0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

Prezydent Andrzej Duda na forum ONZ 28 września 2015 roku apelował do społeczności międzynarodowej:

„Członkowie mniejszości religijnych, zwłaszcza chrześcijanie, narażeni są na prześladowania. Na Bliskim Wschodzie liczba aktów przemocy wobec przedstawicieli kościołów chrześcijańskich rośnie w zastraszającym tempie. Nie zapominamy też o ciężkim losie społeczności Jezydów, mordowanych i wypędzanych ze swoich rodzinnych ziem. Polska apeluje do społeczności międzynarodowej o podjęcie zdecydowanych działań w celu ochrony praw mniejszości religijnych”

- podkreślał Duda.

Dlaczego prezydent zachęcał do obrony Jezydów? Bo ta malutka społeczność religijna na Bliskim Wschodzie była masowo mordowana przez ISIS w 2014 roku. Głównie spotykało to mężczyzn i starsze kobiety. Wielu uznaje te wydarzenia za „ludobójstwo”. Młodsze Jezydki były zniewalane, razem z dziećmi, by służyć seksualnie bojownikom Państwa Islamskiego. 360 tys. członków społeczności Jezydów uciekło ze swoich domostw.

Obecnie 200-210 tys. z nich żyje w beznadziejnych warunkach w 15 obozach dla uchodźców w Iraku. Bo po wojnie z ISIS nie odbudowano ich domów, a w regionie, głównie północnego Iraku – Sindżar - nadal grozi im niebezpieczeństwo. Bezrobocie, potężne zagęszczenie ludzi, brak higieny, pożary, które trawią namioty i skromny dobytek - brak perspektyw i beznadziejna sytuacja wywołały w obozach falę samobójstw.

Jezydzi próbują więc szukać schronienia gdzie indziej, zwłaszcza w Niemczech. Tam prowadzone są dla nich specjalne programy, także dla kobiet, które nadal przeżywają traumę po gwałtach, porwaniach i zniewoleniu przez bojowników ISIS. Za Odrą żyje też największa poza Bliskim Wschodem społeczność Jezydów - wg różnych szacunków od 60 do 120 tys. osób. W 2020 roku Amnesty International opublikowała raport o sytuacji psychicznej dzieci jezydzkich, które przez kilka lat też były niewolnikami ISIS.

Prawie 2 tys. z nich było torturowanych, gwałconych, zmuszanych do walki i poddawanych innym, strasznym praktykom przez fanatyków religijnych. Te dzieci nadal wymagają pomocy.

Jezydzi bezwzględnie wypychani na granicę

Tymczasem grupy Jezydów, które pojawiły się na granicy Polski i Białorusi, nasi pogranicznicy bezwzględnie wypychają na Białoruś. Tamci strażnicy z kolei nie pozwalają migrantom wrócić do Mińska. Jezydzi tkwią w pułapce. W efekcie np. 32 osobowa grupa głodowała na granicy w Puszczy Augustowskiej. Tak bardzo, że jedli liście – pisaliśmy już o tym w OKO.press.

Przebywają w nieludzkich warunkach, bez dachu nad głową, na mrozie – temperatura przy gruncie spada nocami do nawet siedmiu stopni poniżej zera. "Policja wypycha nas z Polski i Białorusi od 10 dni. Jesteśmy tutaj jak zakładnicy. Proszę pomóżcie nam" - błaga na filmie video kobieta siedząca między dziećmi z Michałowa, przy ognisku. Twierdzi, że właśnie zmarła jedna osoba w ich grupie.

Wkrótce potem pojawiło się kolejne nagranie tej grupy:

View post on Twitter

W związku z apelem Andrzeja Dudy w ONZ i obecną sytuacją Jezydów na granicy, zapytaliśmy Kancelarię Prezydenta:

  • Czy prezydent RP lub też Kancelaria planuje/ zamierza pomóc Jezydom, którzy tkwią na granicy polsko-białoruskiej? Jeśli tak, to w jaki sposób i kiedy?
  • Czy od sierpnia br. prezydent/ Kancelaria Prezydenta w jakikolwiek sposób pomagał/a już migrantom Jezydów, którzy tkwią/ próbują przekroczyć granicę PL-BY? Jeśli tak, to jak?

Nie dostaliśmy odpowiedzi.

Jezydki z Michałowa

Co istotne, dzieci z Michałowa odnalezione przed dwoma dniami na granicy polsko-białoruskiej, są także Jezydkami. W najnowszym nagraniu – z 13 października - nadal tkwią w przygranicznej pułapce. Mężczyzna zza kamery, mówi, że przybyli tam 11 września, czyli 33 dni temu. „To roczne dziecko nie było kąpane od 15 dni. Nie mamy mleka, jedzenia, pieluszek. Naprawdę potrzebujemy pomocy” - prosi zza kamery.

Na filmie wcześniejszym, z 9 października, również opublikowanym przez Murada Ismaela, szefa Sinjar Academy - organizacji, która wspiera Jezydów - także widać trójkę dziewczynek z Michałowa. Przy ognisku siedzi z nimi kobieta, która przemawia (od 1 min. 13 s).

Nagranie wysłaliśmy dr hab. Joannie Bocheńskiej, specjalistce od kultury Kurdów (Jezydzi to głównie Kurdowie), która na Uniwersytecie Jagiellońskim prowadzi sekcje studiów im poświęconych. Zapytaliśmy, czy Jezydką może być kobieta na końcu filmu, obrazującego mieszaną grupę Jezydów i Kurdów z Syrii z 9 października, oraz same dzieci.

Dr Bocheńska twierdzi, że kobieta używa kurdyjskiego dialektu kurmandżi-badini z rejonu Zakho w Kurdystanie irackim: „Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że to Jezydka. Jezydzi nie posługują się innym językiem, ewentualnie czasem arabskim. Jeśli zostali przedstawieni jako rodzina jezydzka to można dać temu wiarę” - twierdzi dr Bocheńska.

„Dodatkowo dziewczynki nie mają chust tylko czapki. Nie ma ani jednej z chustą i to dla mnie zwiększa prawdopodobieństwo, że to są Jezydki” - dodaje naukowczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

"Tak to są rodziny Jezydów" – rozwiewa wątpliwości Murad Ismael.

Nie wszystkie dzieci z Michałowa są Jezydami. Dwójka, która już trafiła do Niemiec – o czym OKO.press napisało jako pierwsze – to muzułmanie – tak twierdzi ich krewny. Z kolei mężczyzna, który w Michałowie mówił do aktywistów i dziennikarzy o tym, co się z nimi działo, to wg dr Bocheńskiej człowiek z Turcji: Kurd albo Turek: „Tu jest małe prawdopodobieństwo, że to jest Jezyda, ale wykluczyć całkiem tego nie można” - opiniuje naukowczyni. Nie wiadomo jednak, czy to był rodzic któregokolwiek z dzieci, czy tylko członek tej sporej grupy - imigranci z różnych krajów często łączą się w drodze do Unii Europejskiej.

PS Dr hab. Joanna Bocheńska zwraca uwagę dziennikarzom – także redakcji OKO.press – że poprawna forma nazywania tej społeczności religijnej to „Jezydzi”, przez "e". „I z dużej litery, bo tak jak oni się definiują jako "naród" a nie tylko religia” - tłumaczy. Zaś „jazydzi” - powszechnie stosowany w mediach zapis – to anglicyzm od słowa Yazidis.

;

Udostępnij:

Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze