Przy takiej inflacji ustawa wymusza dwukrotną podwyżkę płacy minimalnej. Rząd zdecydował, że od stycznia 2023 będzie to 3490 zł a od lipca - 3600 zł brutto. Pracodawcy są krytyczni, związkowcy zadowoleni częściowo, ale zwracają uwagę na niepokojące zjawisko w budżetówce
Już wiemy: rząd podwyższa w przyszłym roku płacę minimalną w styczniu do 3490 zł, a od lipca 2023 do 3600 zł brutto. Minimalna stawka godzinowa wyniesie odpowiednio 22,80 zł i 23,50 zł brutto.
Dwukrotne podniesienie płacy minimalnej to dla wielu nowość, ale ten obowiązek wynika wprost z ustawy, jeśli mamy do czynienia z inflacją wyższą niż 5 proc.
A o oznacza, że taka podwyżka powinna nastąpić również w 2022 roku. Nie było jej, bo rząd w budżecie na ten rok zapisał absurdalne niskie 3,3 proc. prognozowanej inflacji. W momencie, gdy prezydent ustawę podpisywał, inflacja wynosiła już 9,2 proc.
W tym roku w PiS nie zdecydowano się na taki krok. Po pierwsze, przy inflacji przekraczającej 16 proc. (odczyt z sierpnia tego roku) byłoby to jeszcze trudniejsze do wytłumaczenia, po drugie – dwukrotne podniesienie płacy minimalnej może być korzystne wizerunkowo w roku wyborczym.
Podwyżka płacy minimalnej nie wynika z czystego widzimisię rządzących, ustala się ją według zapisanego w ustawie algorytmu.
Płaca minimalna musi wzrosnąć o nie mniej niż prognozowana inflacja, a dodatkowo, „jeżeli w roku, w którym odbywają się negocjacje, wysokość minimalnego wynagrodzenia będzie niższa od połowy wysokości przeciętnego wynagrodzenia, o którym mowa w art. 2 ust. 2 pkt 4, stopień wzrostu, o którym mowa w ust. 1, zwiększa się dodatkowo o 2/3 wskaźnika prognozowanego realnego przyrostu produktu krajowego brutto”.
Tak jest właśnie w tym roku, więc płaca minimalna musi wzrosnąć minimalnie o prognozowaną inflację i 2/3 prognozowanego wzrostu PKB, a także o dodatkowy wskaźnik związany z wyrównaniem różnicy między rzeczywistą a prognozowaną inflacją w przeszłości – o tym jeszcze za chwilę.
Ostatecznie z połączenia tych trzech czynników wynikało, że najniższa kwota płacy minimalnej w 2023 roku może wynosić 3416 złotych.
To jednak tylko ramy minimalne. Rząd kilkukrotnie zmieniał swój pomysł na podwyżkę. W czerwcu mówiono o 3383 zł od stycznia i 3450 zł od lipca. Tuż przed decyzją – o 3450 zł od stycznia i 3500 od lipca. Ostatecznie propozycja jest wyższa. Bo rząd może ją ustalać samodzielnie i dowolnie, jeśli spełnia kryteria minimalne, o których mówiliśmy przed chwilą.
Nie powinno tak być – wysokość płacy minimalnej powinna zostać ustalona w drodze dialogu między rządem, pracownikami i pracodawcami. Od kilku lat nic jednak z tego dialogu nie wychodzi. A jeśli nie ma porozumienia w Radzie Dialogu Społecznego, to rząd ustala wysokość płacy minimalnej sam w drodze rozporządzenia, ma na to czas do 15 września.
Związkowcy z propozycji są częściowo zadowoleni.
„Mamy do czynienia z solidnym wzrostem płacy minimalnej od stycznia 2023; bliskim postulatowi OPZZ (przypomnę: 3500 zł)” - mówi nam wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Piotr Ostrowski – „To naprawdę odczuwalna podwyżka, choć ledwie rekompensująca najniżej zarabiającym skutki wysokiej inflacji. Widać, że rząd wreszcie przyjął do wiadomości argumenty strony związkowej”.
Wiceszef OPZZ mówi jednak, że wysokość podwyżki od lipca jest już rozczarowująca: „Rząd proponuje, aby był to wzrost zaledwie o 110 zł brutto (do 3600 zł). Przy założeniu, że w połowie przyszłego roku inflacja wciąż będzie dwucyfrowa, oczekiwalibyśmy wyższego wzrostu. Nasz postulat od 1 lipca 2023 to płaca minimalna na poziomie 3750 zł (o 260 zł więcej niż propozycja rządu od 1 stycznia 2023)”.
Niezadowoleni z rządowego projektu są pracodawcy.
„Wstępnie proponowany przez rząd wzrost o 13,5 proc., zgodny z algorytmem ustawowym był adekwatny” – mówi nam główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich Łukasz Kozłowski – „W warunkach kryzysu energetycznego i gwałtownie rosnących kosztów prowadzenia działalności, każda taka zmiana wpłynie na sytuację firm, która już teraz nie wygląda, zaczyna wyglądać mało optymistycznie. Gdyby rząd wprowadził programy osłonowe dla firm, a nie tylko dla konsumentów, wzrost płacy minimalnej byłby do udźwignięcia, ale w sytuacji braku tego wsparcia, to kolejny element wpływający negatywnie na firmy, a w konsekwencji całą gospodarkę”.
Pracownicy mogą argumentować, że wyższa podwyżka w tym roku rekompensuje im podwyżkę z 2022 roku, gdy będzie ona znacząco poniżej inflacji w całym 2022 roku. Łukasz Kozłowski zwraca jednak uwagę, że system ustalania wysokości płacy minimalnej ma jeszcze jedną zasadę, która przed taką stratą broni pracowników:
„Algorytm, na podstawie którego zgodnie z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu za pracę jest ustalany poziom płacy minimalnej, uwzględnia nie tylko prognozowaną inflację, ale również gwarantuje rekompensatę, jeśli faktyczna inflacja będzie wyższa od prognozowanej. Ustalanie w ramach dyskrecjonalnej decyzji dodatkowej podwyżki powoduje, że ta sama inflacja jest rekompensowana dwukrotnie”.
System ten działa jednak z opóźnieniem. Prognozowana inflacja, na podstawie której ustalano płacę minimalną w 2022 roku, wynosiła 3,3 proc. Wiemy już, że będzie to kilkukrotnie poniżej tegorocznej inflacji. Ale nie wiemy ile, a płacę minimalną trzeba ustalić już teraz. Dlatego mechanizm ten będzie musiał zostać uwzględniony przy ustalaniu płacy minimalnej na kolejny, 2024 rok. A do tego doliczyć trzeba będzie prognozowaną inflację i, być może — jeśli płaca minimalna nie przekroczy połowy średniego wynagrodzenia — 2/3 prognozowanego wzrostu PKB. A to oznacza, że w kolejnym roku możemy mieć do czynienia ze sporym wzrostem płacy minimalnej.
Niezależnie od tego, jak patrzymy na płacę minimalną i jej wysokość, pokazuje to problem z jej arbitralnym ustalaniem przez rząd. Szczególnie jeśli odbywa się to w kontekście politycznym – płaca minimalna będzie wzrastać dwa razy w roku wyborczym. A w lipcu stanie się to na kilka miesięcy przed wyborami. Pokusa, by podnieść ją wyraźnie ponad minimalne wskaźniki była więc niemała. Z drugiej strony będzie się to dokładało do politycznego niezadowolenia przedsiębiorców.
Problemy będą zgłaszać nie tylko prywatni przedsiębiorcy, ale także pracodawcy w sektorze publicznym. W tym ostatnim przypadku chodzi o dwie okoliczności: brak zagwarantowanych środków na podwyżki, zwłaszcza w samorządach oraz brak odpowiadających podwyżce płacy minimalnej odpowiednich podwyżek dla pracowników różnego szczebla.
Jeszcze w czerwcu Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich mówił dla Serwisu Samorządowego Polskiej Agencji Prasowej:
„My absolutnie uznajemy potrzebę podwyżek wynagrodzeń, natomiast problem polega na tym, że musimy mieć na to środki. Skąd je znaleźć, skoro wciąż pozbawia się nas dochodów własnych, co w ostatnich latach stało się niestety złą tradycją”.
Po decyzji rządu profesor Paweł Kubicki z Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej tak skomentował podwyżkę na Twitterze:
„To bardzo ważne. A z perspektywy osoby regularnie szukającej początkujących pracowników nauki do projektów i patrząc na zapowiedzi podwyżek płac w sektorze akademickim, a nie na to ile Czarnek dostał i dostanie na KUL jeszcze ważniejsze, tzn. nikogo nie zatrudnię.
I moje problemy to marudzenie i drobiazg, ale np. zatrudnienie kogokolwiek bardziej wykwalifikowanego na średnim stanowisku w budżetówce, DPS-ie, administracji będzie graniczyło z cudem, bo siatka płac będzie niesamowicie płaska, a alternatywy lepiej płatne”.
Piotr Ostrowski z OPZZ podkreśla, że spójna polityka płacowa to nie tylko decyzja o podniesieniu płacy minimalnej raz do roku.
„Jeśli propozycje dotyczące płacy minimalnej cieszą, tak smuci brak zmian w kwestii wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej. Wskaźnik 7,8 proc. to znacznie mniej niż prognozowana (i zapewne niedoszacowana) inflacja na przyszły rok.
Innym niepokojącym zjawiskiem jest spłaszczenie płac w wyniku wzrostu płacy minimalnej. W wielu zakładach pracy nie wzrośnie fundusz płac lub wzrośnie on symbolicznie. Podniesienie płac minimalnych odbędzie się zatem kosztem pozostałych grup, lepiej zarabiających. To zjawisko spłaszczania płac jest bardzo niepokojące i wymaga systemowego podejścia do płac w Polsce.
Jednym słowem: Polska potrzebuje wyższych płac, nie tylko płac minimalnych”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze