Epitet „wenezuelski” po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość pojawiał się często w debacie publicznej. Zawsze chodziło o to, że PiS kolejnymi transferami społecznymi doprowadzi Polskę do krachu ekonomicznego takiego jak w Wenezueli.
Intuicja u zarania była słuszna, bo rewolucja Jarosława Kaczyńskiego rzeczywiście ma wiele podobieństw do rewolucji boliwariańskiej Hugo Chaveza. Jednak – uprzedźmy fakty – nie napiszemy tu o nieuchronnie nadciągającym kryzysie paraliżującym kraj na wzór załamania w Wenezueli. Polska jest krajem bogatszym, stabilniejszym, z wielokrotnie mniejszym zadłużeniem, a nasza gospodarka nie jest uzależniona od ceny jednego surowca na światowych rynkach. Koronawirusowa recesja będzie dolegliwa, ale nie zabójcza.
Warto się jednak przyjrzeć podobieństwom w mechanice sprawowania populistycznej, autorytarnej władzy w Polsce i Wenezueli. A także błędnym i brzemiennym w skutki strategiom opozycji. Bo zanim Wenezuela po śmierci Chaveza stała się klasyczną dyktaturą, przeciwnicy autorytarnego populisty mieli szansę z nim powalczyć i nie wykorzystali okazji.
Pierwsza lekcja: zbierać kopniaki, kolekcjonować siniaki
Podobnie jak PiS Kaczyńskiego i Dudy – Hugo Chavez uwielbiał patriotyczną tromtadrację, upajał się swoim głosem i retoryczną sprawnością. Tak jak Duda używał dobrze rezonującego frazesu i działającego na wyborców mitu: zamiast narodowo-katolickiego, właściwego dla Polski, rewolucyjno-lewicowego, właściwego dla Ameryki Łacińskiej. Ale oba frazesy, oba mity – i ten wenezuelski, i ten polski – mają dokładnie te same funkcje: pozwalają komunikować się bezpośrednio z ludźmi, którymi się rządzi.
Tak jak i Duda, Chavez rozmawiał z wyborcami z pominięciem liberalnych, niezależnych od władzy mediów. W każdą niedzielę w telewizji państwowej był gospodarzem programu „Aló Presidente”, w którym odpowiadał na pytania obywateli, wygłaszał podniosłe mowy, przedstawiał sukcesy i kłopoty rewolucji boliwariańskiej.
Do złudzenia przypominało to formę wystąpień Andrzeja Dudy z ostatnich wieców wyborczych i wcześniejszego regularnego objazdu miast powiatowych: prezydent niby przemawiał, ale jego język mieszający buńczuczną, wzniosłą formę i mowę potoczną dawał słuchaczom złudzenie dialogu. Zwłaszcza że Duda jak katarynka powtarzał: „Słucham Polaków, słucham Polaków, słucham Polaków”.
Pierwsza lekcja dla polskiej opozycji? Musi wyjść z Twittera, z liberalnych mediów, z klimatyzowanych sal wykładowych, jeździć, rozmawiać, zbierać kolejne kopniaki i siniaki w terenie. Musi zapracować na szacunek, nauczyć się rozmawiać w nieprzyjemnym otoczeniu językiem, którego jeszcze nie zna – bez tego nigdy nie będzie autentyczna.
Lekcja 2: nie smagaj populisty elitarnym batem
Chavez tak jak Kaczyński, Morawiecki i Duda nie był człowiekiem z ludu dla ludu. Urodził się w rodzinie klasy średniej, o dzieciństwie opowiadał jako „biednym, ale szczęśliwym”, jednak bieda w tej historii nie była jej najbardziej wiarygodną częścią. Biorąc pod uwagę jego karierę wojskowego, jak na wenezuelskie warunki i stosunki społeczne, był bardziej z elit niż z ludu. Jednak świadomie tę elitarność umniejszał, eksponując wątki ludowe.
To przepoczwarzenie nieustannie legitymizowała opozycja, która po dojściu Chaveza do władzy na swoją zgubę smagała go dzień i noc elitarnym batem: że jest nieokrzesany, że zachowuje się jak małpa, że przynosi wstyd krajowi. Jak można się spodziewać – bez skutku.
To druga lekcja dla polskiej opozycji: w starciu z populistą nie można być „lepszym”: sześć języków, zagraniczne studia i habilitacja nie pomagają w dotarciu do wyborców, dla których te wszystkie osiągnięcia są poza sferą realności.
Lekcja 3: mniej o zagranicy, więcej o nepotyzmie i niekompetencji urzędników
Podobnie jak władza PiS, Chavez próbował kreować Wenezuelę na regionalne mocarstwo, a w chavistowskiej propagandzie rolę Niemców i roszczeń żydowskich grały Stany Zjednoczone oraz ich wrogie knowania (choć homofobiczne oraz antysemickie szczucie państwowych mediów również bywało w grze, zwłaszcza w 2012 roku podczas starcia Chavez-Capriles).
Im bardziej opozycja odwoływała się do zagranicznych autorytetów, rządów, organizacji pozarządowych, tym bardziej Chavez podkręcał retorykę. Jeszcze skuteczniej niż robi to PiS w Polsce, bo historia amerykańskich interwencji w regionie była i jest o wiele bardziej żywotna niż historia II wojny światowej w Polsce.
Tak jak w Polsce polityka PiS, tak polityka społeczna Chaveza bazowała na prostych transferach socjalnych i tak jak w przypadku rewolucji Kaczyńskiego i Dudy, rewolucja boliwariańska borykała się z ogromnymi problemami kadrowymi, zasypując kolejne stanowiska rojem nieudaczników. Stworzyła tym samym skorumpowany, nieudolny i klientystyczny system kierowania państwem, budząc coraz większy gniew coraz szerszych kręgów społecznych.
Problem w tym, że do czasu zupełnego załamania gospodarki wenezuelskiej po spadku cen ropy, opozycja nie była w stanie w pełni zagospodarować tego gniewu.
Lekcja trzecia dla polskiej opozycji: nie przesadzaj z zagranicznymi autorytetami, uderzaj w reżim tam, gdzie narusza on interesy i oburza obywateli na co dzień.
Lekcja 4: poczuć ból i ulgę małych miast
Do momentu krachu naftowego wskaźniki w Wenezueli pod rządami Chaveza wyglądały nieźle, a w porównaniu do poprzedzającej dekady po prostu dobrze, w pierwszej dekadzie jego rządów od 1999 do 2009 roku:
- bezrobocie spadło z 14,5 proc.do 7,8 proc.,
- ubóstwo zmniejszyło się o 50 proc.,
- skrajne ubóstwo – o 70 proc.,
- skokowo wzrósł procent PKB przeznaczany na edukację i zdrowie.
A wszystko to po katastrofie rządów neoliberalnych, gdy odsetek Wenezuelczyków żyjących w ubóstwie wzrósł w ciągu 11 lat (od 1984 do 1995 roku) z 36 do 66 proc.
W Polsce od przejęcia władzy przez PiS w 2015 roku:
- ubóstwo skrajne spadło z 6,5 proc. do 4,2 proc (2019),
- ubóstwo relatywne z 15,5 do 13 proc. (2019),
- ubóstwo ustawowe – z 12,2 do 9 proc. (2019),
- płaca minimalna wzrosła z 1750 do 2,6 tys. zł (2020),
- bezrobocie rejestrowane spadło z 9,7 do 5,5 proc. (w 2020 roku tuż przed wybuchem pandemii, dziś wynosi ok. 6 proc.),
- realny dochód najuboższych 20 proc. społeczeństwa wzrósł w latach 2015-2019 aż o 48 proc.
Wszystko to po rządach Platformy Obywatelskiej i PSL, które miały wiele sukcesów, zdławiły kryzys 2008 roku, unikając recesji. Zostawiły po sobie wiele inwestycji infrastrukturalnych, ale także wspomnienie ekonomicznej deprywacji wśród dużych grup społecznych, zwłaszcza na wsi i w małych miasteczkach. Nie chodzi przy tym o to, czy poczucie krzywdy było obiektywnie uzasadnione, czy nie, rzecz w tym, że było i jest subiektywnie prawdziwe.
Lekcja czwarta: Jeśli opozycja chce podjąć walkę z PiS, musi uznać tę krzywdę i fakt, że PiS ją ukoił. To uznanie nie może być tylko deklaratywne – to robił już podczas kampanii Rafał Trzaskowski – ale autentyczne. Potrzeba empatii, aby poczuć ten ból i późniejszą ulgę – bez tego nie opowie się wyborcom ze wsi i małych miast niczego interesującego. I opozycja będzie dalej przegrywać.
Co konkretnie można zrobić? Już, od zaraz, nie miesiąc przed wyborami, tworzyć centra społeczne, świetlice, cykliczne spotkania, imprezy, pokazy filmowe w każdej małej gminie, gdzie na zachodzie Polski Duda zdobył więcej niż 50 proc. głosów: w wielkopolskim Sompolnie, w zachodniopomorskich Pyrzycach, w kujawsko-pomorskiej Kcyni, w lubuskiej Wschowie, etc. Inaczej nie da się zbudować wiarygodności, nie ma drogi na skróty.
Bez resetu zostaje czekanie na cud. Podział pół na pół trwa mimo katastrofy
Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że opozycja wobec Chaveza była wzorem dla polskiej. Negowała jego mandat, kiedy był demokratyczny. Negowała realne osiągnięcia, kiedy wielu obywateli realnie czuło je w kieszeni. Odwoływała się do abstrakcyjnych kategorii demokracji liberalnej, atrakcyjnych tylko dla klasy średniej i wyższej.
Chavez od 1999 roku wygrywał kolejne głosowania (w 2007 roku przegrał referendum konstytucyjne i uznał porażkę), a opozycja bezskutecznie zarzucała mu fałszerstwa. Kiedy w końcu zaczął realnie kupować głosy za wydrukowane bez pokrycia pieniądze i przykręcał autorytarną śrubę, była bezradna – zbyt często wcześniej krzyczała o wilkach, kiedy nie nadchodziły.
Tak jak polska opozycja, ta w Wenezueli zbyt późno zmieniła strategię: gdy zaczęła w retoryce chwalić niektóre osiągnięcia socjalne Chaveza, miała już duży problem z wiarygodnością, a
społeczeństwo podzieliło się na pół. I pozostaje podzielone, mimo bezprecedensowego kryzysu politycznego, gospodarczego i kraju na skraju upadku, do którego przyczynił się kryzys naftowy, krótkowzroczność Chaveza i kompletna już nieudolność jego następcy Nicolasa Maduro.
W Wenezueli władzą obozu Chaveza zatrząsł kryzys naftowy, PiS z całą pewnością zachwiałby się w efekcie polexitu. I właśnie dlatego zrobi wszystko, żeby nigdy do niego nie dopuścić.
Do tego Polską rządzić łatwiej niż Wenezuelą: nasz ład gospodarczy, pozycja w strukturach europejskich i ciągle mimo wszystko względna stabilność systemu politycznego powodują, że populistom bazującym na – jak to ujął publicysta Jakub Majmurek – feudalnym odruchu wdzięczności poddanego dla dobrej władzy, rządzić jest o wiele łatwiej.
Tak czy inaczej, żeby myśleć o odebraniu władzy PiS, opozycja musi zacząć od nowa, od samych podstaw, od fundamentów. Mniejsza przy tym o takie czy inne partyjne szyldy i etykiety, chodzi o wymyślony od nowa sposób działania. Bez resetu poruszanie się po starych koleinach to tylko czekanie na cud. A cudów nie ma.
PS. To oczywiście nie jest tak, że opozycja wobec PiS nic nie rozumie, nie zmienia się i nic nie robi. Kampania Rafała Trzaskowskiego, zwłaszcza przed drugą turą, była w dużym stopniu wymyślona idealnie: kandydat uciekał od elitarnego wizerunku, koncentrował się na tym, co można zrobić w kraju, a nie co może zrobić dla polskiej demokracji Unia Europejska. Oddawał też sprawiedliwość wielu zmianom socjalnym, przedstawiał się jako polityk rozumiejący lokalne społeczności, częściej piętnował „po ludzku” nepotyzm i korupcję władzy niż pryncypialnie łamanie demokratycznych standardów.
Trzaskowski bardzo dobrze odgrywał to, co powinien, by mieć szansę na zwycięstwo. Za trzy lata, za pięć, za siedem politycy opozycji nie mogą już jednak tylko odgrywać ról, muszą mieć za sobą kilka lat wytężonej roboty, tak, by podczas kolejnej ustawionej debaty TVP w Końskich, zignorować telewizję i bez obaw wejść w tłum. To dużo ważniejsze i trudniejsze, niż kolejne partyjne przetasowania i kłótnie o to, w ilu blokach opozycja powinna iść do wyborów – jednym, trzech czy pięciu. Od samego mieszania herbata nie zrobi się słodsza.
Czerpanie legitymacji z "wdzięczności wyborców" oznacza ni mniej nie więcej jak tyle, że wyborcy Dudy w swoich politycznych decyzjach kierują się po prostu… prywatą, a nie żadnym patriotyzmem.
A propos pointy artykułu: pewien mądry rabin stwierdził, rozstrzygając spór dwu talmudystów, że herbata jednak robi się słodka od mieszania. Po co w takim razie sypać cukier? Żeby było wiadomo, jak długo mieszać 😛
A tak bardziej poważnie: odsyłam do artykułu w OKO https://oko.press/borowski-duda-jest-pozbawiony-koncepcji-to-nie-ten-rozmiar-kapelusza-opozycja-nie-moze-utonac-w-oskarzeniach/ . Niech to będzie przyczynek do dyskusji i memento dla polityków, panu senatorowi Borowskiemu zaś życzę, by jego pomysł skutecznie zakiełkował.
oko.press chyba pracuje na to by stracić czytelników… najpierw jakieś wywiady z faszystami, dzisiaj wyrwane z kosmosu porównanie Dudy z Chavezem… gdyby Duda był choć w najmniejszmy stopniu podobny do Chaveza to bym sam na niego głosował… a było tak, że Duda był moją 10-tą (na 11 kandydatów) preferencją.
Kto to pisał? Jakiś praktykant z CIA?
Jesli chodzi o mnie to tez zaczyna tracic. Czytam OKO codziennie i to jest najbardziej rozczarowujacy artykul. Co jak, co ale po OKO nie spodziewalem sie powtarzania w duzej czesci nieprawdziwych frazesow, ktore czyta sie w mediach mainstream (TVP i zagranicznych). A porownanie tak bzdurne, ze nie chce sie wierzyc, ze to na lamach OKO. Pare punktow:
– Wenezuela miala kompletnie inny punkt wyjsciowy przed Chavezem niz Polska (kraj kapitalistyczny, wiekszosc srodkow w rekach malej grupy bogatych); Ciekawe, kto by wyciagnal Polske z takiego bagna?
– "„Aló Presidente”, w którym odpowiadał na pytania obywateli," – czy to jest zle? U nas prezydent odpowiada na pytania obywateli?
– "Stany Zjednoczone oraz ich wrogie knowania". Te "wrogie knowania" sa bardzo dobrze ukomentowane i sa najwazniejszym czynnikiem geopolitycznym w tym regionie; juz sam brak rozwiniecia tego tematu, wskazuje na razaca bledy w tym artkule;
– "A wszystko to po katastrofie rządów neoliberalnych, gdy odsetek Wenezuelczyków żyjących w ubóstwie wzrósł w ciągu 11 lat (od 1984 do 1995 roku) z 36 do 66 proc." Doprawdy, porownywac biede w Wenezueli do sytuacji w Polsce?? Brak mi slow.
– Czytelnikom, ktorzy chca zapoznac sie z wiadomosciami o Wenezueli (i nie tylko) spoza sperparowanej papki, polecam Mint Press News. Wiem, ze nieladnie polecac inny postal z wiadomosciami, ale w tym wypadku, OKO zasluzylo sobie na to!
Rady autora artykułu, zapewne w większości słuszne, to czysta abstrakcja. Te propozycje to praca, praca… To przede wszystkim merytoryczna i obiektywna ocena błędów poprzedniej i obecnej władzy i wypracowanie (uzgodnienie między partiami) metod przeciwdziałania. Następnie ruszenie d…i przeniesienie się do miasteczek i wiosek. Rozmowy z agresywnymi, niedomytymi i półanalfabetami – wyborcami. Nie o take Polske walczymy – wygodne ławy sejmowe i hotel, niezłe diety, tania knajpa, dotacja dla parti, łapówki i immunitet. Jestem przekonany, że będzie odwrotnie, niż radzi autor. Ględzenie w Parlamencie, manifestacje ale tylko w wygodnych, dużych miastach, podwyżka diety i wirtualna obecność na Wiejskiej.
Chyba że uznamy swoją odpowiedzialność i ruszymy własne cztery litery. Państwo obywatelskie nie jest na Wiejskiej, lecz pod naszym własnym dachem i na naszej ulicy.
Przez ostatnie kilka lat działało kilka opozycyjnych ruchów społecznych. Wiemy, które z nieuczciwych pobudek. Wiemy też, że tzw opozycja parlamentarna z ostentacyjnie odmawiała wszystkim wyraźnego poparcia. Możemy więc rusza" czterema literami, pod własnym dachem, na własnej kanapie.
W punkt. Chodź trochę pesymistycznie. Jeden z Kandydatów rozpaczał poprzez kampanię pracę u podstaw. Z ludźmi. Zebrał 2.7 mln w pół roku. Za tydzień rusza dalej. Ile zbierze przez 3.5 roku?
Lepszy jest przykład Argentyny. Perón zrujnował jeden z najbogatszych krajów świata. Mimo to peronizm ma się dobrze. Peroniści raz po raz wygrywają wybory tylko po to, by kolejne ich rządy kończyły się gigantycznymi skandalami korupcyjnymi i wywołanymi nieudolnością władzy kryzysami ekonomicznymi. Przykład Venezueli jest świeży i rzeczywiście dość spektakularny, ale właściwie każdy kraj Ameryki Łacińskiej co jakiś czas przechodzi przez fazę rewolucji czynionej w imię takiej czy innej enigmy "dobra" i zawsze się to kończy fatalnie. Imaginarium rządzonych i rządzących sprowadza się zawsze do manichejskiego podziału na uciśnionych i uciskiwaczy którymi są prawie zawsze Gringos i " lo' rico' " choć czasem też wrogiem bywa "comuni'mo" i "marcsi'mo", choć najczęściej marksimo i komunimo (zapis fonetyczny) mają absolutnie magiczną moc wyzwalania uciśnionych. Tam zwyczajnie wyborcy PiSu to nie połowa społeczeństwa, ale 2/3 jak nie 4/5. A najbardziej pouczająca jest historia nie Argentyny, nie Nicaragui czy Meksyku ale to co dzieje się na Haiti (w znaczeniu cała wyspa), gdzie ponad 200 lat temu uciśnieni, zwyczajni ludzie pracy wywalczyli sobie… No właśnie, co niby sobie wywalczyli? Nieprzerwanie trwające rządy PiSu w wydaniu Macierewicza czy Ziobry. Gdyby Papa Doc albo Trujillo urodzili się we wspólczesnej Polsce to jak nic by porobili kariery w Pisie.
Ale co tam jakaś żmudna nauka historii. Wystarczy przeczytać "Nostromo" Conrada, opis dochodzenia do władzy pisu. I jego niszczycielskiego triumfu, dla niepoznaki umieszczony gdzieś w Południowej Ameryce. A na osłodę dla łatwo się nudzących jest to też piękny romans. Bardziej wytrwali mogą też poczytać o takich obrońcach zwyczajnych ludzi pracy jak Rienzi, Jan z Lejdy, Savonarola. Żeby się nie skupiać na Ulianowie, Hitlerze i Mussolinim. Ci trzej wielcy byli takimi samymi obrońcami zwyczajnego człowieka pracy jak Ziobro czy Morawiecki. Ale mieli tak wielkie sukcesy w tej obronie, tyle nabroili, zostawili po sobie tyle trupów, że ich zbrodnie przesłaniają istotę rzeczy. Podobnie jest z pisaniną Marxa. Wzięty na rewolucyjne sztandary z konieczności jawi się nam jako herold wielkich zbrodni, lecz gdyby jego moralizująca publicystyka nie miała takiego wzięcia, to by łatwiej można było zobaczyć u niego ten sam zacietrzewiony ton besserwissera co w pisaninie gmyzów, tarnowskich czy wildsztajnów. I ten sam prostacki manicheizm.
No i cały postęp ludzkości na przestrzeni ostatniej połowy tysiąclecia poszedł w kosz! I'm speechless.
No nie! Połowa polaków to już prawdziwi "miastowi" z minimalnym poziomem oleju w głowach, w miarę zamożni i potrafiący opisywać świat na poziomie powyżej prostackiego manicheizmu. Odporni na kuszenie przez Rydzyka/Savonarolę. To jest nasz wielki dorobek i żaden stary dziwak i jego popychla tego nie zmienią.
Ja tylko zwrócę uwagę,że rządy PO-PSL to nie pasmo sukcesów lecz klęsk. Autor pisze o tym,że poczucie krzywdy nizin społecznych nie było obiektywnie uzasadnione a jest wręcz przeciwnie. Najuboższych najbardziej dotyka kryzys bo w kwestii dochodów balansują na krawędzi, nie mają zaskórniaków a niewykształcona siła robocza jest pierwsza do zwalniania. PO-PSL nie zrobiło w tym względzie nic i zwłaszcza PO jest na wsi już spalone. Samo porównanie do Chaveza i rzekomą łatwość rządzenia populistów w UE to jakaś bujda na resorach. Jest wręcz odwrotnie – Unia to siła z którą nawet PiS musi się liczyć i jest gwarantem ,że pewnego poziomu zawłaszczania włądzy PiS nie przeskoczy. Groźba odcięcia fundusz czy nawet wyjścia/wykluczenia z UE sprawi,że momentalnie i wyborcy odwrócą się od PiSu – wszak 80% z nas widzi bardzo pozytywnie obecność naszego kraju w wspólnocie europejskiej.
Obawiam się, że sytuacja w Polsce jest gorsza niż w państwach latynoskich. Tam zaburzenia (przewroty) polityczne są częstsze, gwałtowniejsze i bardziej radykalne. Spontaniczne. W Polsce, z narodem o mniej burzliwym temperamencia, są przygotowywane dłużej, bardziej przemyślane, z trwalszymi efektami. Na likwidację bolszewickiego socjalizmu czekaliśmy 50 lat i wymagało to wewnętrznego zachwiania potęgi ZSRR i pomocy cywilizowanego Zachodu. W likwidacji pisowskiego, narodowego socjalizmu nikt Polsce nie pomoże. Cywilizowane kraje UE nie zaryzykują ponownie spokoju i dobrobytu dla ratowania chorego człowieka Europy. Będą cierpliwie czekać, udzielać minimalnej pomocy humanitarnej aż do zgonu. W najlepszym przypadku zostawią nas jako rezerwuar taniej siły roboczej. Azyl dla wszelkiego rodzaju hochsztaplerów unijnych. To będzie jedyny argument za pozostawieniem nas w UE.
Kraje UE nie muszą nic robić. Wpływ UE na życie przeciętnego Polaka już teraz jest znacznie większy niż to kto rządzi naszym krajem. Moment w którym PiS będzie chciał opuścić unię będzie ich ostatnim przy władzy. Sytuacja się też drastycznie pogorszy dla PiS jeśli Unia przestanie straszyć i grozić a zajmie się twardymi sankcjami.
"Autor pisze o tym, że poczucie krzywdy nizin społecznych nie było obiektywnie uzasadnione" Autor tego nie pisze. Nie ma to jak wciskać komuś coś, a potem to elokwentnie zwalczyć.
Autor pisze o subiektywnym poczuciu krzywdy. Coś jak u części naszych rodaków roszczenia wobec całego świata za krzywdy, jakie Polska doznała w latach (czasami nawet wiekach) przeszłych.
Dlatego też uważam, że konieczna jest obiektywna ocena błędów. Tymczasem nie ma żadnej lub jest rachityczna, amatorska, subiektywna ocena wyłacznie błędów PiS.
"Polska w ruinie"?
PBK na mieszkańca (% unijnej średniej): 2007 – 53%, 2014 – 68%. Eksportu: 2007 – 386,6 mld zł; 2014 – 682,4 mld zł.
2007-2015: oddano 897 km autostrad, 1207 km dróg ekspresowych, 1350 km zmodernizowanych dróg krajowych oraz obwodnic. Łącznie za rządów PO-PSL: 3454 km nowych dróg. Dla por. w latach 2016-2019 oddano łącznie 1372 km; część budów, na których wstęgę przecinał minister PiS-owski była zaplanowana, przygotowana i rozpoczęta za poprzedników.
Nakłady na modernizację armii: 2007 – 5,61 mld zł; 2014 – 8,27 mld zł.
Pozycja rankingowa: Łatwość prowadzenia biznesu w raportach Banku Światowego ‘Doing Business’: 2007 – 74. miejsce na świecie; 2014 – 32. miejsce na świecie. Konkurencyjność wg ‘World Competitiveness Yearbook’ International Institute for Management Development: 2007 r. – 52. miejsce na świecie; 2014 r. – 36. miejsce na świecie. Wolność gospodarcza wg Index of Economic Freedom The Heritage Foundation oraz ‘The Wall Street Journal’: 2007 r. – 86. miejsce na świecie; 2015 r. – 42. miejsce na świecie. Spadek POZIOMu KORPCJi według Transparency International: 2007 r. – 61. Miejsce; 2014 r. – 35. miejsce.
Wydatki budżetowe na rolnictwo: 2007 – 31,1 mld zł; 2013 – 53,1 mld zł.
Liczba placówek wychowania przedszkolnego: 2007 – 16 902; 2014 – 21 661. Liczba żłobków: 2007 – 373; 2014 – 1789. Nakłady na szkolnictwo wyższe: 2007 – 10,71 mld zł; 2015 – 16,02 mld zł.
Uwarunkowania zewnętrzne: na czas rządów PO-PSL przypadł rok 2009, rok najgłębszego załamania gospodarczego w Europie.
Płaca min. brutto: 2007 – 936 zł; 2015 – 1750 zł (+87%). Przec. emerytura brutto: 2007 – 1345 zł, 2014 – 2053 zł. Wg GUS-u za rządów Platformy ŚR. WYNAGRODZENIE wzrosło o 45% (z 2691 zł / mies. do 3900 zł / mies. w 8 lat).
Liczba zarejestrowanych podmiotów (rej. REGON): 2007 – 3,7 mln; 2015 – 4,2 mln.
BEZROBOCIE wg Eurostat: 2007 r. – 10%, 2015 r. – 7,2%.
I to jest właśnie myślenie które doprowadziło do klęski PO. "O jakie ładne wskaźniki makroekonomiczne mamy, o jak nas chwalą ekonomiści!" Tymczasem wyborcy pisu wzrostem PKB się nie najedzą (ja zresztą też nie ;), a i z autostrad rzadko korzystają. Wręcz czuli się okłamywani "skoro tak dobrze jest, to czemu nam nie jest nic lepiej?". I nie ma tu co dywagować, że w końcu oni też odnosili korzyści – ważne że tego nie czuli. PiS wyczuł te nastroje i dodał jeszcze od siebie: "patrzcie pieniądze były, tylko te złodzieje nie chciały się podzielić" i zagwarantował sobie władzę na długo…
"Wzrostem GDP nikt się nie naje", powiadają? Chmmm…. Ale już obiecanki wzrostu płac do poziomu zachodnioeuropejskiego w ciągu zaledwie pięciu lat – wielu naiwniaków kupuje! Że niby nie ma najmniejszego związku pomiędzy Produktem Krajowym Brutto a płacami? No ja nie wiem…
Na razie startujący do reelekcji Prezydent jakoś uznał w kampanii za stosowne chwalić się wzrostem średniej płac za jego kadencji o ponad 20%. Zaś Platforma nie miałaby prawa się pochwalić wyższym wzrostem płac za swoich rządów?
Co do obojętności Polaków-szaraków wobec autostrad – nie jestem pewien. Wszak jakiś samochód w prawie każdym gospodarstwie domowym (często dwa) – od dawna nie jest już czymś luksusowym. Gdyby suwerenowi rzeczywiście było to obojętne, to ministrowie PiS-owscy nie tak chętnie ustawialiby się do sesji fotograficznych z przecinaniem wstęg i pokropkiem?
Zatem rozsądny rząd powinien mieć w nosie takie kryteria jak łatwość prowadzenia interesów czy wolność od korupcji, bo osobom wiecznie wyciągającym rękę bo benefity jest to doskonale obojętne?
Jasne, po co dbać o edukację? Potem i tak się okazuje, że osoby z maturą oraz osoby po studiach uważają oddanie głosu na Dudę za jakiś obciach. Za to osoby po podstawówce – zawsze lojalne wobec kandydata PiS-owskiego . . .
QUOTE: "czuli się okłamywani "skoro tak dobrze jest, to czemu nam nie jest nic lepiej?"
Na koniec rządów PO-PSL ogółowi naprawdę żyło się lepiej niż na początku. Vide wzrost płac! Ale w naszym kraju niewielu się przyzna do tego, że jest im w miarę dobrze. No i zawsze się znajdzie demagog obiecujący, że za chwilę bez żadnego wysiłku może być jeszcze lepiej. Im kto gorzej wyedukowany, tym łacniej kupi podobne obiecanki.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Obudził się geniusz! Przecież o tym trąbi opozycja od 5 lat, o korumpowaniu narodu. Jednak gdy się to wypomni rządzącym i ich elektoratowi, ci się oburzają z bogo-ojczyźnianymi frazesami na ustach.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Takie przypomnienie strajków to uproszczenie. Były tam lub się rozszerzyły o elementy polityczne i nawet ideologiczne. Utracił władzę komunistyczny beton (Gomułka). Przyznaję jednak rację, że decydowały względy materialne. To marne rokowania dla liczących na zmiany w obecnej kadencji piso-dudy.
Gorzej. Bo na koniec Polska Ludowa upadla jedynie dlatego, ze zabraklo kielbasy i wodki.
Pablo Antonio: "Myślicie że przeciętnego chłopa ze wsi interesuje jakies lgbt, nie on se z tą zarazo sam poradzi widłami."
Po co widłami, jak może zagłosować? Myślę, że kandydatem z odmienną orientacją się nie zgorszy, ale na aktywistę LGBT nie zagłosuje.
Orientacja seksualna to jedna sprawa, zaś ideologia druga. I wcale nie musi się pokrywać. Znam konserwatywnych "gejów" i fanatycznych aktywistów którzy są de facto "heteronormatywni" (jeśli ten żargon dobrze uchwyciłem).
Artykuł ciekawy ale oparty o oś podle niesprawiedliwego zestawienia pana Dudy z Chavezem.
.
Pozdrawiam
Tylko się nie popłacz czasem.
Oj, Olek. Wiem, że wyborczy wynik musiał po raz kolejny bardzo mocno wstrząsnąć Twoimi emocjami ale wierz mi, że daleko mi od Twojej frustracji.
.
Pozdrawiam Cię!
Nie wiem czy określenie podłość jest tu na miejscu. Ale faktycznie zestawienie człowieka mocnego, charyzmatycznego z tym pajacem, z tą pacynką prezesa jest nierówne.
.
Pozdrawiam
Tak, oczywiście – "pajac" i "pacynka prezesa". Nie zauważył Pan, że to bezsensowna retoryka, która prowadzi Pana faworytów politycznych od porażki do porażki?
.
Pozdrawiam
Panie Michale, gówno należy nazywać gównem. Choćby nie wiem co.
.
Pozdrawiam.
Cóż bezsensownego jest w nazywaniu pacynki pacynką? O trzeciej w środku nocy potrafi zerwać się na sygnał, naciągnąć garniak na pidżamę i zaprzysiąc kogo kurdupel każe albo podpisać co kurdupel podsunie.
Generalnie ciekawy artykuł. Jest tylko jeden poważny problem: to jest TA opozycja, CI politycy, CI wyborcy, TE media, itd…gdyby po kompromitacji Kidawy PO zrozumiało, że wystarczy poprzeć Kosiniaka albo Holownię dziś nie byłoby problemu. Największym problemem polskiej opozycji jest ona sama. I absolutnie nie wierzę żeby potrafiła się zmienić.
Najgłupszy tekst jaki przeczytałem tutaj. Ignorancja autora poraża. Idź pan lepiej do natemat. Pozdro.
Jak się ma tutaj, charyzma Chavesa, w krajach latynowskich, tj. o wiele więcej niż tylko Kuba i Bolivia, oraz na forum światowym, na przykładzie historycznego wystąpienia Chaveza w ONZ (gdzie nazwał Busha "diabłem ad personam")? Duda nie jest idolem Grupy Wyszegradzkiej. Czy ktoś na świecie słyszał, by Duda, choć lekko zbeształ Putina za ostatnie ataki na rolę Polski w II w.ś.? Gdzie jest tu wykładnia podobieństwa do lewicowo-rewolucyjnej dialektyki Chaveza, powołującego się na wpływ rewolucji F. Castro? Gdzie w tym porównaniu Duda-Chaves, jest rola Polski, jako członka Unii Europejskiej, który w połowie lat 90-tych uległ presji kościoła idąc z nim na kompromis przyjęcia ultimatum podpisania Konkordatu z Watykanem, postawionego przez kurię kościoła rzym.-kat. rządowi III RP, przyzwalającego Polsce jakiekolwiek na starania o członkostwo w UE? Czy ci biskupi, stawiający wówczas ww ultimatum, nie byliby dla Chaveza, odpowiednikiem wrogów politycznych z byłej nomenklatury, jakimi są "postkomunistyczni" sędzia i politycy dla obecnej polskiej władzy? W pow. porównaniu Dudy do Chaveza brak jest wielu punktów zbieżnych. Porównanie nurtu narodowo-katolickiego, do "typowego" w regionie Ameryki Poł. nurtu rewolucyjno-lewicowego, z pominięciem rewolucyjnej teologii wyzwolenia w katastrofalnie ubogich, krwawo nękanych przez CIA i Contras, krajach III świata, m.in. San Salvador czy Nicaragua (i tu się Polska nie ma co porównywać), ukróconej przez idola obecnej polskiej władzy- JP II, przy równoległym poparciu, nowej fali polskiej antykomunistycznej opozycji, powstającej w schyłkowo-gierkowskiej Polsce, Solidarności, ale też zupełnym przemilczeniu ogromnej roli b. wielu zakorzenionych, od czasów kolonializmu południowo-amerykańskich prawicowych hunt, jak m.in. argentyńskich peronistów, czy dyktatury Pinocheta w Chile, nie daje niestety pełnego obrazu fenomenu Chaveza.
Chavez, to zupełnie inna liga niż Duda.
To polityk, którego wpływy, nawet po jego tajemniczej śmierci, sięgają o wiele dalej niż tylko południowo-amerkański kontynent, Meksyk, Amerykę środkową i region karaibski oraz lewicowe nurty w Afryce.
Różnica jest g a l a k t y c z n a.
Chaviści, to ruch polityczny i grupa uznająca jego strategię polityczną, ciągle jeszcze aktywnie obecna w wielu dziedzinach politycznej historii świata.
O dudystach jakoś ciągle nic nie słychać.
Aby znaleźć alter ego dla Dudy trzeba cofnąć się wiele dziesiątek lat w głąb historii i przypomnieć nieliczne przypadki tkwienia na szczytach władzy ograniczonych umysłowo osobników (debili). Takie praktyki były stosowane głównie ze względów dynastycznych (Rosja, Wlk Brytania), rodzinnych lub w obawie przed upadkiem autorytetu władzy. Z żadną z tych okoliczności nie mamy do czynienia. To Kaczyński albo nie zorientował się co do rozmiarów degeneracji Jędrusia albo dokonał takiego wyboru w trosce o własną d… W razie czego zwali winę na niedostatki umyslowe tego popychadła, sprawa rozpłynie się w profesorskich ekspertyzach i w narodowej dyskusji.