Podobno Dawid Jackiewicz stracił fotel ministra, bo nie chciał dzielić się tortem. W spółkach skarbu państwa zatrudnił m.in. adwokatów, którzy 10 lat temu wytaczali pozew za pozwem dziennikarzom, blogerom i internautom po śmierci mężczyzny, który zaczepił rodzinę Jackiewicza. Ale swoich zatrudnia też na dużą skalę Macierewicz. I Ziobro.
Na niedzielnym posiedzeniu Rady Politycznej PiS Jarosław Kaczyński mówił, że wokół partii zarzucane są „brudne sieci” i kręcą się „drobne cwaniaczki”. Potem dodał, że „zdarzają się niecelne decyzje personalne i trzeba je korygować”.
Dawid Jackiewicz od razu stracił miejsce w komitecie politycznym PiS.
TVN24 BiS zapytał posła PiS Łukasza Schreibera, czy PiS przyznaje się do nepotyzmu. „Nepotyzmu jak nepotyzmu. Na pewno tego, że część tych decyzji nie była trafiona " - odpowiedział.
Nieoficjalnie politycy PiS mówili dziennikarzom, że głównym grzechem Jackiewicza było, że chciał za duży kawałek tortu zatrzymać dla siebie i swoich.
Zatrudniał głównie ludzi z Wrocławia i dolnośląskich struktur PiS. Najgłośniej było o Robercie Pietryszynie, byłym polityku PiS i wrocławskim biznesmenie (kierował m.in. spółką Wrocław 2012). W styczniu Jackiewicz powołał go na stanowisko wiceprezesa PZU, a w czerwcu został szefem paliwowego giganta – Grupy Lotos.
Kuźnią kadr dla państwowych spółek okazał się Dolnośląski Instytut Studiów Energetycznych (DISE). Nazwa brzmi poważnie, ale "Instytut" działał w piwnicy wrocławskiej willi, a w dorobku ma kilkanaście publikacji oraz konferencję „I Dolnośląski Kongres Energetyczny” (październik 2015). Byli na niej Jackiewicz oraz Piotr Naimski, dziś sekretarz stanu w KPRM.
W kilka miesięcy osiem osób z kręgu DISE dostało posady państwowych spółkach:
Kontrowersje budzą też decyzje z klucza bardziej osobistego: nominacje do rad nadzorczych dla Dominika Hunka (KGHM, PLL LOT) oraz Krzysztofa Radomskiego (Totalizatora Sportowy, Europol Gaz). Radomski to także nr 8 z DISE.
Obaj są prawnikami, którzy reprezentowali Jackiewicza w kilkudziesięciu procesach cywilnych. Chodzi o sprawę z grudnia 2006 r., kiedy w wyniku szarpaniny z Jackiewiczem zginął mężczyzna, który zaczepiał jego rodzinę, a następnie sam miał zaatakować ówczesnego posła PiS.
Prokuratura początkowo zakwalifikowała działania Jackiewicza jako nieumyślne spowodowanie śmierci, a następnie umorzyła śledztwo tłumacząc, że poseł działał w granicach obrony koniecznej.
Przez kolejne lata Jackiewicz pozywał wszystkich, którzy publicznie wygłaszali wątpliwości co do umorzenia postępowania. Procesował się z dziennikarzami, m.in. Jerzym Sawką z wrocławskiej „Wyborczej”.
Procesował się z blogerami, a nawet internautami, którzy publikowali wpisy kwestionujące bezstronność prokuratury. A wątpliwości było dużo.
Prokuratura opierała się wyłącznie na zeznaniach Jackiewicza. A te były, przynajmniej częściowo, sprzeczne z opinią biegłego patomorfologa. Nie do końca oczywista była również kwestia obrony koniecznej - Jackiewicz zamiast wezwać policję, sam wyruszył na poszukiwania napastnika.
Trzeci z tego klucza jest Przemysław Lis, partner Hunka z kancelarii prawniczej. Został przewodniczącym rady nadzorczej Grupy Azoty. Zarabia ponad 17 tysięcy zł miesięcznie.
Mariusz Błaszczak, szef MSWiA i nowo wybrany wiceprzewodniczący PiS, wyłożył w radiowej „Jedynce” jakie są oczekiwania Kaczyńskiego: „żeby jakiekolwiek symptomy tego, że może dziać się źle w spółkach Skarbu Państwa zostały przerwane. Żeby sytuacja została naprawiona”.
Dymisja ministra Jackiewicza ma być usunięciem "symptomów".
Tyle, że ostatnim czasie najwięcej wątpliwości budzą posunięcia kadrowe innego ministra – Antoniego Macierewicza. I nie chodzi tu tylko o bohatera medialnego serialu - Bartłomieja Misiewicza (dsotał dwie rady nadzorcze, trzyma się jeszcze w Polskiej Grupie Zbrojeniowej).
W zarządzie tej wielomiliardowej spółki znaleźli się również Maciej Lew-Mirski oraz Radosław Obolewski.
Pierwszy jest synem Andrzeja Lwa-Mirskiego, adwokata Macierewicza oraz pełnomocnika MON w procesach o odszkodowania dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Drugi - mężem Anny Obolewskiej, właścicielki apteki „Aronia”, w której Misiewicz pracował przed wyborami 2015. Obolewski wcześniej zajmował się sprzedażą przyborów szkolnych.
Osobna wzmianka należy się Janinie Goss. To łódzka działaczka PiS i przyjaciółka rodziny Kaczyńskich, która w 2011 roku udzieliła Jarosławowi Kaczyńskiemu 200 tysięcy złotych pożyczki. Dziś zasiada w radach nadzorczych Banku Ochrony Środowiska oraz Polskiej Grupy Energetycznej.
W PGE , a dokładniej w jej spółce-córce, znalazł też zatrudnienie Krzysztof Ciebiada, jest koordynatorem ds. sprzedaży energii samorządom w PGE Obrót.
Według "Newsweeka" posada była wyrazem wdzięczności m.in. za to, że woził Janinę Goss na miesięcznice smoleńskie.
Goss nie prowadzi samochodu, a Ciebiada, jak przystało na absolwenta technikum samochodowego, jak najbardziej.
Bartłomiej Litwińczuk, prawnik Zbigniewa Ziobro, zasiada w czterech radach nadzorczych: Polskim Holdingu Obronnym, Grupie Azoty, PKP Cargo Service oraz Link4 (należącym do PZU).
Gorzej ma Maciej Zaborowski, który reprezentował Ziobrę w procesie przeciwko Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu. 32-latek znalazł się w radzie nadzorczej tylko dwóch spółek PZU oraz PKP Intercity.
Komentarze