0:00
0:00

0:00

Śledztwo

Dubieniecki też chciał budować wieżowiec na Srebrnej. Miał przez to poważne kłopoty. Kaczyński pytany o rozmowy z nim, grozi "reakcją prawną"

  • Bianka Mikołajewska

Gerald Birgfellner nie był pierwszym biznesmenem i pierwszym członkiem rodziny Jarosława Kaczyńskiego, który chciał robić biznesy ze spółką Srebrna, kontrolowaną przez prezesa PiS i jego ludzi. I nie jest pierwszym, który popadł przez to w poważne kłopoty.

Wcześniej należącą do tej spółki działką przy ul. Srebrnej w Warszawie zainteresował się Marcin Dubieniecki, ówczesny mąż Marty Kaczyńskiej - z wykształcenia prawnik, z zamiłowania biznesmen.

I wszystko wskazuje na to, że i jego - jak Birgfellnera - władze Srebrnej zwodziły przez wiele miesięcy. Tyle, że wówczas w finale to nie Dubieniecki złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, lecz jego - jak się okazało bezpodstawnie - ścigała prokuratura.

Śledztwo w tej sprawie przeszło bez echa, bo Dubieniecki miał już wówczas inne - poważne - kłopoty prawne (zarzuty wyłudzenia pieniędzy z PFRON i prania brudnych pieniędzy).

20.06.2010 WARSZAWA , KANDYDAT PIS NA PREZYDENTA JAROSLAW KACZYNSKI PODCZAS OGLASZANIA SONDAZOWYCH WYNIKOW WYBOROW W SZTABIE WYBORCZYM PRAWA I SPRAWIEDLIWOSCI . Z PRAWEJ : MARTA KACZYNSKA - DUBIENIECKA I JEJ MAZ MARCIN DUBIENIECKI .
FOT. SLAWOMIR KAMINSKI / AGENCJA GAZETA
20.06.2010 WARSZAWA , KANDYDAT PIS NA PREZYDENTA JAROSLAW KACZYNSKI PODCZAS OGLASZANIA SONDAZOWYCH WYNIKOW WYBOROW W SZTABIE WYBORCZYM PRAWA I SPRAWIEDLIWOSCI . Z PRAWEJ : MARTA KACZYNSKA - DUBIENIECKA , JEJ MAZ MARCIN DUBIENIECKI I SZEFOWA SZTABU WYBORCZEGO JAROSLAWA KACZYNSKIEGO JOANNA KLUZIK - ROSTKOWSKA .
FOT. SLAWOMIR KAMINSKI / AGENCJA GAZETA
20.06.2010  WARSZAWA , KANDYDAT PIS NA PREZYDENTA JAROSLAW KACZYNSKI PO GLOSOWANIU W WYBORACH PREZYDENCKICH W OBWODOWEJ KOMISJI WYBORCZEJ NR 333 . ZA JEGO PLECAMI STOJA MARTA - BRATANICA I JEJ MAZ MARCIN DUBIENIECKI .
FOT. SLAWOMIR KAMINSKI / AGENCJA GAZETA
Jarosław Kaczyński, Marta Kaczyńska i Marcin Dubieniecki w dniu wyborów prezydenckich 19.06.2010

Jarosław Kaczyński z bratanicą i jej mężem w dniu wyborów prezydenckich, 19 czerwca 2010. Kliknij na strzałkę, aby zobaczyć kolejne zdjęcia. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Dubieniecki: „wybuduję wieżowiec im. Lecha Kaczyńskiego”

W kwietniu 2012 roku, gdy zapytałam Dubienieckiego, co z fundacją im. Marii i Lecha Kaczyńskich, którą chciał zakładać z żoną po katastrofie smoleńskiej, biznesmen niespodziewanie zaczął opowiadać o Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego.

Powstał on w grudniu 2010 roku, z przekształcenia fundacji założonej w latach 90. przez Jarosława Kaczyńskiego, Krzysztofa Czabańskiego i arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego.

To ten Instytut jest właścicielem spółki Srebrna. I to od woli władz Instytutu - a zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego - zależy, jak zagospodarowana zostanie działka przy ul. Srebrnej.

Działka spółki Srebrna

Działka spółki Srebrna, u zbiegu ulicy Srebrnej i Towarowej. Kliknij na strzałkę, aby zobaczyć kolejne zdjęcie. Fot. Google Earth i Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Wiosną 2012 Marcin Dubieniecki radził mi zajrzeć do jej dokumentów: „A księgę wieczystą pani przeglądała? Umowę przedwstępną sprzedaży nieruchomości przy Srebrnej za 78 milionów?” - pytał.

Twierdził, że nieruchomość zostanie sprzedana jego firmie. „To jest dopiero strzał, co?” - śmiał się uradowany - „Wybuduję tam wieżowiec imienia Lecha Kaczyńskiego”.

Jednak w księdze wieczystej (a przynajmniej w jej części jawnej), wzmianki o przedwstępnej umowie sprzedaży nie było. I w kolejnych latach do transakcji nie doszło. Wydawało się, że jej plan istniał tylko w marzeniach młodego biznesmena.

4 maja 2010 roku - dziennik „Polska. The Times” informuje, że Marta Kaczyńska „chce powołać Fundację im. Marii i Lecha Kaczyńskich, a jako prezes fundacji ma nadzieję skupić wokół siebie wszystkich tych, którym zależy na kontynuowaniu zarówno charytatywnej działalności mamy, jak i dzieła ojca”.

O planach związanych z fundacją opowiada dziennikarzom Marcin Dubieniecki. Mówi, że pomysł jej powołania zrodził się niezależnie „w głowie Marty” i jego.

„Marta powoła ją w najbliższym czasie, ale nie wcześniej niż po wyborach prezydenckich. (…) W ramach projektu fundacji wyłoniony zostanie też Instytut Lecha Kaczyńskiego, a w nim możliwość kształcenia, wykładów, wydawania książek” - wylicza.

11 lipca 2010 roku - w wywiadzie dla „Wprost”, Dubieniecki mówi, że fundacja powstanie we wrześniu 2010 i będzie „utrwalać pamięć o zmarłym prezydencie i angażować się w działalność społeczną.” Oprócz fundacji powstanie Instytut Lecha Kaczyńskiego - „think tank tworzący analizy polityczne.”

Kto będzie nim kierował? „Nie wyobrażam sobie, żeby prezesem tej fundacji był ktoś inny niż Marta. Osobą, która naturalnie mogłaby się zaangażować w przyszłości, jest Jarosław Kaczyński” - przekonuje Dubieniecki.

29 października 2010 roku - „Polska. The Times” pisze, że fundacja im. Marii i Lecha Kaczyńskich nie została jeszcze zarejestrowana i, że „prawdopodobnie najpierw powstanie w Warszawie Instytut Lecha Kaczyńskiego”.

„W ciągu ostatnich miesięcy, rodzina prezydenckiej pary i najbliżsi współpracownicy kilkakrotnie zmieniali koncepcję co do sposobu kultywowania pamięci Lecha i Marii Kaczyńskich. Ostatecznie rodzina przygotowuje się do uruchomienia fundacji" - informuje dziennik.

13 grudnia 2010 roku - rada Fundacji Nowe Państwo (w której zasiadają wówczas Jarosław Kaczyński, Krzysztof Czabański i abp Tadeusz Gocłowski) podejmuje uchwałę o zmianie nazwy fundacji na: Instytut im. Lecha Kaczyńskiego.

Kwiecień 2012 roku - Marcin Dubieniecki pytany fundację im. Marii i Lecha Kaczyńskich, którą chcieli zakładać z żoną, opowiada o Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego - kontrolowanym przez Jarosława Kaczyńskiego. Tłumaczy, że skoro istnieje już taka fundacja - „no to jaka jeszcze ma być?”

Przeczytaj także:

Sąd: Kujda wykazywał "życzliwe zainteresowanie" ofertą Dubienieckiego

Jak ustaliło OKO.press, Marcin Dubieniecki - a dokładniej reprezentowane przez niego konsorcjum - rzeczywiście chciało kupić od spółki Srebrna nieruchomość przy ul. Srebrnej, a następnie odsprzedać ją pod budowę wieżowca.

Ofertę zakupu Dubieniecki złożył jesienią 2010 roku. Przez ponad rok (do wiosny 2012 roku) ówczesny prezes Srebrnej - Kazimierz Kujda utrzymywał go w przekonaniu, że transakcja jest możliwa.

Gdy biznes nie wypalił, uczestnik konsorcjum, które reprezentował Dubieniecki - Adam S., oskarżył go o oszustwo. Twierdził, że prawnik-biznesmen od początku wiedział, że do transakcji nie dojdzie i nie zrobił nic, by do niej doprowadzić. I że przez niego poniósł nieuzasadnione koszty związane z planowaną inwestycją (blisko 200 tys. zł).

We wrześniu 2016 roku, w piśmie do prokuratury spółka Srebrna oświadczyła, że nie prowadziła z Dubienieckim żadnych rozmów ani negocjacji w sprawie sprzedaży działki.

W tym czasie mąż Marty Kaczyńskiej siedział w areszcie, podejrzany o wyłudzenie kilkunastu milionów złotych z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON).

Opierając się na relacji władz Srebrnej, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przedstawiła Dubienieckiemu zarzut oszustwa.

Jako świadka w sprawie przesłuchano Kazimierza Kujdę - byłego prezesa Srebrnej, a wówczas prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zeznał, że w latach 2010-12 nie było mowy o sprzedaży działki przy ul. Srebrnej. A Dubieniecki proponował mu tylko pomoc w wynajmie części tej nieruchomości.

Co innego wynikało jednak z korespondencji mailowej z Kujdą, którą przekazał śledczym Marcin Dubieniecki. Potwierdzała ona, że biznesmen złożył ofertę zakupu działki i że Kujda nie odrzucił jego propozycji, lecz - jak uznał później sąd - "wykazywał życzliwe zainteresowanie”. Dopiero w czerwcu 2012 roku poinformował go, że Srebrna nie chce sprzedawać działki.

W maju 2017 roku prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie rzekomego oszustwa, którego ofiarą miał paść Adam S. Podtrzymując decyzję prokuratora, we wrześniu 2017 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku uzasadniał, że zeznania Kujdy były „częściowo niewiarygodne”.

I, że sporządzając umowę konsorcjum „Dubieniecki mógł mieć usprawiedliwione w tym czasie przeświadczenie o tym, iż po stronie władz spółki Srebrna istnieje przyzwolenie na sprzedaż nieruchomości”.

Śledztwo, w którym Marcinowi Dubienieckiemu postawiono zarzut oszustwa, prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. W 7 tomach akt zgromadziła m.in. zeznania świadków i wydruki korespondencji Dubienieckiego z Kazimierzem Kujdą.

Odmówiła nam jednak zgody na zapoznanie się z tą dokumentacją, bo - jak uzasadniła - „przedmiotem postępowania w sprawie (…) nie były sprawy publiczne. Wobec tego treść wnioskowanych dokumentów, jako nie odnosząca się do spraw publicznych, nie stanowi informacji publicznej”.

To osobliwe, bo prokuratura często informuje szczegółowo o rozmaitych postępowaniach dotyczących oszustw, choć ani podejrzanymi, ani pokrzywdzonymi nie są osoby publiczne. Przed rządami PiS i „dobrą zmianą” nie robiła też zwykle problemów z dostępem do akt umorzonych śledztw.

Udało nam się jednak dotrzeć do teczki akt sprawy, w której Sąd Okręgowy w Gdańsku rozpatrywał zażalenie Adama S. na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa. Są w niej decyzja o umorzeniu, odwołanie Adama S. i postanowienie sądu.

Kujda: „wszystko za zgodą Kaczyńskiego”. Kaczyński: sprzeciwiałem się rozmowom z Dubienieckim

To, że Srebrna prowadziła z Dubienieckim negocjacje dotyczące sprzedaży nieruchomości, Kujda potwierdził w rozmowie nagranej przez Geralda Birgfellnera. Według „Gazety Wyborczej”, która ujawniła nagranie, ich spotkanie odbyło się 5 czerwca 2018 roku.

W trakcie rozmowy Birgfellner przypomina Kujdzie negocjacje, które prowadzili 4-5 lat wcześniej (czyli w 2013 lub w 2014 roku), gdy chciał kupić nieruchomość przy Srebrnej. Pyta go, czy w ogóle była wtedy możliwość jej kupienia, „czy to było tylko…” - urywa.

Kujda tłumaczy, że wszystko, o czym rozmawiali przedstawiał wtedy Jarosławowi Kaczyńskiemu i „długo wszystko było akceptowane przez niego. Ale na koniec powiedział: nie”. Czyli nie wyraził zgody na sprzedaż działki.

Gdy austriacki biznesmen dopytuje, czy Kujda prowadził w tej sprawie negocjacje także „z polskim biznesmenem, który ma cypryjską firmę”, „ponieważ było coś [na ten temat – przyp. red.] w prasie”, były szef Srebrnej zapewnia, że „absolutnie nie”.

„Absolutnie! To było coś strasznego.

Był rodzaj quasi-negocjacji z panem Dubienieckim. Tylko. Ale wszystko, powiedzmy, za zgodą pana Kaczyńskiego. I to nie były moje negocjacje. Powiedział, że trzeba mieć z nim niewielki kontakt (kontrakt?) z nim.

Ale później byłem wzywany w tej sprawie do prokuratury. Tam było coś nie w porządku, nie wiem, ponieważ nie znałem [niezrozumiałe - red.]” - relacjonuje Kujda.

Nie pamięta jednak, czy było to przed negocjacjami w sprawie sprzedaży działki Birgfellerowi, czy po nich.

Fragment rozmowy Kazimierza Kujdy z Geraldem Birgfellnerem, prawdopodobnie z 5 czerwca 2018 roku.

G.B.: Ale jednego nie mogę zrozumieć. Cztery pięć lat temu mieliśmy spotkania, pamięta pan, mieliśmy ileś spotkań w sprawie Srebrnej, rodzaj negocjacji o tym, że kupię (niewyraźnie). Pamięta pan?

K.K.: Pamiętam.

G.B.: I mieliśmy też negocjacje z (niewyraźnie).

K.K.: Tak.

G.B.: I czy była możliwość kupienia czy nie? Czy to było tylko...

K.K.: ...cztery lata temu?

G.B.: Cztery lata temu, pięć lat temu.

K.K.: Po każdym naszym spotkaniu jechałem do pana Kaczyńskiego. I tłumaczyłem mu wszystko, (niewyraźnie) wszystko. I długo wszystko było akceptowane przez niego. Ale na koniec powiedział: nie.

G.B.: (niewyraźnie)

K.K.: Nie było mi łatwo zrozumieć, dlaczego.

G.B.: Nie negocjował pan także (niewyraźnie). Czy nie negocjował pan także z cypryjską firmą? Z polskim biznesmenem, który ma cypryjską firmę?

K.K.: Nie, absolutnie nie.

G.B.: Nie? OK. Ponieważ było coś w prasie.

K.K.: Absolutnie! To było coś strasznego. Był rodzaj quasi-negocjacji z panem Dubienieckim. Tylko. Ale wszystko, powiedzmy, za zgodą pana Kaczyńskiego. I to nie były moje negocjacje. Powiedział, że trzeba mieć z nim niewielki kontakt (kontrakt?) z nim. Ale później byłem wzywany w tej sprawie do prokuratury. Tam było coś nie w porządku, nie wiem, ponieważ nie znałem (niewyraźnie).

G.B.: To było po naszych negocjacjach?

K.K.: Nie, nie.

G.B.: Czy wcześniej?

K.K.: Nie, to było...

G.B.: Czy w tym samym czasie?

K.K.: Nie pamiętam, myślę, że później.

G.B.: Później? Po naszych negocjacjach?

K.K.: Tak, późnej. Ale nie było innych rozmów, bo wszystko (niewyraźnie)

G.B.: OK, to przeszłość.

OKO.press poprosiło Jarosława Kaczyńskiego o odniesienie się do relacji Kujdy. Zapytaliśmy go:

  • „Kiedy prowadzone były negocjacje z p. Dubienieckim, na które wyraził Pan zgodę?
  • Kto prowadził negocjacje z Dubienieckim? (…) Czy to Pan negocjował w imieniu Srebrnej?”

Chcieliśmy wiedzieć również:

  • Czy w latach 2010-2012 Kaczyński prowadził z Dubienieckim rozmowy dotyczące sprzedaży prawa użytkowania wieczystego nieruchomości przy ul. Srebrnej?
  • Czy w tych rozmowach deklarował lub sugerował, że spółka Srebrna sprzeda Dubienieckiemu lub reprezentowanej przez niego grupie biznesowej tę nieruchomość?
  • A jeśli składał takie deklaracje - jakie względy zadecydowały o tym, że ostatecznie do transakcji nie doszło?

„Nie mam w zwyczaju komentować i odnosić się do zasłyszanych, rzekomych treści zeznań tudzież odmiennych wypowiedzi innych osób” - napisał w odpowiedzi Jarosław Kaczyński. - „Niemniej jednak z całą stanowczością stwierdzam i informuję, że nie prowadziłem żadnych biznesowych rozmów z Panem Marcinem Dubienieckim, a

wszelkie informacje o próbach Pana Marcina Dubienieckiego prowadzenia rozmów ze Spółką Srebrna, spotykały się z moim bardzo wyraźnym sprzeciwem.

Zastrzegam jednocześnie, iż wszelkie treści sugerujące jakiekolwiek działania nieetyczne, czy tym bardziej niezgodne z prawem, tudzież publikujące informacje nieprawdziwe, spotkają się z konsekwentną i adekwatną reakcją prawną”.

Chybiony "strzał" Dubienieckiego, czyli jak próba zakupu działki od Srebrnej zakończyła się zarzutem oszustwa

Konsorcjum na Srebrną

Śledztwo i zarzuty, które postawiła Marcinowi Dubienieckiemu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku dotyczyły umowy konsorcjum, którą 25 lipca 2011 roku podpisały spółka Madujamo Group Ltd. z siedzibą na Cyprze i PPHU Lester Zakład Pracy Chronionej w Kwidzynie.

Jak ustaliła później prokuratura, firmą Madujamo Group współkierowali Marcin Dubieniecki i Jacek M.

Radca prawny Jacek M. od 2010 roku był wspólnikiem Dubienieckiego w kancelarii prawnej. W lutym 2011 roku „Polityka” ujawniła, że

M. był także bohaterem afery związanej z zakupem działki pod ambasadę Egiptu. Oskarżono go o wyrządzenie wielkiej szkody majątkowej i sfałszowanie dokumentów. Przyznał się też do skorumpowania ambasadora.

W 2006 roku ówczesny ambasador Egiptu w Polsce Yahia El Ramlawy poprosił Jacka M. o obsługę prawną transakcji zakupu działki pod nową siedzibę ambasady.

Właściciele działki przy ul. Wiertniczej w Warszawie, którą znalazła agencja nieruchomości, chcieli za nią około 1 mln euro.

Jacek M. wiedział jednak od ambasadora, że na zakup zarezerwowano 3 mln euro. Po uzgodnieniu z El Ramlawy kupił więc działkę na podstawioną osobę za 1,2 mln euro i za jej pośrednictwem odsprzedał ją ambasadzie za 2,62 mln euro.

Gdy przed sfinalizowaniem transakcji egipski MSZ zażądał od ambasadora profesjonalnej wyceny działki, Jacek M. spreparował ekspertyzę i podpisał nazwiskiem nieistniejącego biegłego. Wynikało z niej, że nieruchomość przy jest warta 2,7 mln euro.

Na transakcji - po potrąceniu różnych kosztów - zarobił około 5,4 mln zł. Dodatkowo otrzymał z ambasady blisko 400 tys. zł za obsługę prawną transakcji.

Wszystko posypało się jednak, gdy ambasador El Ramlawy przeszedł na emeryturę. Przed rozpoczęciem budowy nowej ambasady, zlecono ponowną wycenę działki. Rzeczoznawcy oszacowali jej wartość na 1,1 mln euro. Sprawa trafiła do prokuratury.

Przesłuchiwany w 2008 roku Jacek M. przyznał, że warunkiem transakcji był 1 mln zł łapówki dla ambasadora. Opowiedział, jak przekazał mu tę kwotę w czarnej skórzanej teczce.

9 lipca 2009 roku został aresztowany. Oskarżono go o nadużycie udzielonych mu przez ambasadę uprawnień, doprowadzenie do wyrządzenia szkody majątkowej w wielkich rozmiarach oraz sfałszowanie dokumentów.

Obrońcą Jacka M. został mecenas Marek Dubieniecki, ojciec Marcina Dubienieckiego. W styczniu 2010 roku Jacek M. opuścił areszt. A jesienią 2010 roku został wspólnikiem Marcina Dubienieckiego w spółce partnerskiej - kancelarii prawnej.

Gdy „Polityka” zapytała Dubienieckiego, czy nie przeszkadza mu, że jego wspólnik zasiada na ławie oskarżonych, odpowiedział: „Pan M. jest na razie oskarżony. Może zostanie uniewinniony. Niech pani nie przesadza! Zresztą, czy ja będę prowadził kancelarię z panem M., czy z panem gangsterem Słowikiem, to jest moja prywatna sprawa”.

PPHU Lester to firma Adama S., przedsiębiorcy z Kwidzyna. Również o nim było głośno w mediach krótko przed podpisaniem umowy konsorcjum. W marcu 2011 roku

„Dziennik Bałtycki” ujawnił, że w czerwcu 2009 roku S. został ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego i że kilka tygodni przed ułaskawieniem założył spółkę z Marcinem Dubienieckim - wówczas już zięciem prezydenta.

Na Adamie S. ciążył wyrok 1 roku i 10 miesięcy więzienia z zawieszeniu na 3 lata, za wyłudzenie 120 tys. zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PEFRON).

Jak ustalił „Dziennik Bałtycki”, w 2009 roku S. został ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego - w nadzwyczajnym trybie i niespotykanym w tego typu sprawach tempie. Kilka tygodni wcześniej założył spółkę z zięciem prezydenta - Marcinem Dubienieckim.

Gdy dziennikarz „Dziennika Bałtyckiego” zapytał Dubienieckiego, w jakich okolicznościach poznał Adama S., usłyszał, że gdyby przyszedł z takimi pytaniami do jego kancelarii „dostałby w dziób”. „Niech się pan ode mnie odpierdoli i niech pan do mnie nie dzwoni” – rzucił na koniec rozmowy ówczesny mąż Kaczyńskiej.

Celem konsorcjum zawiązanego przez Madujamo Group i Lester miało być:

  • „nabycie prawa użytkowania wieczystego nieruchomości położonej w Warszawie, przy ul. Towarowej róg Srebrnej”, której użytkownikiem wieczystym jest spółka Srebrna,
  • uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy działki
  • i odsprzedanie jej.

Do zawarcia przedwstępnej umowy zakupu nieruchomości od spółki Srebrna doprowadzić miał lider konsorcjum - firma Madujamo Group. W umowie z Lesterem zaświadczała ona, m.in. że:

  • potwierdzona została wola zbycia nieruchomości przez spółkę Srebrna
  • i zbadane zostały możliwości zabudowy nieruchomości obiektem o powierzchni min. 40 tys. m sześciennych.

Zadaniem firmy Lester było zapewnienie środków finansowych na pokrycie kosztów związanych z realizacją umowy konsorcjum. W sierpniu 2011 roku Adam S. zaciągnął na ten cel 2 mln zł pożyczki i przelał pieniądze na rachunek Madujamo Group. W 2012 roku, gdy okazało się, że z biznesu nic nie wyjdzie, firma zwróciła Adamowi S. całą kwotę.

Adam S.: Dubieniecki mnie oszukał

Trzy lata później, 26 maja 2015 roku, Adam S. zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Dubienieckiego.

Twierdził, że Dubieniecki zwodził go, zapewniając o możliwości zakupu nieruchomości przy ul. Srebrnej, przez co on poniósł nieuzasadnione koszty - około 200 tys. zł odsetek od pożyczki, którą zaciągnął w banku, w związku z umową z Madujamo Group.

Przypuszczał, że w tym czasie Dubieniecki korzystał z jego pieniędzy (2 mln zł) przeznaczając je na cele niezwiązane z umową konsorcjum.

W jego ocenie, mąż Marty Kaczyńskiej od początku chciał go oszukać i „wyłudzić od niego pieniądze”. O złych zamiarach Dubienieckiego świadczyć miało to, że

  • wbrew temu, co zapisano w umowie konsorcjum, spółka Srebrna nie potwierdziła chęci zbycia nieruchomości,
  • według jego wiedzy, nie wykonano żadnych czynności zmierzających do nabycia tej nieruchomości.
24.08.2015 Krakow . Doprowadzenie do prokuratury Marcina Dubienieckiego .
Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
24.08.2015 r. Marcin Dubieniecki w drodze do prokuratury, na przesłuchanie w związku z zarzutem wyłudzenia pieniędzy z PFRON. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta

23 sierpnia 2015 roku Marcin Dubieniecki został zatrzymany przez CBA, a potem aresztowany. Ale nie w sprawie związanej z działką Srebrnej, lecz w związku z prowadzonym przez krakowską prokuraturę śledztwem dotyczącym wyłudzenia pieniędzy z PFRON.*

Prokuratura zarzuciła Dubienieckiemu i kilku innym osobom działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała fikcyjnie zatrudniać niewidomych i pobierać z PFRON wielomilionowe dotacje na ich zatrudnienie, a także prać brudne pieniądze.

Dubieniecki opuścił areszt dopiero w październiku 2016 roku.

Srebrna: nie było rozmów ani negocjacji w sprawie sprzedaży nieruchomości

W czasie gdy Dubieniecki przebywał w areszcie, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadziła śledztwo wszczęte w wyniku zawiadomienia Adama S.

W 2016 roku przedstawiła mężowi Kaczyńskiej zarzut popełnienia oszustwa, w wyniku którego poszkodowany stracił mienie znacznej wartości (art. 286 par. 1 kk w związku z art. 294 par. 1 kk i w związku z art. 12 kk).

Art. 286. § 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Art. 294 § 1. Kto dopuszcza się przestępstwa określonego w art. 278 kradzież § 1 lub 2, art. 284 przywłaszczenie § 1 lub 2, art. 285 uruchomienie na cudzy rachunek impulsów telefonicznych § 1, art. 286 oszustwo § 1, art. 287 oszustwo komputerowe § 1, art. 288 zniszczenie cudzej rzeczy § 1 lub 3, lub w art. 291 paserstwo umyślne § 1, w stosunku do mienia znacznej wartości, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Art. 12 § 1. Dwa lub więcej zachowań, podjętych w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, uważa się za jeden czyn zabroniony; jeżeli przedmiotem zamachu jest dobro osobiste, warunkiem uznania wielości zachowań za jeden czyn zabroniony jest tożsamość pokrzywdzonego. § 2. Odpowiada jak za jeden czyn zabroniony wyczerpujący znamiona przestępstwa ten, kto w krótkich odstępach czasu, przy wykorzystaniu tej samej albo takiej samej sposobności lub w podobny sposób popełnia dwa lub więcej umyślnych wykroczeń przeciwko mieniu, jeżeli łączna wartość mienia uzasadnia odpowiedzialność za przestępstwo.

Parę miesięcy później, w uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu śledztwa, prokurator wyjaśniał:

„Podstawą przedstawienia zarzutów Marcinowi Dubienieckiemu stanowiło między innymi pisemne oświadczenie spółki z o.o. Srebrna z siedzibą w Warszawie z dnia 5.09.2016 roku,

według którego z analizy posiadanych dokumentów oraz [nieczytelne – red.] zarządu spółki wynikało, że spółka Srebrna sp. z o.o. w Warszawie w latach 2010-12 nie otrzymywała, nie składała ofert, nie prowadziła negocjacji, nie podpisywała umów cywilno-prawnych dotyczących zbycia, dzierżawy lub innych praw (…) dotyczących nieruchomości położonej w Warszawie przy ul. Towarowej róg Srebrnej (…) z jakimikolwiek podmiotami, których dotyczy sprawa”.

W czasie gdy powstało wspomniane oświadczenie Srebrnej, prezesem spółki była Małgorzata Kujda.

Gdy prokuratura postawiła Dubienieckiemu zarzuty, biznesmen przekazał śledczym wydruki korespondencji mailowej z jej mężem i poprzednikiem na fotelu prezesa Srebrnej - Kazimierzem Kujdą.

„Z korespondencji wynika m.in., iż Marcin Dubieniecki w dniu 16 września 2010 roku przedstawił Kazimierzowi Kujdzie ofertę zakupu przedmiotowej nieruchomości przez podmiot trzeci i prosił o udostępnienie w związku z tym szczegółów informacji dotyczących tej nieruchomości.

W odpowiedzi nadesłanej następnego dnia, Kazimierz Kujda odpisał, iż takie informacje zostaną przygotowane i nie zanegował w żaden sposób przedstawionej oferty” - pisał potem prokurator, w uzasadnieniu umorzenia śledztwa.

„Podobna korespondencja miała miejsce też w dniach 22 i 23 września 2010 roku. Marcin Dubieniecki uszczegółowił wtedy powyższą ofertę zakupu nieruchomości, wskazując ponownie konieczność uzyskania od spółki informacji dotyczących nieruchomości.

W odpowiedzi Kazimierz Kujda przekazał informacje jakie posiada na temat nieruchomości i również nie stwierdził, że spółka nie jest zainteresowana ofertą” - kontynuował prokurator.

Z listów miało wynikać również, że po zawarciu umowy konsorcjum przez firmy Madujamo Group i Lester (przypomnijmy: w lipcu 2011 roku), nadal przez jakiś czas toczyły się nieformalne rozmowy na temat sprzedaży działki przy Srebrnej. I że na przełomie maja i czerwca 2012 roku Dubieniecki skierował do Kujdy nową ofertę w tej sprawie.

Jak zauważył prokurator „dopiero w (…) wiadomościach mailowych z dnia 21.06.2012 roku Kazimierz Kujda poinformował Marcina Dubienieckiego, że władze spółki Srebrna nie będą rozważać w najbliższym czasie sprzedaży posiadanych nieruchomości”.

Prezes Srebrnej wyjaśniał wówczas, że „rada nadzorcza spółki, do której kompetencji należało wyrażenie zgody na sprzedaż nieruchomości odmówiła podjęcia takiej decyzji”.

Niepamięć Kujdy

Przesłuchiwany w prokuraturze jako świadek, Kazimierz Kujda zeznał, że

  • spółka Srebrna nie miała zamiaru sprzedawać nieruchomości przy ul. Srebrnej i nie prowadziła w tej sprawie rozmów,
  • zarząd Srebrnej mógł decydować o majątku spółki tylko do wysokości 50 tys. zł i nigdy nie miał zgody na sprzedaż nieruchomości (potrzebna byłaby uchwała zgromadzenia wspólników - czyli Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego).

Gdy okazano mu korespondencję mailową z Dubienieckim, zeznał, że „nie jest w stanie powiedzieć, czy w rzeczywistości ona w całości była taka, jaka została mu okazana, natomiast jego zdaniem jest wielce prawdopodobne, że tak mogło być”.

Tłumaczył, że maile Dubienieckiego interpretował jako propozycję pośrednictwa w wynajmie części nieruchomości należącej do spółki Srebrna.

Później, rozpatrując zażalenie Adama S. na umorzenie śledztwa, Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że zeznania Kujdy były „częściowo niewiarygodne”.

„Świadek twierdził, że od początku rozmów z MD informował o braku woli sprzedaży nieruchomości przy ul. Towarowej, a także że był przekonany, że rozmowy prowadzone z podejrzanym dotyczyły wynajmu powierzchni na tej nieruchomości” - czytamy w postanowieniu sądu.

„Zeznania te były sprzeczne z treścią ujawnionej korespondencji e- mail, w której (…) Marcin Dubieniecki pisał wprost o ofercie sprzedaży tej nieruchomości zagranicznemu inwestorowi, a nie najmu powierzchni,

zaś Kazimierz Kujda nie negował możliwości zawarcia tej transakcji, przeciwnie informował, że propozycję przekaże odpowiednim organom statutowym spółki” - wytykał sędzia.

Uznał jednak, że były prezes Srebrnej „z uwagi na upływ czasu i zatarcie się w pamięci szczegółów, mógł mieć problem z odtworzeniem rzeczywistego przebiegu zdarzeń”.

Srebrna Warsaw Tower i Warsaw Srebrna Tower

Poza korespondencją z Kujdą, Dubieniecki podjął także inne działania, świadczące o tym, że rzeczywiście chciał kupić nieruchomość od spółki Srebrna.

Krótko przed podpisaniem umowy konsorcjum z firmą Adama S., Madujamo Group (którą - przypomnijmy - kierowali Dubieniecki i Jacek M.) została właścicielem spółki Warsaw Srebrna Tower (WTS) z siedzibą w Warszawie. A parę miesięcy później założyła kolejną spółkę - Srebrna Warsaw Tower (SWT).

Przedmiotem działalności obu tych firm miało być „kupno i sprzedaż nieruchomości na własny rachunek”.

KLIKNIJ na zdjęcie, aby przejść do pełnej treści aktu założycielskiego Srebrna Warsaw Tower. Fot. Bianka Mikołajewska

Jak ustaliła prokuratura, w ramach realizacji umowy konsorcjum Madujamo Group - za pośrednictwem swojej spółki (prokuratura pisze o SWT, ale raczej chodzi o WTS) „zaledwie dwa dni po podpisaniu umowy, wystąpiła do Urzędu Miasta st. Warszawy o wydanie decyzji o warunkach zabudowy dla inwestycji polegającej na budowie budynku biurowo-usługowego z garażem podziemnym i infrastrukturą techniczną przy ul. Srebrnej”.

Sprawa nie została rozpatrzona, bo spółka nie uzupełniła w terminie braków we wniosku, m.in. nie przedstawiła „decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla planowanych przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko”.

Prokuratura uznała jednak, że nie było w tym winy spółki - termin, który jej wyznaczono na uzupełnienie dokumentacji, był zbyt krótki.

Prokuratura i sąd: Dubieniecki mógł mieć „usprawiedliwione przeświadczenie”, że Srebrna chce mu sprzedać nieruchomość

29 maja 2017 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku umorzyła śledztwo, które wszczęto w wyniku zawiadomienia Adama S. Stwierdziła, że działania Dubienieckiego nie zawierały znamion czynu zabronionego.

„Brak jest dowodów wskazujących jednoznacznie na to, że w czasie zawierania umowy konsorcjum Marcin Dubieniecki wiedział, że Srebrna sp. z o.o., nie będzie chciała sprzedać należącej do niej nieruchomości, a on nie zamierzał wywiązywać się z umowy zawartej z pokrzywdzonym” - uzasadniał prokurator.

I kontynuował: „Przeciwnie - z korespondencji mailowej pomiędzy nim, a Kazimierzem Kujdą wynika, że podejmowano działania zmierzające do uruchomienia procedury sprzedaży tej nieruchomości. Dowody potwierdzające przystąpienie do realizacji umowy konsorcjum zawarte są też w dokumentacji z Urzędu Miasta st. Warszawy”.

Prokurator wyjaśniał również, że zapis w umowie pomiędzy Madujamo Group, a firmą Lester, że „potwierdzona została wola zbycia nieruchomości” przez Srebrną, nie oznacza, że Madujamo Group miała dysponować już w tym momencie „oświadczeniem woli organów spółki [Srebrna - przyp. red.] o wyrażeniu zgody na sprzedaż nieruchomości”. Bo Madujamo Group miała dopiero doprowadzić do zawarcia umowy .

W uzasadnieniu umorzenia śledztwa, prokurator podkreślał, że Kazimierz Kujda, nie podważył autentyczności maili, które kierował do niego Marcin Dubieniecki.

A fakt, że jeszcze w 2012 roku biznesmen składał kolejną ofertę zakupu nieruchomości przy ul. Srebrnej, świadczyć może o tym, że „do tego czasu spółka Srebrna nie wskazała jedno jednoznacznie i ostatecznie Dubienieckiemu, że nie jest zainteresowana sprzedażą nieruchomości”.

Według ustaleń prokuratury, część z 2 mln zł, które Adam S. wpłacił na konto Madujamo Group, Dubieniecki umieścił na lokacie, z której uzyskał odsetki w wysokości 4 tys. zł.

Prokurator uznał, że „mało prawdopodobne jest jednak, żeby w dniu zawierania umowy konsorcjum [z firmą Adama S. – przyp. red.] Marcin Dubieniecki kierował się jedynie chęcią zysku w postaci oprocentowania od przyszłych lokat”.

„Prokuratura uznała, że nie doszło do przestępstwa, ponieważ koszty odsetek od kredytu, które poniósł zawiadamiający, były rezultatem normalnego na wolnym rynku ryzyka biznesowego, poniesionego w związku z zawarciem umowy konsorcjum, a nie celowym oszustwem ze strony kontrahenta [czyli Dubienieckiego - przyp. red.]” - tłumaczy w odpowiedzi na pytania OKO.press, rzecznik prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Grażyna Wawryniuk.

Adam S. zaskarżył postanowienie o umorzeniu śledztwa do sądu. Jednak Sąd Okręgowy w Gdańsku, postanowieniem z 28 września 2017 roku, podtrzymał decyzję prokuratury.

W uzasadnieniu podkreślał, że o tym, iż spółka Srebrna nie zamierza sprzedawać nieruchomości przy Srebrnej, Kazimierz Kujda poinformował Dubienieckiego dopiero 21 czerwca 2012 roku. W ocenie sądu, stanowisko prezentowane przez niego w korespondencji mailowej sprzed tego dnia, można określić jako „życzliwe zainteresowanie” ofertą Dubienieckiego.

„Sporządzając umowę konsorcjum z dnia 25 lipca 2011 r. Marcin Dubieniecki mógł mieć usprawiedliwione w tym czasie przeświadczenie o tym, iż po stronie władz spółki Srebrna istnieje przyzwolenie na sprzedaż nieruchomości, położonej przy ul. Towarowej w W-wie” - podsumowywał sąd.

Marcin Dubieniecki odmówił nam odpowiedzi na pytania dotyczące tej sprawy. Stwierdził, że jest to „zbyt nudny i mało znaczący temat, aby miał się wypowiadać”.

* Po zatrzymaniu ws. wyłudzenia pieniędzy z PEFRON, Dubieniecki wydał oświadczenie, w którym zgodził się na podawanie w publikacjach jego pełnego nazwiska i publikowanie zdjęć bez "paska" na oczach.

Wkrótce po wyjściu Dubienieckiego z aresztu, Dubieniecki i Marta Kaczyńska rozwiedli się.

;
Na zdjęciu Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze