Prezydent Andrzej Duda życzył Polsce, aby rozwijała się „ambitnie i pięknie jak II RP”. Sprawdzamy: to fatalne życzenia. II RP była jednym z najbiedniejszych krajów w Europie, a w 1939 roku poziom życia dopiero dorównał czasom sprzed I wojny światowej. To kolejny z wielu przykładów bezmyślnego idealizowania przez PiS dwudziestolecia międzywojennego
Prezydent Andrzej Duda 4 listopada 2018 odwiedził Zakliczyn w Małopolsce. Wziął tam udział w uroczystości „Z Zakliczyna do Łowiczówka” - jednej z wielu organizowanych w kraju imprez upamiętniających 100. rocznicę odzyskania niepodległości.
W grudniu 1914 roku z Zakliczyna wyruszyła do walki z Rosjanami I Brygada Legionów pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, wówczas część armii Austro-Węgier. W bitwie pod Łowiczówkiem legioniści uniemożliwili Rosjanom okrążenie Austriaków, którzy w 1914 roku w Galicji zostali zmuszeni przez wojska carskie do odwrotu i ponieśli bardzo ciężkie straty.
W Zakliczynie prezydent Duda wychwalał bohaterstwo żołnierzy Legionów, życzył uczestnikom uroczystości, aby Polska „była taka, o jakiej wszyscy marzymy” oraz przypominał sylwetkę jednego z dowódców, który zginął w walce z Rosjanami. (Relację na stronie prezydenta można znaleźć tutaj, a tekst jego wystąpienia tutaj.)
To nie pierwsze wycieczki głowy państwa na śliski dla niego obszar historii.
Prezydent chwalił także rządy PiS. Mówił, że Polska „odnawia się w tej chwili”, co oczywiście jest niedwuznaczną krytyką III RP (skoro odnawia się teraz, to znaczy, że wcześniej było z nią niedobrze).
Przy okazji pozwolił sobie na zabawny - ale znaczący - lapsus. Mówił:
„W tej chwili odnawia się Polska. Polska zyskuje piękną twarz. Polska, która będzie się ambitnie i pięknie rozwijała, tak jak ambitnie i pięknie rozwijała się II RP”.
Jaki był bilans gospodarczy Polski międzywojennej? Niezbyt dobry: PKB na jednego mieszkańca w 1929 roku wynosił 74 proc. poziomu z końcówki zaborów (1913). W 1938 roku dotarł do poziomu 84 proc.
(Dane pochodzą z prezentacji historyczki gospodarki prof. Cecylii Leszczyńskiej przygotowanej dla Polskiego Towarzystwa Statystycznego w kwietniu 2018; można ją znaleźć tutaj).
Dla porównania - PKB w III RP wzrósł tylko w latach 1989-2012 dwukrotnie.
W praktyce oznaczało to tyle, że
przytłaczającej większości obywateli II RP żyło się w wolnej Polsce gorzej niż w czasach zaborów.
Na początku lat 30. ekonomista i statystyk Ludwik Landau pisał, że ''płace polskie należą do najniższych'' w Europie:
''Były one w 1929 roku dwa razy niższe od angielskich, prawie o 40 proc. niższe od niemieckich, przeszło 20 proc. niższe od czechosłowackich, wreszcie prawie 10 proc. niższe od francuskich''.
Niską cenę pracy Landau przypisywał ''niedostatkowi kapitału, stosunkowo prymitywnemu zaopatrzeniu zakładów i stąd niskiej wydajności pracy".
W dużej części za te fatalne wyniki odpowiadała polityka gospodarcza II RP, która długo trzymała się wymienialności złotówki na złoto i w efekcie sprzyjała bardzo głębokiej deflacji (a ona utrudniała gospodarcze odbicie).
II RP należała do krajów europejskich najmocniej dotkniętych kryzysem (PKB spadł o 30 proc., niemal tyle, ile w Niemczech, w których załamanie gospodarcze wyniosło do władzy Hitlera). Polska wychodziła jednak z niego znacznie wolniej. Historycy gospodarki różnią się w ocenach, czy do 1939 roku Polska odrobiła straty wywołane kryzysem, czy jeszcze nie.
Pierwsza połowa lat 30. była więc okresem narastającej nędzy, bezrobocia i bardzo gwałtownych często konfliktów społecznych, zwłaszcza na wsi, która była najbardziej dotknięta spadkiem dochodów. Ceny produktów rolnych spadły drastycznie, ceny produktów przemysłowych wzrosły (po uwzględnieniu deflacji).
Ten kryzys nie był wcale wymyślony przez komunistyczną propagandę, która bardzo chętnie przypominała go po wojnie. W 1935 roku wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski mówił w Sejmie:
"Nasza struktura gospodarcza jest wyjątkowo niekorzystna (...). Wieś polska w XX w. powróciła prawie do gospodarki naturalnej. Szereg potrzeb wsi zaspakaja się w sposób anormalny i niezwykle prymitywny, zapałki dzieli się na części, wraca się do łuczywa, a transport pieszy i kołowy nawet na znaczne odległości przyszedł ponownie – po przerwie od końca XIX w. – do znaczenia”.
Oczywiście II RP startowała w bardzo trudnych warunkach. I wojna światowa i wojna polsko-bolszewicka gruntownie zniszczyły kraj. Przed władzami odnowionego państwa stało trudne zadanie scalenia trzech zaborów - które przed ponad stulecie pozostawały częściami różnych organizmów gospodarczych.
Np. przemysł polski produkował w dużym stopniu na rynek rosyjski, zamknięty po rewolucji bolszewickiej, a Poznańskie było zapleczem żywnościowym Berlina - tymczasem Niemcy prowadziły z Polską wojnę celną i utrudniały eksport naszych towarów.
O ile zachodnie krańce Polski nie odbiegały gospodarczo od reszty wschodnich Niemiec, to Kresy Wschodnie należały już bardziej do Azji - miały ogromny odsetek analfabetów, bardzo niską wydajność rolnictwa i prawie całkowicie były pozbawione przemysłu.
II RP musiała także poradzić sobie z rekordowo wysokim przyrostem ludności - w ciągu 20 lat wzrosła z 27 do 35 mln osób.
Niektórzy historycy gospodarki - tacy jak np. specjalista od dziejów naszego regionu Brian H. Aldcroft - uważają, że przed 1939 roku II RP osiągnęła już warunki umożliwiające dalszy szybki rozwój:
Tego jednak nigdy się nie dowiemy, bo przyszła kolejna wojna.
Życząc Polsce, aby rozwijała się tak „pięknie” jak II RP, Andrzej Duda życzy jej źle: przed wojną mieliśmy niskie i w dodatku malejące płace, gigantyczne bezrobocie i powszechną nędzę, a większej części ludności żyło się gorzej niż przed 1913 rokiem.
Jest szczególnie ciekawe, że prezydent mówił to wszystko w Galicji - przed wojną jednym z najbardziej przeludnionych i najuboższych regionów i tak już ubogiego kraju. Ktoś tam chyba jeszcze przedwojenną nędzę pamięta? Przynajmniej z opowiadań.
Opowieści Andrzeja Dudy wpisują się w nurt bezmyślnego gloryfikowania II RP, uprawianego w polityce historycznej PiS.
Przedstawia się w niej Polskę międzywojenną jako kraj wielkich osiągnięć, rozwoju i potęgi militarnej oraz czasy, w których Polska miała „prawdziwe elity” - w odróżnieniu od elit III RP, postkomunistycznych i uzurpatorskich.
Warto wiedzieć, że to wszystko mało ma wspólnego z prawdą.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze