0:00
0:00

0:00

Prezyjnie, dobitnie i jednoznacznie prof. Ryszard Piotrowski poddaje krytyce fałszowanie pojęć demokracji, suwerenności, niezależności władzy sądowniczej i praw człowieka. To lektura dziś niezbędna wobec podważania zasad konstytujci i demokracji przez rządzącą wiekszość.

Oto kilka cytatów, całość analizy poniżej.

"Nie sposób uznać za odpowiadającą konstytucyjnym standardom demokratycznego prawotwórstwa praktykę, która sprowadza proces ustawodawczy do monologu przedstawicieli większości".

"Konstytucja nie pozwala uznać, że obywatele, którzy głosowali na przegranych, nie należą do Narodu i nie są podmiotem suwerenności".

"Parlamentarna opozycja to także przedstawiciele narodu. Naruszanie jej praw, choćby przez faktyczne wykluczanie z udziału w ustawodawstwie, łamie konstytucyjną zasadę, zgodnie z którą naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli".

"Sejm bez opozycji – wykluczanej przez sam fakt dysponowania jedynie mniejszością głosów - jest pozbawiony swojej tożsamości konstytucyjnej".

"Rozumienie demokracji, sprowadzające sens tego pojęcia do władzy większości, ... prowadzi do zatarcia granicy między demokracją a dyktaturą, między suwerennością narodu a suwerennością sprawującej faktyczną władzę polityczną jednostki czy grupy rządzącej".

"Źródłem legitymizacji władzy sądowniczej nie jest wynik wyborów, w szczególności parlamentarnych, ale zdolność orzekania niezależnie od woli i interesów partii politycznych"

Wcześniej w OKO.press opublikowaliśmy wiązane z tematyką konstytucyjną teksty:

Demokracja nie polega na wszechwładzy większości parlamentarnej

1. Trudno uznać za zgodne z Konstytucją RP jednostronne i uproszczone rozumienie demokracji, polegające na twierdzeniu, że sprowadza się ona do przyznania większości wyłonionej w wyborach władzy ustawodawczej, wykonawczej, a także sądowniczej.

Rzeczpospolita jest przecież – w myśl ustawy zasadniczej – demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Praktyka ignorowania tych zasad podważa wiarygodność instytucji państwa prawnego i jego konstytucji stając się przesłanką autorytarnego populizmu.

Podstawą państwa prawnego pozostaje „zasada nadrzędności Konstytucji”, sformułowana przez Trybunał Konstytucyjny (w uzasadnieniu wyroku w sprawie o sygn. U 4/06), która byłaby fikcją, gdyby obejmowała uznanie, że nadrzędność ustawy zasadniczej sprowadza się do panowania większości zdolnej nadać normom konstytucyjnym dowolną treść, także równoznaczną z doprowadzeniem do „erozji fundamentów tego państwa”, do których – według Trybunału - „należy zaliczyć godność ludzką z jednej strony i unikanie arbitralności w działaniu władz – z drugiej” (K 32/04).

Trybunał Konstytucyjny uznał (w uzasadnieniu wyroku w sprawie o sygn. U 4/06), że demokracja nie polega na wszechwładzy większości parlamentarnej, a obowiązująca Konstytucja ustanawia system demokracji - określanej przez Trybunał jako konstytucyjna - stworzony, by uniknąć niebezpieczeństwa powtórzenia się historycznie znanego doświadczenia.

To doświadczenie „to zarówno ryzyko, jak i realne niebezpieczeństwo uproszczonego rozumienia demokracji – głównie, jeśli nie wyłącznie – jako wszechwładzy większości parlamentarnej”.

Wszechwładzę większości wyklucza także art. 1 Konstytucji, w myśl którego Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich jej obywateli, a zatem zarówno większości, jak i mniejszości, dobrem jednych i drugich.

Konstytucja wyklucza pozbawienie mniejszości – a więc opozycji – udziału w definiowaniu dobra wspólnego i interesu publicznego, określanych przez większość i mniejszość w dialogu, w procesie wzajemnego oddziaływania.

Konstytucja wyklucza zawłaszczanie dobra wspólnego przez część obywateli, podział na lepszych i gorszych, wyklucza uzależnianie od wyniku wyborów ustalania obowiązującej wersji historii, czy też pozbawianie opozycji możliwości rzeczywistego udziału w pracach parlamentu.

Z tej perspektywy demokracja nie może być interpretowana tylko jako dopuszczenie możliwości istnienia opozycji, ale powinna być rozumiana jako stan rzeczywistego dialogu między większością a opozycją.

W myśl wstępu do Konstytucji to właśnie dialog społeczny jest podstawą prawa. Nie sposób uznać za odpowiadającą konstytucyjnym standardom demokratycznego prawotwórstwa praktykę, która sprowadza proces ustawodawczy do monologu przedstawicieli większości.

Konstytucja wymaga oddzielenia większości od mniejszości w procesie podejmowania decyzji, zakłada zróżnicowanie stanowisk i pluralizm opinii jako przesłankę prawomocności działania władzy.

„Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio” – stanowi Konstytucja w art. 4.

Przedstawicielami Narodu są także ci, którzy przegrali wybory, ale jednocześnie wygrali je, ponieważ zdobyli mandaty deputowanych, jednak nie należą do większości.

Konstytucja nie różnicuje statusu przedstawicieli. Każda większość – nawet jeśli w wyborach uzyskała poparcie tylko 19% mających prawo udziału w głosowaniu – uznaje siebie za jedynego prawomocnego przedstawiciela Narodu.

W III RP, ze względu na ustalone reguły wyborcze i frekwencję wyborczą, żaden rząd nie był reprezentantem większości uprawnionych do głosowania. Jednak Konstytucja nie pozwala uznać, że obywatele, którzy głosowali na przegranych, nie należą do Narodu i nie są podmiotem suwerenności.

Jeśli przyjmiemy, że to rządzący są suwerenem, bo zdołali uzyskać władzę w wyborach, to znaczy, że ta część narodu, która ich nie wybrała, została pozbawiona suwerenności. Parlamentarna opozycja to także przedstawiciele narodu. Naruszanie jej praw, choćby przez faktyczne wykluczanie z udziału w ustawodawstwie, łamie konstytucyjną zasadę, zgodnie z którą naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli.

„Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców” (art. 104 Konstytucji). Ustanowienie mandatu wolnego i wykluczenie mandatu imperatywnego jest dobrą podstawą do wspólnego definiowania dobra Narodu przez większość i opozycję. Konstytucja nie pozwala na absolutyzowanie więzi łączących deputowanego i partię polityczną, której jest on członkiem.

W myśl ar. 110 ust. 2 Konstytucji „Marszałek Sejmu przewodniczy obradom Sejmu, strzeże praw Sejmu oraz reprezentuje Sejm na zewnątrz”. Konstytucja nakłada na reprezentanta większości, którym jest Marszałek Sejmu, obowiązek strzeżenia praw opozycji, będącej przecież częścią Sejmu.

Sejm bez opozycji – wykluczanej przez sam fakt dysponowania jedynie mniejszością głosów - jest pozbawiony swojej tożsamości konstytucyjnej.

Zgodnie z art. 11 Konstytucji partie polityczne zrzeszają na zasadach dobrowolności i równości obywateli polskich w celu wpływania metodami demokratycznymi na kształtowanie polityki państwa, a finansowanie partii politycznych jest jawne. Przepis ten ma kluczowe znaczenie dla wzajemnych stosunków między większością a opozycją, które można uznać za wskaźnik pozwalający na ocenę stanu demokracji.

Konstytucja ustanawia zasadę pluralizmu politycznego opartego na wolności partii politycznych. Dopuszcza jedynie stosowanie przez partie polityczne metod demokratycznych, a więc opartych na poszanowaniu Konstytucji w staraniach o władzę. Wymaga to od partii politycznych wzajemnego szacunku, wykluczenia posługiwania się mową nienawiści, wykluczenia naruszania prawa dla celów politycznych i posługiwania się w tych celach prawem oraz służbami państwowymi. Jawność finansowania partii politycznych ma uniemożliwić naruszanie przepisów w tym przedmiocie, zwłaszcza na niekorzyść opozycji.

Głównym prawem opozycji jest przestać być opozycją. Głównym prawem większości jest pozostać większością. Problem polega na tym, żeby stosować godziwe metody i respektować prawo. Współczesny świat bardzo to utrudnia. O ile wynalazek druku zapewne przyczynił się do rozwoju demokracji przedstawicielskiej, opartej na wzajemnym oddziaływaniu większości i mniejszości, to konsekwencje upowszechnienia telewizji oraz komunikacji internetowej nie są jednoznaczne z punktu widzenia demokracji, o której stanowi ustawa zasadnicza.

Władza większości podlega ograniczeniu ze względu na przyrodzoną i niezbywalną godność człowieka

2. Konstytucja posługuje się pojęciem demokracji nie opatrzonym żadnym przymiotnikiem. Nie oznacza to jednak wyrażonego w ten sposób przyzwolenia na nadanie dowolnego znaczenia owemu pojęciu.

Jest ono bowiem ukształtowane przez postanowienia wstępu do Konstytucji, w tym zwłaszcza dotyczące przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a także przez postanowienia Konstytucji dotyczące godności człowieka, demokratycznego państwa prawnego i zasady podziału oraz równowagi władz.

Ustawa zasadnicza wymaga takiego rozumienia demokracji, które odwołuje się do kultury demokratycznej, a nie do jednoelementowej definicji.

W konstytucyjnym rozumieniu demokracja jest ustrojem, w którym władza większości podlega ograniczeniu ze względu na przyrodzoną i niezbywalną godność człowieka, stanowiącą źródło jego praw i wolności niezależne od jakiejkolwiek władzy.

Rozumienie demokracji, sprowadzające sens tego pojęcia do władzy większości niezależnie od tego, jak władza ta została wyłoniona i jest sprawowana, to przejaw redukcjonistycznej interpretacji owego pojęcia, zawężającej jego znaczenie w sposób, który prowadzi do zatarcia granicy między demokracją a dyktaturą, między suwerennością narodu a suwerennością sprawującej faktyczną władzę polityczną jednostki czy grupy rządzącej.

Ograniczanie pojęcia narodu do aktualnie dominującej w nim większości jest niedopuszczalną zmianą znaczenia tego pojęcia. Suweren zdominowany przez jakąkolwiek wszechwładną większość, wolną od konstytucyjnych ograniczeń, w istocie przestaje być suwerenny, skoro ta większość mogłaby odebrać władzę zwierzchnią narodowi i przyznać ją na przykład jednostce.

Suwerenność narodu nie może w demokratycznym państwie prawnym prowadzić do zniesienia zasady podziału i równoważenia się władz, ponieważ to państwo bez owej zasady byłoby sprzeczne samo ze sobą.

Źródłem legitymizacji władzy sądowniczej jest zdolność orzekania niezależnie od woli i interesów partii politycznych

3. Pogląd, w myśl którego parlament i rząd jako emanacja woli suwerena są władzą nadrzędną wobec sądów i trybunałów, nie znajduje jednak wystarczającego oparcia w obowiązującej ustawie zasadniczej, która – tworząc system demokracji konstytucyjnej - nie pozwala na interpretację opartą na przeciwstawieniu demokracji i państwa prawnego, suwerenności narodu i konstytucji.

W owym systemie konstytucja jest nierozerwalnie związana z narodem i jego suwerennością. Konstytucja wyrażając suwerenność narodu jednocześnie ją ogranicza ze względu na wartości, które usytuowane są poza zasięgiem suwerena.

Zasadnicze znaczenie dla legitymizacji władzy, w tym także władzy suwerena, ma przestrzeganie praw człowieka.

Związek suwerenności narodu i praw człowieka polega na tym, że owe prawa mają charakter pierwotny – to z nich właśnie wynika suwerenność,

to w ich respektowaniu znajduje ona swój wyraz i potwierdzenie.

Odbieranie ludziom przysługujących im praw, choćby w imię suwerenności narodu, rasy czy klasy, prowadzi do destrukcji owej suwerenności i – jakże często – unicestwienia tych, którzy mieli ją sprawować.

Jeśli suweren, czy też powołujący się na wolę suwerena, nie szanują praw człowieka, to ich władza jest bezprawna.

Suwerenny jest ten, kto nie podlega nikomu. Można więc uznać, że w istocie suwerenne są ukształtowane przez kulturę wartości związane z odwiecznymi prawami moralnymi odpowiadającymi odwiecznym dylematom.

W demokratycznym państwie prawnym, w którym władza większości jest ograniczona przez prawa przysługujące mniejszości, co znajduje odzwierciedlenie w formule demokracji konstytucyjnej,

źródłem legitymizacji władzy sądowniczej nie jest wynik wyborów, w szczególności parlamentarnych, ale zdolność orzekania niezależnie od woli i interesów partii politycznych.

Kontrolują one władzę ustawodawczą, niekiedy także zależne od większości parlamentarnej sądy konstytucyjne. Kontrolują również władzę wykonawczą. Obywatel jest więc zasadniczo uzależniony od polityków, nawet jeśli nie udziela im poparcia wyborczego.

Jedynie władza sądownicza może od tej zależności bronić, jeżeli sędziowie są niezawiśli, a sądy niezależne.

A zatem ta właśnie zdolność jest czynnikiem decydującym o legitymizacji władzy sądowniczej w demokratycznym państwie prawnym. Fundamentem tego państwa i zwornikiem współczesnych demokracji konstytucyjnych jest niezawisłość i bezstronność sądownictwa.

Odwołują się one do zasady podziału władz w istotny sposób korygującej tradycyjną koncepcję suwerenności narodowej i współistotną jej zasadę przedstawicielstwa. Sędziowie nie pochodzą wprawdzie z wyborów, mających taki charakter, jak wybory parlamentarne czy prezydenckie, ale wydają wyroki w imieniu Rzeczypospolitej, która – jak stanowi Konstytucja – jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli.

Z tej perspektywy są oni także przedstawicielami suwerena. Zwłaszcza jeżeli uznajemy, że w demokratycznym państwie prawnym suwerenem są w istocie prawa odzwierciedlające suwerenność wartości, które ograniczają władzę Narodu ze względu na prawa człowieka w rezultacie – jak to sformułował Trybunał Konstytucyjny - zmiany obejmującej „pojęcie suwerenności jako władzy najwyższej i nieograniczonej, zarówno w stosunkach wewnętrznych państwa, jak i jego stosunkach zewnętrznych” (uzasadnienie wyroku w sprawie o sygn. K 32/09).

Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego w demokratycznym państwie prawnym dokonuje się zastąpienie „zasady suwerenności monarchy zasadą zwierzchnictwa narodu, ograniczonego przez prawa człowieka, mające swe źródło w nienaruszalnej godności ludzkiej” (K 32/09). Ta właśnie koncepcja demokracji znajduje odzwierciedlenie w Konstytucji RP.

Ryszard Piotrowski - doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Zakładu Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zasiada w Radzie Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

;
Na zdjęciu Ryszard Piotrowski
Ryszard Piotrowski

doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

Komentarze