0:000:00

0:00

Konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski analizuje i opisuje, co zrobiła z prawem, Konstytucją i procesem wyborczym większość sejmowa przygotowując wybory prezydenckie 2020. Lektura gorzka i konieczna, musimy mieć świadomość w czym uczestniczymy. A każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego chce w tym wziąć udział.

Zbliżające się wybory prezydenckie dochodzą do skutku nie dlatego, że postanowienia Konstytucji są skrupulatnie wykonywane, ale wbrew niej. Dzieje się to także za sprawą zwolenników przestrzegania ustawy zasadniczej, którzy nie mają innego wyboru, jak udział w wyborach, postrzeganych przez nich właśnie jako szansa Konstytucji, a nie jej porażka.

1. Pułapka deficytu legitymacji nowego prezydenta

Paradoks polega na tym, że postanowienia Konstytucji dotyczące wyborów prezydenckich zostały przez zwolenników respektowania Konstytucji poświęcone zapewne także w nadziei, że zwycięzca okaże się jej lepszym obrońcą aniżeli urzędujący Prezydent RP.

Przesłanki owego paradoksu są związane z rezultatami wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku oraz wyborów parlamentarnych w 2019 roku. Wybory te doprowadziły do ukształtowania się większości zdolnej samodzielnie zmieniać ustawy i tworzyć własny rząd, ale pozbawionej możliwości samodzielnego zmieniania Konstytucji.

W tej sytuacji - która ukształtowała się zarówno w 2015 roku, jak i w wyniku wyborów parlamentarnych w 2019 roku - możliwość dokonywania zmian konstytucyjnych przez zdeterminowaną większość przy pomocy ustaw zwykłych była uzależniona od poddania zarówno Trybunału Konstytucyjnego, jak i Prezydenta RP politycznej kontroli tej większości.

Te właśnie podmioty odgrywają w naszym ustroju decydującą rolę jako protektorzy lub destruktorzy porządku konstytucyjnego pod warunkiem w miarę zgodnego współdziałania. Żeby decydować o treści Konstytucji, dysponując w Sejmie jedynie większością bezwzględną, trzeba mieć do dyspozycji Prezydenta RP i Trybunał Konstytucyjny.

Przeczytaj także:

Senat nie stanowi przecież realnej przeszkody, ponieważ jego sprzeciw wobec ustawy nadającej postanowieniom Konstytucji nowy sens, bezwzględna większość może pozbawić skuteczności.

Dlatego zdobycie prezydentury ma zasadnicze znaczenie, tak dla obecnej większości, jak i dla jej przeciwników.

Obie strony politycznego konfliktu zaakceptowały wybory w ich aktualnym kształcie. Jedni zawsze uważali przeprowadzenie wyborów zgodnie z wolą większości sejmowej za zgodne z Konstytucją. Drudzy byli przeciwnego zdania, ale zmienili je zapewne dlatego, by w imię wierności Konstytucji nie zrezygnować z szans wyborczych.

Jedni i drudzy znaleźli się w pułapce deficytu legitymacji, który czeka zwycięzcę, niezależnie od tego, kto nim będzie.

Ważność wyboru Prezydenta RP stwierdzi przecież Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, złożona z sędziów powołanych przez urzędującego Prezydenta RP na wniosek nielegitymowanego organu – Krajowej Rady Sądownictwa, której skład został ukształtowany ustawowo z naruszeniem Konstytucji.

W składzie Rady znaleźli się bowiem sędziowie wybrani tam przez posłów według ich politycznych preferencji. Izba stwierdziła ważność wyborów parlamentarnych 2019, co nie zostało podważone. Tego rodzaju przyczyny potencjalnego braku należytej legitymacji nowo wybranego Prezydenta RP nie sposób wyeliminować.

Nie sposób też pozbyć się negatywnych - z punktu widzenia niepodważalności mandatu nowo wybranego Prezydenta RP - konsekwencji niezgodności z Konstytucją przepisów, według których zostanie on wybrany.

Na razie - jak można sądzić - politycy nie podważają mandatu przyszłego zwycięzcy. Jeśli wytrwają w tej powściągliwości, to przecież ta właśnie powściągliwość, a nie solidny fundament zgodności procedury wyborczej z Konstytucją, będzie podstawą - obok wyniku wyborczego - mandatu Prezydenta.

Z punktu widzenia obecnej większości sejmowej zarówno przepisy o wyborze Prezydenta RP, jak i umocowanie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN nie budzą wątpliwości konstytucyjnych.

Z punktu widzenia przeciwników tej większości zaakceptowanie niezgodnych z Konstytucją reguł wyboru Prezydenta RP to dokonany milcząco wybór mniejszego zła, polityczna konieczność poświęcenia części Konstytucji w imię nadziei na bardziej skuteczną obronę całości.

Warto podjąć próbę ustalenia, co właściwie zostało teraz poświęcone i jaki nowy standard konstytucyjności kształtują tegoroczne wybory prezydenckie.

2. Większość sejmowa ustawami obchodzi kodeks wyborczy

Ważność wyboru stwierdzi istniejąca Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego tak, jak to było w przypadku wyborów parlamentarnych. Ma to znaczenie zarówno dla legitymacji nowo wybranego Prezydenta, jak też dla faktycznej legitymacji tej Izby i tym samym Krajowej Rady Sądownictwa w jej obecnym kształcie.

Większość sejmowa i opozycja uznały za możliwe dokonywanie zmian w prawie wyborczym z pominięciem wynikającej z art. 2 Konstytucji zasady, zgodnie z którą zmiany przepisów dotyczących wyborów mogły być dokonane najpóźniej sześć miesięcy przed dniem ogłoszenia postanowienia o ich zarządzeniu i wyznaczeniu daty.

A zatem ustawa określająca reguły wyboru Prezydenta jest w całości niezgodna z art. 2 Konstytucji RP, ponieważ narusza zasadę zachowania odpowiedniego okresu dostosowawczego, dekodowaną z tego przepisu jako jedna z zasad przyzwoitej legislacji.

Według Trybunału Konstytucyjnego okres sześciu miesięcy wyłączenia prawa wyborczego od dokonywania w nim istotnych zmian przed wyborami jest okresem minimalnym i ustawodawca każdorazowo powinien dążyć do jego maksymalizacji (K 9/11).

Konsekwencją naruszenia wymagań konstytucyjnych w odniesieniu do ukształtowania odpowiedniej vacatio legis jest niekonstytucyjność całej ustawy. Wadliwość reguł wprowadzenia w życie aktu normatywnego prowadzi bowiem do ustalenia, że akt normatywny nie mógł stać się w sposób skuteczny składnikiem obowiązującego systemu prawnego.

Jak trafnie wskazuje Trybunał Konstytucyjny, nowe ukształtowanie prawa wyborczego „nie jest więc obojętne nie tylko z punktu widzenia głównych podmiotów politycznych uczestniczących w wyborach (partii politycznych), ale także z punktu widzenia realizacji praw podmiotowych obywateli, kształtuje więc w tej płaszczyźnie nową sytuację prawną obywateli. Nie mogą być oni „zaskakiwani” nagłymi i szybkimi zmianami nie tylko w sferze swych praw społecznych i ekonomicznych, ale mają prawo oczekiwać, że istotne reguły wyborcze nie zostaną w sposób nieoczekiwany poddane zasadniczym zmianom” (K 31/06).

Według Trybunału Konstytucyjnego „minimum minimorum w tym zakresie jest uchwalenie zmian w prawie wyborczym, na co najmniej sześć miesięcy przed kolejnymi wyborami, rozumianymi nie tylko jako sam akt głosowania, ale całość czynności określonych tzw. kalendarzem wyborczym. Ewentualne wyjątki od tak określonego standardu mogłyby wynikać jedynie z nadzwyczajnych okoliczności o charakterze obiektywnym (…) konieczność zachowania co najmniej sześciomiesięcznego terminu od wejścia w życie istotnych zmian w prawie wyborczym do pierwszej czynności kalendarza wyborczego jest nieusuwalnym co do zasady normatywnym składnikiem treści art. 2 Konstytucji”. (K 31/06).

Obiektywny charakter okoliczności, o których mowa, wymaga potwierdzenia znajdującego wyraz co najmniej w wynikach głosowania w sprawie zmian w kodeksie wyborczym.

Brak zgodnej aprobaty ugrupowań politycznych reprezentowanych w parlamencie uniemożliwia uznanie, że kodeks wyborczy nie jest zmieniany w doraźnych celach politycznych, a więc okoliczności zmiany nie mają charakteru obiektywnego.

Dotyczy to właśnie ustaw zastępujących Kodeks wyborczy w odniesieniu do wyborów prezydenckich. Uchwalono je w warunkach konfliktu politycznego.

Brak ponadpartyjnego kompromisu, pozwalającego uznać istnienie obiektywnych okoliczności i odstąpić od standardu konstytucyjnego, znajduje odzwierciedlenie w przebiegu postępowania ustawodawczego, które doprowadzono do skutku jedynie dlatego, że

naruszono Konstytucję i regulamin Sejmu w celu pokonania przeciwników ustawy.

Można uznać, że ponadpartyjna zgoda w sprawie przeprowadzenia wyborów 28 czerwca obiektywizuje stan epidemii jako przesłankę odstąpienia od reguły uchwalania zmian w prawie wyborczym na co najmniej sześć miesięcy przed kolejnymi wyborami.

3. Spór o wybory 10 maja. Te ustawy nie powinny zostać uchwalane w czasie epidemii

Uchwalanie ustaw regulujących wybory prezydenckie nie powinno mieć miejsca dlatego, że czas epidemii, w którym obowiązują rygory prawne dorównujące ograniczeniom dopuszczalnym w warunkach stanu klęski żywiołowej, a nawet przewyższające te ograniczenia, nie jest czasem właściwym dla zmieniania przepisów dotyczących wyboru Prezydenta RP.

Art. 228 ust. 6 Konstytucji RP wyklucza dokonywanie zmian Kodeksu wyborczego w czasie stanu nadzwyczajnego.

Nie wprowadzono żadnego ze stanów nadzwyczajnych, ale też stan epidemii wyklucza szeroką debatę publiczną i pogłębioną pracę parlamentu nad prawem wyborczym.

Nazywanie ograniczeń tożsamych ze stanem nadzwyczajnym tylko stanem epidemii nie tworzy warunków społecznych niezbędnych do podmiotowego udziału obywateli w kształtowaniu rozwiązań regulujących ich prawa polityczne.

Problemu wpływu epidemii na wybory dotyczył zasadniczy spór o to, czy przeprowadzić wybory 10 maja, a więc w terminie wyznaczonym w zgodzie z Konstytucją w postanowieniu Marszałek Sejmu z 5 lutego, czy też odroczyć ich przeprowadzenie o okres wynikający z wprowadzenia stanu klęski żywiołowej.

Skoro tylko zagrożenie epidemiczne uznano za realne, większość parlamentarna podjęła starania o nadanie wyborom formy korespondencyjnej i przeprowadzenia ich 10 maja, a opozycja kwestionowała ten zamysł jako zagrażający bezpieczeństwu sanitarnemu i możliwości przeprowadzenia rzetelnych wyborów.

Jeszcze 6 maja, po odrzuceniu w całości ustawy wyborczej przewidującej powszechne wybory korespondencyjne, Senat wezwał rząd do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, co jednak nie nastąpiło.

We wspomnianej uchwale Senatu RP wskazano, że nie jest możliwe przeprowadzenie „w najbliższym czasie dobrze zorganizowanych, rzetelnych i uczciwych wyborów”. Obowiązujące rozwiązania ustawowe, uchwalone przecież z udziałem Senatu, potwierdzają trafność tego stanowiska.

4. Nieważność nieprzeprowadzonych wyborów

Zapewne większość sejmowa podzielała wyrażany w przestrzeni publicznej pogląd, w myśl którego przeprowadzenie wyborów na jesieni mogłoby zmniejszyć szanse urzędującego Prezydenta RP.

Sejm odrzucił odrzucenie ustawy wyborczej przez Senat 7 maja. W rezultacie dopiero 9 maja zaczęły obowiązywać przepisy, według których powinny się odbyć wybory już 10 maja.

Jednak, mimo częściowych przygotowań (druk kart i przygotowanie pakietów wyborczych) nie mogły one zostać przeprowadzone w tym terminie. Stwierdził to rząd w swoim stanowisku z dnia 8 maja, wskazującym jako przyczynę niemożności przeprowadzenia wyborów właśnie stan epidemii.

Stanowisko to nie zawierało jednak informacji o rezygnacji premiera i - w konsekwencji - całego rządu, co powinno nastąpić, skoro to Rada Ministrów zapewnia wykonanie ustaw.

Konstytucja nie przewiduje sytuacji, w której wybory już zarządzone nie odbywają się i nie jest to spowodowane wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego, ale oświadczeniem przywódców większości sejmowej.

Oświadczeniem sugerującym Sądowi Najwyższemu, że powinien stwierdzić nieważność nieprzeprowadzonych wyborów po to, by Marszałek Sejmu zarządziła nowe. W oświadczeniu tym, wydanym 6 maja, wskazano również, że te nowe wybory „odbędą się w trybie korespondencyjnym”.

Nie zastosowano jednak ostatecznie tego pomysłu. Nie skorzystano również z zawartego w obowiązującej ustawie, (według której wybory miały się odbyć 10 maja) rozwiązania pozwalającego Marszałek Sejmu zmienić jej własne postanowienie o zarządzeniu wyborów i wyznaczyć ich termin na dzień przypadający do 23 maja.

To jest do 75. dnia przed końcem kadencji urzędującego Prezydenta RP, który to dzień był ostatnim możliwym dniem zarządzenia wyborów zgodnie z Konstytucją. Marszałek Sejmu wystąpiła nawet z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie, że Kodeks wyborczy należy rozumieć w sposób pozwalający na tego rodzaju działanie.

5. Polityczny taniec wokół uchwały PKW

Nastąpił jednak zwrot akcji i zadanie stworzenia podstawy do ustalenia nowego terminu wyborów powierzono Państwowej Komisji Wyborczej, która 5 maja poinformowała Marszałek Sejmu, że przeprowadzenie wyborów 10 maja „jest niemożliwe z przyczyn prawnych i organizacyjnych”.

Ta właśnie Komisja 10 maja podjęła uchwałę stwierdzającą, że brak możliwości głosowania jest w skutkach równoważny z brakiem kandydatów. Pozwalało to Marszałkowi Sejmu wyznaczyć datę wyborów na dzień przypadający w ciągu 60 dni od wydania postanowienia w tym przedmiocie.

Wyznaczenie to musi jednak nastąpić w ciągu 14 dni od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej, co powinno być dokonane niezwłocznie. Nie było to jednak możliwe, ponieważ należałoby stosować ustawę z 6 kwietnia, a rozwiązania w niej zawarte, wynikające w szczególności z wcześniejszego ograniczenia roli Państwowej Komisji Wyborczej w wyborach, nie były adekwatne do nowej sytuacji, wymagającej zwłaszcza rozwiązania problemu kandydatów, mających uczestniczyć w wyborach zarządzonych na 10 maja.

Większość sejmowa nadal odrzucała możliwość wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Było więc niezbędne ustanowienie nowych reguł w miejsce obowiązującej ustawy z 6 kwietnia. Dopóki jednak nie zostały one uchwalone nie można było ogłaszać uchwały Państwowej Komisji Wyborczej.

6. Wybory czerwcowe niezgodne z Konstytucją

W tej sytuacji większość sejmowa uchwaliła, że wybory prezydenckie odbędą się w formule korespondencyjnej lub tradycyjnej (głosowanie w lokalu wyborczym) według uznania wyborców. Modelu tego Senat nie odrzucił, ale zaproponował poprawki, z których część ostatecznie przyjął Sejm 2 czerwca. Uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej ogłoszono 1 czerwca, co pozwoliło Marszałek Sejmu na zarządzenie wyborów 3 czerwca i wyznaczenie ich terminu na dzień 28 czerwca.

Jednak prezydenckie wybory czerwcowe lub czerwcowo-lipcowe (prawdopodobna jest druga tura) będą tak samo niezgodne z Konstytucją, jak nieprzeprowadzone wybory majowe. Konstytucja nie została przecież zmieniona, zmieniły się tylko okoliczności polityczne.

Mamy zatem przepisy wyborcze zmieniane zasadniczo w trakcie wyborów, z oczywistym naruszeniem art. 2 Konstytucji. Także w przypadku ustawy z 2 czerwca, podobnie, jak przy uchwalaniu ustawy z 6 kwietnia naruszono zasady przyzwoitej legislacji.

Ustawa regulująca wybory prezydenckie została uchwalona w sposób niezgodny z zasadami tworzenia prawa i obowiązującą procedurą, co w konsekwencji powoduje, że jest w całości niezgodna z Konstytucją RP.

Z inicjatywy Senatu poprawiono technikę wyborczą. Poprawki te nie mogły jednak zmienić przeszłości legislacyjnej – uchwalania ustawy w ciągu kilku godzin (ustawę odrzuconą przez Senat uchwalono w Sejmie w ciągu 3 godzin, ustawę przez Senat poprawioną – w ciągu 7 godzin i 40 minut) z pominięciem praw opozycji i obrazą Konstytucji oraz regulaminu Sejmu.

W przypadku tej ustawy nastąpiła kumulacja negatywnych skutków zastosowanego tempa prac sejmowych nad projektem, charakterystyczna dla stanu permanentnego prymatu polityki nad prawem parlamentarnym. To, że Sejm uchwala ustawy nie może w państwie demokratycznym oznaczać, że z ich treścią utożsamia się jedynie większość sejmowa.

Uzasadnienie ustawy uchwalonej przez Sejm 12 maja, której poprawiona przez Senat wersja jest obowiązującą obecnie ustawą z 2 czerwca, według której odbędą się wybory 28 czerwca, nie wskazuje na żadne ustalenia ekspertów, podważające znane stanowisko Ministra Zdrowia z 17 kwietnia 2020 roku.

Według Ministra „z punktu widzenia medycznego wybory tradycyjne można przeprowadzić, kiedy będzie szczepionka, czyli za 1,5 do 2 lat”, a przepisy ustawy wprowadzające głosowanie korespondencyjne, według oświadczenia Ministra Zdrowia, minimalizują ryzyko; oznacza to, że nie zostaje ono wyeliminowane, a zatem nadal istnieje, zarówno w odniesieniu do głosowania tradycyjnego, jak i korespondencyjnego.

Nie wskazano w uzasadnieniu, co wydarzyło się między 7 maja 2020 r., - kiedy ustawodawca, odrzucając sprzeciw Senatu wobec ustawy wprowadzającej powszechne głosowanie korespondencyjne w wyborach prezydenckich, opowiedział się jednocześnie przeciw głosowaniu tradycyjnemu - a 12 maja 2020 r., kiedy ustawodawca zaakceptował zarówno głosowanie korespondencyjne, jak i tradycyjne.

Tego rodzaju arbitralna i nagła zmiana stanowiska budzi wątpliwości dotyczące racjonalności ustawodawcy. Nadal istnieje ryzyko narażenia zdrowia i życia wyborców, członków komisji i innych uczestników procesu wyborczego.

Mamy do czynienia z ryzykiem naruszenia zasady powszechności wyborów (zwłaszcza w przypadku Polaków za granicą) i tajności głosowania. Koperty wrzucane do skrzynek nadawczych czy oddawane w urzędzie gminy nie będą należycie chronione.

O znaczeniu należytej ochrony urny wyborczej świadczą przepisy dotyczące głosowania dwudniowego dopuszczonego w przypadku referendum ogólnokrajowego.

W myśl tych przepisów komisja obwodowa po zakończeniu głosowania w pierwszym dniu:

  • zapieczętowuje otwór urny;
  • ustala protokolarnie liczby: kart niewykorzystanych, osób uprawnionych do głosowania, kart wydanych i dane te niezwłocznie wywiesza w swej siedzibie w miejscu łatwo dostępnym;
  • następnie umieszcza w opieczętowanych pakietach odrębnie karty niewykorzystane
  • i spis uprawnionych wyborców, a przewodniczący komisji zamyka lokal i opieczętowuje wejście.
  • Wójt lub burmistrz (prezydent miasta) zapewnia ochronę lokalu komisji.
  • Faktyczna urna wyborcza, czyli skrzynka pocztowa, jest jednak pozbawiona tego rodzaju ochrony pomiędzy kolejnymi dniami oddawania głosów.

Ustawa zastępuje ugruntowane w wieloletniej tradycji głosowanie polegające na umieszczaniu karty do głosowania w urnie wyborczej głosowaniem, polegającym na umieszczeniu koperty zwrotnej w nadawczej skrzynce pocztowej.

Zmiana ta symbolizuje głęboką ingerencję w wybory prezydenckie przekreślającą ich tożsamość konstytucyjną w stopniu, który pozwala uznać, że ustawa pozbawia obywateli należnego im na mocy art. 62 ust. 1 Konstytucji prawa wybierania Prezydenta RP.

Poczta Polska – a więc podmiot świadczący usługi pocztowe - staje się częścią aparatu wyborczego, a jej pracownicy swego rodzaju funkcjonariuszami wyborczymi, zwłaszcza w fazie opróżniania skrzynek nadawczych z kopert zwrotnych i przekazywania tych kopert do komisji wyborczej.

Skrzynka nadawcza spełnia rolę urny wyborczej. W myśl standardów Komisji Weneckiej „mobilne urny wyborcze mogą być używane tylko pod rygorem surowych przepisów, tak by uniknąć wszelkiego ryzyka oszustwa”. W ustawie nie znajdujemy takich przepisów.

Trudno uznać, by kandydaci w tych wyborach mieli równe szanse

Trybunał Konstytucyjny podkreślił, że „jednym z najważniejszych elementów wolnych wyborów jest wolna debata publiczna prowadzona podczas kampanii wyborczej przez wszystkich zainteresowanych obywateli” (K 7/09).

Zasada wolności wyborów wymaga zatem, by uczciwa i rzetelna kampania wyborcza stwarzała obywatelom dostęp do zgodnych z prawdą informacji o sprawach publicznych, o kandydatach i ich programach politycznych (K 9/11).

W wyborach odbywających się w stanie epidemii było to możliwe jedynie za pośrednictwem internetu i środków masowego przekazu, co utrudnia respektowanie zasady równości. Dopiero ta część kampanii, która miała miejsce po zarządzeniu wyborów na dzień 28 czerwca, toczyła się w warunkach faktycznie redukowanych ograniczeń.

Ma miejsce rywalizacja między kandydatami, którzy już prowadzili kampanię wyborczą także przed wprowadzeniem stanu zagrożenia epidemicznego (14 marca) i stanu epidemii (20 marca) jako zarejestrowani kandydaci, a kandydatem, który zaczynał od zbierania podpisów w stanie epidemii.

Zasada równości w znaczeniu formalnym oznacza, że „nie może być sytuacji, w której jednemu wyborcy przypadałaby większa liczba głosów niż innym” (L.Garlicki, s. 175). Jednakże głosowanie poza lokalem wyborczym może prowadzić właśnie do sytuacji, w której wyborcy w danej rodzinie będą głosowali zgodnie z poglądami osoby dominującej w tej rodzinie, która to osoba będzie faktycznym dysponentem więcej niż jednego głosu.

Zgodnie z art. 15 obowiązującej do 2 czerwca ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP zarządzonych w 2020 r., czyli ustawy z 6 kwietnia, wójt, burmistrz lub prezydent miasta sporządza w 3 egzemplarzach spis wyborców w danej gminie i „przekazuje operatorowi wyznaczonemu w dniu wejścia w życie ustawy”.

Spis ten zawiera „nazwisko i imię (imiona), imię ojca, datę urodzenia, numer ewidencyjny PESEL i adres zamieszkania wyborcy”. Można uznać, że wyznaczonemu operatorowi były potrzebne dane adresowe, ale pozostałe dane są mu zupełnie zbędne (imię ojca, data urodzenia, numer ewidencyjny PESEL) do dostarczenia pakietu wyborczego.

Nie ma w ustawie obecnie obowiązującej (z 2 czerwca) żadnej gwarancji, że dane te nie zostaną przejęte przez osoby nieuprawnione, zainteresowane w ich pozyskaniu i przetwarzaniu bez wiedzy i woli osoby, której te dane dotyczą.

Ustawa utrzymuje zagrożenie dla bezpieczeństwa i prywatności wyborców, ponieważ nie zawiera przepisu przejściowego normującego problem zagrożenia spowodowanego przekazaniem danych o numerach PESEL nieuprawnionemu podmiotowi.

7.Marszałek Sejmu zarządza wybory niezgodnie z Konstytucją

Istotne jest również to, że po 23 maja (75 dzień przed zakończeniem kadencji Prezydenta RP) wybory prezydenckie można zarządzić tylko w razie stwierdzenia nieważności wyborów przez Sąd Najwyższy oraz zrzeczenia się urzędu przez głowę państwa.

Żadna z tych przesłanek nie wchodzi w grę.

Wybory zostały zarządzone niezgodnie z Konstytucją. Marszałek Sejmu skorzystała przy tym z uchwały PKW, w której Komisja przyznała sobie pozakonstytucyjną i pozaustawową podstawę kompetencyjną do podejmowania uchwały w przypadku nieprzeprowadzenia wyborów, do czego nie uprawnia jej żaden przepis.

W myśl Konstytucji RP Marszałek Sejmu zarządza wybory Prezydenta RP:

1) przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta w terminie w Konstytucji wskazanym (art. 128 ust. 2);

2) w razie opróżnienia urzędu Prezydenta (art. 128 ust. 2);

3) w razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta (art. 129 ust. 3).

Wyjątkowo, w razie wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych wybory mogą się odbyć dopiero po upływie 90 dni od jego zakończenia, a kadencja urzędującego Prezydenta ulega odpowiedniemu przedłużeniu (art. 228 ust. 7 Konstytucji).

Konstytucja nie przewiduje innych przypadków zarządzania wyborów Prezydenta przez Marszałka Sejmu.

Ponadto art. 293 Kodeksu wyborczego stanowi, że jeżeli w wyborach głosowanie miałoby być przeprowadzone tylko na jednego kandydata, albo gdyby brakowało kandydatów, Państwowa Komisja Wyborcza stwierdza ten fakt w drodze uchwały, którą przekazuje Marszałkowi Sejmu, podaje do publicznej wiadomości i ogłasza w Dzienniku Ustaw RP.

Marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14 dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw RP.

Z Konstytucji nie wynika kompetencja Marszałka Sejmu do zmiany postanowienia o zarządzeniu wyborów ani do ustalania terminu wyborów poza regułami konstytucyjnymi ze względu na nadzwyczajne okoliczności.

Tego rodzaju kompetencja aktualizuje się wskutek wprowadzenia stanu nadzwyczajnego po upływie 90 dni od zakończenia tego stanu.

Marszałek Sejmu nie może – w zgodzie z Konstytucją – zarządzić wyborów Prezydenta, ponieważ znajduje do tego podstawę w podjętej bez podstawy prawnej uchwale Państwowej Komisji Wyborczej, a ponadto dlatego, że takie jest oczekiwanie polityków.

Wybory prezydenckie zostały więc zarządzone niezgodnie z wymaganiami Konstytucji i Kodeksu wyborczego na podstawie uchwały PKW podjętej poza zakresem jej ustawowych kompetencji.

Rozwiązanie to uznano za jedyne wyjście, skoro nie wchodziło w grę wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i nie było też możliwe zrzeczenie się urzędu przez Prezydenta.

8.Te wybory można było odroczyć

Zwolennicy przeprowadzenia pierwszej tury wyborów w czerwcu argumentowali, że ich odroczenie na późniejszy termin doprowadzi do sytuacji, w której urząd Prezydenta będzie nieobsadzony po 6 sierpnia, a więc po zakończeniu trwającej obecnie kadencji.

Konstytucja nie przewiduje w takim przypadku żadnego rozwiązania. A więc państwo bez głowy – finis Poloniae! Ta interpretacja Konstytucji nie jest trafna.

Nie ma konieczności wybierania Prezydenta vivente rege – w toku kadencji urzędującej głowy państwa. Konstytucja przewiduje przecież, że Marszałek Sejmu przejmuje obowiązki Prezydenta w razie „opróżnienia urzędu”, co następuje przecież w momencie zakończenia kadencji.

Są też inne racje przemawiające za przejęciem obowiązków Prezydenta przez Marszałka Sejmu w sytuacji, gdy nie dokonano wyboru przed zakończeniem kadencji sprawującego urząd Prezydenta.

9.Realizm i pragmatyzm usprawiedliwiły rezygnację z konstytucyjnej ortodoksji

Nieprzeprowadzenie wyborów prezydenckich i odkładanie ich przeprowadzenia było postrzegane jako objaw kryzysu ustrojowego.

Zainteresowanie wyborami jest znaczne i wiąże się z oczekiwaniem, że przyniosą one doniosłe rozstrzygnięcie, co czyni je koniecznością polityczną.

Zapewne brano pod uwagę, że trwająca już dłuższy czas kampania wyborcza i towarzysząca jej rywalizacja oraz konieczność stałej mobilizacji elektoratów poszczególnych kandydatów wzmacnia polityczne konflikty w kraju, co może utrudniać rozwiązywanie wielu problemów spowodowanych przez epidemię.

Wydaje się, że kandydaci oraz wspierające ich ugrupowania dostrzegali potencjalnie negatywny wpływ przedłużania kampanii na osiągnięcie sukcesu.

Często powtarzane jest w wypowiedziach kandydatów hasło „Idziemy na wybory”, w którym każdy z nich widzi zapowiedź własnego zwycięstwa.

Rywalizacja wyborcza usunęła z pola widzenia problem standardów, według których wybory mają przebiegać.

Dystans wobec reguł znajdował wyraz w tezie, że skoro prawo nie przewiduje nieprzeprowadzania wyborów, to i nie reguluje sytuacji wskutek tego powstałej. Często powtarzane było twierdzenie, że mamy chaos prawny.

Trzeba zatem tworzyć reguły „ad hoc”, ponieważ znajdujemy się i tak w stanie niepewności reguł, a to oznacza nawet akceptację „najmniejszego zła”, jak niekiedy określano wspomnianą już uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej. A więc realizm i pragmatyzm usprawiedliwiają rezygnację z konstytucyjnej ortodoksji. Prawnik powinien przecież brać po uwagę skutki swoich rozstrzygnięć.

Przewaga polityki nad prawem jest czymś zwyczajnym w naszej praktyce ustrojowej charakteryzującej się swoistym oswojeniem z bezprawiem konstytucyjnym. Ma to miejsce i tym razem.

Jeden z kandydatów przypomniał niedawno znane i jakże aktualne słowa „dziwny jest ten świat”. Możemy powiedzieć, że dziwne jest państwo, w którym nie sposób wybrać Prezydenta zgodnie z Konstytucją, a samo już staranie, żeby tak się stało, często budzi zdziwienie i – jak się okazuje – „nosi w sobie zalążek klęski”, która podobno ma być sukcesem demokracji.

*Prof. Ryszard Piotrowskidoktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

Udostępnij:

Ryszard Piotrowski

doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

Komentarze