Wiadomości płynące z Iranu wskazują na bardzo wysoki poziom infiltracji irańskiej władzy wojskowej przez izraelski wywiad. Obie strony kontynuują wymianę ognia, a wojna może potrwać wiele dni. Wiele zależy od tego, jakie zapasy rakiet ma Iran
W drugim dniu najintensywniejszej w historii bezpośredniej wojny między Izraelem i Islamską Republiką Iranu nic nie wskazuje na to, by wymiana ognia miała się w najbliższym czasie zakończyć.
W nocy z piątku na sobotę (z 13 na 14 czerwca) Izraelczycy uderzyli w międzynarodowe lotnisko Mehrabad, które wykorzystywane jest do celów wojskowych i cywilnych. Nie jest to główne lotnisko pasażerskie ośmiomilionowej stolicy Iranu, jest nim znacznie większe lotnisko Imama Chomeiniego za miastem. Irańska agencja prasowa IRNA przekazała, że celem ataku był hangar dla samolotów wojskowych.
Według irańskich źródeł Izrael uderzył dziś również w cele energetyczne na południu Iranu – złoża gazu i rafinerię w prowincji Buszehr na południu kraju w Zatoce Perskiej.
Duża część dzisiejszych działań wojskowych Izraela prowadziła do osłabienia irańskiej ochrony przeciwlotniczej. Izraelczycy twierdzili dziś nawet, że dziesiątki izraelskich samolotów bojowych spędziło nad Teheranem dwie godziny i nie napotkały na opór, gdy uderzały w dziesiątki celów.
„Stworzyliśmy swobodę działania w powietrzu od zachodniego Iranu aż po Teheran… Teheran nie jest już odporny” – powiedział na konferencji prasowej jeden z rzeczników izraelskiej armii Effie Defrain.
Trudno jest znaleźć niezależne potwierdzenie całkowitego zniszczenia irańskiej obrony przeciwlotniczej. Ale faktem jest, że Izrael faktycznie jest w stanie od wczoraj uderzać w cele głęboko wewnątrz Iranu.
IranWire, niezależny, prowadzony spoza kraju serwis informacyjny, opublikował dziś słowa anonimowego irańskiego dyplomaty, które – jeśli zgodne z prawdą – potwierdzają powtarzane od wczoraj spekulacje.
Nasz rząd został zepsuty do szpiku kości. Izrael to sobie uświadomił i od lat to wykorzystuje. W przeszłości wszyscy się tego domyślaliśmy, ale teraz wiemy, że Izrael ma agentów na najwyższych stanowiskach w kraju. Moi znajomi z Korpusu Strażników Rewolucji i Ministerstwa Wywiadu mówią mi, że nawet jednostki kontrwywiadu są pełne izraelskich agentów”.
Źródło w tekście tłumaczy też powody ograniczonej dotychczas odpowiedzi Iranu. Zdaniem cytowanej osoby obecnie ważniejsze od dalszego planowania i odpowiedzi jest znalezienie miejsc, w których system przecieka.
CNN pisze z kolei, że Iran stał się dla izraelskiej agencji wywiadu – Mosadu – „placem zabaw".
Tak głęboki poziom infiltracji tłumaczyłby to, jak szybko i precyzyjnie Izrael był w stanie uderzyć w niemal całe najwyższe dowództwo wojskowe Iranu. Przypomnijmy, we wczorajszych atakach zginęli:
Izrael podaje, że jednym z głównych celów wojny wypowiedzianej Iranowi jest eliminacja zdolności atomowych Islamskiej Republiki. To jednak znacznie trudniejsze zadanie niż eliminacja poszczególnych wojskowych. W tym wypadku element zaskoczenia niczego tutaj nie zmienia. A to dlatego, że trzy z dwóch zakładów wzbogacania uranu znajdują się pod ziemią. Jeden z nich znajduje się w nieznanej lokalizacji (być może w okolicach pierwszego zakładu w Natanz), druga w okolicy wsi Fodrow niedaleko miasta Kom na południe od Teheranu.
„Cała operacja musi zakończyć się zniszczeniem Fodrow” – mówił w piątek w FOX News ambasador Izraela w USA Yechiel Leiter.
Uderzenie w taki cel jest bardzo trudne technicznie i będzie skomplikowane bez ewentualnej pomocy ze strony USA. Izrael nie posiada ani silnych bomb penetrujących bunkry koniecznych do takiej operacji, ani potrzebnych do przenoszenia ich bombowców. Amerykanie posiadają jedno i drugie.
W dzisiejszym przemówieniu premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że Izrael już teraz w poważny sposób opóźnił irański program atomowy – jego zdaniem o kilka lat. To jednak nieweryfikowalne stwierdzenie. A można podejrzewać, że bez zniszczenia podziemnych instalacji część prac nie tylko zwolni, ale i przyspieszy.
W jakim stopniu prawdziwe są izraelskie stwierdzenia, że Iran znacząco zbliżył się do posiadania bomby atomowej? To też na dziś niemożliwe do pełnej weryfikacji. Są poważne przesłanki, by sądzić, że w ostatnich miesiącach irański program atomowy faktycznie przyspieszył.
To choćby raport Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA) z maja, według którego w ciągu trzech miesięcy Iran znacznie zwiększył ilość posiadanego uranu wzbogaconego do 60 proc. (bardzo blisko poziomu pozwalającego na utworzenie bomby). To też ogłoszenie tuż przed atakiem istnienia kolejnego, tajnego zakładu wzbogacania uranu. W trudniejszej międzynarodowej sytuacji, bez wsparcia Hezbollahu, Hamasu i reżimu Baszszara al-Asada takie dążenia miałyby strategiczny sens.
To powoduje, że Iran rzeczywiście mógł dążyć do stworzenia kilku pocisków atomowych i być bliżej tego celu niż kiedykolwiek. Możliwe też jednak, że był to kolejny etap znanej już wcześniej polityki celowej niejasności. Twardych dowodów na zbliżenie się do posiadania głowic atomowych brakuje.
W piątek szef IAEA Rafael Grossi przekazał, że znajdująca się nad ziemią część zakładu w Natanz została uszkodzona, uderzenie nie zniszczyło natomiast instalacji znajdujących się pod ziemią. Atak odciął jednak dostęp do energii elektrycznej, a to mogło uszkodzić znajdujące się pod ziemią wirówki.
Amerykanie stoją dziś na stanowisku, że nie zamierzają bezpośrednio angażować się w konflikt. Prezydent Trump podkreślał, że jest rozczarowany podejściem Iranu do negocjacji.
„Powinni teraz usiąść do negocjacji, zanim będzie za późno” – mówił wczoraj amerykański prezydent. W poniedziałek 16 czerwca miała się odbyć szósta runda rozmów między USA i Iranem w stolicy Omanu, Maskacie. Faktycznie trwające od 12 kwietnia rozmowy w sprawie irańskiego programu atomowego nie posuwały się do przodu, a stanowiska obu stron się rozchodziły.
Rozmowy w Maskacie się nie odbędą. Potwierdził to szef omańskiej dyplomacji Badr Albusaidi. Rzecznik irańskiego MSZ Esmail Baghei przekazał dziennikarzom, że wsparcie USA dla „syjonistycznego reżimu” sprawia, że dialog byłby bez znaczenia.
Dalsze kroki mogą zależeć od tego, w jakiej faktycznej sytuacji jest Iran i jego możliwości obronne. Różne spekulacje wskazują, że Iran może posiadać obecnie około 2-3 tysięcy rakiet balistycznych. Wczoraj w kierunku Izraela poleciało około 200. Przez izraelską obronę powietrzną przebiło się niewiele, być może około 10. Jeśli te liczby są bliskie rzeczywistości, Iran nie będzie w stanie długo kontynuować podobnych ataków.
Trudno byłoby liczyć na kapitulację, ale przez pierwsze dwa dni wojny Iran otrzymał kilka bardzo poważnych ciosów. Jeśli Donald Trump poczuje, że Iran faktycznie rozmawiać nie chce, może mieć większą motywację, by ulec zachętom ze strony Netanjahu, by do ataku w jakiejś formie dołączyć. To jednak na razie odległy scenariusz – choćby dlatego, że spora część jego politycznej bazy spod znaku ruchu MAGA nie chce, by USA angażowało się w wojny na odległym Bliskim Wschodzie.
Izrael spodziewa się dziś wieczorem kolejnej rundy irańskiego uderzenia pociskami balistycznymi. Według Izraela we wczorajszych atakach zginęły 3 osoby. Armia twierdzi, że znajdowały się poza schronami, a ukrycie się na czas daje gwarancje przetrwania kolejnej rundy.
W sobotę po południu cytowany już Esmail Baghei przekazał, że w jednym z izraelskich uderzeń na budynek mieszkalny w Teheranie miało zginąć 60 osób, w tym 29 dzieci. Liczby na dziś są bardzo trudne do weryfikacji. Pewne jest niestety, że liczba ofiar będzie rosła, ponieważ wojna ta najpewniej nie zakończy się w najbliższych dniach.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.