0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

„Uważasz się za dziadersa?” – Krzysztof Katkowski (rocznik 2001) zadaje to pytanie Jackowi Żakowskiemu (rocznik 1957). Nie jest to ani główny, ani najciekawszy wątek opublikowanego na łamach OKO.press wywiadu. Jednak odpowiedź Żakowskiego wiele mówi o obecnym stanie relacji międzypokoleniowych w Polsce, a także o kulturowym tle, na którym rozgrywa się obecna dyskusja o mobbingu. „Raczej nie używam mowy nienawiści, ani wykluczających łatek” - odpowiada Żakowski „Nie mówię „żydek”, „ciapaty” ani „dziaders”.” I brnie dalej: „Należę do pokolenia, które już schodzi ze sceny, ale jarzę jeszcze, że słowa takie jak »dziaders« mogą być żartobliwe – nie tylko obraźliwe. Mam kolegów, z którymi mówimy sobie per »dziadersie«”. Bo? – pyta Katkowski. „Bo mam 65 lat.”

Przeczytaj także:

Nie wiem, czy Katkowski poczuł się tą ripostą skarcony, uciszony, zawstydzony, czy raczej rozbawiony. Żałuję, że nie drążył sprawy dalej, bo wypowiedź Żakowskiego to moim zdaniem podręcznikowy przykład dziaderstwa. Cóż to za podręcznik? – spytacie. Cóż, choćby Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego. Językoznawcy z UW najwyraźniej mają „dziadersa” na oku, bo podają aż trzy definicje tego słowa. Przytoczę w całości drugą, jako najbardziej adekwatną:

„Dziadersem potocznie, niechętnie i obraźliwie nazywa się mężczyznę zajmującego uprzywilejowaną pozycję społeczną lub polityczną i odwołującego się do niej, aby umocnić swój wizerunek.

Dziaders często wykorzystuje w tym celu swoich podwładnych lub osoby w jakiś sposób zależne od niego i na różne sposoby je upokarza, poucza itp. W opinii krytyków, zwłaszcza politycznych, dziaders ma przestarzałe poglądy na rzeczywistość i zwykle myli się w jej ocenie”.

To właśnie robi Żakowski w wymianie zdań z Katkowskim: poucza rozmówcę, wykorzystuje swoją pozycję, umacnia swój wizerunek, oraz myli się w ocenie rzeczywistości – w tym przypadku zakresu znaczeniowego słowa „dziaders”. Twierdzenie, że jest ono nośnikiem pogardy i uprzedzeń, które można swobodnie porównywać do rasizmu, to jednak coś więcej niż nieporozumienie. To przejaw „dziaderstwa”. Słowo to powstało wszak na fali sporów toczących się od kilku lat na lewicy – sporów dotyczących mechanizmów władzy, uprzedzeń i granic debaty publicznej. Jego celem jest nazwanie stanu umysłu ludzi, którzy, uważając się za liberałów lub wręcz lewicowców, odmawiają dostrzeżenia związków między władzą i językiem. I na przykład nie widzą różnicy między uprzedzeniami wobec mniejszości, a piętnowaniem osób okopanych na uprzywilejowanej pozycji.

Żakowski ma jednak trochę racji, łącząc „dziadersa” z wiekiem metrykalnym. Kiedy dwa lata temu przez media przetoczyła się na temat tego słowa medialna polemika, lewicowi komentatorzy chętnie twierdzili, że słowo to nie ma nic wspólnego z wiekiem. „Bycie dziadersem — pisał Adam Leszczyński – to stan ducha, a nie rocznik ani życiowy przebieg. Można być dziadersem czterdziestoletnim oraz pewnie nawet młodszym”.

Czy jednak rzeczywiście tak jest? W ciekawym tekście o zawrotnej karierze słowa „dziaders”, opublikowanym pod koniec 2020 roku, Natalia Szostak sugeruje, że ma ona związek z tlącym się od dekady konfliktem pokoleń, którego apogeum rozegrało się na ulicach po skandalicznym wyroku trybunału Julii Przyłębskiej ws. aborcji. Pamiętne przykłady „dziaderstwa” z tamtego czasu to wypowiedź Andrzeja Rzeplińskiego, który nazwał protestujące kobiety „hołotą”: a także z pozoru dobrotliwa uwaga marszałka senatu Tomasza Grodzkiego: „To kobiety sprawiają, że nasze codzienne życie toczy się harmonijnie i gładko, w sposób trochę jakby niezauważalny”.

Nie da się ukryć, że osoby nazywane „dziadersami”, są zwykle grubo starsze niż ci lub te, które słowa „dziaders” używają.

W końcu chodzi o konflikt pokoleń, pokoleniowy bunt, a w perspektywie – pokoleniową zmianę warty i związaną z nią zmianę obyczajów. Jednak nie jest tak, że każdy mężczyzna po 60. może się obawiać, że zostanie nazwany „dziadersem”, bo słowo to niesie w sobie pogardę młodszych wobec starszych, tak jak „żydek” niesie pogardę antysemicką. Dziaders to ktoś inny niż „dziad”, „dziadyga” czy „dziadek”, z którymi łączy go źródłosłów.

Dziaders – inaczej niż tamci – ma władzę, pozycję, przywileje. I nie zamierza się nimi dzielić, ani nawet poddać ich refleksji. Dlatego do osób stojących niżej w hierarchii społecznej – często młodszych od siebie, często kobiet – przemawia z góry, z irytacją, z emfazą, protekcjonalnie. Dobrotliwie lub groźnie, napastliwie lub żartobliwie, grzecznie lub agresywnie – ale zawsze z góry, domagając się szacunku, a de facto – posłuchu. Dokładnie tak, jak w tym wywiadzie przemawia do Katkowskiego starszy od niego o cztery dekady Żakowski. Słyszałam ten ton setki razy. Tak mówią w Polsce nauczyciele do uczniów, dziadkowie do wnuków, lekarze do pacjentów, szefowie do podwładnych. Czy powszechność tego tonu ma coś wspólnego z powszechnością mobbingu? Oceńcie sami.

;
Na zdjęciu Agnieszka Graff
Agnieszka Graff

Profesorka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka feminizmu i ruchów anty-gender, znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Członkini rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2008), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).

Komentarze