0:000:00

0:00

Konfrontacja stołecznej policji z aktywistami i obrońcami osób LGBT zakończyła się brutalnym zatrzymaniem co najmniej kilkunastu osób. Osoby zabrane z Krakowskiego Przedmieścia najprawdopodobniej trafiły do kilku warszawskich komisariatów. Piszemy "prawdopodobnie", ponieważ nadal nie ma potwierdzonych przez policję informacji na temat miejsc pobytu zatrzymanych osób.

Biejat: W tym momencie mamy około 40 nazwisk

Rozmawiamy z Magdaleną Biejat, posłanką Lewicy Razem, która jest w tym momencie pod komendą przy ul. Zakroczymskiej:

"Jest niedobrze. Koczujemy pod komendą i wyrywamy strzępki informacji. Jesteśmy tu z Beatą Maciejewską [również posłanka klubu Lewicy - przyp. red.], kilkoma pełnomocnikami zatrzymanych osób, aktywistami Obywateli RP i Ogólnopolskiego Strajku Kobiet oraz paroma członkami Lewicy Razem".

Policja nie udziela pełnych informacji, nie wiadomo kto dowodzi komendą.

"Od półtorej godziny nie wpuszczają do środka ani nas, ani pełnomocników. Siedzimy więc na schodach pod drzwiami i staramy się weryfikować kolejne nazwiska zatrzymanych osób, które do nas spływają - pytamy o nie policjantów i staramy się ustalić, kto jest wewnątrz. Listy zatrzymanych są kompletowane przez różne zespoły. W tym momencie mamy około 40 nazwisk. Odesłano mnie po informacje do rzecznika Komendy Stołecznej Policji, musiałam się dopraszać o ten numer, telefon jest wyłączony. Ani nam, ani pełnomocnikom nie udzielono informacji kto dowodzi komendą" - mówi Biejat.

"Jest tutaj osoba, która została poszkodowana, krzyczała, że bardzo ją boli, może mieć złamany obojczyk. Przyjechała jej pełnomocniczka, nie udzielono jej żadnych informacji. Dopiero kiedy dopytałam o tę osobę, powiedziano mi, że pojechała do szpitala karetką.

Ludzie są rozwożeni po różnych komendach. Nie wiadomo, dlaczego przywożą ich do jednej, potem do innej. Wiem o czterech komendach, przy ulicach: Zakroczymskiej, Wilczej, Żytniej i Nowolipie.

Gdy przywieźli ludzi wyłapanych pod komendą na Wilczej, wypuścili ich przed wejściem. Przeszli więc obok nas skuci kajdankami i wtedy krzyknęliśmy do nich, żeby podali swoje nazwiska."

Rozbicie pikiety pod komisariatem na Wilczej

Pod komendę przy ul. Wilczej przyszło kilkadziesiąt osób, by uzyskać informacje i solidaryzować się z zatrzymanymi. Wznosiły okrzyki "jesteśmy z wami". Byliśmy na miejscu. Około godziny 22 policja wezwała zgromadzonych do rozejścia się, po czym natychmiast wyciągnęła spośrod zzgromadonych kilka osób, wpakowała je do policyjnych transporterów i wywiozła. Widać to na zrobionym przez nas nagraniu.

Policja wynosi jednego z uczestników pikiety:

Wydaje się, że policja działała według klucza - wyciągane były osoby, których strój i tęczowe dodatki czy flagi mogły wskazywać, że są aktywistkami i aktywistami LGBT+. Policja nie udzielała nam informacji na temat podstawy ich zatrzymania.

Wewnątrz byli parlamentarzyści Lewicy Anna Maria Żukowska i Krzysztof Śmiszek i poseł KO Michał Szczerba. Na filmie mówią, jak wygląda w tym momencie sytuacja osób zatrzymanych. Według ich relacji, policja będzie "prowadzić czynności" dopiero rano:

Ludzie szukają swoich bliskich

Byliśmy świadkami, jak dwie osoby szukały swoich najbliższych - ktoś pytał o zatrzymaną żonę, kolejna osoba - o partnera. Policjanci nie odpowiadali na ich pytania. Wiele osób szuka właśnie swoich zatrzymanych bliskich. Jeśli to już się uda, apelują o pomoc:

;

Udostępnij:

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Komentarze