Zestrzelone w piątek i sobotę aparaty latające miały cylindryczny kształt, rozmiary „małego samochodu” i poruszały się podobną trasą, jak zestrzelony tydzień wcześniej chiński balon szpiegowski. Pochodzenie obiektów zostanie potwierdzone po odnalezieniu ich szczątków
W sobotę 11 lutego nad terytorium Kanady zestrzelony został kolejny „niezidentyfikowany obiekt latający”. Poprzedni taki przypadek miał miejsce dzień wcześniej – w piątek Amerykanie zestrzelili tajemniczy aparat latający, przemieszczający się nad Alaską.
Czy ma to związek z wcześniejszą podróżą chińskiego balonu szpiegowskiego przez przestrzeń powietrzną Stanów Zjednoczonych i Kanady, zakończoną jego zestrzeleniem 4 lutego u wybrzeży Karoliny Południowej? Jest bardzo prawdopodobne, że tak. Zestrzelone aparaty mogły być kolejnymi urządzeniami szpiegowskimi, wysłanymi przez Chiny.
Sobotnią wspólną akcję amerykańskiego i kanadyjskiego lotnictwa koordynował NORAD (Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej) powołany do życia przez Stany Zjednoczone i Kanadę. To właśnie radary NORAD-u wykryły kolejne naruszenie północno-amerykańskiej przestrzeni powietrznej. Decyzję o zestrzeleniu obiektu autoryzowali wspólnie prezydent USA Joe Biden i premier Kanady Justin Trudeau.
Obiekt zaobserwowano jeszcze nad Alaską. Niedługo po jego wkroczeniu w przestrzeń powietrzną Kanady (środkowy Jukon) poderwane zostały myśliwce – dwa amerykańskie F-22 i dwa kanadyjskie F-18. Pierwsi w pobliżu celu byli piloci z USA i to oni zestrzelili tajemniczy obiekt pociskiem powietrze-powietrze AIM 9X.
„Prezydent Biden upoważnił amerykański samolot myśliwski przydzielony do NORAD do przeprowadzenia operacji, a amerykański F-22 zestrzelił obiekt na terytorium Kanady w ścisłej współpracy z władzami kanadyjskimi” – poinformował Biały Dom.
W piątek 10 lutego podobny (choć zdaje się nieco większy) obiekt Amerykanie zestrzelili nad Alaską. Decyzję podjął prezydent USA Joe Biden. Zestrzelone w piątek urządzenie miało mieć cylindryczny kształt i rozmiary „małego samochodu”. Miało też być bezzałogowe i poruszać się z ograniczonymi możliwościami manewru. Podobnie opisywany jest przez wojskowych amerykańskich i kanadyjskich obiekt zestrzelony w sobotę nad terytorium Kanady. Choć na podstawie użytych w tym wypadku sformułowań można domniemywać, że jego rozmiary mogły być nieco mniejsze.
Z opisów można wnioskować, że zestrzelone w piątek i sobotę aparaty latające mogły być skrzyżowaniami niewielkich sterowców z dronami. Świadczą o tym rozmiary, „cylindryczny kształt” i fakt, że niezidentyfikowane obiekty poruszały się najprawdopodobniej z góry zadaną trasą. Nie były szczególnie zwrotne i nie miały możliwości reagowania na kontakt z nadlatującymi myśliwcami. Konstrukcja zbliżona do sterowca pozwalałaby takim aparatom poruszać się w powietrzu przez bardzo długi czas. Zwłaszcza przy wykorzystaniu ogniw słonecznych do zapewnienia energii dla napędu, umożliwiającego korekty kursu.
Można też się zastanawiać, czy przynajmniej drugi z aparatów nie miał jakichś cech utrudniających wykrycie go przez radary. Jego obecność została bowiem ujawniona dopiero, gdy zbliżał się do granic Kanady (musiał więc wcześniej przebyć długą trasę nad Alaską).
Wszystkie te cechy tworzyłyby z domniemanego sterowco-drona bardzo dobry – i relatywnie niedrogi – nośnik kamer i czujników szpiegowskich. Można też sobie jednak wyobrażać i uzbrojenie takiego aparatu – na przykład w niewielki pocisk powietrze-ziemia.
Jak były wyposażone aparaty, jak dotąd nie wiadomo. Amerykanie i Kanadyjczycy wciąż poszukują (a przynajmniej taka jest oficjalna wersja) szczątków obu obiektów – by je dokładnie przebadać i potwierdzić ich pochodzenie. Odnalezienie wraków może jednak nie być łatwe. Oba zestrzelenia miały miejsce nad bardzo trudnym terenem. A zimowe warunki na Alasce i na północy Kanady zdecydowanie komplikują poszukiwania.
Zestrzelone w piątek i sobotę niezidentyfikowane obiekty miały niewątpliwie inną konstrukcję niż słynny już chiński balon szpiegowski, który po długiej „wędrówce” nad Stanami Zjednoczonymi i Kanadą został ostatecznie zestrzelony 4 lutego u wybrzeży Karoliny Południowej. Balon miał rozmiary „trzech autobusów”, był śnieżnobiały i doskonale widoczny z ziemi. Pomagało to Chinom w uporczywym trzymaniu się tezy, że to jedynie aparat badawczy, który z niewyjaśnionych przyczyn zboczył z wyznaczonego kursu.
Niezidentyfikowane obiekty były znacznie mniejsze i miały inną konstrukcję. Poruszając się na wysokości około 12 tysięcy metrów, były niewidoczne gołym okiem z ziemi.
Jest jednak coś, co zdaje się dość jednoznacznie łączyć historię z balonem z piątkowymi i sobotnimi zestrzeleniami. Miejsca, w których zestrzelone zostały oba niezidentyfikowane cylindryczne obiekty latające wyraźnie pokrywają się z trasą zestrzelonego 4 lutego chińskiego balonu szpiegowskiego. Wleciał on w przestrzeń powietrzną Stanów Zjednoczonych nad Alaską. Następnie wędrował nad Kanadą wzdłuż jej zachodniego wybrzeża. Po czym skręcił nad amerykański stan Montana, gdzie umiejscowiona jest część amerykańskich silosów z międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi uzbrojonymi w głowice jądrowe. Aż w końcu przeleciał nad środkowymi stanami USA, by dotrzeć do wybrzeża Atlantyku – gdzie po kolejnej zmianie kierunku został zestrzelony.
Pierwszy z kolejnych tajemniczych obiektów Amerykanie zestrzelili nad Alaską. Drugi, niedługo po wkroczeniu w kanadyjską przestrzeń powietrzną, nad terytorium Kanady. Czyli przynajmniej z grubsza na trasie, którą wcześniej przemierzał chiński balon. Wydaje się to dość wyraźnie wskazywać na pochodzenie obu zestrzelonych obiektów.
W sobotę miał miejsce jeszcze jeden nie do końca wyjaśniony incydent w amerykańskiej przestrzeni powietrznej. Na skutek wykrycia „anomalii radarowej” na około godzinę wstrzymano loty samolotów cywilnych nad stanem Montana. W rejon „anomalii” wysłane zostały myśliwce, które jednak nie wykryły żadnego aparatu latającego. Alarm szybko odwołano.
Na zdjęciu: F-22 Raptor, myśliwiec Sił Powietrznych USA. Fot. ROSLAN RAHMAN / AFP
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Komentarze