0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja Wyborcza.plPawel Malecki / Agen...

Obyło się więc bez niespodzianek, a oba akty prawne bez problemu przeszły przez Sejm. W obu przypadkach posłowie i posłanki byli wyjątkowo przychylni rządowym projektom. Ten blokujący ceny energii poparły 411 z obecnych na sali 431 osób. Nieco więcej wątpliwości wywołała ustawa umożliwiająca sprzedaż węgla przez samorząd. Poparło ją 303 parlamentarzystów przy wstrzymującym się głosie 117 członków Koalicji Obywatelskiej. Za były klubu Lewicy, Koalicji Polskiej i Polski2050.

Samorząd sprzeda węgiel? Wreszcie będzie mógł

Ostatnia z ustaw likwiduje jedną z największych przeszkód dotyczących sprzedaży węgla przez samorządy. Ich kupno od spółek skarbu państwa - Węglokoksu i PGE Paliwa - według dotychczas obowiązującego prawa odbywałoby się "bez żadnego trybu", poza prawem o zamówieniach publicznych. Dlatego niektórzy samorządowcy zachęcani do zakupów surowca przez ministra aktywów państwowych Jacka Sasina rozkładali ręce mówiąc, że nawet gdyby chcieli, swoich składów węgla nie otworzą. Przyjęta przez Sejm ustawa stwarza precedens wyłączenia zakupów węgla spod tych zapisów. Dlatego jego sprowadzanie i sprzedaż nie będą wymagały rozpatrzenia wielu ofert czy rozpisania przetargów.

Jak więc będzie wyglądać sprzedaż "samorządowego węgla" według ustawowego porządku?

Lokalne władze kupią go od PGE lub Węglokoksu po maksymalnie 1500 złotych za tonę. To kwota znacznie poniżej obecnego cennika PGE. Spółka sprzedaje importowany węgiel przedsiębiorcom i instytucjom za 2100 złotych (cena bez akcyzy).

Gminy, które utrzymują spółki komunalne, będą mogły sprzedawać węgiel za ich pośrednictwem. Inną opcją jest wprowadzenie surowca na rynek przez jednostkę organizacyjną gminy. Można uznać, że będzie to ostateczność, bo w przypadku wielu gmin jedynymi takimi jednostkami są szkoły. Można też zdecydować się na sprzedaż węgla przez "inny podmiot" - a więc na przykład lokalny skład węgla. Jeśli nie uda się zastosować żadnej z tych opcji, władze mogą sprzedać węgiel z inną, lepiej przygotowaną do tego gminą.

Przeczytaj także:

Pieniądze dla spółek energetycznych z funduszu COVID-owego

Według rządowych założeń "samorządowy" węgiel będzie można kupić w dwóch transzach. Gospodarstwa, które zadeklarowały użycie węgla w Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, według planu będą mogły zgłosić się po 1,5 tony do 31 grudnia i po następne 1,5 tony po 1 stycznia. Rząd chce, by za pośrednictwem gmin do gospodarstw trafiło 5 mln ton surowca. Koszt całej operacji wyniesie ok. 4 mld złotych.

W każdym ze scenariuszy przedstawionym przez rząd wyzwaniem będzie utrzymanie niskiej ceny węgla, która wynieść ma maksymalnie 2 tys. złotych.

Samorząd będzie musiał przecież ponieść na przykład koszty transportu z jednego z 50 rozsianych po kraju nowych punktów dystrybucyjnych i utrzymania składu węgla. Ustawodawcy przewidują jednak, że można koszty będzie można podzielić pomiędzy kilka gmin, które kupią węgiel wspólnie.

Rządzący oferują też rekompensaty - jednak nie dla gmin, a dla Węglokoksu i PGE, które sprzedadzą gminom węgiel poniżej jego rynkowej wartości. Wątpliwości może budzić źródło pieniędzy, które zasilą konta spółek skarbu państwa. Rekompensaty mają być wypłacone z... rządowego Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Jak pomoc państwowym gigantom przysłuży się walce z pandemią? Tego ustawodawcy nie wyjaśniają.

Samorząd ma obowiązek sprzedać węgiel? Tak to widzi Kaczyński

Lokalne władze będą więc musiały postarać się utrzymać koszty dystrybucji surowca poniżej 500 złotych na tonie. Rząd wciąż nie ma jednak narzędzi, by zmusić gminy do sprzedaży węgla - choć przedstawiciele partii rządzącej straszą konsekwencjami za "niesubordynację". Jarosław Kaczyński stwierdził wręcz, że sprzedaż węgla przez samorząd to "prawny obowiązek" lokalnych władz.

"Samorządy w polskiej konstrukcji ustrojowej są częścią aparatu państwowego. Nie są organizacją społeczną o charakterze terytorialnym. W Polsce jest tak, że mamy konstytucyjnie rzecz biorąc administrację rządową i administrację samorządową. Ale to razem jest administracja państwowa. I oni tutaj po prostu mają obowiązki. Nie ma o czym dyskutować. Mają obowiązek to zrobić" - mówił Kaczyński.

Samorządy w polskiej konstrukcji ustrojowej są częścią aparatu państwowego. (...) I oni tutaj po prostu mają obowiązki. Nie ma o czym dyskutować. Mają obowiązek to zrobić (sprzedać węgiel- przyp. aut.).
Sprzedaż węgla nie należy do zadań samorządu - ani tych własnych, ani zleconych. Nie będzie więc konsekwencji za nieprzystąpienie do rządowego programu - bo nie może ich być.
Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Częstochowie ,15 października 2022

Sprzedaż węgla nie wynika jednak w żaden sposób z zapisów prawnych o obowiązkach własnych gminy. Owszem, jest tam mowa o dostarczaniu ciepła i energii mieszkańcom - ale już nie o ich nośnikach. Gmina nie musi dostarczać mieszkańcom węgla, tak samo jak nie rozprowadza po domach i mieszkaniach butli z gazem czy drewna. Sprzedaż węgla nie jest też "zadaniem zleconym" jednostce samorządu przez państwo - milczy o tym przegłosowana przez Sejm ustawa. Dlatego samorządowcy zdecydowanie mają o czym dyskutować.

Składy węgla jako „opcja awaryjna"

Zresztą gdyby rząd oczekiwał od gmin całkowitej uległości, nie wprowadziłby do ustawy rozwiązania awaryjnego. W gminach, które nie będą chciały sprzedawać węgla, zajmie się tym prywatny przedsiębiorca, oferując go za nie więcej niż 2200 zł za tonę. Trudno powiedzieć, czy składy będą chciały przystąpić do rządowego systemu. Z jednej strony będą mogły występować po rekompensaty na tej samej zasadzie, co samorządy. Rząd zakłada, że marża składu w takiej sytuacji wyniesie ok. 200 złotych. To niewiele - prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla podawał niedawno, że marże przedsiębiorców sięgają od 250 do 350 złotych. Branżowej organizacji nie podoba się pomysł wprowadzania węgla na rynek przez samorządy.

"Każdy, kto choć raz był klientem na składzie opału wie doskonale, że sprzedaż węgla wymaga odpowiednio przygotowanego terenu, infrastruktury technicznej i doświadczonego personelu. Próba zorganizowania tego w tak krótkim czasie, przez podmioty nie mające żadnej praktyki w tym zakresie, z góry skazana jest na porażkę"- ostrzegała Izba.

Wiele wskazuje więc na to, że składy węgla po raz kolejny nie zdecydują się na współpracę z rządem.

Przypomnijmy, że fiaskiem skończyła się próba wprowadzenia "gwarantowanej" ceny węgla na składach. Według przyjętej w lipcu ustawy sprzedawcy mieli oferować surowiec w cenie 996 złotych za tonę. Rządowa rekompensata nie pokryłaby jednak ich strat wobec rynkowych stawek, dlatego przedsiębiorcy zrezygnowali z uczestnictwa w przygotowanym przez rząd systemie.

Energetyczna taryfa ulgowa

Powstanie gęstej sieci samorządowych składów węgla nie jest więc wcale pewne. Nieco odważniej możemy mówić o cenie energii elektrycznej, którą dla wielu odbiorców zamraża kolejna z uchwalonych w czwartek (20.10) ustaw. W związku z podwyżkami cen energii w dramatycznej sytuacji znalazły się przede wszystkim podmioty rozliczające się na podstawie wyższych, hurtowych stawek. Na prognozowane podwyżki rachunków narzekały między innymi samorządy, uczelnie, a nawet spółki kolejowe.

Dlatego wielu z dużych odbiorców prądu zostanie objętych ochroną. Według ustawy nie zapłacą oni więcej niż 785 złotych za megawatogodzinę (MWh) energii. To stawka wyższa niż proponowane przez samorządowców 500-600 zł za MWh - a jednocześnie nieco niższa od notowań na ustalającej hurtowe ceny Towarowej Giełdzie Energii (dane z 20.10).

Kto będzie mógł liczyć na ochronę? Według wyjaśnień odpowiedzialnej za ustawę ministry klimatu Anny Moskwy, chodzi o jednostki samorządu terytorialnego, instytucje i spółki zapewniające najważniejsze usługi publiczne oraz większość przedsiębiorców - tych prowadzących mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa.

  • oświetlenie dróg, ulic, mostów,
  • wodociągi i zaopatrzenie w wodę,
  • zagospodarowanie ścieków,
  • transport zbiorowy,
  • ochrona zdrowia,
  • pomoc społeczna,
  • wspieranie rodziny,
  • budownictwo mieszkaniowe,
  • edukacja publiczna,
  • kultura,
  • porządek publiczny,
  • utrzymanie obiektów użyteczności publicznej,
  • polityka prorodzinna,
  • współpraca na rzecz organizacji pozarządowych,
  • kultura fizyczna i sport,
  • taryfa obejmie również mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa.

Koniec rynku energii, jaki znamy

Ustawa da więc ulgę wielu firmom i instytucjom, jednak według niektórych ma słabe punkty. Najważniejszym z nich jest samo założenie, że sprzedawcy energii będą ją oferować poniżej rynkowych stawek.

Przegłosowany akt prawny w dużej części faktycznie zawiesza normalne działanie rynku energii.

"Jeżeli cena energii ma być niższa, to ktoś musi pokryć różnicę pomiędzy niższą ceną a rzeczywistym kosztem wytworzenia tej energii. Powinien to pokryć Skarb Państwa" - oceniał były minister gospodarki Janusz Steinhoff na łamach portalu money.pl. Autorzy ustawy założyli wypłacanie rekompensat spółkom energetycznym, na co z publicznych środków ma pójść 19,7 mld złotych. Nie ma jednak pewności, czy kwota ta wystarczy na pokrycie różnicy między ceną dla odbiorców a rynkową wartością energii.

Jednocześnie rządzący próbują zdjąć z siebie odpowiedzialność za wysokie ceny energii. "Spekulanci sprzedają w Polsce prąd za ponad 4000 zł/MWh" - mówił z sejmowej mównicy poseł PiS Marek Suski. Portal Wysokie Napięcie wypunktował członka rządzącej formacji wskazując, że najdrożej w polskiej historii (po 4813 zł za MWh) energię sprzedała Polska Grupa Energetyczna 12 października tego roku. Prąd pochodził z wodnej elektrowni szczytowo-pompowej Porąbka-Żar.

Rząd jeszcze przed ustaleniem zasad rozliczania dużych odbiorców ustalił limity cenowe dla prywatnych osób. Wyniesie on 693 zł za MWh i będzie obowiązywać do przekroczenia limitów zużycia. Dla gospodarstw domowych będą to 2 MWh, dla rodzin z osobą niepełnosprawną - 2,6 MWh, a 3 MWh dla rolników i nabywców z Kartą Dużej Rodziny.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze