0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

15 maja, prezentując Polski Ład, premier Morawiecki mówił, że na programie zyska 65 proc. emerytów. Przekonywał też, że PiS zależy na „dbałości o lepsze życie naszych seniorów”.

Podczas konferencji premier powiedział:

„Emerytura do 2,5 tysiąca złotych bez podatku. To oznacza, że dla dwóch trzecich wszystkich emerytów będzie można pozostawić w kieszeni 2 tysiące złotych netto rocznie, a więc sumę, która pomoże zabezpieczyć bezpieczeństwo i zdrowie naszym emerytom i choć troszkę poprawi ich los. Wiemy doskonale, jak jest on trudny”.

Dwa w jednym

Od początku PiS i rząd starały się sprzedać kwotę wolną od podatku w wysokości 30 tys. złotych i emerytury bez podatku do 2,5 tys. złotych jako dwie różne obietnice. Tymczasem to jedno i to samo, bo 2,5 pomnożone przez 12 miesięcy daje właśnie 30 tys. Ale PiS chciał opakować tę obietnicę jako coś innego, by po raz kolejny dowartościować jedną z grup demograficznych, kluczowych dla swojego wyniku wyborczego.

Mieliśmy dotychczas trzynaste i czternaste emerytury. Opisywaliśmy je wielokrotnie jako pomysł, który powiększy dochody wielu emerytów, ale jednocześnie nie jest rozwiązaniem systemowym. Stąd, jak wiele pomysłów PiS jest trudne do jednoznacznej oceny i wymyka się prostej krytyce. Bo gdy powiemy „to prezent wyborczy”, narażamy się na zarzut, że nie dbamy o emerytów. Tak PiS stara się rozgrywać dyskusje o dodatkowych emeryturach i wielu innych pomysłach socjalnych. Ale wiele wskazuje, że rzeczywiście są to instrumenty obliczone na zmaksymalizowanie wyniku w sondażach, a ostatecznie przy urnach wyborczych.

Czy tak samo jest z emeryturą w Polskim Ładzie? Wiele wskazuje, że tak. I na to, że plan PiS również w tym aspekcie jest dziurawy.

Owoce wzrostu

„Nasi seniorzy, nasi emeryci jak mało kto zasłużyli na to, by skorzystać z owoców wzrostu. Skorzystać z potencjału gospodarczego, który odbudowujemy w Polskim Ładzie. Oni mają na tym skorzystać, żeby poprawić swoje bezpieczeństwo, swoją zasobność chociaż trochę” – mówił też premier 15 maja.

Ale nie tylko nie skorzystają na tym wszyscy emeryci, znacząco stracić mogą ci najbiedniejsi. Zmiany podatkowe to nie tylko kwota wolna, ale też składka zdrowotna, której już nie odpiszemy od podatku.

Na tym stracą np. wyjątkowo ubodzy emeryci. To bardzo zły pomysł, bo jest to wciąż rosnąca grupa. Mamy już ponad 300 tys. emerytów, (dane GUS pokazują, że w grudniu 2020 takich osób było już aż 310 tys.), którzy otrzymują świadczenie mniejsze niż minimalne. Dzieje się tak, ponieważ emerytura minimalna nie przysługuje automatycznie każdej osobie, która płaciła kiedyś składki ZUS i ukończyła wiek emerytalny. Emerytura minimalna przysługuje:

  • Mężczyznom po 25 latach okresów składkowych i nieskładkowych,
  • Kobietom po 20 latach okresów składkowych i nieskładkowych.

Okresy nieskładkowe nie mogą przekroczyć jednej trzeciej okresów składkowych. Okres składkowy to ten, w którym opłacaliśmy składki do ZUS, np. gdy byliśmy zatrudnieni na umowę o pracę. Okres nieskładkowy to np. czas, gdy pobieraliśmy zasiłek chorobowy lub uczyliśmy się w szkole wyższej. Wówczas składki nie są opłacane, ale czas ten liczy się, gdy sprawdzamy, czy przysługuje nam emerytura minimalna.

Składka 9 proc. dla wszystkich

Teoretycznie ten pomysł ma odsiać z systemu osoby, które zbyt krótko opłacały składki, tak by pokrzywdzeni nie byli ci, którzy płacili je sumiennie. W praktyce powodem, dla którego pracownicy nie płacili składek, jest dziurawe prawo pracy, które przez lata promowało nieoskładkowane umowy, czy niskiej jakości rynek pracy, który promował pracę na czarno. W efekcie tysiące osób kończy na emeryturze z głodowym świadczeniem, chociaż pracowali długie lata.

Nie dotyczy to wszystkich osób, które mają emerytury niższe niż minimalna – część z nich to osoby, które np. pracowały niewiele, bo żyły z bogatą osobą lub żyły z kapitału. Ale nie unieważnia to problemu tysięcy osób z systemowo głodowymi świadczeniami.

Rozwiązania Polskiego Ładu części z nich zmniejszą świadczenie.

Bo chociaż nie zapłacą żadnego podatku, to będą musieli opłacić dziewięcioprocentową składkę zdrowotną, bez możliwości odliczenia jej od podatku. Emeryci z dochodami w wysokości np. 600 złotych zarabiają zbyt mało, by wyższa kwota wolna coś im dała. I tak nie płacili już podatku. A gdyby ktoś miał wątpliwości jakie są plany wobec ubogich emerytów, rozwiała je prezeska ZUS Gertruda Uścińska:

,,Generalnie jest zasadna taka, że składka na ubezpieczenia zdrowotne w wysokości 9 proc. będzie należna od każdego świadczenia emerytalnego, niezależnie od przysługujących zwolnień podatkowych i faktycznie będzie obniżała to świadczenie, czy w przypadku innych należności określony dochód”.

Dla klasy średniej ulga. Dla biednych emerytów figa z makiem

I tak bardzo już uboga osoba straci kilkadziesiąt złotych. Dla wielu emerytów może być to wypchnięcie poniżej granicy skrajnego ubóstwa. W 2020 roku minimum egzystencji dla starszej, samotnej osoby wyniosło 609,65 złotego. Jeśli ta kwota spada, to taka sytuacja już jest zagrożeniem dla życia. Emerytury pomiędzy 600 a 700 złotych brutto w grudniu 2020 roku pobierało 37 tys. osób. Tyle osób może spaść poniżej tej granicy w wyniku Polskiego Ładu. Ale dochód zmniejsza się większej grupie.

PiS powinien o nich pomyśleć, projektując zmiany. Mówiąc o Polskim Ładzie, wicepremier Gowin na każdym kroku powtarza, że trzeba chronić klasę średnią. Projektowana jest ulga, dzięki której nie stracić mają osoby zarabiające pomiędzy 6 a 10 tys. złotych. Mówi to dużo o priorytetach państwa.

Nie słyszymy natomiast nic o uldze dla najbiedniejszych emerytów. Być może dlatego, że wśród sześciu milionów emerytów, kilkadziesiąt - kilkaset tysięcy ubogich nie jest ważną grupą wyborczą? To ludzie, którzy zwykle nie mają narzędzi, by upomnieć się o swoje.

Koniec z ulgą na leki

Problem mogą mieć też emeryci z niepełnosprawnościami, którzy dotychczas odliczali sobie od podatku koszty leków. Można to zrobić w ramach tzw. ulgi rehabilitacyjnej. Odliczeniu nie podlegają wszystkie leki, a jedynie „wydatki poniesione na zakup leków przepisanych osobie niepełnosprawnej przez lekarza specjalistę do stosowania ciągłego bądź czasowego”.

Wszystko zależy od wysokości emerytury i kosztu leków, ale część seniorów może ostatecznie otrzymać niższe świadczenia, jeżeli ich rachunki za leki są wysokie, a dochód niższy niż 30 tys. złotych. Bo jeżeli nie zapłacą podatku, to nie będzie czego odliczać.

Nawet jeśli będzie to oznaczało świadczenia niższe o zaledwie kilkadziesiąt złotych, to trudno nazwać to sprawiedliwym rozwiązaniem i krokiem w stronę progresywnego systemu podatkowego.

Pracuj więcej

Są też zamożniejsi emeryci, którzy na zmianach stracą. W emocjonalnym tekście na naszych łamach nasz dziennikarz i emeryt – Sławomir Zagórski – tłumaczył, dlaczego uważa to za złe rozwiązanie. Warto zapoznać się z jego argumentacją.

Emeryci najpewniej będą mieli niższy próg, od którego po zmianach będą tracić dochody – bo ulga dla klasy średniej, według zapowiedzi, ich nie obejmie. Jeżeli zamysłem ustawodawcy będzie krok w stronę bardziej progresywnego systemu, to jasne jest, że więcej zarabiający muszą w momencie zmian nieco stracić.

Ale warto zwrócić na jeszcze jeden aspekt tej zmiany w przypadku emerytów. Nasz system emerytalny miał promować dłuższą pracę. Bo im więcej pracujemy, tym wyższy jest nasz kapitał na koncie ZUS, a w konsekwencji – wyższe świadczenie emerytalne. Co więcej, na tej samej konferencji, gdzie prezentowano Polski Ład, premier mówił też:

„Chcemy, żeby ci emeryci, którzy czują się na siłach, żeby oni mogli pracować bez podatku. Jeżeli nie będą pobierać emerytury, to będą mogli pracować bez podatku i dzięki temu będą mogli budować sobie zasadniczo wyższy kapitał emerytalny”.

Niesłowne państwo

Premier zachęca emerytów do dłuższej pracy, co częściowo oznacza odkręcanie tylnymi drzwiami reformy sprzed pięciu lat, gdy PiS obniżył wiek emerytalny. Bo rządzący zdają sobie sprawę – krótsza praca to niższe świadczenia.

Słowa premiera – pozornie wynikające z troski – są tak naprawdę okrutne, bo promują silnych. Ci, którzy mogą, niech pracują, dostaną więcej. Ci, którzy nie mogą, zostają z tym, co daje państwo.

No i dodatkowo – osoba, która wypracowała spory kapitał dzięki długiej pracy, np. 40-45 lat, może otrzymać znacząco niższe świadczenie niż jeszcze rok wcześniej. To jeden z podstawowych problemów z tworzeniem prawa w Polsce.

Państwo przez lata obiecuje jedno, a później jedną ustawą może całą obietnicę wywrócić. A to podważa zaufanie do państwa, od którego ludzie się odwracają.

Wiele osób popiera podatkowe pomysły Polskiego Ładu, sondaż zaraz po prezentacji programu dawał 56 proc. pozytywnych ocen i 26 proc. negatywnych.

Nawet jeżeli wierzymy, że bardziej progresywny system podatkowy jest słusznym rozwiązaniem, to na przykładzie emerytów widać, że nie jest to kompleksowa, przemyślana w każdym szczególe reforma. Nawet jeśli PiS w ustawach będzie starał się te błędy poprawić, to kolejny raz dostajemy potwierdzenie tego, że reformy PiS są pisane na kolanie. A troska o najbiedniejszych lepiej sprawdza się w deklaracjach niż w praktyce.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze