Donald Tusk kontrasygnował postanowienie prezydenta Dudy o wyznaczeniu neo-sędziego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej SN, które ma wybrać nowego prezesa Izby. „Sędziowie SN są zdruzgotani, oszołomieni. Czują się zdradzeni” – komentuje prezes Iustitii sędzia Krystian Markiewicz
We wtorek 27 sierpnia w Monitorze Polskim opublikowano postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie wyznaczenia przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Wybrany przez prezydenta neo-sędzia Krzysztof Andrzej Wesołowski poprowadzi zgromadzenia, które dokona wyboru kandydatów na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Cywilnej Sądu Najwyższego.
Pod postanowieniem znalazła się kontrasygnata premiera Donalda Tuska. Środowiska sędziowskie sprzeciwiające się zmianom w sądownictwie dokonywanym przez PiS przyjęły decyzję premiera oburzeniem.
Z końcem września 2024 roku kończy się trzyletnia kadencja obecnej prezeski Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, neo-sędzi Joanny Misztal-Koneckiej. Przepisy wprowadzone przez rząd PiS skonstruowane są tak, by wśród trzech kandydatów, jakich zgromadzenie sędziów izby ma przedstawić prezydentowi, zawsze znalazł się co najmniej jeden neo-sędzia.
Jak pisał w połowie sierpnia Mariusz Jałoszewski, od jakiegoś czasu podejmowane były próby wyboru kandydatów na nowego prezesa Izby, ale wszystkie posiedzenia Zgromadzenia zakończyły się fiaskiem. Legalni sędziowie bojkotują wybory. Nie chcą głosować razem z neo-sędziami. Tym bardziej że wiadomo, że prezydent i tak wybierze neo-sędziego.
Na giełdzie nazwisk kandydatów na nowego prezesa pojawiają się sami neo-sędziowie – Marcin Łochowski, Marcin Krajewski i Joanna Misztal-Konecka. W związku z tym, że Misztal-Konecka ubiega się o drugą kadencję, to jako obecna prezeska Izby nie może poprowadzić Zgromadzenia wyborczego, bo sama jest kandydatką. W takiej sytuacji przewodniczącego Zgromadzenia wyborczego ma wyznaczyć prezydent, co wynika z ustawy o SN.
Do postanowienia o wyznaczeniu przewodniczącego prezydent potrzebował jednak kontrasygnaty premiera. Postanowienie Andrzeja Dudy pochodzi z 17 sierpnia, w Monitorze Polskim z podpisem Donalda Tuska pojawiło się 27 sierpnia.
Jeśli premier nie dałby kontrasygnaty, to prezydent nie mógłby wyznaczyć przewodniczącego zgromadzenia. W takim wypadku we wrześniu skończyłaby się kadencja Joanny Misztal-Koneckiej, a obowiązki prezesa przejąłby najstarszy stażem sędzia przewodniczący jednego wydziałów izby cywilnej (również neo-sędzia). Taka osoba byłaby jednak tylko p.o. prezesa aż do czasu zwołania zgromadzenia i wyboru przez nie trójki kandydatów. Taki scenariusz zakładał, że mogłoby się to wydarzyć po zmianie na stanowisku prezydenta w 2025 roku. Tymczasem kontrasygnata premiera otwiera drogę do tego, żeby już teraz doszło do wyboru neo-sędziego na prezesa Izby na kolejne trzy lata.
Decyzja Donalda Tuska o kontrasygnacie pod postanowieniem prezydenta w sprawie SN zbiega się w czasie z wyborem kandydata na unijnego komisarza. 13 sierpnia premier publicznie ogłosił, że propozycją rządu będzie kandydatura Piotra Serafina, pełniącego obowiązki stałego przedstawiciela RP w Brukseli. Zgodnie z wprowadzoną przez PiS tzw. ustawą kompetencyjną premier potrzebuje do takiej propozycji podpisu prezydenta. Kancelaria Prezydenta poinformowała 16 sierpnia o zgodzie Andrzeja Dudy na kandydaturę Piotra Serafina. Kilka dni później Onet podał, że między premierem i prezydentem miało dojść do poufnego spotkania.
„Sytuacja jest całkowitym zaskoczeniem. Skrajnie negatywnym zaskoczeniem. Po pierwsze, premier Koalicji 15 października powołuje wspólnie z prezydentem neo-sędziego na jakąkolwiek funkcję. Po drugie, ta decyzja toruje ponowny wybór neo-sędziego na prezesa Izby Cywilnej SN. Zamiast działać na rzecz rozwiązania ogromnego problemu z SN, Donald Tusk tą kontrasygnatą czasowo betonuje PiS-owską patologię w SN” – mówi w rozmowie z OKO.press prezes Iustitii sędzia Krystian Markiewicz.
„Sędziowie Izby Cywilnej w ostatnich miesiącach skutecznie blokowali wybór prezesa. Traktowali jako pewnik, jako oczywistość, że premier rządu, który mówi o przywracaniu praworządności, nie zgodzi się na taką wspólną inicjatywę z prezydentem Dudą. Nikt ich nawet nie uprzedził, nikt z nimi niczego nie skonsultował. Sędziowie SN są zdruzgotani, oszołomieni. Czują się zdradzeni. Mam nadzieję, że to tylko i aż błąd, a nie celowa polityka. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do rozmów między rządem i sędziami”.
Sprawę skomentował w mediach społecznościowych także sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel z Izby Karnej:
"Na początku byłem przekonany, że to zbyt nieprawdopodobne, by było możliwe. A jednak.
Kiedy politycy zawłaszczali Sąd Najwyższy, Prezydent wskazał komisarza spośród neosędziów do przeprowadzenia głosowania na prof. M. Manowską, którą upatrzył sobie na stanowisko Pierwszego Prezesa SN. Dla ważności decyzji Prezydenta Dudy potrzebna była zgoda premiera, którym był M. Morawiecki. Oczywiście nie było z tą zgodą żadnego problemu.
Ale żeby dzisiaj ten sam manewr firmował swoim podpisem premier obecnego rządu, umożliwiając politycznym nominatom poprzedniej władzy zachowanie kontroli nad jedną z najważniejszych części Sądu Najwyższego?
Prezydent wyznaczył na komisarza do przeprowadzenia wyboru Prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego nielegalnie powołanego do tego Sądu neosędziego. Bez zgody premiera i jego podpisu, takie wyznaczenie byłoby nieważne i Prezydent Duda nie mógłby powołać kolejnego politycznego nominata na stanowisko Prezesa tej Izby na kolejne trzy lata.
Ale premier się zgodził, umożliwiając niekonstytucyjne działania Prezydenta. Przywracanie praworządności".
Środowiska sędziowskie zastanawiają się także, co stanie się w takim razie z Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. To ostatnia izba SN, w której na stanowisku prezesa nie zasiada neo-sędzia. Ale kadencja jej aktualnego prezesa sędziego Piotra Prusinowskiego kończy się 2 września.
Kandydata na nowego prezesa Izby Pracy, podobnie jak w przypadku pozostałych izb, powinno wskazać Zgromadzenie Sędziów Izby. Ale nie zostało zwołane, bo legalni sędziowie, którzy wciąż mają w Izbie większość, oświadczyli, że nie będą obradować do czasu zmian przywracających praworządność w SN.
Jeśli 3 września w Izbie nie będzie prezesa, to zgodnie z prawem zastąpi go wtedy najstarszy z przewodniczących wydziałów Izby, czyli legalny sędzia Dawid Miąsik. Jednak również w tym przypadku prezydent może utorować sobie drogę do wyboru nowego prezesa. Znowelizowana przez PiS ustawa o SN pozwala mu w takiej sytuacji na powołanie swojego, tymczasowego prezesa SN, który ma przeprowadzić wybory nowego prezesa Izby. Ale i w tym przypadku potrzebował będzie jednak kontrasygnaty premiera. Na razie nie ma informacji, by do takiego porozumienia między premierem a prezydentem doszło.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze