Wychowania do życia w rodzinie uczniowie będą się uczyć zgodnie z wytycznymi ekspertki, która uważa, że antykoncepcja prowadzi do rozwiązłości. Według minister edukacji- Anny Zalewskiej, najlepiej byłoby gdyby w szkole młodzież w ogóle nie rozmawiała o seksie
Na lekcjach wychowania do życia w rodzinie nauczyciele, mówiąc o seksie, rumienią się. Nauczycielki opowiadają o swoich doświadczeniach z mężczyznami. „U nas nauczycielka strasznie cały czas podkreślała to, że ona miała jednego partnera i z nim ma dzieci, i ona nigdy nie pomyślała nawet o aktorze (…). I była taka sytuacja, że wyprosiła koleżankę z lekcji, która się przyznała, że już spała z kimś (…) bo ona nie może na nią patrzeć” – relacjonowała licealista, uczestniczka badania „Kontrola realizacji prawa młodzieży do edukacji seksualnej”. Monitoring zorganizowała Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Ponieważ nauczyciele nie zachęcają do dyskusji i wykręcają się od odpowiedzi na pytania uczniów, młodzi szukają ich u kolegów i na forach internetowych. W efekcie często, zamiast materiałów edukacyjnych, oglądają filmy pornograficzne.
Z zeszłorocznego raportu przygotowanego przez ekspertów, w tym seksuologa prof. Zbigniewa Izdebskiego, wynika, że wraz ze wzrostem wieku uczniów, frekwencja na lekcjach wychowania do życia w rodzinie (zwanego w skrócie WdŻ) maleje. Zdarza się też, że nauczyciele zamiast rozmawiać na kłopotliwe tematy, robią zajęcia z innych przedmiotów. Według uczniów, prowadzącym lekcje brakuje zrozumienia problemów młodzieży i otwartości. „U mnie było bardzo mało takich życiowych tematów. O zakładaniu prezerwatywy czy w ogóle (…) tematu antykoncepcji, a o miesiączce to chyba w ogóle nie mówiliśmy” – mówiła gimnazjalistka uczestnicząca we wspomnianym badaniu.
Antykoncepcja to zło
Poprzednia podstawa programowa dawała nauczycielom dużą dowolność w doborze tematów zajęć. A ustawa nie nakładała na dyrektorów rzeczywistego obowiązku organizowania lekcji WdŻ. – Przedmiot jest dobrowolny. Zasada jest taka, że istnieje domniemanie zgody, więc jeśli ktoś nie życzy sobie, to pisze oświadczenie, że dziecko nie będzie uczęszczało – tłumaczył jeden z dyrektorów, uczestniczących w badaniu Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Za nową podstawę programową wychowania do życia w rodzinie odpowiada prof. Urszula Dudziak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - teolog, instruktor naturalnego planowania rodziny, publicystka „Naszego Dziennika” i recenzentka podręczników WdŻ.
W marcu Dudziak była uczestniczką konferencji „Poznaj prawdę o antykoncepcji. Antykoncepcja czy naturalne planowanie rodziny” w Legnicy. O zapobieganiu ciąży mówiła: – Jest przejawem niedojrzałości. Dlatego trzeba wychowywać do miłości. Wskazywała na negatywne psychologiczne skutki stosowania środków antykoncepcyjnych: uzależnienie od seksu, hedonizm i skłonność do zdrady. Jednym słowem: rozwiązłość. Przekonywała, że „cnota czystości domaga się tego, by przejawy czułości właściwe małżeństwu były wyrażane wyłączne w małżeństwie”.
Co będzie w nowej podstawie programowej za którą odpowiada prof. Dudziak? W porównaniu z poprzednią, akcenty w większym stopniu położone są na funkcje rodziny: prokreacyjną, opiekuńczą, wychowawczą i religijną. Nowa podstawa jest też bardziej szczegółowa. Wśród tematów znalazły się: „gotowość członków rodziny na przyjęcie dziecka z niepełnosprawnością”, „płodność wspólną sprawą kobiety i mężczyzny” oraz „przekaz wartości i tradycji w rodzinie, wspólne świętowanie”.
Ponton ratunkowy
W edukacji seksualnej szkoły wyręczają m.in. edukatorzy seksualni z grupy Ponton, działającej przy Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Bardzo często impuls do zaproszenia wolontariuszy Pontonu wychodzi od uczniów. Wtedy pedagog szkolny, w porozumieniu z dyrekcją, organizuje lekcję prowadzoną przez wolontariuszy. Bo uczniowie o seksie chcieliby dowiedzieć się więcej.
Kinga Tobiasz, edukatorka z grupy Ponton: – Mimo, że zajęcia WdŻ w szkołach mają przeważnie luźniejszą formę niż inne lekcje, młodzi ludzie rzadko w nich uczestniczą. Ich zdaniem są one źle zorganizowane - zazwyczaj odbywają się na pierwszej lub ostatniej lekcji. Dlatego mówiąc wprost wolą się z nich zwolnić i nie przychodzić. Zwłaszcza, że często nauczyciele na każdym etapie nauczania wałkują te same tematy.
Ponton nie prowadzi statystyk, ile zaproszeń otrzymują od szkół, ale ich spadek, od kiedy minister edukacji Anna Zalewska negatywnie oceniła obecność zewnętrznych ekspertów na lekcjach, jest zauważalny. Telefon w Pontonie dzwoni coraz rzadziej, więc zajęcia otwarte dla wszystkich uczniów organizowane są od niedawna poza szkolnymi murami.
– Młodzież czerpie wiedzę o seksie od swoich rówieśników. A oni w większości opierają się na tym, co znajdą w Internecie. Jak pokazał projekt "Kontrola realizacji prawa młodzieży do edukacji seksualnej”, na zajęciach WdŻ chcą, żeby z nimi rozmawiać o aborcji, o antykoncepcji, o homoseksualizmie. Bardziej niż wykładu potrzebują dyskusji, poznania opinii eksperckich z różnych środowisk i możliwości swobodnego wyrażenia swojego zdania – mówi Kinga Tobiasz.
Minister Zalewska uważa, że zadanie przekazywania wiedzy związanej z seksualnością człowieka, należy do nauczycieli biologii, wychowawców i pedagogów szkolnych; a rozmowy na forum klasy są krępujące. W rozmowie z „Dziennikiem”, mówiła: – Jestem zwolenniczką chronienia intymności dziecka i młodego człowieka. Nie uważam, by taka edukacja miała polegać na spotkaniach z człowiekiem, który opowiada dzieciom o seksie.
– Zajęcia z młodzieżą trwają 2 godziny lekcyjne. I bardzo się sprawdzają. Udaje się w trakcie nich obalić bardzo wiele mitów. Najważniejsze jest to, że mają formę warsztatów. W ich trakcie nie tylko my mówimy, ale młodzież pracuje w grupach, jest aktywna i może zadać pytania, których nie miała okazji nigdy zadać. Osoby prowadzące zajęcia to ludzie młodzi, dlatego łatwiej jest nam znaleźć z uczniami i uczennicami wspólny język – kontynuuje Kinga Tobiasz.
WdŻ do poprawki
Wśród rekomendacji, które znalazły się w raporcie z badania przeprowadzonego przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, eksperci wskazują przede wszystkim na konieczność podniesienia statusu zajęć z WdŻ. Krytykują zbyt dużą dowolność w doborze tematów, powielanie stereotypów oraz niewielki związek przedmiotu z życiem i problemami nastolatków. „Nauczyciele WdŻ w niewielkim stopniu rozmawiają z uczniami o ich codzienności” – piszą.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że warto w ramach zajęć podejmować współpracę z ekspertami zewnętrznymi. Niestety MEN nie zwróciło się do przedstawicieli grupy Ponton ani badaczy przygotowujących cyklicznie raporty na temat edukacji seksualnej, o opinię na temat przygotowywanej nowej podstawy programowej.
Do poprawy są też podręczniki. W rekomendowanej przez MEN książce „Wędrując ku dorosłości” dla klas I-III gimnazjum, znaleźć można takie opinie: „Skuteczność [prezerwatyw] w zapobieganiu ciąży: niezbyt wysoka, z powodu częstych wad technicznych (nieszczelność, pękanie)”, „dziewczyna powinna zdawać sobie sprawę, że więcej niż chłopiec płaci za nietrafny wybór, bo nie ma równości w naturze. On jest dawcą życia „siewcą”, natomiast jej ciało „glebą”. W innym podręczniku przeczytać można, że „ginekolog to nie dentysta – regularne kontrole w Waszym wieku nie są konieczne”.
Zdaniem dr Marii Pawłowskiej, edukatorki seksualnej i wykładowczyni PAN, oraz pedagożki Aliny Synakiewicz, treści zawarte w podręcznikach do WdŻ są przestarzałe, zaprzeczają faktom i szerzą mity oraz stereotypy – kobieta przedstawiana jest przede wszystkim jako matka, u mężczyzn nie akcentuje się roli ojcowskiej. Wg ekspertek podręcznikom brakuje naukowego obiektywizmu, oparte są w znacznej mierze na wierze katolickiej. Mało miejsca poświęca się cyberprzemocy i zjawisku sekstingu. Dodatkowo, spośród 4 podręczników dopuszczonych do użytku, 3 zostały opracowane przez jedną osobę, trudno więc mówić o szerokim wyborze treści do zaprezentowania na lekcjach.
Co jeśli lekcje WdŻ w dalszym ciągu nie będą spełniały swojej funkcji? Marta Dora, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego wylicza konsekwencje niskiego stanu wiedzy dzieci i młodzieży o seksualności człowieka: „obniżenie wieku inicjacji seksualnej, wzrost liczby nastoletnich ciąż, wzrost zakażeń HIV czy wzrost przemocy na tle seksualnym, której zarówno ofiarami, jak i sprawcami są małoletni.”
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie…
Niedawno media obiegła informacja o 13-latce z Chojnic, która urodziła dziecko. Rodzice dziewczynki nie mieli pojęcia o ciąży. Jak to możliwe? - Trudno sobie to wyobrazić. To wskazuje tylko na to jak dalecy są rodzice od dzieci, a dzieci od rodziców – mówiła Aleksandra Józefowska z Pontonu w programie Dzień Dobry TVN.
Ponton działa tylko w Warszawie. Do grupy zwracali się czasami z zaproszeniem szkolni pedagodzy z małych miejscowości. W miarę możliwości edukatorzy ruszali w teren, ale ich pole manewru jest ograniczone. Brakuje ludzi i środków. Często jedynym ratunkiem dla młodych ludzi jest telefon zaufania. - Rzeczywiście, kiedy do telefonu zaufania zgłaszają się młode dziewczyny w ciąży, bądź obawiające się, że są w ciąży, często te zgłoszenia związane są z ogromną samotnością. Mówią: dzwonię tutaj, bo z nikim innym nie mogę porozmawiać – mówiła Aleksandra Józefowska.
W wakacje 2015 roku wolontariusze Pontonu otrzymali 662 zgłoszenia. Pytającymi byli nawet 10-latkowie. Wiele zgłoszeń dotyczyło orientacji psychoseksualnej, doświadczenia homofobii w rodzinie i wśród rówieśników. Młodzież wykazywała brak podstawowej wiedzy na temat anatomii i fizjologii człowieka. Zdarzył się też telefon od przerażonej nastolatki, która zaszła w ciążę. „Nie wyobrażam sobie co powiem mamie” – mówiła.
Według danych GUS, co roku dzieci rodzi około 15 tysięcy dziewcząt poniżej 19 roku życia.
Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Wcześniej w OKO.press i Superwizjerze TVN. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Wcześniej w OKO.press i Superwizjerze TVN. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze