0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dimitar DILKOFF / AFPFot. Dimitar DILKOFF...

Wiosną tureckie drony - bayraktary - bardzo pomogły Ukrainie w odpieraniu rosyjskich ataków. Te bezzałogowe statki powietrzne były nieocenione w namierzaniu rosyjskich czołgów i wyrzutni.

Ale drony mogą nie tylko obserwować. Mogą też przenosić wybuchowe ładunki i stać się bronią. W pierwszych tygodniach wojny w Ukrainie szybko odkryto, że czołgi można niszczyć

">podczepiając odbezpieczony granat do cywilnego drona.

DJI Mavic 3 waży niespełna kilogram (895 gramów) i unosi dwa naboje M430A1 HEDP do granatników (po 200-250 gramów jeden).

View post on Twitter

Nikt nie przypuszczał, że późną jesienią drony kamikadze sprowadzą na Ukrainę chłód i ciemność. Rosja próbowała w Ukrainie używać swoich dronów Zala Kub-BLA, ale efekty były mizerne. Często uderzały w cel nie wybuchając. Wszystko zmieniły irańskie drony Shahed-136.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

To niewyszukana broń, o czym świadczy cena. Jeśli ktoś chciałby je w Iranie kupić, jeden kosztuje 100 tysięcy dolarów. Jeśli Rosja produkuje je u siebie, kosztują ją około jedną piątą do połowy tego, 20-50 tysięcy dolarów. Jeden Bayraktar kosztuje ok. 5 mln dolarów.

Samobójcze drony są nieskomplikowane, bo mają proste zadanie, dolecieć do celu i wybuchnąć. Są tylko rodzajem amunicji - tyle że latającej, trudnej do namierzenia i zestrzelenia.

Filmik, na którym ukraiński dron niszczy rosyjski dron na froncie w obwodzie donieckim zamieścił na swoim koncie na Twitterze prezenter Serhij Prytula:

View post on Twitter

Duże drony jak rakiety manewrujące

Irański Shahed-136 ma 3,5 metra długości i o metr mniejszą rozpiętość skrzydeł. Nie wymaga wyrzutni, wystrzelić go można w zasadzie zewsząd, z ziemi lub z ciężarówki. Waży około 200 kilogramów, a jego silnik pozwala rozwinąć prędkość do 185 kilometrów na godzinę.

W zasięgu 150 kilometrów może być kierowany na cel radiowo i działać jak pocisk manewrujący. Paliwa starcza mu jednak, by przelecieć około 2 tysięcy kilometrów (niektóre źródła mówią o 2,5 tysiącach). Można go zaprogramować tak, by cel osiągnął na podstawie współrzędnych GPS. Działa wtedy jak pocisk dalekiego zasięgu.

Gdy uderzy w cel, wybucha głowica z ładunkiem wybuchowym około 30-50 kilogramów. To nie jest dużo, rosyjskie rakiety Iskander mają głowice o masie ładunku 700-800 kilogramów. Ale jeden Iskander kosztuje 3 miliony dolarów.

Rosja wystrzeliła po kilkadziesiąt takich dronów w trzech atakach: 10 i 11, potem 20 i 21 oraz 30 października. Większość, jak twierdzą ukraińskie oficjalne źródła, udało się zestrzelić. Do celów trafiło niewiele, po kilkanaście za każdym razem.

Międzynarodowe prawo wojenne zabrania atakowania celów cywilnych. Rosja od początku wojny niewiele sobie z tego robi. Trzy naloty wystarczyły, żeby dosięgnąć kilkanaście kluczowych elektrowni, ciepłowni i rozdzielni. Z każdym październikowym atakiem dronów rosły problemy z dostawą prądu i ciepła.

Przeczytaj także:

Dyrektor regionalny Światowej Organizacji Zdrowia na Europę Hans Kluge ostrzega, że Ukraina stoi w obliczu katastrofy humanitarnej. "Szpitale nie mogą funkcjonować bez energii, oddziały położnicze potrzebują inkubatorów, magazyny szczepionek potrzebują lodówek, chirurgia potrzebuje również elektryczności, a około 50 proc. cywilnej infrastruktury energetycznej jest zniszczone" – powiedział BBC.

Małe, tanie i groźne

To, że ukraińska obrona przeciwlotnicza potrafiła strącić większość, nawet ponad dwie trzecie irańskich dronów, jest i tak bardzo dużym sukcesem.

Iskandery wraz z głowicą mierzą siedem metrów, łatwiej jest je zauważyć i namierzyć. Szahidy są o połowę mniejsze i - to spekulacje - mogą być wyposażone w system wykrywania radarów. Mogą je niszczyć.

Jest i inny problem. Drony te latają wolno i na tyle nisko, że na radarze łatwo pomylić je ze stadem ptaków. Podobnie jak stado ptaków, drony też mogą się rozpierzchnąć, gdy wykryją zmierzającą w ich kierunku rakietę.

Do tego pocisk rakietowy klasy powietrze-powietrze IRIS-T, służący do zwalczania celów na krótkich dystansach i często używany przeciwko Szahidom kosztuje 430 tysięcy dolarów. To nie jest wyrównana walka. Pod względem kosztów drony ją wygrają.

W połowie listopada ukraiński wicepremier Mychajło Fedorow powiedział: “przez ostatnie dwa tygodnie przekonaliśmy się po raz kolejny, że przyszłe wojny będą toczyć się z maksymalnym wykorzystaniem dronów i minimalnym udziałem ludzi”.

Polski ślad

Warto wspomnieć, że polska Grupa WB (która w kraju produkuje radiostacje polowe, komputery artyleryjskie i interkomy) pierwsza wysyłała do Kijowa drony FlyEye do powietrznego rozpoznania celów artylerii.

Ukraińska armia była też jednym z pierwszych użytkowników zdalnie sterowanej amunicji, dronów Warmate. Mają półtora metra rozpiętości skrzydeł, metr długości i ważą pięć kilogramów. Mogą mieć dwa rodzaje głowic. Pierwsza z nich (GO-1, odłamkowo-burząca) przenosi 300 g TNT o zasięgu rażenia wynoszącym 10 m. Druga (GK-1, kumulacyjna), może przebić 200-240 mm stali walcowanej. Obydwie zaopatrzone są w kamerę umożliwiającą operatorowi naprowadzenie na cel.

Drony to broń przyszłości

Masowo wykorzystywane jako broń drony pojawiły się w tej wojnie późno. Ale każda armia świata zapewne wie już, że niewielkie i tanie drony mogą siać spustoszenie, które zniszczy zgrupowania wroga, składy amunicji, kluczowe węzły drogowe i kolejowe czy elektrownie.

Drony nie muszą być aż tak wielkie jak trzymetrowy i dwustukilowy Szahid. Mogą ważyć po kilka kilogramów. Wszystko jedno, czy w cel uderzy sto pocisków o masie kilograma, czy jeden liczący sto. Jest jedna różnica - stado stu mniejszych trudniej namierzyć i zniszczyć.

Są już wojskowe drony o masie niespełna dwustu gramów (tyle waży przeciętny smartfon). Brytyjska armia zakupiła je do celów zwiadowczych, donosił „The Guardian”. W praktyce - co już widzieliśmy i na tej wojnie - wszystko może stać się bronią, jeśli doczepi się ładunek wybuchowy.

Dzisiejsze najmniejsze wojskowe drony to Black Hornet. Są mniejsze od wróbla: ważą 18 gramów i mają śmigła o średnicy 12 centymetrów. Były wykorzystywane przez brytyjskie wojsko w Afganistanie do celów zwiadowczych. W powietrzu mogą utrzymywać się pół godziny, bo na tyle starczy im bateria zasilająca śmigła.

Cywilne prace nad “mechanicznymi owadami” prowadzone są od późnych lat 90. na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. To trudne zadanie, bo niektóre elementy sterowania trudno jest zminiaturyzować. Szczególnym wyzwaniem są żyroskopy, które są niezbędne do stabilizacji lotu. Ale oto niedawno w “Science” inżynierowie z University of Washington donieśli, że udało im się stworzyć system sterowania dronami, które ważą 10 miligramów. Tyle, co dwa komary.

Czy mechaniczny owad może siać zniszczenie?

Co do zasady wszystko może, to kwestia sposobu wykorzystania. Jeśli elektroniczne komary dostaną się do stacji wysokiego napięcia nie muszą nawet wybuchać, wystarczy, że zrobią zwarcie. Niewielkie drony mogą uszkodzić instalacje i urządzenia mechaniczne, elektryczne i elektronikę.

Małe, mniejsze, miniaturowe

Jak może wyglądać wojna przyszłości? Odejmijmy od toczącej się na Ukrainie wojny zacofanie technologiczne Rosji. Wyobraźmy sobie, że zamiast produkować Iskandery za milion dolarów każdy, od lat Rosja produkowała znacznie tańsze Szahidy. Zamiast tysiąca ważących kilka ton pocisków miałaby pięćdziesiąt tysięcy lżejszych dronów kamikadze.

Wyobraźmy sobie, że jakiś kraj już dziś produkuje jeszcze mniejsze, trudniejsze do zauważenia przez radary drony (przecież nie wiedzieliśmy, że Iran produkuje Szahidy).

Ważą kilkadziesiąt kilogramów, ich ładunki wybuchowe kilka. Poruszają się w stadach po kilkadziesiąt. Radar łatwo je pomyli ze stadem ptaków. Nie sposób je strącić konwencjonalnymi rakietami (lub można, lecz jest to za drogie). Pozostaje ogień z karabinów maszynowych (jest częściowo skuteczny także przeciw Szahidom), choć i on musi być niezwykle gęsty i nie wyeliminuje wszystkich.

To mrzonki? Skądże. Nad rojami takich dronów pracuje już kilka państw: Rosja, Chiny, Indie, Turcja, Izrael oraz USA. Amerykańska marynarka wojenna w budżetowych dokumentach pozostawiła tropy, które połączyli dziennikarze “MIT Technology Review”.

Roje owadów bojowych

Popuśćmy wodze fantazji nieco bardziej - albo wybiegnijmy trochę bardziej w przyszłość. Drony są wielkości owadów. Nadciągają chmarami po kilka tysięcy. Tak, ten trop pojawił się już w jednym z odcinków serialu “Black Mirror” (przeciwko ludziom zwracają się zhakowane “mechaniczne pszczoły”, które miały tylko zapylać uprawy).

Gdzie ten wyścig może się skończyć? To (podobnie jak internet, smartfony, czy druk 3D) przewidział już dawno Stanisław Lem. W jego “Pokoju na Ziemi” wyścig zbrojeń przenosi się na Księżyc, gdzie miniaturyzacja kończy się na etapie inteligentnych nanocząstek. Dla ludzkiego oka to zwykły pył, z pozoru jego istnienie nie ma sensu. Gdy zostaje przypadkiem sprowadzony na Ziemię, okazuje się, że niszczy wszelką elektronikę.

To dlatego na Księżycu nikt już nie walczy z nikim…

Pierwsza wojna na żywo

Ukraina i jej sojusznicy wiele w tej wojnie się nauczyli. Choćby tego, że radary mogą liczyć się mniej niż satelity i wywiad elektroniczny. Jeszcze trzy miesiące temu sukcesy ukraińskiej armii były niewielkie. Wojna, wydawało się, utkwiła w miejscu. Potem nastąpił przełom. Ukraińska armia wyparła okupantów spod Charkowa i odepchnęła kilkadziesiąt kilometrów na wschód. Udało się też wyzwolić Chersoń.

To nie tylko dzięki broni, której dostawy dotarły na Ukrainę. Mało kto wie, że to także efekt działania systemu Delta, który gromadzi szczegółowe informacje o siłach i pozycji wroga. Dane wprowadzać do niego może wojsko, urzędnicy, a za pomocą smartfonowej aplikacji eVorog nawet cywile.

To system, który pozwala śledzić wojnę w czasie rzeczywistym w internecie. Jest dziełem ukraińskich programistów, ale jest zgodny ze standardami NATO. Nigdy wcześniej go nie testowano, przeszedł więc chrzest bojowy. Jak widać udany.

A irańskie drony wystrzeliwane przez Rosję? Część zestrzeliły rakiety, część karabiny maszynowe. Część zapewne udało się oślepić za pomocą litewskiego systemu SkyWiper, który uniemożliwia dronom komunikację i nawigację.

Nowe bronie są jak strzelba Czechowa. Jeśli się pojawiają, to kiedyś zostaną użyte. Równie pewne jest, że powstaną inne rodzaje broni, by ją zwalczać.

;
Na zdjęciu Michał Rolecki
Michał Rolecki

Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press

Komentarze