0:00
0:00

0:00

Trybunał Konstytucyjny głosami sędziów wybranych przez PiS orzekł 11 września 2017, że zgodnie z Konstytucją sądy nie mogą badać prawidłowości powołania prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego na podstawie przepisów kodeksu postępowania cywilnego. Zaskarżyli je posłowie PiS w jasnym celu: chodziło o to, by uniemożliwić Sądowi Najwyższemu ocenę legalności wyboru Julii Przyłębskiej. Wczorajszy wyrok TK miał uprzedzić wyrok SN, który zapadnie na dzisiejszej rozprawie (12 września 2017).

SN ma odpowiedzieć na pytania zadane przez Sąd Apelacyjny w Warszawie: czy sądy mogą w procesie cywilnym oceniać umocowanie osoby wybranej na stanowisko prezesa TK, a jeśli tak, czy może działać w imieniu prezesa Trybunału ktoś, kto (jak Julia Przyłębska) został wybrany przez prezydenta z naruszeniem Konstytucji i ustawy o TK.

Sąd Apelacyjny w Warszawie zapytał o umocowanie Julii Przyłębskiej jako prezes Trybunału, by móc rozpatrzyć sprawę, która może skończyć się odbiciem Trybunału z rąk PiS. W 2016 roku ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński zapowiedział pozew wobec prezydenta Andrzeja Dudy i trzech sędziów-dublerów TK zaprzysiężonych przez prezydenta na zajęte miejsca (Mariusza Muszyńskiego, Henryka Ciocha i Lecha Morawskiego) o stwierdzenie nieważności ich ślubowania. Skierował w tej sprawie wniosek do sądu o zabezpieczenie pozwu poprzez nakazanie dublerom powstrzymania się od orzekania w TK do czasu wydania prawomocnego wyroku w tej sprawie. Sąd okręgowy odrzucił wniosek, ale Rzepliński odwołał się do II instancji.

Po objęciu prezesury w TK Julia Przyłębska chciała wycofać zażalenie Rzeplińskiego. Rzepliński jednak zakwestionował umocowanie Przyłębskiej do reprezentowania TK przed sądem z powodu nieprawidłowości w jej powołaniu przez prezydenta. Zawnioskował, by sąd apelacyjny zapytał o tę kwestię Sąd Najwyższy.

Nieprawidłowości przy wyborze Julii Przyłębskiej na prezes Trybunału było wiele:

  • Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału nie głosowało nad wymaganą przez ustawę uchwałą przedstawiającą prezydentowi kandydatów na prezesa,
  • Julia Przyłębska nie dostała wymaganej przez ustawę większości głosów,
  • w Zgromadzeniu nie wzięli udziału wszyscy sędziowie zaprzysiężeni przez prezydenta,
  • ani trzej sędziowie Trybunału wybrani legalnie w poprzedniej kadencji Sejmu, których Andrzej Duda nie zaprzysiągł,
  • wzięli za to udział trzej sędziowie nielegalnie wybrani na ich miejsce,
  • Zgromadzenie zwołał sędzia Mariusz Muszyński, choć zgodnie z Konstytucją takie uprawnienie miał tylko wiceprezes TK, czyli Stanisław Biernat.

Wysiłki posłów PiS i PiS-owskich sędziów, mające powstrzymać Sąd Najwyższy prawdopodobnie nie będą miały jednak żadnego znaczenia dla wydanego dziś orzeczenia. Zdaniem prof. UW Ryszarda Piotrowskiego wyrok TK nie wiąże SN, bo działa na przyszłość (wyjaśnia to ten tekst), a Sąd Najwyższy powinien orzekać według stanu prawnego obowiązującego w momencie rozpoczęcia postępowania.

Z kolei z analizy wyroku TK przeprowadzonej na prośbę OKO.press przez dr hab. Monikę Florczak-Wątor, konstytucjonalistkę z UJ, wynika, że

wyrok TK nie przeszkodzi w ocenie legalności wyboru prezesa TK ani dzisiaj, ani w przyszłości.

W jej ocenie Trybunał błędnie uznał, że zaskarżone przez posłów PiS przepisy kodeksu postępowania cywilnego umożliwiają ocenę tej kwestii. A skoro tak, wyrok uznający takie ich zastosowanie za niekonstytucyjne nie ma żadnego znaczenia dla dzisiejszego orzeczenia Sądu Najwyższego.

To na podstawie Konstytucji, a nie ustawy - SN powinien ocenić, czy sądy mogą oceniać prawidłowość wyboru prezesa TK i jak powinna brzmieć taka ocena. Na podstawie Konstytucji Sąd Najwyższy musi rozstrzygnąć, czy sprawa powołania prezesa TK wymaga rozpatrzenia przez niezależny, bezstronny i niezawisły sąd (art. 45 ust. 1 Konstytucji), czy odpowiedni do zajęcia się nią jest sąd powszechny, skoro ustawa nie zastrzegła jej dla innych sądów (art. 177) i czy wyłączenie tej sprawy spod kontroli sądów nie zamyka drogi do sądowego dochodzenia naruszonych wolności i praw (art. 77 ust. 2). Trybunał Konstytucyjny w swoim wyroku nie odpowiedział na te pytania, więc Sąd Najwyższy nie musi się na niego oglądać.

Poniżej zamieszczamy w całości analizę dr hab. Florczak-Wątor:

Co dla Sądu Najwyższego wynika z wczorajszego wyroku Trybunału Konstytucyjnego?

Wyrok TK z 11 września 2017 r., sygn. K 10/17, nie pozbawia sądu kompetencji do oceny prawidłowości procedury wyboru sędziego TK oraz procedury powołania Prezesa i Wiceprezesa TK.

Nie zwalnia również sądu z obowiązku badania, czy osoba podająca się za Prezesa TK została skutecznie powołana na to stanowisko i tym samym może reprezentować Trybunał Konstytucyjny w postępowaniu sądowym.

Analiza sentencji wspomnianego wyroku TK prowadzi zaś do ciekawych wniosków dotyczących jego ewentualnych skutków prawnych.

Pierwszym zaskakującym spostrzeżeniem jest to, że wszystkie zaskarżone przepisy – zdaniem TK – przyznają sądom kompetencję do badania prawidłowości procedury wyboru sędziego TK oraz procedury powołania Prezesa i Wiceprezesa TK.

Oto bowiem w sentencji wyroku TK orzekł, że art. 1 kodeksu postępowania cywilnego (k.p.c.) „dotyczy zagadnienia oceny prawidłowości procedury wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego” oraz „dotyczy zagadnienia oceny prawidłowości procedury przedstawienia kandydatów na stanowisko Prezesa oraz Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego i powołania ich przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”, zaś art. 325 k.p.c. „dopuszcza rozstrzygnięcie o prawidłowości procedury wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego” oraz „dopuszcza rozstrzygnięcie o prawidłowości procedury przedstawienia kandydatów na stanowisko Prezesa oraz Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego i powołania ich przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”.

Gdyby TK uznał, że oba te przepisy nie przewidują możliwości badania przez sądy procedury wyboru sędziego TK oraz procedury powołania Prezesa i Wiceprezesa TK, to zapewne orzekłby o ich zgodności z Konstytucją albo umorzyłby postępowanie, uznając je za bezprzedmiotowe.

Tymczasem TK stwierdził, że przepisy te są niekonstytucyjne właśnie w zakresie, w jakim przyznają sądom kompetencję do oceny prawidłowości procedury wyboru sędziego TK oraz powołania Prezesa i Wiceprezesa TK. Zdziwienie może budzić zwłaszcza fakt, że tak istotną kompetencję sądów TK wyprowadził z przepisu w istocie technicznego, jakim jest art. 325 k.p.c.

Przepis ten stanowi, że „Sentencja wyroku powinna zawierać wymienienie sądu, sędziów, protokolanta oraz prokuratora, jeżeli brał udział w sprawie, datę i miejsce rozpoznania sprawy i wydania wyroku, wymienienie stron i oznaczenie przedmiotu sprawy oraz rozstrzygnięcie sądu o żądaniach stron”.

Art. 325 k.p.c. w żaden sposób nie wskazuje, co może być przedmiotem rozstrzygnięcia sądu, stwierdzając jedynie, że rozstrzygnięcie jest koniecznym elementem wyroku.

Mam zatem poważne wątpliwości co do tego, czy akurat ten przepis „dopuszcza rozstrzygnięcie o prawidłowości procedury wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego” oraz „dopuszcza rozstrzygnięcie o prawidłowości procedury przedstawienia kandydatów na stanowisko Prezesa oraz Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego i powołania ich przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”.

Jak jednak widać z sentencji wyroku TK tego rodzaju wątpliwości nie miał.

Kolejnym przepisem, z którego – zdaniem TK – wynika kompetencja sądów do badania prawidłowości wyboru Prezesa TK i Wiceprezesa TK, jest przepis dotyczący wymogu wykazania umocowania przedstawiciela organu do działania w jego imieniu, tj. art. 68 § 1 w związku z art. 67 k.p.c. TK orzekł, że przepis ten „dopuszcza ocenę prawidłowości procedury przedstawienia kandydatów na stanowisko Prezesa oraz Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego i powołania ich przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który prowadzi do wystawienia dokumentu, o którym stanowi ten przepis”.

To ostatnie sformułowanie jest zupełnie niezrozumiałe nie tylko z merytorycznego, ale również językowego i logicznego punktu widzenia.

Wspomniany art. 68 § 1 k.p.c. stanowi, że organy, a zatem także TK, „mają obowiązek wykazać swoje umocowanie dokumentem przy pierwszej czynności procesowej”. Do wystawienia tego dokumentu nie prowadzi jednak ani procedura przedstawienia kandydatów na Prezesa i Wiceprezesa TK przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK ani procedura ich powołania przez Prezydenta RP. Nie jest więc jasne dlaczego okoliczności te zostały ze sobą powiązane i to w zupełnie nieczytelny sposób. Nie wiadomo również kto – zdaniem TK – „prowadzi do wystawienia dokumentu, o którym mowa w tym przepisie”. W kontekście całego przywołanego wyżej zdania należałoby stwierdzić, że tym kimś jest Prezydent RP, co oczywiście pozbawione jest jakiegokolwiek sensu.

Drugi istotny wniosek, który wynika z analizy sentencji wyroku TK, to ten, że wszystkie wspomniane przepisy uznane za niekonstytucyjne pozostały w mocy, bowiem nie zostały one zakwestionowane w całości, a jedynie w pewnym zakresie ich normowania.

Orzeczenie zakresowe TK zmienia treść normatywną przepisu, pozostawiając niezmienione jego brzmienie. Skutkiem tego rodzaju orzeczenia jest obowiązek dostosowania przez ustawodawcę brzmienia przepisu do nowej – nadanej mocą orzeczenia TK – treści normatywnej.

Stosując tę zasadę do komentowanego wyroku TK, należałoby stwierdzić, że z uwagi na zakresowy charakter orzeczonej niekonstytucyjności zaskarżone przepisy, tj. art. 1, art. 68 § 1 w związku z art. 67 oraz art. 325 k.p.c., obowiązują w chwili obecnej nadal w takim zakresie, w jakim nie przyznają sądom kompetencji do oceny prawidłowości wyboru sędziego TK oraz powołania Prezesa i Wiceprezesa TK.

Moim zdaniem jednak żaden z tych przepisów nigdy nie przyznawał sądom takiej kompetencji, a zatem TK orzekł o niekonstytucyjności tych treści normatywnych, których nigdy przepisy te nie zawierały.

To jednak nie oznacza, że sądy w chwili obecnej nie mogą kontrolować obu wspomnianych wcześniej procedur, a jedynie, że zaskarżone przepisy ustawowe nie stanowią podstawy prawnej dla tej kontroli bądź to dlatego, że – jak chce TK – w tym zakresie zostały uznane za niekonstytucyjne, bądź to dlatego, że – jak ja uważam – nigdy zaskarżonych treści normatywnych nie zawierały.

Należy jednak pamiętać o tym, że sędziowie podlegają nie tylko ustawie, ale również – a nawet przede wszystkim – Konstytucji (art. 178 ust. 1). W sytuacji braku regulacji ustawowej to w Konstytucji sędzia powinien poszukiwać podstawy prawnej rozstrzygnięcia. Każdy sędzia jest bowiem zobowiązany stosować Konstytucję bezpośrednio, o ile nie stanowi ona inaczej (art. 8 ust. 2 Konstytucji). Ten ostatni przepis wszystkich swoich adresatów traktuje w jednakowy sposób.

Żaden organ, w tym również TK, nie ma monopolu na interpretację Konstytucji, bo nie ma kompetencji do jej powszechnie obowiązującej wykładni.

To właśnie na gruncie Konstytucji należałoby rozstrzygnąć to, czy sprawa prawidłowości wyboru sędziego TK albo sprawa powołania Prezesa TK jest sprawą, która wymaga rozpatrzenia przez niezależny, bezstronny i niezawisły sąd (art. 45 ust. 1 Konstytucji) oraz czy właściwym do jej rozpatrzenia jest sąd powszechny, skoro ustawowo nie zastrzeżono jej dla właściwości innych sądów (art. 177 Konstytucji).

Trzeba byłoby również ustalić, czy ewentualne wyłączenie spod kontroli sądowej oceny prawidłowości procedury wyboru sędziego TK oraz procedury powołania Prezesa i Wiceprezesa TK nie stanowi ustawowego zamknięcia drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw (art. 77 ust. 2 Konstytucji). Żadnego z tych problemów TK nie rozstrzygnął, bowiem w sentencji wyroku nie występuje jako wzorzec kontroli art. 45 ust. 1, art. 77 ust. 2 czy art. 177 Konstytucji. To oznacza, że żaden z tych przepisów nie był punktem odniesienia w procesie kontroli konstytucyjności zaskarżonych przepisów.

Jedynie na marginesie tych rozważań warto zauważyć, że w zamieszczonym na stronie internetowej TK komunikacie prasowym pojawiło się nawiązanie do wspomnianych przepisów konstytucyjnych. Stwierdzono tam, że „Poza pojęciem "sprawy" w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji znajdują się kwestie ustrojowe. Nie można więc powoływać się na prawo do sądu, by uzasadnić kognicję sądów powszechnych w sprawach ustrojowych”.

Abstrahując od faktu, że teza ta nie została w komunikacie prasowym należycie uzasadniona, warto zwrócić uwagę na jej kontrowersyjność. Czym bowiem byłaby owa „kwestia ustrojowa” czy „sprawa ustrojowa”, która zostałaby wyłączona spod kontroli sądowej?

Konstytucja nie przewiduje wszak takiego wyłączenia, a nawet nie posługuje się kategorią materii ustrojowej, która podlegałaby szczególnemu reżimowi prawnemu. Równie kontrowersyjne jest zawarte w komunikacie prasowym stwierdzenie, że „uprawnienie Prezydenta do powołania Prezesa i Wiceprezesa TK jest prerogatywą Prezydenta, która nie podlega kontroli innych organów”.

TK zdaje się nie uwzględniać tego, że w świetle Konstytucji RP głowa państwa nie jest osobą odpowiadającą tylko przed Bogiem i historią. Prezydent, zobowiązany do działania na podstawie prawa i w jego granicach (art. 7 Konstytucji), ponosi odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu za naruszenie każdego przepisu Konstytucji, także tego wyposażającego go w prerogatywę. Niezgodne z Konstytucją powołanie Prezesa TK może zatem skutkować odpowiedzialnością konstytucyjną głowy państwa.

Nie jest więc prawdą, jak to stwierdza się w komunikacie, że ta właśnie prerogatywa Prezydenta „nie podlega kontroli innych organów”.

Nie sposób również nie zauważyć instrumentalnego potraktowania przez TK zasady podziału i równowagi władzy, która – jak stwierdzono w komunikacie prasowym – stanowiła „podstawową płaszczyznę oceny”. W dotychczasowym swoim orzecznictwie TK podkreślał, że celem tej zasady jest przede wszystkim „ochrona praw człowieka przez uniemożliwienie nadużywania władzy przez którykolwiek ze sprawujących ją organów” (K 11/93). Z kolei w analizowanym wyroku TK stwierdził, że to właśnie zasada podziału i równowagi władzy uzasadnia wyłączenie spod jakiejkolwiek kontroli procedury wyboru Prezesa TK przez Prezydenta RP spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK. Tego rodzaju wyłączenie wprost zachęcałoby do nadużywania władzy przez organy pozostające poza jakąkolwiek kontrolą, a tym samym naruszałoby zasadę demokratycznego państwa prawa. Do tej ostatniej zasady, co znamienne, TK w żaden sposób nie odniósł się jednak w swoim komunikacie.

Dr hab. Monika Florczak-Wątor – adiunkt w katedrze Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, radca prawny i mediator, członkini Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie, członkini zarządu Polskiego Towarzystwa Prawa Konstytucyjnego oraz European Group of Public Law, a także członkini International Faculty of the European Law and Governance School w Atenach.

Od 1 X 2004 r. do 31 III 2017 r. pracowała w Biurze Trybunału Konstytucyjnego - początkowo na stanowisku radcy, później starszego radcy w Zespole Orzecznictwa i Studiów, a następnie na stanowisku asystenta - eksperta w służbie prawnej Trybunału.

Zasiada w Radzie Programowej Archiwum im. Wiktora Osiatyńskiego.*

* Archiwum Osiatyńskiego to „żywe archiwum” – obywatelskie centrum analiz prawnych oraz społeczność ludzi zaangażowanych w budowanie Polski praworządnej, w której władza działa w granicach prawa, dla dobra publicznego, przestrzegając praw i wolności obywatelskich oraz zobowiązań międzynarodowych.

Bądź na bieżąco z dyskusją o reformie wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Portal Archiwum Osiatyńskiego rusza w październiku 2017. Śledź Archiwum Osiatyńskiego w mediach społecznościowych: Twitter, Facebook, Linkedin i zapisz się do newslettera.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze