedniu. Jest dziennikarzem, autorem i ekspertem do spraw polityki europejskiej i Niemiec.

Paweł Zerka** - Policy Fellow w paryskim biurze ECFR

;
Paweł Zerka

Ekspert (Policy Fellow) w paryskim biurze Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) - https://ecfr.eu/profile/pawel_zerka/

Na zdjęciu Piotr Buras
Piotr Buras

Dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR). Publicysta i ekspert do spraw polityki europejskiej i Niemiec. W latach 2008–2012 stały współpracownik „Gazety Wyborczej” w Berlinie. Ostatnio opublikował m.in. Nowy rozdział. Transformacja Unii Europejskiej a Polska (z Szymonem Ananiczem i Agnieszką Smoleńską, Warszawa 2021), Partnerstwo dla Rozszerzenia: nowa oferta UE dla Ukrainy i nie tylko (z Kaiem-Olafem Langiem, Warszawa 2022), Zeitenwende. Jak wojna w Ukrainie zmienia Niemcy (Warszawa 2023). Redaktor i współautor opublikowanego niedawno raportu Fundacji Batorego Powrót do Europy. Rekomendacje dla polskiej polityki w UE

Komentarze