0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja GazetaPawel Malecki / Agen...

Prezydentowi Dudzie zostało już tylko kilka dni wyborczego objazdu po Polsce. Kandydat PiS nie próżnuje, a swoim wyborcom opowiada, jak Polska za rządów partii Kaczyńskiego jest najsilniejsza.

7 lipca w Łomży mówił:

„Mamy cały czas stosunkowo najwyższe PKB jeżeli chodzi o naszą sytuację gospodarczą w stosunku do innych krajów.

Oczywiście to PKB według prognozy nie jest dodatnie, ale jest kilka razy mniej negatywne niż to, co w innych wielkich krajach UE
Według KE polska gospodarka skurczy się o 4,6 proc., najgorsza recesja - we Włoszech - to -11,2 proc. W większości państw UE skala recesji nie odbiega tak bardzo od naszej
Spotkanie wyborcze w Łomży,07 lipca 2020

Co to, proszę państwa, oznacza? To oznacza, że w przyszłym roku powinniśmy mieć dodatnie PKB na poziomie takim, jaki mieliśmy w latach 2016-2019”

Prezydent sięga tutaj po typowy zabieg propagandy gospodarczej PiS. Po 4,5 roku rządów partia Jarosława Kaczyńskiego może pochwalić się wieloma dobrymi wskaźnikami gospodarczymi. Woli jednak przesadzać. Polska musi być najlepsza na świecie, inaczej się nie liczy – zdają się myśleć autorzy przekazów dnia w PiS.

Dlatego wicepremier Piotr Gliński mówi, że PiS zlikwidowało biedę, a prezydent uważa, że wzrost pensji w latach rządów PiS jest największy po 1989 roku oraz że polski wzrost gospodarczy jest jednym z najlepszych na świecie. Obaj minęli się z rzeczywistością.

Tą samą ścieżką radosnej przesady poszedł w Łomży Andrzej Duda.

Przeczytaj także:

Prognoza: -4,6 proc.

Według najnowszej prognozy Komisji Europejskiej Polska może liczyć na najmniej dotkliwą recesję w Unii Europejskiej. To powtórzenie sytuacji z kryzysu 2008-2009, kiedy Polska była jedynym krajem w UE, który nie wpadł w recesję. Stąd słynne słowa Donalda Tuska o „zielonej wyspie”, często wyśmiewane przez PiS.

Teraz recesja nastąpi, ale w żaden sposób nie jest to dowód na to, że PO zarządzała w czasach kryzysu lepiej niż PiS. Po prostu mamy do czynienia z dużo głębszym kryzysem niż ten sprzed 12 lat.

Nieprecyzyjny prezydent

Natomiast w momencie, gdy prezydent mówi, że „[nasze PKB] jest kilka razy mniej negatywne niż to, co w innych wielkich krajach UE”, to po prostu nie ma racji.

Zacznijmy od tego, że prezydent nieprecyzyjnie dobiera słowa i mówi, że mamy najwyższe PKB w Europie. Warto przypomnieć podstawowe kwestie – produkt krajowy brutto to ogół wszystkich transakcji i usług na określonym terenie, w tym przypadku – w państwach Unii. To dobra miara, by porównać wielkość poszczególnych gospodarek.

Co oczywiste – ogół dóbr wyprodukowanych w Niemczech będzie większy niż w Polsce. Niemcy są bogatszym krajem, który ma ponad dwa razy więcej mieszkańców i zacznie większą gospodarkę. Według tej miary – nominalnego PKB – Polska jest w Unii na szóstym miejscu, po Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii i Holandii.

Między Polską a Włochami

Z kontekstu wynika jednak, że prezydent po prostu mówił nieskładnie i chodziło mu o wzrost PKB. W tym roku to paradoksalna nazwa, bo wszystkie gospodarki UE wpadają w recesję i zanotują spadki PKB.

Tak jak już pisaliśmy – Polska zaliczy najmniejszy spadek wśród krajów UE. Ale ten spadek nie jest „kilka razy mniej negatywny” niż w innych krajach UE.

Spójrzmy na liczby.

KE prognozuje, że w 2020 roku polska gospodarka (mierzona wielkością PKB) skurczy się o 4,6 proc. Druga jest Dania (-5,2 proc.), trzecia Szwecja (-5,3 proc.). Najgłębsza recesja wystąpi we Włoszech (-11,2 proc.), Hiszpanii (-10,9 proc.) i Chorwacji (-10,8 proc.). Nasz wynik jest więc liczbowo zaledwie 2,4 razu lepszy niż wynik Włoch. Trudno uznać, że jest to wynik kilka razy gorszy.

Warto też spojrzeć na różnicę między wzrostem w 2019 roku a prognozą na rok 2020. Pokazuje nam to, jak bardzo prognoza odbiega od zeszłorocznego wzrostu. Tutaj Polska nie jest już unijnym liderem:

Przodują Szwecja, Niemcy i Finlandia. Polska jest na siódmym miejscu. To również dobry wynik. Znów potwierdza, że Polska należy do najlepiej rozwijających się gospodarek Unii.

Przy czym warto pamiętać, że silne spadki Francji, Hiszpanii i Włoch to przede wszystkim wynik ciężkiego przejścia epidemii koronawirusa w każdym z tych krajów. To, że Polska przeszła ją lepiej, jest m.in. wynikiem tego, że do nas wirus dotarł później.

Ale wzrost gospodarczy w tych trzech krajach był w ostatnich latach stosunkowo niski, jak we wszystkich wysoko rozwiniętych gospodarkach Europy.

W 2021 na końcu Europy

Prezydent chwali się, że dane KE oznaczają, że Polska wróci na ścieżkę wzrostu z lat 2016-2019. I ma rację. KE prognozuje również sytuację w 2021 roku. W przyszłym roku wzrost polskiego PKB ma wynieść 4,1 proc. To tyle samo co w 2019, chociaż nieco mniej niż w 2018 (5,3 proc.) i 2017 (4,9 proc.).

Warto jednak spojrzeć na inne kraje. Okazuje się, że pod względem wzrostu prognozowanego na 2021 rok Polska jest w UE na 26. miejscu. Wyprzedzamy jedynie Finlandię.

Jeśli spojrzeć na różnicę między prognozowanym wzrostem 2020 a 2021, jesteśmy ostatni. Polska gospodarka odbije o 8,7 pkt proc. W Chorwacji, Francji, Hiszpanii i we Włoszech to odbicie będzie wynosiło około 18 pkt proc. Wzrost w tych krajach wyniesie ok. 7 proc.

Znów – to nic nadzwyczajnego. Kolejność prognozowanego wzrostu w 2021 jest prawie dokładnie odwrotna od tej z 2020 roku. Im ktoś głębiej spadł w 2020, tym mniej będzie musiał nadrabiać w kolejnym roku.

I to na pewno usłyszymy od rządzących, gdy okaże się, że Polska pod względem wzrostu jest na końcu Europy. Wówczas liczyć będzie się kontekst, odcienie szarości i całe otoczenie gospodarcze. Teraz gdy jest okazja do przechwałek to wszystko nie liczy się wcale.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze