0:000:00

0:00

Wydawało się, że sprawa jest przesądzona. Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego powstanie w kwietniu - zapowiedział 18 stycznia 2017 na spotkaniu z organizacjami pozarządowymi Wojciech Kaczmarczyk, dyrektor Departamentu Społeczeństwa Obywatelskiego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Rozwiał złudzenia, że rząd ma jeszcze wątpliwości. Seria pospiesznych konsultacji prowadzona od grudnia służyła raczej celom propagandowym, niż zbieraniu uwag i pomysłów. Chodziło o to, by przekonać organizacje pozarządowe, że Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego to pomysł na to, jak wesprzeć organizacje, zwłaszcza te małe.

Kaczmarczyk, były pełnomocnik rządu ds. równego traktowania oraz społeczeństwa obywatelskiego, badacz i wieloletni współpracownik NGO, jeździł po kraju i opowiadał o autorskich analizach trzeciego sektora, by wreszcie zakrzyknąć: "To były dobre konsultacje!"

Przeciąganie liny w PIS

Kaczmarczyk pospiesza proces legislacyjny. Wielokrotnie zapowiadał, że ustawa wejdzie w życie w II kwartale 2017 roku.

Tymczasem jego następca - nowy pełnomocnik ds. równego traktowania i społeczeństwa obywatelskiego - Adam Lipiński w wywiadzie dla ngo.pl nieoczekiwanie powiedział, że "centrum ruszy w następnym roku".

Co więcej, Rządowe Centrum Legislacji oraz Rada Legislacyjna przy Prezesie Rady Ministrów 27 lutego 2017 w piśmie do Adama Lipińskiego odpowiedziały: projekt ustawy jest niezgodny z konstytucją.

Najważniejsze organizacje pozarządowe alarmowały już od kilku miesięcy: powołanie takiego organu to centralistyczny zamach i próba położenia PiS-owskiej dłoni na pieniądzach dla sektora obywatelskiego.

Ewa Kulik, szefowa Fundacji Batorego, mówi OKO.press: "Dobrze, że Rządowe Centrum Legislacji uczciwie oceniło jakość przygotowanego projektu. Potwierdza zarzuty organizacji pozarządowych, w tym najważniejszy - projekt nie odpowiada na problemy, które podane są w uzasadnieniu. Jest kiepski legislacyjnie i merytorycznie. Nie wiadomo po co komu takie Centrum.

Przeczytaj także:

Organizacje pozarządowe w projekcie ustawy krytykowały przede wszystkim:

  • arbitralność podejmowanych decyzji, brak prawdziwych konsultacji,
  • zbyt szerokie kompetencje dyrektora nowej instytucji,
  • brak reguł przyznawania dotacji,
  • sprzeczność z obowiązującymi przepisami.

Największym zarzutem w opiniach organizacji pozarządowych jest brak uzasadnienia dla powołania nowej instytucji. Organizacje mówią wprost:

"Projektodawcy nie wskazują, jaki jest cel utworzenia Narodowego Centrum, a jego założenia godzą w fundamenty, na których opiera się społeczeństwo obywatelskie. NCRSO jest niepotrzebne!"

OKO.press omawia siedemnaście stron opinii Rządowego Centrum Legislacji i Rady Legislacyjnej oraz sprawdza czemu (i komu) miałoby służyć Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Skok na kasę

Narodowe Centrum ma być elementem kompleksowego programu rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Programu nie ma, za to Centrum ma przejąć publiczne pieniądze. Organizacje pozarządowe odpowiadają: "Centrum nie jest potrzebne jeśli nie ma programów".

Centrum miałoby stać się operatorem:

  • Funduszu Inicjatyw Obywatelskich - 60 mln zł
  • Funduszu Wspierania Organizacji Pożytku Publicznego, do którego wpływają nieprawidłowo wydane środki z 1 proc. od podatku na wybrane ngo - w 2016 roku 502 tys. zł

Kaczmarczyk zadeklarował, że w Centrum znajdą się dodatkowe 40 mln zł z wpływów z gier, specjalny fundusz powstanie 1 kwietnia 2017 r., wraz z wejściem w życie nowelizacji ustawy o grach hazardowych.

Wielką chrapkę Kaczmarczyk ma też na Fundusze Norweskie i EOG. Obecnie dysponuje nimi Ministerstwo Rozwoju, które powierza pieniądze na realizację zadań związanych z rozwojem społeczeństwa obywatelskiego innym organizacjom. Zasada jest prosta: organizacja powinna być niezależna od rządu i parlamentu.

Do tej pory pieniądze dzieliły Fundacja im. Stefana Batorego i Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży. Budżet wynosi 37 mln euro. Te pieniądze chciałoby przejąć NCRSO.

Kaczmarczyk gra tu na nieścisłościach prawnych i precedensach. W uzasadnieniu ustawy czytamy o europejskim wyjątku w powierzaniu norweskich środków. Operatorem funduszy norweskich na Łotwie jest jednostka państwowa, podległa parlamentowi. Kaczmarczyk nie zaznacza jednak, że jedynym powodem, dla którego wybrano właśnie tę instytucję, był brak innych oferentów. W Polsce tego problemu nie ma.

Społeczeństwo obywatelskie innej galaktyki

Zgodnie z obowiązującym prawem odpowiedzialny za nadzór nad działalnością pożytku publicznego i nad wolontariatem jest minister rodziny i polityki społecznej. Zgodnie z projektem ustawy forsowanej przez PiS ten nadzór przejmie nowa agencja rządowa. Na wzór Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Polskiej Agencji Kosmicznej.

W opinii Rządowego Centrum Legislacji takie rozwiązanie godzi w obowiązujący system prawny oraz mija się z uzasadnieniem projektu. Według tego uzasadnienia, Narodowe Centrum ma pomóc w efektywnym wykorzystaniu środków publicznych przeznaczonych na rozwój trzeciego sektora.

Jednak jak zauważa RCL:

"pozbawianie ministra [rodziny] kompetencji, którymi zajmuje się od początku zaistnienia tematu społeczeństwa obywatelskiego w przestrzeni publicznej, nie wydaje się właściwym narzędziem do realizacji celów. Tym bardziej, że działalność ta jest ściśle związana z pozostałymi zadaniami ministra."

Także Stowarzyszenie organizacji pozarządowych Klon/Jawor, w swojej opinii uważa to rozwiązanie bezzasadne. To odejście od zasad, które do tej pory kształtowały relacje między instytucjami publicznymi a trzecim sektorem.

Według działaczy w reformie zagubią się trudne do opisania ustawą dobre praktyki, doświadczenie ekspertów, kultura pracy oraz pamięć instytucjonalna.

"Biorąc pod uwagę sposób debatowania nad projektem, wydaje się raczej, że Narodowe Centrum zamierza ze wszystkimi tymi wartościami zerwać" ostrzega Klon/Jawor.

Prezes może wszystko

Organizacje pozarządowe alarmują, że ustawa nie zapewnia kontroli społecznej nad nową instytucją. Większość władzy wykonawczej i regulacyjnej zostawia w rękach prezesa NCRSO, który jest powoływany i odpowiada bezpośrednio przed premierem.

Narodowe Centrum jest instytucją całkowicie rządową - rząd ją powołuje, zarządza i kontroluje.

Prezes będzie mógł m.in.: wstrzymać środki przydzielane organizacjom, jeżeli uzna, że są wydatkowane niezgodnie z umową (art. 32 ust.3 projektu ustawy o NCRSO.).

Ustawa przewiduje możliwość zamrożenia finansowania dla jakiejś organizacji, ale nie określa żadnych warunków takiego postępowania. To oznacza, że decyzje będą mogły być podejmowane uznaniowo i zgodnie z politycznym interesem szefa Centrum.

"To wolna amerykanka" - zarzuca w swoim stanowisku Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych, i alarmuje:

"Taka nierównowaga stron w jawny sposób stoi w sprzeczności z zasadami partnerstwa i suwerenności stron zapisanymi w ustawie o działalności pożytku publicznego, a określającymi podstawy współpracy administracji z organizacjami pozarządowymi".

Luki prawne

PIS chce grać na braku reguł. Wiele przepisów prawnych jest intencjonalnie niejasnych. W opinii Rządowego Centrum Legislacji:

"projekt zawiera wiele luk co może godzić w - wywodzoną z art. 2Konstytucji RP - zasadę poprawnej legislacji."

Członkowie Klon/Jawor dodają, że niejasności obejmują nie tylko osobowość prawną Centrum, ale też procedurę konkursową, która decyduje o przyznaniu środków. Twórcy projektu twierdzą, że będzie ona przejrzysta i wzorowana na najlepszych europejskich przykładach. Klon/Jawor odpowiada:

"Porównanie z obecną procedurą wskazuje raczej na to, że zasady jakimi miałoby się kierować Narodowe Centrum są niedookreślone, zawierają luki i niewiadome np. brak wymogów sprawozdawczych dla projektów, brak delegacji dotyczących wzorów formularzy konkursowych, brak terminów dotyczących poszczególnych etapów konkursowych."

To otwiera pole do nadużyć oraz wprowadza uznaniowość jako nadrzędną zasadę w rozdawaniu pieniędzy.

Podczas spotkania “konsultacyjnego” 18 stycznia 2016 roku w siedzibie Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie przedstawiciele NGO, podkreślali że istniejące do tej pory wzory ofert czy sprawozdań konkursowych są:

"efektem wieloletnich negocjacji, a ich zmiana odbije się przede wszystkim na małych organizacjach, których deklaratywnym orędownikiem jest dyrektor Kaczmarczyk".

Brak standardów dotyczących zasad konkursowych dopuszcza możliwość ich sformułowania każdorazowo. Dla organizacji oznacza to brak możliwości ich konsultacji oraz trudności we wdrażaniu się w nowe procedury.

W dodatku zadania pożytku publicznego będą mogły być też zlecane innym niż organizacje pozarządowe podmiotom np. przedsiębiorstwom.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze