0:000:00

0:00

Artur Dziambor, poseł Konfederacji i wiceprezes partii KORWiN, w niedzielnym (10 stycznia 2021) programie TVN24 ”Kawa na ławę” zakwestionował istnienie pandemii COVID-19. Zaczął od przypomnienia, że w okresie od października do grudnia 2020 zanotowano “kilkadziesiąt tysięcy nadprogramowych śmierci w porównaniu z poprzednimi latami” i że to najgorszy okres od czasu II wojny światowej.

To fakt. Jak pisaliśmy, w samym październiku zmarło prawie 50 tysięcy Polaków. To o 15 tysięcy więcej niż średnia w tym miesiącu z czterech poprzednich lat. Listopad był jeszcze gorszy. Zmarło ponad 69 tys. osób, czyli o 30,5 tys. więcej niż średnio w poprzednich latach.

Pełnych danych za grudzień jeszcze nie mamy, ale już teraz możemy potwierdzić, że był to najgorszy rok od czasów II wojny światowej. Jak obliczyła wyborcza.pl, w ciągu 52 tygodni 2020 roku zmarło 74 tysiące więcej osób niż w tym samym okresie w roku 2019.

Poseł Dziambor musiał znać te dane, ale wyciągnął z nich nieoczekiwane wnioski:

“To nie są śmierci spowodowane koronawirusem, tylko lockdownem. I pierwszym, i drugim. (...) Kilkadziesiąt tysięcy ludzi umarło wcześniej, niż mogłoby, czyli mogliby pożyć dłużej, gdyby nie rządowe decyzje, które zabijają zdrowotnie, ale i finansowo, i gospodarczo zabijają” - stwierdził poseł Konfederacji.

Kilkadziesiąt tysięcy nadprogramowych śmierci na przełomie października i grudnia w porównaniu z poprzednimi latami. (...) To nie są śmierci spowodowane koronawirusem, tylko lockdownem. I pierwszym, i drugim.
W 2020 r. w Polsce zmarło 31 tys. osób ze zdiagnozowanym COVID-19, ale jego ofiar jest więcej.
Kawa na ławę, TVN24,10 stycznia 2021

Żniwo lockdownu?

Prowadzący program Konrad Piasecki przerwał jego wypowiedź, żeby upewnić się, że naprawdę miał na myśli to, co powiedział.

“Tak. Mówiliśmy o tym na mównicy sejmowej, że jeżeli ten lockdown tak będzie wyglądał, to na czas nie będą diagnozowani ludzie z zawałami serca, z udarami, z rakiem i będzie tego żniwo zbierane później” - odpowiedział Dziambor.

Piasecki stanowczo się sprzeciwił i podał kontrargument:

“Jeśli spojrzy pan na liczbę zgonów w Polsce, to wyraźnie pan zauważy korelację między liczbą zakażeń a liczbą zgonów. Kiedy liczba zakażeń radykalnie wzrosła, tydzień później zwiększyła się radykalnie liczba zgonów w Polsce. Wobec czego to nie jest kwestia lockdownu. Bo gdyby tak było, to od marca by liczba zgonów raptownie rosła, a tymczasem ona wzrosła w tym momencie, kiedy było dużo zakażeń”

- przekonywał Piasecki.

Prowadzący “Kawę na ławę” nie miał pod ręką liczb, ale miał rację. Zależność pomiędzy liczbą zakażeń a liczbą zgonów z powodu COVID-19 widać gołym okiem na poniższych dwóch wykresach.

Wiosenne obostrzenia rząd wprowadził 12 marca 2020, a rozluźniać je zaczął w maju. Jesienne obostrzenia weszły w życie 24 października. Jak widać na powyższych wykresach liczba zgonów z powodu COVID-19 po okresie stabilizacji zaczęła rosnąć miesiąc wcześniej, już pod koniec września.

Główny Urząd Statystyczny zanotował równocześnie także gwałtowny wzrost ogólnej liczby zgonów już od początku października, czyli przed wprowadzeniem drugiego lockdownu.

“Wszystkich się diagnozuje tak, żeby koronawirusa mieli”

Artura Dziambora wywód dziennikarza nie przekonał.

"Panie redaktorze, ale ja zwracam uwagę na statystykę i na te dane z informacją, ile osób zmarło na koronawirusa i ile osób zmarło, które z koronawirusem nie miały nic wspólnego" - próbował argumentować poseł Konfederacji.

"Ale wie pan, że to mogły być osoby niezdiagnozowane albo osoby, u których nie wykonano testu przed śmiercią?" - odparł Piasecki.

"No nie ma czegoś takiego jak »niezdiagnozowane«, bo wszystkich się diagnozuje tak, żeby oni tego koronawirusa mieli jednak" - nie odpuszczał Dziambor.

"No nie. Niektórzy jednak umierali w domu niezdiagnozowani" - uciął Piasecki.

W tej wymianie wyszło na jaw, co poseł Dziambor naprawdę myśli o pandemii koronawirusa.

Konfederacja nie głosi nienaukowych twierdzeń?

Dotychczas, choć wypowiadał się sceptycznie o obostrzeniach związanych z koronawirusem, powstrzymywał się od negowania istnienia pandemii. W listopadzie sam zachorował na COVID-19 i trafił do szpitala. Po wyjściu z niego zwierzył się w rozmowie z wp.pl: “Nigdy sobie nie pozwoliłem, żeby negować powagę tego wirusa. (...) Przeszedłem to naprawdę ciężko. Nikomu nie życzę”.

Zapewniał też, że żaden z jego kolegów z Konfederacji “nigdy nie powiedział, że nie ma wirusa, nigdy nie pozwoliliśmy sobie na tak antynaukowe stwierdzenia”.

Teraz już wiadomo, że choć nie neguje istnienia samego wirusa, pozwala sobie na głoszenie innych nienaukowych twierdzeń.

Po pierwsze zaprzecza, że przyczyną przynajmniej części z 74 tys. “nadprogramowych” śmierci w 2020 roku był COVID-19. Przypomnijmy: według oficjalnych statystyk Ministerstwa Zdrowia w ciągu roku z taką diagnozą zmarło ponad 31 tysięcy osób. Według Dziambora to nie COVID-19 ich zabił, ale lockdown.

Nie wiemy, za jaką część z pozostałych 43 tysięcy “nadprogramowych” śmierci odpowiedzialny jest niezdiagnozowany COVID-19. Z wielu relacji medialnych, które m.in. publikowaliśmy w OKO.press, wiemy jednak, że nie wszyscy, którzy zdradzali objawy tej choroby, zdążyli zostać przetestowani przed śmiercią. Wśród nich jest między innymi ojciec naszego autora i kolegi Witolda Mrozka.

Według Artura Dziambora takie przypadki się nie zdarzały, ponieważ “wszystkich się diagnozuje tak, żeby oni tego koronawirusa mieli”. Na koniec zdradził się więc z myśleniem w kategoriach teorii spiskowej. Z jego słów wynika, że chorych na COVID-19 jest nawet mniej, niż zdiagnozowano, a jacyś nieokreśleni "oni" starają się tak diagnozować Polaków, żeby zawyżyć liczbę zakażonych. W jakim celu? Tego poseł Dziambor nie wyjaśnił.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze