- Wiceministrowie finansów – Jan Sarnowski i Piotr Patkowski.
- Ich szef, minister finansów Tadeusz Kościński.
- A wreszcie premier – i zarazem polityk uchodzący za autora całego programu – Mateusz Morawiecki.
To lista osób, które mogły zostać pociągnięte do politycznej odpowiedzialności za problemy z wprowadzaniem Polskiego Ładu. Przez ich błędy część nauczycieli i policjantów otrzymała niższe niż w grudniu wypłaty. Chwilę później podobnych niemiłych niespodzianek doświadczyła też część emerytów.
Choć obóz władzy żył przez pierwszy tydzień stycznia w atmosferze rozliczeń, do odpowiedzialności nikt jednak nie zostanie pociągnięty. I to mimo tego, że marny start Polskiego Ładu osłabia jego polityczno-sondażowy efekt.
Były w PiS żądania głów
Zbigniew Ziobro 9 stycznia 2022 w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” obwinił wprost za problemy z wprowadzaniem Polskiego Ładu Mateusza Morawieckiego. To, że coraz bardziej skonfliktowany z Morawieckim Ziobro korzysta z każdej okazji, by uderzyć w politycznego rywala, nikogo specjalnie nie dziwi. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Solidarna Polska coraz wyraźniej idzie na zwarcie z silniejszym koalicjantem.
Dymisji ministra finansów lub któregoś z jego młodych zastępców domagała się nawet część posłów PiS – oraz ludzie Jacka Sasina, rywalizujący z Mateuszem Morawieckim i jego otoczeniem.
Część przeciwników Morawieckiego w obozie władzy wskazywała jeszcze na działający przy Kancelarii Premiera think tank, czyli Polski Instytut Ekonomiczny. To on zaprojektował część zmian z Polskiego Ładu. Na liście osób do rozliczania znajdował się więc także szef PIE Piotr Arak.
Z naszych informacji wynika, że na początku tego tygodnia Morawiecki miał odpowiedzieć krytykom w Zjednoczonej Prawicy, że żadnych dymisji za Polski Ład nie będzie.
I że ministrowie typowani w styczniu do dymisji już w lutym będą zbierać laury z powodu politycznych korzyści płynących z Polskiego Ładu.
Morawiecki załatwił ułaskawienie
Według gazety.pl wiceminister finansów Jan Sarnowski – bezpośrednio odpowiedzialny za przygotowanie zmian podatkowych – miał zgłosić gotowość do podania się do dymisji. Z naszych informacji wynika, że rzeczywiście tak było. Przy czym Sarnowski miał nie być sam.
Ale Morawiecki i jemu kazał wstrzymać konie. I czekać na rychły – jego zdaniem – sukces Polskiego Ładu.
– Problemy oczywiście były, to nowy system. Jego wprowadzenie nie zostało najwyraźniej dopięte na ostatni guzik. Ale na przełomie stycznia i lutego zdecydowana większość Polaków po prostu dostanie większe wypłaty. Więc nie dziwię się, że premier czuje się pewnie – mówi nam nieźle poinformowany polityk PiS. I powtarza, że na Polskim Ładzie ostatecznie ma skorzystać 11,5 mln gospodarstw domowych.
Premier wierzy w Polski Ład
Z analizy Jakuba Szymczaka w OKO.press wynika, że tak właśnie może być. I że opozycja nieco się pospieszyła ogłaszając, że Polski Ład już poniósł totalną klęskę.
Niemniej Morawiecki sporo ryzykuje, obiecując politycznemu zapleczu, że wraz z końcem stycznia Polski Ład zacznie już przynosić Zjednoczonej Prawicy same sondażowe profity.
Nadal przecież sporo – jeśli chodzi o wizerunkowo-medialny wymiar reformy – zależy od tego np. czy zatrudnieni zdążą do końca miesiąca uporządkować kwestię złożenia PIT-2. Choć i przed tym rząd zdążył się częściowo zabezpieczyć. Wycofał się – w wątpliwym prawnie trybie rozporządzenia ministra finansów – część zmian Polskiego i Ładu i utrzymał przez cały 2022 rok dotychczasowy system naliczania zaliczek.
Dlaczego rząd zgubił PIT2?
W pierwszych dniach stycznia media donosiły nauczycielach i policjantach, którzy otrzymali niższe wypłaty niż w styczniu (dostają wynagrodzenie z góry, na początku miesiąca) – choć według wszystkich rządowych zapowiedzi mieli na Polskim Ładzie zyskać.
Głównym i najczęstszym powodem „obniżek” było niezłożenie dokumentu PIT-2. To on pozwala na skorzystanie z nowej, wyższej kwoty wolnej od opodatkowania. Nie była to jednak wina pracowników. W rządzie i jego otoczeniu (na przykład w znanym z maili Michała Dworczyka gronie doradców premiera) — nie było jednak nikogo, kto zdawałby sobie z tego sprawę.
– Przecież każdy podpisuje ten cały PIT-2, od razu, kiedy zaczyna pracę – miał się dziwić sam Morawiecki, gdy media zaczęły informować o problemach.
Tymczasem wcale nie każdy. Przed zmianami wprowadzonymi przez Polski Ład wszystko, co było związane z tym dokumentem, dawało różnicę 44 zł miesięczni. Cześć podatników zwyczajnie odbierało 500 zł nadpłaconego podatku w rozliczeniu rocznym. Złożenie PIT-2 wcale nie jest (ani nie było) obowiązkiem obywatela.
– Nie wierzę, że problem nie został namierzony gdzieś na średnich szczeblach w Ministerstwie Finansów. Ale z jakichś przyczyn nikt nie przekazał informacji wyżej – nasz rozmówca z PiS wyraźnie skłaniałby się tu do teorii spiskowej.
Obóz władzy naprawdę ma tu powód do rozliczeń. Wprowadzenie Polskiego Ładu naprawdę zostało sfuszerowane.
- Nikt nie zidentyfikował ważnego i dotyczącego całkiem licznej grupy pracowników problemu.
- Wejściu w życie nowego systemu podatkowego nie towarzyszyła kampania informacyjna o tym np., jak podwyższona kwota wolna zadziała w połączeniu z podwyższoną składką zdrowotnej i pozostałymi zmianami w podatkach.
- Zabrakło też prostych „instrukcji obsługi” nowego systemu dla księgowych i działów kadr w firmach – w tym jasnej sugestii, że warto z odpowiednim wyprzedzeniem zwrócić pracownikom uwagę na to, jak bardzo zyskuje na znaczeniu kwestia PIT-2.
Przez to część pracowników, którzy mieli zyskać choćby niewielkie kwoty, dostała niższą pensję. I nie miała pojęcia dlaczego.
Propaganda zamiast informacji
A przecież sam Bank Gospodarstwa Krajowego na kampanię informacyjną – czy może raczej kampanię reklamową – Polskiego Ładu tylko do połowy grudnia wydał prawie 11 milionów złotych (jak podaje Bussines Insider).
„Niestety, jeśli chodzi o techniczne aspekty reformy, program nie poszedł tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Ale to jest tylko powód do tego, żebyśmy teraz ciężej pracowali i szybko to poprawili” – przyznawał po pierwszym tygodniu obowiązywania nowego systemu i serii doniesień na temat zmniejszonych za sprawą Polskiego Ładu nauczycielskich i policyjnych wypłat rzecznik rządu Piotr Mueller.
Teraz Morawieckiego i jego ministrów przed gniewem Kaczyńskiego i partyjnego zaplecza ma ochronić krótka pamięć wyborców. I to, że oczekiwane efekty polityczne wprowadzenia programu przyćmią chaos z początku stycznia.
No cóż. Stara jak świat zasada polityki: nigdy, pod żadnym pozorem nie przyznawaj się do błędu, idź w zaparte. W końcu większość i tak zapomni…
A jeśli kogoś zastanawia, czy ten Polski Burdel kogoś zastanowi nad tym, czy (nie)słusznie głosował_a za PiSem: niedawno rozmawiałam z bliską mi osobą na temat wyplaty. Wspomniała, że dostała mniejszą wypłatę niż powinna, ale i tak "dalej popieram ten rząd". Ale powiedziała to takim tonem, jakby sama już próbowała sobie wmówić, że jest ok. Tak więc póki są tacy wyborcy – co nawet jak widzą, że świat się wali – którzy będą świecie wierzyć że to wina opozycji, księgowych, lekarzy, Tuska itp… To się nic nie zmieni.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Myślę, że ten ład, czy jakby go nie nazwał nie zniweluje dolegliwości jakich doznają Polacy w wyniku inflacji, i podwyżek cen nośników energii. Nie przypadkiem rządzący rozkręcają kolejną kłamliwą kampanię wskazującą UE, Putina i poprzedników w tym Tuska, za winnych obecnej sytuacji. Nie wspominając o nauczycielach czy księgowych itd. Kłamliwą kampanię, bo ustawienie w jednym szeregu z Putinem to grubo szyte kłamstwo, a na dodatek w kontekście tego, iż jednocześnie odjadają część Lotosu w ręce Rosjan. Widać rozpaczliwe ruchy rządzących starających się przykryć kolejne wpadki i kłamstwa. Wylew maili zhakowanych z konta pana Dworczyka odsłaniają każdego prawie dnia niezbyt ciekawe i miłe kulisy rządzenia krajem, w tym kontekście milczenie w tej sprawie rządzących tylko je uwiarygadnia. Jednak powtarzam z uporem, że trzeba zrozumieć, iż jednak problemem nie jest obecna władza, tylko problemem są sami Polacy – wyborcy. Demokracja ma to do siebie, że dostajemy nie lepsze rządy niż te na które sobie sami zasłużymy przy urnach wyborczych.