0:000:00

0:00

W poniedziałkowym (10 stycznia 2022) wydaniu „Sieci” ukazał się obszerny wywiad z Jarosławem Kaczyńskim. A w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” długa rozmowa ze Zbigniewem Ziobrą. Obaj odłożyli na bok swe rządowe funkcje wicepremiera i ministra sprawiedliwości i wystąpili w coraz częściej ostatnio widywanej roli szefów partii koalicyjnych, którzy nie potrafiąc się porozumieć w zaciszu gabinetów, postanowili do siebie poprzemawiać za pośrednictwem mediów.

Ziobro, udzielając wywiadu „Rzeczpospolitej”, ewidentnie postanowił rzucić Kaczyńskiemu wyzwanie. Za to Kaczyński usiłował Ziobrę dyscyplinować.

Ten specyficzny dialog nieźle ilustruje coraz potężniejsze napięcia w Zjednoczonej Prawicy.

Ziobro pozwolił sobie w „Rzeczpospolitej” na daleko idące odstępstwa od niepisanych zasad koalicyjnej lojalności. Aż trzykrotnie skrytykował Mateusza Morawieckiego. Ale co jeszcze ważniejsze – twardo zapowiedział, że nie poprze likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego bez zaakceptowania jego projektu kolejnej „reformy” całego systemu sądownictwa oraz nie wykluczył samodzielnego startu Solidarnej Polski w wyborach parlamentarnych.

Sprawa likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego to w tej chwili ten główny punkt zapalny między Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim a Zbigniewem Ziobrą. Jak opisywaliśmy już w OKO.press PiS coraz mocniej przychyla się do spełnienia wymagań Komisji Europejskiej.

Przeczytaj także:

KE po lipcowym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Izby, uznającym ją za instytucję działającą w sprzeczności z zasadą niezawisłości sądów, uzależniła od przedstawienia projektu naprawy tego stanu rzeczy zatwierdzenie Krajowego Planu Odbudowy. A tym samym wypłatę ok. 57 miliardów euro dla Polski z Europejskiego Funduszu Odbudowy.

PiS ogromnie potrzebuje tych pieniędzy – zarówno ze względu na stan polskiej gospodarki, jak i ze względu na swe przedwyborcze plany.

Dlatego i Kaczyński, i Morawiecki już latem zapowiedzieli realizację wymagań Komisji i przedstawienie projektu naprawczego w sprawie Izby Dyscyplinarnej.

Ale Ziobro nie zamierza ustępować w kwestii swych „reform” sądownictwa. W dodatku jest – a przynajmniej sprawia takie wrażenie – w stanie postawić tu na szali zarówno 57 miliardów euro dla Polski, jak i los koalicji rządzącej. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Ziobro stwierdził, że nie zgodzi się na likwidację Izby Dyscyplinarnej „poprzez realizację orzeczenia TSUE”. Podkreślił, że „jest to możliwe jedynie w ramach kompleksowej reformy, która ma usprawnić sądownictwo, w tym także funkcjonowanie Sądu Najwyższego”.

Tym samym Ziobro mówi PiS-owi jasno mniej więcej to: „Nie będzie żadnego projektu naprawczego, który dotyczyłby samej likwidacji Izby. Zamiast tego macie poprzeć całą moją nową »reformę« sądownictwa”.

Założenia tej „reformy” opisywał już w OKO.Press Mariusz Jałoszewski.

Dotyczy ona wszystkich poziomów sądownictwa i zdecydowanie nie podoba się środowiskom prawniczym. Nie budzi też entuzjazmu sporej części polityków PiS, którzy nie chcą po raz kolejny otwierać tego frontu politycznej wojny. Mocno sceptycznie nastawiony wobec nowych pomysłów Ziobry wydaje się być też prezydent Andrzej Duda – istnieje więc pewne prawdopodobieństwo, że przyjęcie żądań Ziobry naraziłoby PiS na kolejne – po tym ws. „lex TVN” – weto prezydenta.

Do kwestii likwidacji Izby odniósł się więc w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” Kaczyński, który chyba zdaje sobie sprawę z tego, że ma tu problem zarówno z Ziobrą jak i z Dudą.

"Kwestia, która jest stawiana najbardziej zdecydowanie, czyli problem Izby Dyscyplinarnej, została przez nas samych podjęta, bo z różnych powodów Izba w tym kształcie nie spełniła oczekiwań. To była nasza decyzja. Jest projekt, który jednak nie może się zmienić w akt prawny, ale nie z powodów relacji z Unią, lecz naszych wewnętrznych relacji” – mówił prezes PiS. „[Projekt -red.] jest, ale przecież panowie wiedzą, że nie ma pewności, iż po uchwaleniu wszedłby w życie. To nas powstrzymuje" – rozwinął, dopytywany przez „Sieci”, czy projekt aby na pewno istnieje. W tych mało precyzyjnych sformułowaniach można odnaleźć aluzje i do żądań Ziobry, i do potencjalnego sprzeciwu Dudy. Prawdopodobnie prezes PiS swoim zwyczajem bardzo starannie zadbał o odpowiednią dwuznaczność tej wypowiedzi.

Wybory, ale czy przyśpieszone?

I Kaczyński, i Ziobro nie uciekali tym razem od odpowiedzi na pytania o scenariusze wyborcze. Kaczyński zasugerował, że nie wyklucza wcześniejszych wyborów.

„Prawo i Sprawiedliwość ma pełną wolę doprowadzenia do kolejnego zwycięstwa, najlepiej w wyborach w roku 2023. Choć może się zdarzyć, że będzie to wcześniej – to mało prawdopodobne, ale wykluczyć tego całkowicie nie można. W takiej sytuacji też będziemy walczyć o zwycięstwo. Mamy wielką szansę wygrać, ale pewne elementy w sposobie naszego działania też muszą się zmienić" – mówił prezes PiS.

Ziobro w „Rzeczpospolitej” został z kolei zapytany o możliwość startu Solidarnej Polski w wyborach. I o to, czy ma dobrze policzone szable i czy nie obawia się, że PiS zdołałby mu odebrać znaczącą część posłów w razie rozpadu koalicji.

„Naszą siłą jest to, że nie ulegamy tego rodzaju presji. Gdybyśmy ulegli, nie doszłoby w Zjednoczonej Prawicy do sporu o warunkowość i pakiet klimatyczny. Przecież grożono nam wielokrotnie usunięciem z rządu i w przyszłości z list wyborczych. Jednak byliśmy konsekwentni i bieg wydarzeń przyznał nam rację. Nie chodziło nam bowiem o wygrywanie doraźnych interesów partyjnych wewnątrz koalicji, ale o sprawy mające zasadnicze znaczenie dla Polski. Środowisko Solidarnej Polski łączy wspólnota wartości. Dla nich jesteśmy gotowi na ciężką walkę i duże poświęcenie. A nawet na start w wyborach z samodzielnej listy, choć nadal uważamy, że koalicja jest lepszym rozwiązaniem” – mówił szef Solidarnej Polski.

Ziobro nadaje na Morawieckiego

Ziobro ostro skrytykował w „Rzeczpospolitej” swego przełożonego w rządzie, czyli premiera Mateusza Morawieckiego, cały czas zresztą pozycjonując i siebie, i Solidarną Polskę jako „jedynych sprawiedliwych”, broniących polskiego interesu przed zakusami Brukseli. To retoryka, która irytuje nawet znaczną część wyborców PiS – skierowana jednak do ultraprawicowego, antyunijnego elektoratu, do którego odwołuje się Solidarna Polska.

„W polityce błądzić jest rzeczą ludzką, ale tkwić w błędzie to niewybaczalny grzech” – tak mówił Ziobro o różnicach między nim a Morawieckim w kwestii podejścia do relacji z Unią Europejską. „Wzywałem premiera Morawieckiego do złożenia weta. Przekonywałem, że mechanizm warunkowości będzie wykorzystywany instrumentalnie w walce z naszym rządem. Niestety, premier był innego zdania. Postąpił inaczej. Zaufał kanclerz Merkel i widzimy rezultaty. Spełniło się wszystko, przed czym przestrzegała Solidarna Polska” - to z kolei o sytuacji z końca 2020 roku, gdy Unia przyjmowała mechanizm „pieniądze za praworządność”. „Zajmijmy się problemami, które są przed nami” – tak Ziobro odpowiada na pytanie, czy Morawiecki poniósł klęskę w kształtowaniu relacji Polski z UE.

Sytuacja w koalicji rządzącej komplikuje się coraz bardziej z tygodnia na tydzień. Choć wywiadów Kaczyńskiego i Ziobry nie sposób traktować jako jednoznacznego wstępu do rozpadu Zjednoczonej Prawicy, obie rozmowy z całą pewnością tej perspektywy nie oddalają.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze