0:000:00

0:00

Wystąpienie prezydenta 20 grudnia 2017 było zaskakująco jednoznaczną deklaracją polityczną i ideologiczną. Nawet jeżeli należało się spodziewać, że Duda ustawy podpisze, to sposób argumentacji musi zaskakiwać w ustach głowy państwa. Uderzające było całkowite pominięcie dwóch kluczowych kontekstów dla ustaw sędziowskich.

O Konstytucji ani słowa

W 20-minutowym wystąpieniu prezydent ani razu nie odniósł się do kwestii zgodności (bądź niezgodności) ustaw z Konstytucją. W pamiętnym uzasadnieniu swego weta z 24 lipca 2017 Duda czterokrotnie odwoływał się do Konstytucji i podkreślał, że jego celem jest uzyskanie zgodności ustaw z Konstytucją.

Tym razem słowo Konstytucja nie padło ani razu.

Oznacza to ostentacyjne lekceważenie nie tylko zasadniczego nurtu krytyki ustaw sądowniczych, ale także abdykację z opisanej przez ustawę zasadniczą roli "czuwania nad przestrzeganiem Konstytucji".

  1. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej.
  2. Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.
  3. Prezydent Rzeczypospolitej wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach.

Także w deklaracji na stronie internetowej prezydenta można przeczytać, że

"Prezydentowi Rzeczypospolitej przypada wybitna pozycja w ustroju państwa republikańskiego, jest on też szczególnie odpowiedzialny za jakość Konstytucji i stan jej przestrzegania".

Zmiany w ustawach sądowniczych w oczywisty sposób naruszają konstytucyjne zasady wybieraniu sędziów przez środowisko sędziowskie, gwarantowanej kadencji sędziów i niezależności sądów od innych władz. OKO.press wielokrotnie analizowało, na czym polegają te naruszenia i cytowało dziesiątki opinii autorytetów prawniczych.

O Europie ani słowa

Za zdumiewające należy uznać także to, że prezydent ani słowem nie odniósł się do wcześniejszej o kilka godzin decyzji Komisji Europejskiej, która pierwszy raz w swej historii uruchomiła artykułu 7 wobec Polski za nieprzestrzeganie zasady praworządności i innych wartości opisanych w traktatach unijnych (art. 2 Traktatu EU).

Przeczytaj także:

Jest to tym bardziej zaskakujace, że do konstytucyjnych obowiązków prezydenta należy "prowadzenie polityki zagranicznej we współpracy z premierem i ministrem spraw zagranicznych" (art. 133 Konstytucji).

Ogłaszając, że podpisze ustawy prezydent przekreślił - jak się wydaje - ostatnią szansę na porozumienie, jaką była czwarta rekomendacja Komisji dla Polski. Jej istotą było nieprzyjmowanie ustaw sędziowskich w obecnej wersji. Trudno o decyzję w polityce zagranicznej o większym ciężarze gatunkowym.

Pozostaje pytanie, czy Duda uzgodnił swoją decyzję - a także sposób jej ogłoszenia - z premierem Morawieckim, którego przewodniczący Komisji Europejskiej zaprosił na roboczy lunch 9 stycznia. O czym teraz mają rozmawiać?

Duda nie tylko okazał lekceważenie Komisji Europejskiej, ale wręcz umieścił się poza kontekstem europejskim. Zlekceważył też naturalne, wydawałoby się oczekiwania polskich obywateli, że głowa państwa skomentuje drastyczną decyzję Komisji Europejskiej, która może mieć zasadnicze znaczenie dla przyszłości Polski i jej obywateli.

Duda pogłębia demokrację i likwiduje sędziowską oligarchizację

W narracji PiS do tej pory sędziowie byli opisywani jako "kasta". Prezydent także prawił, że "sądy i sędziowie nie są same dla siebie, nie są nadzwyczajną, najwyższą kastą", ale poszedł krok dalej używając określenia "oligarchia". Okazuje się, że sędziowie nie rozumieli, że "mają służyć państwu i obywatelom".

Powtórzył - a nawet wzmocnił - narrację PiS na temat trójpodziału władzy, bliską - co ważne w kontekście relacji Polska - UE - także obecnemu premierowi, który 3 października 2017 mówił w Radiu Wrocław: „Rozmawiałem z amerykańskimi kongresmenami i z ministrami w Tallinnie, a wcześniej z przedsiębiorcami z USA. Wszędzie mówiłem o wymiarze sprawiedliwości, o jego nieefektywności, że sędziowie sami siebie kontrolują, że tak być dalej nie może”.

Sposobem na ograniczenie "oligarchizacji" i "kastowości" ma być przekazanie kontroli nad sądownictwem - od Trybunału Konstytucyjnego po sądy powszechne - w ręce polityków: większości sejmowej, premiera, ministra-prokuratora i prezydenta. Zakres tej kontroli wskazuje na zasadnicze naruszenie zasady trójpodziału władz.

Pełna niezależność trzech władz jest oczywiście ideałem ustrojowym. W USA wszystkich dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego wskazuje prezydent, akceptuje Senat (ale potem są nieusuwalni i mają tradycyjnie niezależną pozycję). W Hiszpanii parlament wybiera tamtejszą KRS, ale – jak pokazała analiza OKO.press jest to proces znacznie bardziej demokratyczny niż wprowadzany w Polsce, a Hiszpania jest za to krytykowana w UE.

Nieprzypadkiem prezydent przywołał przykład USA i Hiszpanii. Czemu jednak Polska miałaby naruszać zasady opisane we własnej konstytucji wzorując się na mniej demokratycznych wzorcach? Tego Duda nie wytłumaczył.

Duda oddaje sprawiedliwość w ręce ludu

Prezydent Duda przekonywał też, że ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa wprowadzają “niezwykle demokratyczne” i korzystne dla obywateli rozwiązania. Sprawią one, że “ludzie odzyskają wiarę w wymiar sprawiedliwości”:

  • wybór sędziowskich członków KRS przez Sejm (i to nie tylko przez PiS, ale także przez posłów opozycji - podkreślał Duda);
  • zmiany w sądownictwie dyscyplinarnym, mające skończyć z ową “oligarchizacją sądownictwa”;
  • skargę nadzwyczajną, mającą przeciwdziałać “poczuciu niesprawiedliwości i skrzywdzenia obywateli”.

W rzeczywistości, każdy z tych elementów “reformy” może podważyć zaufanie obywateli do wymiaru sprawiedliwości i ograniczyć ich prawo do bezstronnego sądu.

Powierzenie wyboru sędziowskich członków KRS posłom nie zwiększy władzy obywateli nad sądownictwem, lecz ją ograniczy. Na korzyść polityków jednej partii, która zdobędzie większość głosów w Radzie. To politycy, nie obywatele, będą mieli wpływ na mianowanie i awans sędziów. A w konsekwencji - na wyroki w sprawach obywateli, którzy wejdą w spór z władzą.

Podobny skutek będzie miało przekazanie Ministrowi Sprawiedliwości wpływu na postępowania dyscyplinarne sędziów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Czy obywatel będzie mógł czuć się bezpieczniej ze świadomością, że sądzący go sędzia może stracić pracę, jeśli wyda wyrok nie po myśli Zbigniewa Ziobry? Zwłaszcza obywatel, który jest w konflikcie z władzami?

Zapytani o to w sondażach ludzie nie mają wątpliwości: ogromna większość wolałaby, żeby w ich sprawach orzekał sędzia, na wybór którego politycy NIE mają żadnego wpływu.

Osobom skrzywdzonym przez wymiar sprawiedliwości skarga nadzwyczajna może dać nadzieję na naprawienie ich krzywd. Jednocześnie nie pozwoli spać spokojnie wszystkim, którzy po zapadnięciu prawomocnych wyroków mieli prawo spać snem sprawiedliwych. W ciągu trzech najbliższych lat Sąd Najwyższy będzie mógł wznowić sprawy z ostatnich 20 lat. Zajmie się nimi nowo powołana izba Sądu Najwyższego, którą w całości obsadzi KRS przejęta przez PiS. Obywatele mają się czego bać.

Przecież to są zupełnie inne ustawy, to MOJE ustawy

Najwięcej pasji prezydent poświęcił polemice z "nieprzyzwoitymi zarzutami", że jego ustawy niczym nie różnią się zawetowanych propozycji PiS. Duda zapewniał, że dotrzymał słowa danego w dniu zawetowania ustaw PiS i zmienił to, z czym się nie zgadzał. Tymczasem, gdy w lipcu 2017 prezydent uzasadniał swoje weta, obiecywał o wiele więcej niż to, co teraz podpisuje. Chciał:

  • głosowania nad sędziowskimi członkami KRS większością 3/5 w Sejmie. Ustąpił – ostatecznie PiS-owi wystarczy zwykła większość;
  • realnej gwarancji, że wybrani do KRS sędziowie będą reprezentować różne grupy sędziów. Nie zagwarantował tego. Listę sędziowskich członków KRS wyznaczy Prezydium Sejmu, w którym PiS ma przewagę;
  • „rzeczywistej dyskusji nad zmianami” i procedowania ustaw w zgodzie z zasadami poprawnej legislacji. W rzeczywistości konsultacje odbywały się za zamkniętymi drzwiami między prezydentem a prezesem PiS. Głosów wskazujących na to, że projekty łamią konstytucję nie uwzględniono. W trakcie prac sejmowych opozycja ani eksperci nie dostali czasu na zapoznanie się z poprawkami. Przeforsowano je w błyskawicznym tempie.

Prezydent przekonywał, że jego ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa są lepsze od tych, które zawetował w lipcu, bo ograniczają wpływ ministra Zbigniewa Ziobry na SN i dają opozycji wpływ na obsadzanie KRS. W rzeczywistości różnice między ustawami zawetowanymi i podpisanymi są niewielkie.

Jedne i drugie doprowadzą do usunięcia sędziów z KRS i SN i obsadzenia instytucji nominatami PiS, które pozwoli na przejęcie nad nimi kontroli. Bez znaczenia jest:

  • czy sędziów SN usunie się ze względu na wiek, czy z powodu zwykłego widzimisię - jedno i drugie pozwoli władzy politycznej na wpływanie na wyroki sądu;
  • czy pozwolenie na pozostanie w SN sędziom ma wydawać prezydent, czy Minister Sprawiedliwości - i tak pozwolenie prezydenta wymaga kontrasygnaty, czyli podpisu premiera;
  • czy opozycja będzie mogła zgłaszać swoich kandydatów do KRS, skoro i tak większość Rady obsadzi PiS.
;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze