Prezydent zapowiada nowelizację prawa oświatowego. Chce, by organizacje pozarządowe nie miały wstępu na teren szkoły bez zgody rodziców. Tylko że tak już jest - od ponad 3 lat. Ignorancja Dudy jest śmieszna, ale za tym edukacyjnym populizmem może kryć się coś bardzo groźnego
"Czas najwyższy, aby wreszcie prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (...) było realizowane i zagwarantowane ustawowo" - mówił 3 lipca Andrzej Duda zapowiadając nowelizację prawa oświatowego.
Prezydent chce, by organizacje pozarządowe nie miały wstępu na teren szkoły bez zgody rodziców. To ciąg dalszy opowieści o niebezpiecznych edukatorach, którzy indoktrynują dzieci. Zgodnie ze słowami prezydenta te same zasady mają obowiązywać wszystkie podmioty zewnętrzne, niezależnie od ich profilu.
Prezydent Duda najwyraźniej nie wie, że znowelizowana w 2016 roku ustawa prawo oświatowe już dziś wymaga, by rodzice byli poinformowani o wszystkich zajęciach dodatkowych organizowanych przez podmioty zewnętrzne w szkole. Mówi o tym wprost art. 86 ustawy. Dyrektor jest zobowiązany każdorazowo do uzyskania zgody rady rodziców.
Po co więc prezydent zapowiada zmiany, które wprowadziła już Anna Zalewska, jako Minister Edukacji? Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego uważa, że to albo popis ignorancji, albo cyniczna gra w kampanii wyborczej.
"Wszystkie elementy życia szkolnego, które nie wynikają wprost z podstawy programowej, muszą być uzgodnione z rodzicami. Nieważne czy mówimy o kółku literackim, zajęciach z edukacji seksualnej, zbiórce harcerskiej czy wycieczce szkolnej. Dziś prezydent ogłasza, że da rodzicom specjalne uprawnienia. Już chyba wolę, żeby to była głupota jego sztabu niż manipulacja obliczona na głosy".
Andrzej Duda nie przedstawił jeszcze projektu ustawy, musimy więc opierać się na jego słowach. Jednak z kształtu propozycji jasno wynika, że po raz kolejny mamy do czynienia z ograniczaniem autonomii szkół.
Przed 2016 rokiem działalność organizacji pozarządowych w szkołach kontrolował dyrektor. Śrubę przykręciła minister Anna Zalewska. Efekt? Od czterech lat dyrektorzy rzadziej sięgają po wsparcie edukacyjne strony społecznej. Jeśli prezydent w ustawie zaproponuje, by to nie rada rodziców, a każdy rodzic, wydawał zgodę na działalność organizacji w szkole, możemy spodziewać się, że nastąpi pełny paraliż. Dlaczego?
Wystarczy jeden rodzic, który pogrąży szkołę w konflikcie lub złoży skargę do kuratorium oświaty.
Odmienne zdanie mogą też mieć przecież rodzice jednego dziecka. Komu w takiej sytuacji będzie chciało się prowadzić wielotygodniowy dialog, by zorganizować dodatkowe zajęcia?
Jak mógłby wyglądać system, który godzi potrzeby rodziców z autonomią szkoły? Z przepisów powinny być wyłączone wszystkie zajęcia prowadzone przez organizacje pozarządowe, które realizują podstawę programową. Nie trudno wyobrazić sobie, że grupa paramilitarna prowadzi zajęcia historyczne (co już się często dzieje), a organizacje zajmujące się prawami człowieka przedstawiają materiał obejmujący podstawę WOS-u. Po co nam bowiem szkoła, która nie może dowolnie kształtować procesu edukacyjnego?
Konsensusem mogłoby być zostawienie zgody rodziców w przypadku zajęć, które realizują program wychowawczo-profilaktyczny szkoły. On także, zgodnie z prawem oświatowym, powstaje w konsultacji z radą rodziców. W programach znajdują się ogólne wytyczne dotyczące działalności szkoły. Najczęściej odpowiadają one na problemy środowiskowe np. samobójstwa nieletnich czy korzystanie z używek. Ale drogowskazem jest też, dziś zdecydowanie zaniedbana, preambuła ustawy prawo oświatowe:
"Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata. Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich
w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności”.
Na co liczy prezydent Andrzej Duda? Po pierwsze, na nieświadomość rodziców, że zmiany, które obiecuje, już obowiązują.
Po drugie, na przychylność Krzysztofa Bosaka i jego wyborców. Jak już pisaliśmy, rezerwuar dodatkowych głosów, których Duda potrzebuje do reelekcji, jest płytki. Może albo liczyć na mobilizację osób powyżej 60 roku życia, albo łowić głosy wyborców kandydata Konfederacji. Zapowiedź zmian w prawie oświatowym to oczywiście ten drugi przypadek - Krzysztof Bosak w swoim programie również chciał ograniczyć działalność organizacji pozarządowych w szkołach.
Populizm wyborczy Dudy to nie tylko "gadanie". W tym przypadku, może sprawić, że szkoła "otwarta" pozostanie nic nie znaczącym hasłem.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze