0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.plMaciek Jazwiecki / A...

- Ale czym pan pali w tej chwili? - przerywa.

- Sąsiad miał kukurydzę, co mu się zepsuła, czy cholera wyschła.

- Ludzie tak robią, palą owsem, kukurydza też się pewnie panu spali. Osobiście mam sąsiada, który pali zbożem, nie jestem z tego bardzo zadowolony, bo to jest zapach nieprzyjemny. Ale co mu zrobię?

- Nam też śmierdzi, w całym domu jedzie.

Tak rozmawiam z urzędnikiem z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, który zgodził się rozwiać moje wątpliwości, czym mam palić, skoro nie stać mnie na węgiel. Rozwiał, to źle powiedziane, bo kilka zaleceń władz, żeby palić czym się da, poddał w wątpliwość.

Cała rozmowa - dalej, ale najpierw o propozycji minister Anny Moskwy.

Min. Moskwa: proszę zadzwonić do resortu środowiska

We wtorek 18 października rano słucham, jak Bogdan Rymanowski w Radiu Zet pyta ministrę klimatu i środowiska Annę Moskwę, czym w końcu wolno palić w piecach, skoro Jarosław Kaczyński w Nowym Targu powiedział, że "trzeba w tej chwili palić wszystkim, no poza oczywiście oponami czy tym podobnymi rzeczami (śmiech), bo takie rzeczy się niestety u nas zdarzają, nie jakimiś rzeczami szkodliwymi, bo po prostu Polska musi być ogrzana".

Pyta też o mieszkańca Wejherowa, który spalał w kozie płyty meblowe, a gdy policja wystawiła mu mandat, nie chciał zapłacić, bo "prezes pozwolił".

Min. Moskwa na to, że „pewnie te płyty były jeszcze olejowane i klejone substancjami, które absolutnie nie są dozwolone. Na pewno prezes nie zachęcał do palenia takimi płytami".

"Według badań, które przeprowadziliśmy w ministerstwie, 60 proc. osób, które mają piece węglowe, decyduje się na przejście – częściowo lub całkowicie – na drewno" - podaje tę szokującą liczbę bez komentarza. Dodaje, że dopuszczenie miału oraz węgla brunatnego "to jest ten kompromis tylko na czas kryzysu, awaryjna możliwość. I że oba te surowce nie cieszą się popularnością".

Moskwa zamyka wątek, że "ci, którzy nie wiedzą, czym można palić, mogą sprawdzić to w internecie, zadzwonić do Inspekcji Ochrony Środowiska lub do resortu środowiska".

Posłuchałem tego zaproszenia.

Dzwonię we wtorek 18 października na "Infolinię dla Obywatela" (dla Obywatelek chyba też?) ministerstwa klimatu i środowiska (tel. 22/2500136). "Czynna w dni robocze w godzinach 08:15-16:15".

Jest 16:04. Słyszę jednak przemiły głos "Nasi pracownicy są dla państwa dostępni od 08:00 do 16:00".

Wystukuję więc zachęcający numer "Skontaktuj się z nami" (tel. 22/3692900), mówię, o co mi chodzi i miła pani mnie łączy. Słyszę nagranie, że "nasi konsultanci są dostępni do 16.00".

Nie ma co robić afery o kwadrans.

W środę dzwonię od 10:00 do 15:30, ośmiokrotnie. Ten sam ciepły głos dopytuje się, czy ja w sprawie dopłat, czy w innej, czy się zgadzam na to i tamto, trwa to równo 2 minuty, aż pada wyrok: "aktualnie wszystkie linie są zajęte. Prosimy o kontakt w późniejszym terminie".

Nie wpisują mnie nawet na listę oczekujących, po prostu ministerstwo Moskwy rozłącza się.

W czwartek 20 października zasadzam się od samego rana. O 08:01 znowu to samo: "Jeśli dzwonisz w sprawie dodatku osłonowego i innych dopłat wybierz jeden. W innej sprawie wybierz zero". Ale czy z zerem, czy z jedynką, tak czy owak nasz kontakt kończy się brutalnym rozłączeniem, bez nawet "do widzenia", za to za każdym razem dwukrotnie dowiaduję się, kto jest administratorem danych. W piątek rano - dokładnie to samo.

Próbuję też do Głównego Inspektorat Ochrony Środowiska, tel. 22/36 92 226, ale numer się nie zgłasza. W dziale "kontakt dla obywateli" ani śladu kontaktu dla obywateli. Jest za to link "dla mediów" odsyłający do rzecznika. Infolinii nie widać.

Przeczytaj także:

Po ile Moskwa kupuje węgiel? Jakoś taniej niż moje wcielenie

W ramach "krótkiej piłki" Bogdan Rymanowski odpytuje min. Moskwę, z czym się zgadza, a z czym nie. Generalnie nie zgadza się z jakąkolwiek krytyką.

"Przeszacowaliśmy, pomyliliśmy się, gdy mówiliśmy o węglu za niecały tysiąc złotych, przepraszamy?" - pyta prowadzący, czy by tak powiedziała.

"Nie" - odpowiada Moskwa.

Słuchacze złośliwie pytają, gdzie jest ten węgiel po 996 złotych za tonę, więc ministra tłumaczy: "Jeśli weźmiemy pod uwagę dodatek węglowy – 3 tys., które sukcesywnie gminy wypłacają – i cenę węgla, którą proponujemy w rozwiązaniu samorządowym, de facto węgiel za tonę przy średnim zużyciu będzie po tysiąc złotych".

I dalej: "Wycofaliśmy się z ustawy 996, zastępując ją dodatkiem węglowym 3 tys. z powodu niskiego zainteresowania składów. Zapobiegając potencjalnemu kryzysowi przygotowaliśmy lepsze rozwiązanie".

Można i tak przedstawić wtopę, jaką była ustawa 996 (złotych za tonę).

"Jeśli choć jednemu Polakowi zabraknie tej zimy węgla, jako pokutę spędzę tydzień w temperaturze 14 stopni. Zgadza się pani?".

"Nie, bo nikomu węgla nie zabraknie".

Szykując się do stawiania pytań w ministerstwie Moskwy wcielam się w obywatela, który - jak w filmach - jest postacią fikcyjną, ale inspirowaną przez prawdziwe wydarzenia i osoby.

Mój syn z synową wyjechali do pracy w Niemczech, wnuki zostawili dziadkom, czyli mnie i mojej żonie - oboje już na emeryturze. Mieszkamy w domu syna i synowej na kolonii w N.K. w woj. X. Dom jest za duży niestety, jak na dzisiejsze czasy. Piec III klasy, nie żaden kopciuch, ale stary jest, podajnika syn nie ma.

Syn palił zawsze węglem, wychodziło ze 6-7 ton na sezon. Pojechaliśmy na trzy składy, węgiel jest, ale cena 3400 do 3700 w zależności od granulatu i ciepłości, czy jak to się nazywa. Ja nie znam się na tym, bo całe życie w bloku, w O.

Ale to znaczy, że trzeba ponad 20 tys. wydać, na to nas nie stać, nawet jak 3 tys. dodatku odliczyć.

Jak jeszcze ciepło, to nie grzejemy, ale jak były zimniejsze noce, to grzaliśmy podkładami, bo syn kupił na urządzenie ogrodu, ale mówi, żeby ewentualnie spalić, dobre suche drewno, sąsiad pociął i gotowe. I jeszcze gałęziami z lasu i sadu, bo syn sobie nawet kupił taką szatkownicę, wrzuca się i wychodzi pocięte.

Z tym samym sąsiadem się umówiliśmy, że kupi dla nas dłużyce z lasu, bo będzie przecinał w tartaku na deski, weźmie trochę więcej. Sąsiad kupił także, ale nie chce powiedzieć gdzie, stare słupy telefoniczne, bo nową instalację puszczają.

Teraz sklep w O. się likwiduje, znajomy mój prowadził. Ma do sprzedania drewniane meble i okładziny ścian, deski podłogowe. I ramy okienne, z PCV, to się pali dobrze, na pewno nie wolno, ale może lepiej spalić niż wywozić na składowisko?

Chciałem, żeby mnie ktoś w ministerstwie wysłuchał, odpowiedział na pytania, doradził.

Ale ministerstwo Moskwy nie miało dla mnie czasu. Udało się, jak to w Polsce, trochę nieformalnie.

Ludzki urzędnik: Dzieci, wnuków szkoda

W Wojewódzkim Inspektoratu Ochrony Środowiska - nie podaję którym, nie chcę zaszkodzić rozmówcy - infolinii nie ma. Ale jest numer "skontaktuj się z nami".

Odbiera zadyszany facet, w tle słychać głosy. Mówię, że mieszkam w domu syna, który wyjechał na roboty, my tu z żoną w wnukami, piec III klasy, ponad 20 tys. za węgiel by wyszło...

Przerywa, że on nie jest od udzielania takich informacji. Niedobrze.

- A macie jakąś infolinię, żeby dowiedzieć się, czym mogę palić?

-Nie, nie mamy, nie wiem, co to się stało - mówi urzędnik, i nagle łagodnieje. - Pan mieszka w naszym województwie?

- No jak nie, w N. K. w domu, znaczy syna, który pracuje w Niemczech, żeby się dorobić i...

- I chce pan palić czym? - przerywa.

- No właśnie, skomplikowana sprawa, bo ja się nie znam, z synem przez telefon ustalamy.

- Ale co pan w tej chwili używa do palenia?

- Sąsiad miał kukurydzę, co mu się zepsuła, czy cholera wyschła - sprawdzam i taką opcję.

- Prawdę mówiąc, wiem, że ludzie tak robią, palą owsem, no kukurydza też się pewnie panu spali.

Osobiście mam sąsiada, który pali zbożem, nie jestem z tego bardzo zadowolony, bo to jest zapach nieprzyjemny. Ale co mu zrobię?

- Nam też śmierdzi, w całym domu jedzie.

- Domek jednorodzinny, tak? To musi pan się liczyć ze skargami mieszkańców. Ale to gmina będzie pana atakować. My do tego nic nie mamy, my się zajmujemy głównie zakładami przemysłowymi, że nie wolno palić takim materiałem, który jest nieprzeznaczony, czyli odpadami, sklejką, płytami wiórowymi.

- Właśnie chciałem zapytać, bo sąsiad urządza sklep, ma stare meble, deski podłogowe, połamaną sklejkę, okna pcv.

- Z tego to nie wolno niczym. Okna pcv? Pan chyba nie pyta poważnie.

- Wie pan, ja całe życie w kaloryferach. A jeszcze te dłużyzny, to znaczy dłużyce z lasu?

- Z lasu jeżeli to jest drewno iglaste, to będzie panu mroziło komin, to pan o tym wie?

- Co będzie robiło?

- Komin będzie się zapychał, bo to jest smoliste, jeżeli pan komina nie będzie czyścił, to pan w końcu spłonie.

- Jak to?

- Sadza się osadza. Nie wiem, czy raz wystarczy w czasie sezonu grzewczego oczyścić, zwłaszcza jak pan pali byle czym. Ale to kominiarz powie najlepiej.

- Mamy też takie belki, bo syn kupił, żeby urządzić takie niby ławki...

- Drewnem można, mówiłem, tylko jeśli ma pan drewno mokre, to będzie pan sobie też szkodził, część tego dymu się dostanie do mieszkania. Wilgotność drewna nie powinna być większa niż 20 -30 procent, bo zaczynają się wydzielać związki szkodliwe. Czyli to drewno z lasu jakie pan ma, to najlepiej okorować i przesuszyć jeden sezon, bo ono może mieć wilgotność nawet i 100 proc.

- Ale jak ja teraz będę suszył, to czym mam palić?

- Te związki, to mogą być i rakotwórcze, ma pan dzieci, wnuki, to trochę szkoda, prawda?

- Dzieci wyjechały, ale wnuki mamy, dwoje. Jeszcze zapytam o węgiel brunatny, bo syn mówi, że nie wolno, bo też szkodliwy. Ale jest tańszy, ktoś tu kupił po 420 za tonę.

- Też wiem, że proponowany jest węgiel brunatny, ale na pewno jest szkodliwy, ma więcej zanieczyszczeń.

Ale czy on jest tak szkodliwy, że zagraża? No wiadomo, że zagraża, ale, chyba i tak lepiej...

Na pewno śmieci nie można spalać i żadnych plastików. Ten, kto to spala sam sobie robi krzywdę.

- Na składowisku widziałem, że miał jest. Syn mi mówił, bo syn jest jeszcze rok w Niemczech, żeby nie kupować, bo miałem nie wolno.

- Bo nie wolno było, ale teraz wolno.

- Prezes Kaczyński mówi, że w ogóle wolno, czym się da, więc już nie wiem.

- (śmiech) No tak, mówił, że wszystkim można palić oprócz tego, co jest zabronione. Wiadomo, że gumy nie można, on to tak ogólnie powiedział, nie ma co tak poważnie tego.

- Jeszcze jedno pytanie, bo panu nie powiedziałem, że te belki, z których syn sobie planował takie siedziska zrobić, to syn kupił jako podkłady kolejowe, oczyszczone, wysuszone...

- Nie wolno tego spalać, od razu panu mówię, że nie wolno tego spalać. Podkłady też są nasączone trującymi środkami, agresywnymi, nie wolno tego spalać.

- Dziękuję, bo nigdzie się nie mogłem dodzwonić, a pan przynajmniej....

- Proszę bardzo.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze