0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / AgencSławomir Kamiński / ...

Stwierdzenie, że samorządowa metoda in vitro jest - jako polityka demograficzna - 44 razy tańsza niż rządowy program 500 plus może budzić zastrzeżenia (wymieniamy je na koniec tekstu). Ale pozostaje faktem, że celem obu programów jest zwiększenie liczby dzieci i że w obu idą na to publiczne pieniądze. Rząd zapowiadał, że 500+ będzie "największym programem prodemograficznym w całej historii Polski", a 1 kwietnia premier Beata Szydło ogłosiła, że "program spełnia swoje cele" a "baby boom zaczyna być faktem". Za ważniejsze uznała przy tym "wsparcie rodzin, zmniejszenie ubóstwa".

Baby boom? Przesada, ale mały efekt roczny jest

"Myślę, że #Rodzina500plus działa" - twittowała premier Szydło już 31 lipca 2016, kiedy GUS szacował, że w pierwszej połowie roku urodziło się 191 tys. dzieci, o 10 tys. więcej niż rok wcześniej (te dane okazały się zawyżone o ok. 5 tys. i zostały przez GUS skorygowane). OKO.press uznało wtedy, że satysfakcja premier jest przedwczesna, bo ciąża gatunku homo sapiens trwa dziewięć miesięcy, a nie - jak np. u jeża - 40 dni.

Przeczytaj także:

Po 12 miesiącach programu można powiedzieć coś więcej. Analitycy skupiają się zwykle porównaniach rok do roku.

Liczba urodzeń 1980-2017*
Liczba urodzeń 1980-2017*

W 2016 roku urodziło się w Polsce (wg GUS) 382,3 tys. dzieci, czyli 13 tys. więcej niż w 2015 roku, co oznacza wzrost o 3,5 proc., najwięcej od trzech lat. Daleko nam jednak do ostatniej "górki" urodzeń w latach 2008-2010, kiedy dzieci przychodziło na świat ponad 410 tys.

Jak analizuje GUS, 2016 był piątym z kolei rokiem spadku liczby ludności, mniejszym niż poprzednio głównie dlatego, że zanotowaliśmy minimalnie dodatnie saldo migracji zagranicznych (plus 1,5 tys.). Umarło o 6 tys. osób więcej niż urodziło się.

"Efekt kroczący" jest wyraźniejszy

By rzetelniej ocenić efekty 500+, OKO.press wzięło pod uwagę liczbę urodzeń w poszczególnych miesiącach. Wyliczamy tzw. sumę kroczącą urodzeń w ostatnich 12 miesiącach, dla których znane są dane, i porównujemy z poprzednimi 12 miesiącami.

Od kwietnia 2016 do marca 2017 urodziło się 389,6 tys. dzieci, a od kwietnia 2015 do marca 2016 - 372,8 tys. To oznacza wzrost o 16,8 tys. Taki jest możliwy dziś do oszacowania demograficzny efekt 500+.

Liczba 389,6 tys. to mniej więcej tyle, ile rodziło się w roku 2012, daleko nam jeszcze do górki 2010 roku (413 tys.), nie mówiąc o prawdziwym boomie przed ćwierćwieczem ze szczytem 724 tys. w 1983 r., a tym bardziej o przedwojennej Polsce, w której rodziło się nawet ponad milion dzieci rocznie.

Ale czy ten efekt rozkłada się równo, czy jest jakaś dynamika zmiany? Dla większej jasności dane miesięczne lat 2015-2017 przeliczamy na kwartalne.

Urodzenia żywe kwartały 2015-2017
Urodzenia żywe kwartały 2015-2017
Jak widać, I kwartał 2017 roku wygląda obiecująco, co jest tym ważniejsze, że dopiero teraz rodzą się dzieci poczęte po wprowadzeniu programu.

Wcześniejszy efekt musiał opierać się na zaufaniu do deklaracji polityków PiS.

Koszt dziecka z 500 plus

27 kwietnia 2017 roku min. Elżbieta Rafalska podała, że na sztandarowy program PiS "do końca marca 2017 wydano z budżetu państwa 23,6 mld zł, licząc od początku programu, czyli od kwietnia 2016 roku". W tym czasie urodziło się - jak wyliczyliśmy wyżej - o 16,8 tys. dzieci więcej niż w poprzednich 12 miesiącach.

Oznaczałoby to, że koszt jednego dodatkowego dziecka wynosi: 23, 6 mld zł (suma wydatków) podzielone przez 16,8 tys. (liczba "dzieci ekstra"), co daje 1 404 762 zł na jedno dodatkowe dziecko. Blisko półtora miliona złotych.

OKO.press rok temu, w sierpniu 2016, policzyło te koszty na podstawie rządowych założeń do programu 500+ i jego efektów demograficznych. Miało być taniej - 839 tys. 358 zł.

Gdyby jednak uznać, że 100 tys. dzieci w pierwszym kwartale 2017 zwiastuje 400 tys. w całym 2017 roku, oznaczałoby to wzrost rok do roku (w porównaniu z 2015, kiedy 500+ nie było) o 30,7 tys. dzieci i demograficzna efektywność programu poprawia się.

Wprawdzie koszt programu w 2017 r. rośnie (według min. Rafalskiej - "24,5 mld zł, łącznie z kosztami obsługi"), ale dzieci "ekstra" jest prawie dwukrotnie więcej.

Jeśli więc I kwartał okaże się zwiastunem całego roku, to koszt dodatkowego dziecka wyniesie 798 tys. zł, czyli dokładnie tyle, ile w pierwszych prognozach rządowych.

Koszt dziecka z in vitro

Samorządy w kilku miastach wprowadzają częściową refundację zabiegów in vitro, zmagając się z motywowanym ideologią oporem wojewodów, czyli przedstawicieli rządu.

Dopłata w Warszawie ma wynieść 5 tysięcy zł na tzw. cykl (badania, stymulacja jajników, pobranie komórek jajowych, zapłodnienie "w szkle", transfer zarodków do macicy), a sami zainteresowani muszą dopłacić resztę (1-3 tys. zł). Warszawa przeznacza na in vitro 5 mln rocznie i spodziewa się 160 dzieci. Oznacza to, że budżet miasta za jednego dodatkowego warszawiaka/warszawiankę zapłaci 31 250 zł.

Dlaczego nie 5 tys. zł? Bo:

  • zwykle jeden cykl nie wystarcza (miasto refunduje do trzech cykli, można je powtarzać co 4-5 miesięcy),
  • średnia skuteczność procedury wynosi 32 proc. (taki był wynik programu rządowego).

Sprawdzamy warszawską kalkulację: 5 tys. zł x średnio 2,0 cykle x 0,32 skuteczność = 32 000 zł.

To nieco mniej niż w trzyletnim rządowym programie wspierania in vitro (2014-2016), w którym "koszt" dziecka wyniósł ok. 35 o40 zł. Ale wtedy refundacja była pełna.

OKO.press analizowało już koszty “uzyskania” jednego dziecka z in vitro w trzyletnim programie rządowym, który trwał do 30 czerwca 2016. Według oficjalnych informacji z października 2015 r. program Ewy Kopacz (mówiła, że jest on "triumfem zdrowego rozsądku i miłosierdzia nad fanatyzmem") kosztował 247 mln zł, a do końca programu urodziło się dzięki programowi 5285 dzieci.

Ta liczba nie uwzględnia jednak kolejnych dzieci, które urodziły się dzięki programowi po 30 czerwca 2016, z ciąż:

  • kobiet, które zaszły w ciążę w ostatnich dziewięciu miesiącach programu;
  • kobiet, które zdążyły zostać przygotowane do transferu (wszczepienia) zarodków;
  • kobiet, które skorzystają w przyszłości z zamrożonych zarodków.

Uwzględniając tylko pierwszą grupę można oszacować, że dzięki rządowemu in vitro (2014-2016) urodzi się co najmniej 7049 dzieci.

To oznacza, że wydatek z budżetu państwa na jedno dziecko wyniósł ok. 35 o40 zł. Ta kwota jest wyższa, niż koszt samorządów, bo refundacja była pełna.

Czy można tak porównywać

Programy 500 plus i wspieranie in vitro są trudne do porównania:

  • Program in vitro wpisuje się w politykę medyczną państwa (teraz samorządów) leczenia niepłodności. Program 500+ jest gigantycznym transferem środków publicznych, którego głównym celem jest redukcja ubóstwa (i to się w znacznym stopniu udało). Wzrost urodzeń jest celem nr 2, choć czasem przedstawianym jako równoważny. Uczciwa ocena 500+ musi uwzględniać oba cele, ale - powtórzmy - to nie znaczy, że nie można analizować ich osobno;
  • Skala zjawisk jest nieporównywalna. Odbiorcami 500 plus są miliony osób, in vitro skierowane jest do par niepłodnych. Tyle, że niepłodnych jest już 15 proc. a może nawet 20 proc. par w wieku rozrodczym. Także skala in vitro jest większa niż się wydaje; jak szacowało OKO.press, w w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego rodzi się kilka tysięcy dzieci rocznie a w okresie działania programu rządowego nawet 7-8 tys. (2 proc. wszystkich);
  • Program wspierania in vitro obejmuje tylko dopłaty (5000 zł do jednego cyklu), resztę płacą sami zainteresowani. W ten sposób metoda in vitro wygląda na tańszą niż jest naprawdę.

Efekt 500 plus może być przeszacowany, bo

  • Wzrost urodzeń w 2016 roku ma także inne przyczyny, np. większe bezpieczeństwo pracy związane ze spadkiem bezrobocia. Badacze podkreślają, że decyzja o dziecku, zwłaszcza drugim, zależy od warunków materialnych i mieszkaniowych, ułatwień w opiece ze strony instytucji opiekuńczych i rodziny. Duże znaczenie mają właśnie obawy przed utrata pracy przez kobietę.

Efekt 500 plus może być niedoszacowany, bo

  • Program został przyjęty przez Sejm w lutym 2016 i choć był wcześniej zapowiadany, Polki mogły czekać z decyzją o ciąży aż zasiłek będzie pewny. Może się okazać, że pełen efekt programu występuje dopiero w I kwartale 2017 roku. Dane z II i III kwartału 2017 pokażą, czy tak jest;
  • Analizując liczbę urodzeń trzeba uwzględniać trendy demograficzne, a przede wszystkim malejącą liczbę kobiet w wieku rozrodczym. "Górka" 2008-2010 była słabym odbiciem boomu lat 80, bo kobiety rodzą obecnie w wieku (średnio) 27 lat. Nawet na nieduże wzrosty uzyskane w czasie 500+ wbrew "fatum demografii", należy spoglądać w perspektywie wcześniejszych prognoz.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze