Andrzej Duda podpisał projekt zmian w Konstytucji, zakazujący przysposobienia dzieci przez pary jednopłciowe. To chwyt wyborczy, podkręcający kampanię anty-LGBT. Sejm, jeśli w ogóle, zajmie się poprawką najwcześniej za miesiąc. Ale ucierpieć może nawet 50 tys. dzieci żyjących w tęczowych rodzinach
„Cieszę się, że realizuję to, co było moim celem przez całą prezydenturę. Chciałem wspierać polską rodzinę, chronić polskie dzieci i działać tak, żeby społeczeństwo mogło się rozwijać” - mówił 6 lipca w ogrodach Pałacu Prezydenckiego Andrzej Duda podpisując projekt nowelizacji Konstytucji.
Jego celem jest wykluczenie możliwości przysposobienia lub adopcji dziecka przez osobę pozostającą w związku jednopłciowym.
Co dokładnie znajduje się w projekcie, który zostanie przekazany marszałek Sejmu? Wiemy tylko tyle, ile powiedział prezydent w krótkim wystąpieniu.
Do Konstytucji przeniesione zostaną przepisy prawa rodzinnego:
Prezydent Duda chce dodać jeszcze jeden przepis, którego nie ma w prawie rodzinnym:
Prezydent podkreślał, że projekt ustawy w żadnym wypadku nie dotyczy rodzicielstwa biologicznego, bo art. 48 Konstytucji gwarantuje możliwość wychowywania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami.
Co to oznacza w praktyce?
Andrzej Duda celowo pomieszał dwa porządki. Jedno to adopcja zewnętrzna dziecka przez pary jednopłciowe. Ale czymś zupełnie innym jest przysposobienie biologicznego dziecka partnera lub partnerki, którego również zakazuje prezydencka poprawka.
Zgodnie z szacunkami raportu „Rodziny z wyboru” pod redakcją Joanny Mizielińskiej, Marty Abramowicz i Agaty Stasińskiej z 2013 roku, w takich rodzinach już dziś wychowuje się co najmniej 50 tys. dzieci.
Część w tzw. rodzinach rekonstruowanych, w których zachowana jest typowa struktura: mama, tata, a do tego nowi partnerzy rodziców biologicznych, którzy funkcjonują jako osoba bliska, ciocia lub wujek.
Ale coraz więcej dzieci rodzi się w rodzinach jednopłciowych, najczęściej są to dwie mamy oraz tata, lub dawca nasienia.
Marta Abramowicz, która sama wychowuje dziecko w tęczowej rodzinie, mówi OKO.press, że prezydencki projekt zmiany Konstytucji jest okrutny. „Odbiera prawo do miłości, stabilnej więzi, dziedziczenia, ale przede wszystkim uznania. Odbiera dziecku prawo do swojej rodziny - dwóch mam albo dwóch ojców".
„Znam wiele tęczowych rodzin, które w swoim otoczeniu, przedszkolu, szkole doświadczają solidarności, wsparcia i nikt nie kwestionuje ich statusu. Ale kiedy wyjdzie się poza tę bańkę, otworzy telewizor i posłucha ludzi, którzy mówią straszne rzeczy, ogarnia nas groza. Nie chcę, żeby mojego syna ogarnęła groza.
Muszę wyłączyć głos, żeby tego nie usłyszał. Muszę grać w grę, taką jak w filmie „Życie jest piękne”, gdzie żydowska włoska rodzina zostaje wysłana do obozu koncentracyjnego, a ojciec żeby chronić syna, tłumaczy mu, że to tylko zabawa.
Mój syn nie wie jeszcze, że ludzie nas nienawidzą. W świecie mojego syna wszystko jest okej. Ma mamy, tatę, babcie, nauczycieli, którzy go lubią, przyjaciół. Więc gram w tę grę, żeby się nigdy nie dowiedział. Ale jak długo jeszcze uda nam się go chronić?”
Ola Kaczorek ze Stowarzyszenia „Miłość Nie Wyklucza”, które od 10 lat walczy o równość małżeńską w Polsce, zwraca uwagę, że prezydent wysyła sprzeczne komunikaty.
„Z jednej strony słyszymy, że nie istniejemy więc nie należą nam się żadne prawa, z drugiej strony pary jednopłciowe za sprawą poprawki prezydenta pierwszy raz pojawiłyby się w polskim porządku prawnym, i to w dodatku w Konstytucji. Oczywiście w negatywnym sensie, ale nadal nie skleja się to z narracją, że nas nie ma czy jesteśmy ideologią".
W kontekście walki o równość małżeńską ruch prezydenta oznacza przyblokowanie działań. „Pamiętajmy, że walczymy o pełnię praw, czyli także adopcje. Jeśli Konstytucja będzie jej zabraniać, nie będziemy mieć możliwości realizacji hasła równości. Oczywiście, wydaje się, że jest to tylko wyjątkowo paskudna gra przedwyborcza, ale taka, która może mieć długofalowe konsekwencje. Dotyka tych rodzin, które już dziś są niewidzialne i nie mogą czuć się bezpiecznie".
Prezydencki projekt, który Andrzej Duda nazwał „ustrojodawczym” zostanie wniesiony pod obrady Sejmu najwcześniej za 30 dni. Do jego przyjęcia potrzebne jest poparcie 2/3 posłów i posłanek.
Andrzej Duda na konferencji prasowej powtórzył, że liczy na opozycję. „Mam nadzieję, że taka propozycja zostanie poparta przez PSL, niektórych posłów PO i - co oczywiste - Konfederacji, bo wielokrotnie deklarowali, że są zwolennikami ochrony dobra dziecka. Teraz mogą to udowodnić".
Jak już pisaliśmy, to kolejne kampanijne zagranie obliczone na mobilizację własnego elektoratu, a także - pozyskanie głosów części wyborców Krzysztofa Bosaka. W drugą stronę, jest to też strategia na odstraszenie wyborców od Rafała Trzaskowskiego, który przez sztab Dudy, przedstawiany jest jako zapalony zwolennik „obcej ideologii”, która dybie na niewinność polskich dzieci.
Sam Rafał Trzaskowski temat podjęty przez Dudę nazwał „zastępczym”, ale zadeklarował, że jest „przeciwny adopcji dzieci przez pary jednopłciowe". To kolejny szpagat, który w ostatnich dniach wykonuje kandydat KO na prezydenta, by zadowolić jak najszerszy elektorat przed II turą wyborów. Tej strategii w OKO.press poświęcimy osobny tekst.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze