0:000:00

0:00

"Gazeta Wyborcza" ujawniła kulisy zakupu przez małżeństwo Mateusza i Iwony Morawieckich kościelnej działki w podwrocławskim Oporowie w 2002 roku.

Nieruchomości te Kościół przejął w 1999 roku od Skarbu Państwa na mocy ustawy regulującej stosunki państwa z Kościołem katolickim.

Na artykuł odpowiedziało - w imieniu premiera i jego małżonki - Centrum Informacyjne Rządu, a dobrego imienia Morawieckiego bronił nawet sam prezes Kaczyński. Wątpliwości jednak pozostały:

  • W jaki sposób Morawiecki zdobył wiedzę o nieruchomości?
  • Dlaczego żona premiera i on sam podają inne wersje uzyskania tych informacji?
  • Czy cena nieruchomości nie była zaniżona? Skąd wiedział, że wartość nieruchomości może znacząco wzrosnąć?
  • Czemu Morawiecki wypiera się swego zaangażowania w "aktywne inwestowanie" i zrzuca "odpowiedzialność" na żonę, skoro rozdziału majątku dokonali z żoną dopiero w 2013 roku?

Żadna z tych wątpliwości nie dotyczy zapewne naruszenia prawa, idzie raczej o zagrożenie wizerunku premiera.

Wyjątkowy interes, jaki zrobił Morawiecki kupując działkę z wykorzystaniem znajomości, stoi w jawnej sprzeczności z deklarowanym antyelitaryzmem PiS. Sam Morawiecki nie szczędzi przygan "zepsutym elitom", które jego zdaniem w III RP "kształtowały się przez mętne układy i kamaryle".

Mówi to osoba (wówczas dyrektor Banku Zachodniego), której kardynał pomógł wejść w posiadanie za 700 tys. zł działki, która według "Wyborczej", może być dziś warta około 70 milionów złotych. Morawiecki przyznaje w wywiadzie dla tygodnika "Sieci", że w swoim życiu zarobił dużo pieniędzy, ale zastrzega, że "nie prowadził wraz z żoną wystawnego życia".

Szanowny panie redaktorze, na podstawie danych uzyskanych od właścicielki nieruchomości Pani Iwony Morawieckiej informujemy, że Państwo Morawieccy w ciągu ostatnich 25 lat dokonali zakupu kilkunastu nieruchomości. Są to w większości lokale użytkowe, działki oraz mieszkania.

Działka rolna, o którą pan pyta, została przez Iwonę i Mateusza Morawieckich kupiona wspólnie. W proces zakupu była zaangażowana obecna właścicielka. Nie posiadali oni wówczas wiedzy o planie zagospodarowania przestrzennego, bowiem według najlepszej wiedzy właścicielki nieruchomości, plan taki uchwalony został dopiero w terminie późniejszym.

Cena nabycia była ceną transakcyjną, co oznacza, że takie były wówczas ceny sprzedaży działek rolnych znajdujących się na tym terenie. Działka była kupowana jako ziemia rolna i istniała już wówczas powszechna świadomość zasadniczych ograniczeń w zakresie zagospodarowania tego terenu, związanych przede wszystkim z istniejącą tam od lat stacją radiolokacji. Stacja ta była ważnym elementem infrastruktury lotniczej. Nie było planów przeniesienia stacji radiolokacyjnej i wiadomo było, że w przypadku uchwalenia planu ten element będzie znacząco utrudniał jakiekolwiek inwestycje. Tak też się stało, a ograniczenia ujęte zostały w planie zagospodarowania.

Wiedzę o możliwości zakupu działki Pani Iwona Morawiecka pozyskała m.in. od znajomego, który zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości. Po uchwaleniu planu okazało się, że istnieją ograniczenia inwestycyjne, związane ze stacją radiolokacyjną, a ponadto wyłączeniem pasa terenu w związku z (planowanym) gazociągiem podziemnym, wyłączeniem pasa drogowego, a także brak dostępu do dalej od istniejącej drogi położonych części działki, na skutek braku dróg dojazdowych.

Uchwalony już po nabyciu działki plan zagospodarowania zakładał powstanie dróg, które jednak nigdy nie powstały i – opierając się na informacjach pozyskanych od właścicielki, która tę informację uzyskała ok. 5 lat temu w Urzędzie Miejskim – nie ma planów ich zbudowania. Działki mają dobrą klasę bonitacji, co oznacza, że jakikolwiek potencjalny inwestor, będzie musiał zapłacić za ich odrolnienie oraz za wyłączenie z produkcji rolnej stawki, wynoszące ok. 260.000 – 370.000 zł za 1 ha. To między innymi dlatego do dzisiaj - podobnie jak 20 i 15 lat temu - rośnie na nich zboże.

W związku z tym, że prowadzenie działalności gospodarczej wiąże się z koniecznością kontaktów z kontrahentami, przygotowywaniem inwestycji oraz uczestnictwem w postępowaniach administracyjnych, po kilku latach prowadzenia działalności przez Panią Iwonę Morawiecką, Państwo Morawieccy zdecydowali się na przeprowadzenie rozdzielności majątkowej. Te wszystkie części ich majątku wspólnego, które wiązały się z inwestowaniem, wynajmem, remontami i inną działalnością gospodarczą, przejęła Pani Iwona Morawiecka. Pan Mateusz Morawiecki pełniąc wówczas funkcję prezesa zarządu banku nie chciał angażować się w jakąkolwiek działalność gospodarczą oraz inwestowanie. Jest to tym bardziej uzasadnione gdy postanowił zrezygnować z kariery bankowej i przeszedł do służby publicznej".

Skąd wiedzieli? Morawiecki w 2006: od kardynała

W tekście "Wyborczej" przytaczane są zeznania Mateusza Morawieckiego złożone w prokuraturze. W 2006 roku premier przedstawił następującą wersję wydarzeń:

"O możliwości nabycia działek na Oporowie dowiedziałem się od księdza kardynała Henryka Gulbinowicza. Moja rodzina od wielu lat dobrze zna księdza kardynała i z tego powodu czasami bywam u niego w gościnie.

Pod koniec lat 90. głośno było o możliwości nabycia nieruchomości od Kościoła i ja, słysząc te informacje, zapytałem w czasie któregoś spotkania z księdzem kardynałem o takie nabycie".

Morawiecki wyjaśnia szczegóły: "W ofercie wskazałem numery działek, które mnie interesują, a miałem je z kancelarii kurii. Tak zalecił mi kardynał, abym ustalił w kancelarii numery i wskazał je w ofercie".

Zeznający w tej samej prokuraturze proboszcz zeznał, że

"nawiązanie kontaktu nastąpiło w czasie spotkań-towarzysko-religijnych".

Ten sam kardynał Gulbinowicz wydał później zgodę na zakup od parafii działki przez Morawieckich.

Trudno o bardziej klarowny przykład działania układu towarzysko-biznesowego, z zaangażowaniem Kościoła w całkiem świeckie działania, przy czym kardynał naprawdę zaangażował się w interesy Morawieckiego.

Morawiecka w 2019: od znajomego

O to, skąd Mateusz Morawiecki wiedział o możliwości zakupu działek od Kościoła, zapytał premiera również dziennikarz "Wyborczej" - zbierając materiał do artykułu w połowie maja 2019.

Premier mógł nie wiedzieć jeszcze, że dziennikarz miał wgląd w zapis jego zeznań w prokuraturze.

Odpowiedź Centrum Informacyjnego Rządu została wysłana w imieniu żony premiera: "wiedzę o możliwości zakupu działki Pani Iwona Morawiecka pozyskała m.in. od znajomego, który zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości".

Zatem wersje wydarzeń Morawieckich drastycznie się rozjeżdżają, bo tylko za dowcip można by uznać, że to kardynał był znajomym pośrednikiem.

Ukrywanie znajomości z kardynałem Gulbinowiczem (rocznik 1923) może być tym bardziej wskazane, że jest on jedną z osób oskarżanych dziś o krycie Pawła Kani - byłego już księdza odsiadującego wyrok 7 lat więzienia za gwałt i molestowanie nieletnich.

CIR w poniedziałkowym (20 maja) oświadczeniu zarzucił "Wyborczej" manipulację, twierdząc, że oryginalna odpowiedź brzmiała "pozyskała m.in. od znajomego...". Co oznaczać ma, że obie wersje się nie wykluczają, bo "wiedzę o możliwości nabycia działki pani Iwona Morawiecka uzyskała 17 lat temu z więcej niż jednego źródła".

To wyjaśnienie należy uznać za niepoważne, gdyż Mateusz Morawiecki z zaskakującą szczerością opisał szczegółową rolę kardynała w całej transakcji: duchowny podał kluczową informację o nieruchomości i doradzał, jak się o nią starać.

Kto stał za "aktywnym inwestowaniem"? On czy ona?

Wyjaśnienia CIR-u robią wrażenie próby obrony wizerunku premiera poprzez przeniesienie uwagi na Iwonę Morawiecką, choć nieruchomość kupował Mateusz Morawiecki (wówczas miał jeszcze z żoną wspólnotę majątkową). W swoim zeznaniu z 2006 roku opisuje, jak sam o to zabiegał, informacja o zaangażowaniu żony nie pojawia się wcale.

W wywiadzie dla "Sieci" premier podkreśla, że to żona "prowadzi działalność gospodarczą, wynajmuje nieruchomości, inwestuje. Będąc prezesem banku i potem na polu działalności publicznej nie chciałem mieć związku z aktywnym inwestowaniem, z działalnością gospodarczą".

Może i tak było. Może nawet premier zbudował chiński mur we własnym domu i dawna nie rozmawia z żoną o jej inwestycjach. Ale jeśli nawet, to ten mur powstał w 2013 roku, kiedy Morawiecki przepisał część nieruchomości na żonę, w tym właśnie działkę w Oporowie.

A historia opisana w "Wyborczej" jest z 2002 roku.

Dodajmy, że Morawiecki był w zarządzie Banku Zachodniego od 2001 roku, a jego żona prowadzi działalność gospodarczą od 2008 roku.

Przeczytaj także:

Plan zagospodarowania majątku

CIR w oficjalnym komunikacie dementuje kilka twierdzeń, które w tekście "Wyborczej" w ogóle się nie pojawiają. Na przykład: "Manipulacją jest także informacja na temat planu zagospodarowania przestrzennego. Został on uchwalony w 2003 roku, a zakup działki nastąpił wcześniej".

Trudno zrozumieć, o jaką manipulację chodzi, ponieważ w tekście "Wyborczej" w kilku miejscach jest napisane wprost, że plan został uchwalony w 2003 roku.

CIR kładzie nacisk na rok uchwalenia planu zagospodarowania, ponieważ dzięki temu nastąpił znaczący wzrost wartości nieruchomości. Rzecz jednak w tym, że takich planów nie przygotowuje się w kilka miesięcy.

Poprzedzają je długie przygotowania, które zdaniem "Wyborczej" zaczęły się już w roku 2001. CIR chce uniknąć ewentualnego zarzutu, że Morawiecki mógł mieć dostęp do szykowanych planów zagospodarowania przestrzennego.

Zanim gmina uchwali plan, przygotowywane jest studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Ponieważ nadal niewielka część terenów w Polsce posiada taki plan, a inwestycje i budowy cały czas się odbywają, takie studia mają duży wpływ na ostateczny kształt miejscowych planów zagospodarowania. Jak podaje "Wyborcza", sąd wydając wyrok w sprawie urzędników ANR w 2012 roku uznał, że:

„zgromadzony materiał dowodowy nie pozostawia również wątpliwości co do tego, iż wszystkie przedmiotowe działki zostały objęte studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego i uznane za tereny aktywności gospodarczej”.

Tanio kupił, drogo może sprzedać?

Nie ma tu zapewne żadnego "przekrętu", a jeżeli ktoś został poszkodowany przy sprzedaży działki Morawieckiemu to Kościół (a nie Skarb Państwa).

Według "Wyborczej" Morawiecki kupił działkę w Oporowie po mocno zaniżonej cenie. "Biegła powołana w trakcie śledztwa w sprawie urzędników ANR wyceniła wartość gruntów kupionych przez późniejszego premiera na blisko 4 mln zł (stan na 1999 rok)".

Z drugiej strony pojawia się jednak informacja, że Morawiecki odsprzedał 1/4 gruntów w 2002 roku za 190 tys., co mogłoby oznaczać, że wartość rynkowa całości wynosiła tylko ok. 760 tys.

Tak czy inaczej, według cytowanych przez "Wyborczą" urzędników i specjalistów dzisiejsza wartość 15 ha działki (Morawiecki odkupił ową 1/4 z powrotem w 2012 roku za 1,9 mln) może sięgać nawet 70 mln zł.

Korzystając z układów i znajomości Morawieccy mocno się wzbogacili. Chcąc się uchronić przed takim zarzutem, wykonują następny krok.

Będzie pozew, ale oddadzą na cele charytatywne

Iwona Morawiecka przekazała PAP informację, że pozwie "Gazetę Wyborczą". Co więcej, zapewniła, że jeśli Gmina Wrocław przystąpi do budowy dróg na tym terenie według planu zagospodarowania, sprzeda działkę w cenie jej zakupu, a całą otrzymaną kwotę przeznaczy na cele charytatywne.

Morawieccy chcą w ten sposób zmniejszyć efekt wizerunkowy ujawnionych informacji i oczyścić się z zarzutu, że zarobili ogromne pieniądze korzystając z elitarnych układów.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze