0:000:00

0:00

W niedzielę 17 października 2021 roku przez ulice Warszawy przeszły tysiące osób w demonstracji pod hasłem "Stop torturom na granicy". Uczestnicy nieśli flagi zrobione z koców termicznych, które służą do pomocy osobom na granicy, a także zdjęcia zaginionych dzieci uchodźców i imigrantów.

Na samochodzie z platformą i nagłośnieniem wisiał duży baner z napisem "Przyjmę uchodźców, oddam rasistów".

Organizatorzy apelowali, żeby w oknach wstawiać zielone lampki – na znak protestu przeciwko czerwonemu kolorowi stanu wyjątkowego.

"Sześć osób już zmarło. I nie dowiemy się, dlaczego oni przyjechali do Polski, dlaczego chcieli przekroczyć tę granicę, bo nikt ich nie słuchał. Tak samo ludzie, którzy są odsyłani z powrotem do Białorusi – nikt nie będzie wiedział, po co przyjechali do Polski" - mówił pod Sejmem Elmi Abdi z Fundacji dla Somalii.

Poniżej publikujemy trzy przemówienia: Marianny Warteckiej z Fundacji Ocalenie, Anny Dąbrowskiej ze stowarzyszenia Homo Faber i Janiny Ochojskiej.

Protest relacjonował dla OKO.press Maciek Piasecki. Całą relację można obejrzeć poniżej oraz na naszym profilu na Facebooku.

Czasami granica między dobrem a złem jest wyraźna

Marianna Wartecka z Fundacji Ocalenie

Dzisiaj wieczorem znowu jadę na granicę. To piekło, które z perspektywy Warszawy wydaje się być w jakimś innym świecie, jest jest tylko 250 km stąd.

Dwie i pół godziny stąd umierają ludzie. Umierają, chociaż nic się nie stało. Nie wybuchła żadna wojna, ani hybrydowa, ani tym bardziej realna.

Nie było trzęsienia ziemi, pożaru, ani powodzi. Nie spadły na nich nieuleczalne choroby. Umierają osamotnieni, w zamkniętej strefie, jak 24-letni chłopak z Syrii, którego ciało odnaleziono kilka dni temu. Umierają na oczach swoich rodzin, tak jak kobieta z Iraku, która po wypchnięciu z Polski zmarła po stornie białoruskiej na oczach swoich dzieci. Umierają dzieci, takie jak 16-letni chłopiec z Kurdystanu, którego rodzinie próbowaliśmy pomóc.

Dwie i pół godziny stąd ludzie umierają z zimna i z wycieńczenia. Umierają w zamożnym, najedzonym i suwerennym kraju, całkowicie zdolnym do zapewnienia im pomocy. Umierają, bo tak zdecydowało kilku psychopatów, a my w mniejszym lub większym stopniu się na to zgadzamy. To, co Polska robi tym ludziom, mężczyznom, kobietom i dzieciom uwięzionym na granicy w tej koszmarnej pułapce, jest obezwładniająco przerażające.

Dlatego nie dziwią mnie reakcje niedowierzania, doszukiwania się przesady czy intelektualnego dystansowania się wobec relacji z granicy - to zrozumiałe mechanizmy obronne. Ale to nie jest moment, w którym mamy prawo szukać komfortu psychicznego jako społeczeństwo,

bo prawda jest taka, że w 2021 roku w wolnej i stosunkowo bogatej Polsce 250 km od stolicy tego kraju ludzie umierają z zimna głodu i pragnienia, a polskie służby - straż graniczna i wojsko - w nocy, w ciemności i w mrozie, wywożą ludzi do lasu, na bagna i pod ustawiony naprędce drut kolczasty. Zostawiają ich na pastwę krwawego reżimu w sąsiednim kraju, od którego w tej konkretnej sytuacji prawie nic nas już nie różni. I nikt z nas, obywatelek i obywateli Polski w tym momencie nie powinien czuć się dobrze. Dziękuję, że tutaj jesteście i dziękuję, że nie czujecie się dobrze.

To nie jest moment, żeby zachowywać spokój i dystans. Czasami bywa tak, że rzeczywistość jest czarnobiała, a granica między dobrem a złem jest wyraźna.

Nie bójmy się o tym mówić, nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. Nie bójmy się płakać i krzyczeć, kiedy Polska zabija.

Warszawa. Protest przeciwko działaniom władz na granicy białoruskiej: manifestanci na rondzie De Gaulla z banerem „Stop torturom na granicy"
fot. Robert Kuszyński

Człowiek z dzieckiem na ręku nie jest geopolityką

Anna Dąbrowska, Homo Faber, Grupa Granica (list)

Zmarznięty człowiek w lesie nie jest geopolityką. Ani ten, co pił kilka dni temu, ani ten w mokrych butach, ani ten z dzieckiem na ręku. Geopolityką ne jest 21-letnia studentka o jasnym spojrzeniu, ani jej chłopak śpiący na ziemi kolejną noc. Geopolityką nie jest żadne dziecko, geopolityka to hasło. Hasło, dzięki któremu Ali, Amer, Hasan i Mariam nie mają twarzy ani historii. Geopolityka z łatwością wymazuje ich z naszej codzienności. Dzięki geopolityce już nas nie boli, już nas nie dręczy, nie drażni. To kołysanie naszych sumień, politycznych i tych niepolitycznych.

Kiedy jadę do lasu, jadę do ludzi, zawsze jadę do ludzi.

Przeczytaj także:

Uciekający wiedzą, że nie mają do czego wracać

Janina Ochojska (list)

Nie mogłam do was dotrzeć, ale myślami jestem z wami w Warszawie. Solidaryzuję się ze wszystkimi, którzy z poświęceniem starają się udzielić pomocy humanitarnej w pobliżu granicy polsko-białoruskiej. Ale przede wszystkim nie mogę przestać myśleć o tym dramacie, o śmiertelnym zagrożeniu, które przechodzą zamknięci między kordonami straży granicznej imigranci.

Brak mi słów, aby opisać z jakim okrucieństwem traktowani są ci najsłabsi przez polską i białoruską straż. Apeluje do rządzących o rzecz podstawową: o poszanowanie prawa międzynarodowego, krajowego i własnych procedur. Każdy, kto wyraża chęć złożenia wniosku o ochronę międzynarodową, powinien zostać przyjęty do ośrodka, a jego wniosek powinien zostać rozpatrzony.

Wywózki bezbronnych ludzi do lasu nie mają nic wspólnego z ochroną granic. Żadna granica nie jest bezpieczna, gdy giną na niej ludzie.

Apeluję o jak najszybsze zakończenie stanu wyjątkowego, aby umożliwić działanie służbom medycznym, organizacjom, które dostarczają pomoc humanitarną. Apeluję o porzucenie idei budowania muru wzdłuż polskiej granicy. To rozwiązanie, które tylko pozornie rozwiązuje problem migracji.

Żaden mur, nawet cud techniki nie jest w stanie zatrzymać ludzi, którzy nie widzą przyszłości w swoim kraju. Żaden mur nie jest w stanie zatrzymać ludzi, którzy szukają schronienia przed prześladowaniami, przed wojną, przed głodem. Rozwiązania problemu migracji są złożone, nieefektowne, wymagają współpracy międzynarodowej, także z naszym najbliższym partnerem, czyli UE. Nikt nie podejmuje decyzji o porzuceniu swojego domu dobrowolnie. Taką naukę wyciągnęłam z wielu lat pracy w sektorze humanitarnym. To zawsze są bardzo trudne wybory, które niejednokrotnie wiążą się z ryzykiem utraty życia.

Uciekający wiedzą, że po wyjeździe nie mają już do czego wracać.

Według UNHCR 40 proc. uciekających stanowią dzieci. Dlatego pytam: gdzie są dzieci? Gdzie są dzieci, które są wywożone do lasu?

;

Udostępnij:

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze