Piotr Pacewicz, OKO.press: Jako przedstawicielka rodziców brałaś dziś udział w posiedzeniu Warszawskiej Rady Edukacyjnej o Lex Czarnek. Zaniepokojona Rada apeluje do Sejmu o odrzucenie tej nowelizacji prawa oświatowego. Stwierdza, że „proponowane zmiany nie mają uzasadnienia merytorycznego, a ich cel jest wyłącznie polityczny” (całe oświadczenie – na końcu tekstu).
Agnieszka Leonczuk, inicjatywa społeczna Rodzice Mają Głos, matka dwójki dzieci w szkole średniej: Zaniepokojenie? To niezbyt dobre słowo. Niepokoiłam się przez te wszystkie lata po 2015 roku, gdy władza likwidowała gimnazja, gdy pacyfikowała nauczycielski strajk. Teraz jako rodzic jestem przerażona wizją szkoły, która do końca odbiera prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Zamiast edukować do przyszłości, szkoła ma formować i indoktrynować. Edukacja w Polsce ma być scentralizowana i upartyjniona. I to jest powiedziane bez żenady, wprost, jako zadanie do wykonania przez partię rządzącą, żeby wychować nowe pokolenie i zadbać o „moralność”.
Musimy to sobie uświadomić. Zmiany, jakie zaprojektował MEiN służą tylko i wyłącznie interesom partii rządzącej.
Prawdziwym celem jest wychowanie nowego Polaka i nowej Polki pańszczyźnianej.
Ministerstwo mówi wiele o moralności, to jest szczególnie wkurzające. Przedstawiają się jak autorytety od kształtowania właściwych postaw, ślepego patriotyzmu chłopców i „cnót niewieścich” dziewczynek. Ale to nie jest żadna nauka moralności, ale indoktrynacja, narzucanie swojego światopoglądu wszystkim uczestnikom społeczności szkolnej, bez względu na przekonania i wartości rodziców czy dzieci. Myślę, że minister Czarnek jest tu tylko gorliwym wykonawcą, z umiejętnością mówienia bez obciachu strasznych rzeczy nadaje się jak nikt inny. Ale cała idea, pomysł płynie z samej góry PiS.
Twoje wystąpienie było podobno wielkim biciem na alarm.
Bo system, jaki ma powstać w wyniku nowelizacji prawa oświatowego jest groźny. Jolanta Gajęcka (dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie) podsumowuje to tak: „Beztroski minister, kurator dyktator, bezwolny samorząd, poobijany dyrektor, upodlony nauczyciel, przemęczony uczeń, oszukiwany rodzic”.
Ministerstwo twierdzi, że wzmacnia rolę rodziców w szkole, ale robi dokładnie coś odwrotnego. Rada Rodziców, podobnie jak nauczyciele czy dyrektor bez zgody kuratora nie będzie mogła wprowadzić żadnych dodatkowych zajęć w szkołach. Koniec z zapraszaniem organizacji społecznych, które uzupełniały edukację na takie tematy jak prawa człowieka, katastrofa klimatyczna, edukacja równościowa, edukacja historyczna. O każdej wizycie ma decydować kurator, w domyśle – minister.
Rodzice czasem mieli fajne inicjatywy, by zaprosić kogoś ciekawego, teraz koniec tym. Rola rodziców ma sprowadzić się do tego, by uprzejmie zgłaszać odstępstwa od realizacji katolicko-narodowej podstawy programowej. Możemy, owszem, bez przeszkód zostać sygnalistami, czy nazywając to po imieniu – donosicielami.
Niesamowite jest to, że o tym zamachu na autonomię szkoły wciąż mało kto wie. Uderzenie idzie w dyrektora, bo jego pozycja jest kluczowa. Kurator będzie miał 5 z 11 głosów przy wyborze dyrektora placówki, nawet jeśli na posiedzenie komisji przyjdzie sam.
Pięcioosobowość.
Tak, ale ta zasada nie dotyczy przedstawicielek czy przedstawicieli samorządu. Żeby mieć swoje trzy głosy, muszą być w trójkę. Do tej pory była równowaga: 3 do 3.
Wybory to nie wszystko. Kurator będzie mógł złożyć wniosek o odwołanie dyrektora, także w ciągu roku szkolnego, bez wypowiedzenia, jeśli „nie zrealizuje on w ostatecznym terminie wskazanym przez kuratora zaleceń wynikających z przeprowadzonych czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego”.
I jeszcze jeden przerażający pomysł. W kodeksie karnym przewiduje się wprowadzenie nowego przestępstwa: „pociągnięcie określonych osób do odpowiedzialności karnej za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków w zakresie opieki lub nadzoru nad małoletnim, powodujących szkodę tego małoletniego (…) przepisy te dotyczyć będą osób kierujących jednostkami objętymi systemem oświaty”.
Kodeks karny na straży pomysłów na fatalną edukację!
OKO.press pisało o tym kilkakrotnie. Trwa akcja protestacyjna Wolna Szkoła.
Ale czy słyszymy donośny głos dyrektorów i dyrektorek szkół? Czy robią zebrania Rad Pedagogicznych i informują nauczycielki i nauczycieli, co tu nadciąga? Czy na alarm biją wykładowcy uczelni wyższych? Czy raczej ciszej nad tą trumną?
Protestować mogą rodzice. Rady Rodziców, samorządy uczniowskie.
Powiem szczerze, po pięciu latach protestowania, zbierania podpisów, udziału w demonstracjach, rozpaczliwych próbach obrony gimnazjów, noszenia opon pod MEN w ramach „oponowania”, ja nie mam już siły. Zazdroszczę zaangażowania dziewczynom i kobietom prowadzącym akcję „Wolna szkoła”, mają wiarę, że symbol czerwonej ekierki wygra, tak jak miał wygrać pomarańczowy wykrzyknik, to wszystko już było. Czy jednak wygrają ze zniechęceniem i strachem? Nie wiem. Bo Polacy chyba żyją w przekonaniu, że szkoła to po prostu coś, przez co trzeba przejść.
Kadra w szkołach zaczyna już żyć w strachu.
Czy ten strach za chwilę nie spłynie na dzieciaki? Czy w takiej szkole nauczyciele i nauczycielki, uczniowie i uczennice mogą się czuć bezpiecznie?
Każda szkoła uczącą otwartości, wspierającą mniejszości, szanującą zasady Konstytucji, mówiąca o prawach człowieka, wpajającą wartości europejskie czy dostrzegająca kryzys klimatyczny może już czuć się zagrożona. W takiej państwowej szkole będzie można łatwo zmienić dyrekcję na partyjnego urzędnika, a niepokornych nauczycieli zastraszyć. Jedno co dobre, że władza wycofała się z pomysłu wykreślania niemal od ręki niepokornych szkół społecznych, które nie zastosują się do usunięcia „uchybień”, jakie znajdzie kurator.
Dla mnie jako rodzica, konkretne sygnały z ministerstwa są niedopuszczalne.
Jakie sygnały?
Cytowałam dzisiaj min. Czarnka: „Zakazuję interesowania się orientacją seksualną dzieciom i młodzieży w szkole”. A ja chciałabym zakazać jedzenia bananów, i co?
Inny cytat: „Krzywdę zrobiono młodzieży, pozwalając jej zrezygnować z lekcji religii lub etyki, jeśli sobie życzy”. To jest właśnie ta „moralność” władzy, że dobre jest to, co za dobre uznaje minister Czarnek z prezesem Kaczyńskim w tle. Takiej etyki jeszcze nie było.
Nadeszły dawno wyczekiwane, idealne czasy dla mojej ulubionej kurator – małopolskiej. Jedna z jej wypowiedzi: „Polska szkoła ma przekazywać uczniom wartości chrześcijańskie. Przymus jest dobrą rzeczą (…). Całe szczęście, że mamy obecnie takie prawo oświatowe, które zakazuje nauczycielowi z lewacką ideologią przychodzić do młodego człowieka.”
Można jaśniej? Chyba nie.
Pani kurator twierdzi również, że śmierć Inki „to w rzeczywistości triumf polskiej myśli niepodległościowej, wielki sukces edukacji Polaków, także tych niepełnoletnich”. Wstrząsające, że zamiast komunikatu „nigdy więcej wojny”, zamiast słów Mariana Turskiego, który przestrzega: „Oby Auschwitz nie nam spadło z nieba”, nasze dzieci otrzymują komunikat „I ty możesz zostać bohaterem”, „Dobrze jest zginąć za ojczyznę” i takie tam.
Ale kuratorka Barbara Nowak jest autorką nieskończonej liczby głupich wypowiedzi. Zachwycała się nacjonalizmem kiboli, grzmiała, że zapraszając pewnego filozofa ateistę „uczelnia otwiera drzwi przez Belzebubem”…
Ale teraz nadszedł jej czas. Obym się myliła, ale 11 lipca media poinformowały, że nauczycielka polskiego szkoły podstawowej została zawieszona przez dyrektora za to, że na lekcji poruszyła temat depresji. Komisja przy MEiN zawieszenie podtrzymała.
Jak ministrowi i prezesowi się uda, to cały ten strach spłynie na wszystkie szkoły publiczne.
Będziemy mieli wielką lekcję strachu, hipokryzji, udawania przed sobą nazwajem: uczeń przed nauczycielką, nauczycielka przed dyrektorką, dyrektorka przez kuratorem.
O dobrej szkole zapomnimy na lata.
Dobrej czyli?
Takiej, jaką nigdy do końca nie była, ale przynajmniej szła w tę stronę. Bo szkoła powinna być bezpieczna dla każdego i każdej, edukująca do przyszłości, wolna i równościowa, otwarta, wspierająca, różnorodna, mądra i inspirująca, przeciwdziałająca wszelkiej dyskryminacji i przemocy. Ma być ciekawym, fajnym miejscem do uczenia się i życia.
Warszawska Rada Edukacyjna do Sejmu: Odrzućcie te szkodliwe zmiany
Warszawska Rada Edukacyjna* stanowczo sprzeciwia się planowanym przez Ministerstwo Edukacji i Nauki zmianom w ustawie Prawo Oświatowe.

Proponowane zmiany w systemie oświaty nie mają uzasadnienia merytorycznego, a ich cel jest wyłącznie polityczny. Wzmocnienie roli kuratorów i jednoczesne ograniczenie roli samorządów, dyrektorów i dyrektorek oraz rodziców zniszczy autonomię szkoły i wpłynie negatywnie na edukację
i rozwój uczennic i uczniów.
Nowelizacja ma na celu podporządkowanie kuratorom oświaty procesu wyboru dyrektorów przedszkoli, szkół i placówek oświatowych. Zwiększa również wpływ kuratorów na procedurę odwołania dyrektora. Dyrektorzy i dyrektorki, nauczycielki i nauczyciele zostaną poddani bezpośredniej ministerialnej kontroli. Będą karani za niezależność, samodzielność i twórcze myślenie. Kurator otrzyma narzędzia ułatwiające usuwanie niewygodnych dyrektorów i obsadzania stanowisk posłusznymi władzy funkcjonariuszami.
Autorzy projektu proponują również istotne zmiany w zakresie możliwości prowadzenia zajęć przez stowarzyszenia i inne organizacje. Niezależnie od woli dyrekcji szkoły i rodziców, to kurator będzie miał decydujący głos w sprawie dopuszczenia danej organizacji do prowadzenia zajęć dodatkowych na terenie placówki.
Warszawska Rada Edukacyjna stoi po stronie szkoły demokratycznej, autonomicznej, różnorodnej, wyrównującej szanse, uczącej krytycznego myślenia i przygotowującej do wyzwań XXI wieku.
Apelujemy do parlamentarzystek i parlamentarzystów wszystkich ugrupowań o odrzucenie szkodliwych zmian w Prawie oświatowym.
Przewodnicząca Warszawskiej Rady Edukacyjnej
Renata Kaznowska
Zastępczyni Prezydenta m.st. Warszawy
Warszawa, 13 września 2021 r.
* Warszawska Rada Edukacyjna to społeczny organ doradczy przez warszawskim ratuszu
"Zaiste wariat na swobodzie, największą klęską jest w przyrodzie"
Czesław Miłosz
Raczej powinno być: "największą klęską jest w społeczeństwie" 😉
Wszystko to co w tekście nie ma znaczenia wielkiego dla szkolnictwa, a stoją przed nim wielkie wyzwania i konieczność reformy.
To co proponuje PIS ale i to co proponuje opozycja w tym większość fundacji jest co najmniej pomyłką – bo nie reformą.
Szkoła powinna być hierarchicznie zcentralizowana – zakaz wstępu do szkoły powinni mieć ludzie tak o zapatrywaniu katolickim ( wszelkim innym religijnym) jak i lgbt, czy inne pozamerytoryczne, w szczególności polityczne każdej strony. Te działalności powinny być całkowicie dostępne po lekcjach nawet w szkołach w wolnych salach dla dzieci i rodziców, którzy tego chcą.
W szkołach powinny działać fundacje zajmujące się fizyką, chemią, robotyką ect. To jest to, czego wymaga od obecnej szkoły świat.
W szkole podstawowej po pierwszych 3 latach powinien być podział klas wg zdolności, zainteresowań dzieci. Obecne klasy szkodzą zdobnym dzieciom – zdolny uczeń się nudzi na lekcji. Powinien być w klasie z takimi samymi jak On i taka klasa powinna robić szkołę podstawową w 6 lat. Dla tych słabszych z ogona klasy też trzeba zrobić osobne klasy – i niech szkoła podstawowa trwa 9 lat. Nauczyciel mający 30 uczniów w klasie nie jest w stanie podczas lekcji tłumaczyć średnio zdolnym, których jest najwięcej, a jednocześnie pomagać tym, którzy sobie nie radzą, a dodatkowo dawać trudniejsze zadania i problemy tym, dla których to czego się uczą koledzy jest łatwe, i proste. Rozdzielenie tych uczniów jest konieczne – tylko tak uczeń słaby nie będzie się czół że jest do niczego, bo ile by się nie uczył, nie ma szans na sprawdzianie z tym najlepszym, który się nie uczył prawie w cale. Ci najlepsi jeśli będą w swoim towarzystwie przestaną być najlepsi, i będą musieli pracować na dobre oceny.
Cd: Dzieci z wybitnymi zdolnościami powinny być zgłaszane do województw, tam powinno się mieć listy taki dzieci i powinno się komu trzeba dać duże stypendium, stworzyć jak najlepsze miejsca do rozwoju. Szkoła powinna uczyć przede wszystkim myśleć – rozwiązywać problemy – miej na pamięć.
Po szkole podstawowej – profilowane licea – ale też więcej myślenia, miej pamięciówki – obecnie mamy Internet – wiedzę można czerpać z niego – ważne by umieć z niej skorzystać. Uczelnie wyższe są też do zaorania – najlepsza Polska uczelnia jest na 500 miejscu listy Szanghajskiej !.
Rektorami uniwersytetów powinni być ludzie po studiach na Harwardzie, czy innych uczelniach także technicznych o światowym poziomie. I oni powinni mieć wolną rękę w urządzeniu uniwersytetów po nowemu.
Tylko to da nam szkołę światowego poziomu. Tak zrobili Chińczycy – mieli uczelnie 20 lat temu na tysiąc którymś miejscu. Obecnie mają na 25 !
Co to jest zapatrywanie lgbt?
Co ma LGBT do fizyki, matematyki, chemii, informatyki ? To jest to czym powinna się szkoła zajmować.
Jaka jest różnica między młodymi amerykanami a młodymi Singapurczykami czy Chińczykami ? Amerykanin chce w przyszłości być influencerem, jutuberem itd. Azjata chce być naukowcem, inżynierem ect. To jest tragedia zachodniego świata.
W szkole powinno być tyle nauki i być na tyle ciekawie prowadzoną, by nie było nawet czasu na szykanowanie czy poniżanie. Natomiast jak pisałem – po szkole nawet w szkole jeśli ktoś miałby jakiś problem ze sobą czy z kimś – mógłby puść na takie zajęcia. Natomiast same lekcje nie są od tego poza j polskim w kontekście jakiejś lektury czy biologią.
Co do lektur to też powinna być zmiana – powinny być poruszane aspekty naukowe i etyczne obecnego i przyszłego świata – co dzisiejszy uczeń nawet w liceum wie o GMO, o sztucznej inteligencji, o trans humaniźmie, modyfikacjach genetycznych ?
Wczesna segregacja uczniów to rozwiązanie katastrofalne. Wspieranie zdolnych dzieci nie może się odbywać kosztem wyrównywania szans. Jestem przekonana, że wśród słabo uczących się dzieci z biednych, niewykształconych rodzin jest wiele dzieci zdolnych – tylko nikt im nigdy nie dał nawet szansy uświadomienia sobie własnych możliwości.
Nieprawda – nauczyciel powinien widzieć i widzi ( mam koleżanki nauczycielki), że dziecko jest zdolne, ale nie ma warunków. Dziś temu dziecku nie ma jak pomóc ( opieka społeczna to inny temat). W tym co ja proponuję taka pomoc musiała by być. Uniemożliwienie przez rodzica uczęszczania na dodatkowe zajęcia ( które powinny być zapewnione takim dzieciom) powinny być karane włącznie z więzieniem. Zapewnienie stypendium czy internatu też powinno być obowiązkiem.
Ja dzieci dzielę na zdolne, średnio zdolne, słabsze – nie dzielę na bogate, średnio bogate, biedne. W szkole tego powinno nie być, a w szczególności jeśli chodzi o dzieci bardzo zdolne czy wybitne – tu każde pieniądze włożone zwracają się wielokrotnie.
Obecny system promuje niestety dzieci ze średnio i bogatych rodzin. Te rodziny posyłają dzieci często do prywatnych szkół, zapewniają szeroką gamę zajęć pozalekcyjnych. Rząd chiński właśnie z tym kończy w Chinach – zabrania się wszelkim firmom zarabiania na nauczaniu, bo to jest patologia. Każdy uczeń szkoły bez względu na zasób finansowy rodziców powinien mieć dostęp do każdej wiedzy wg możliwości przyswojenia jej.
To do czego powinniśmy dążyć jako społeczeństwo to nie demokracja, a merytokracja ! Tylko wtedy rządzili nami będą ludzie mądrzy, a nie ludzie wygadani, nie mający nic konkretnego do powiedzenia. Tylko to zapewni naszemu krajowi, że nie będziemy wyrobnikami i podwykonawcami na niskiej marży obcych firm.
A jednak prawda: dzieci nie rozwijają się jednakowo. W pierwszych latach dziewczynki szybciej rozwijają myślenie abstrakcyjne, chłopcy później. Efektem proponowanej segregacji zdolnych/mniej zdolnych może być nieprawidłowe odfiltrowanie chłopców, którzy jeszcze "nie wystartowali". 😉
Wyłapywanie geniuszy (a tacy się zdarzają, z IQ powyżej poziomu Mensy) jest trudne, jeśli nauczyciel nie ma odpowiednich kwalifikacji, inteligencji i narzędzi, by wyłapać takie dzieciaki.
Gdzie ja napisałem, że system ma być sztywny, bez możliwości przechodzenia z jednej grupy do drugiej ?
Słabe dziecko mające bogatych rodziców, którzy mu zafundują dodatkowe lekcje może wyglądać na średniaka, ale to bardzo trudno ukryć. Nie mówiąc o średniaku, a dziecku bardzo zdolnym. Nie mniej dziecko może się np do 5 klasy niczym nie interesować, a w piątej zainteresować robotyką i wykazać w tym ponadprzeciętne zdolności. System musi być elastyczny w każdą stronę.
I jeszcze jedno: jakiego systemu edukacji jesteś Pan efektem, skoro sadzisz błędy ortograficzne gęściej, niż czarnek raczy nas złotymi myślami o systemie edukacji?
Jestem absolwentem polskiego ale i brytyjskiego czy francuskiego systemu edukacji 🙂 Niestety jestem też dysgrafikiem i czego autokorekta nie wychwyci często nie zauważam niestety.
Masz kilka ciekawych przemyśleń, ale w większości jednak nie mogę się z Tobą zgodzić.
1. "Szkoła powinna być hierarchicznie zcentralizowana – zakaz wstępu do szkoły powinni mieć ludzie tak o zapatrywaniu katolickim ( wszelkim innym religijnym) jak i lgbt, czy inne pozamerytoryczne, w szczególności polityczne każdej strony. Te działalności powinny być całkowicie dostępne po lekcjach nawet w szkołach w wolnych salach dla dzieci i rodziców, którzy tego chcą" – a czego chce Czarnek i jego mocodawcy, jak nie "centralnie zhierarchizowanej szkoły"? Oczywiście w wariancie pisowsko-narodowo-katolickim. Ale dziwne jest to mówienie na jednym oddechu, że ludziom o "określonych zapatrywaniach" należy zakazać wstępu do szkoły, ale jednocześnie otwierać im szkoły po lekcjach. Przecież cały czas chodzi o to, że spotkania z przedstawicielami NGO, ekologami, sędziami uczącymi o Konstytucji etc. mają odbywać się w charakterze zajęć pozalekcyjnych i za zgodą rodziców, a nie zamiast programowych lekcji. Problem w tym, że Czarnek et consortes rękoma kuratorów chcą narzucać tematykę takich zajęć wbrew woli rodziców.
2. Dlaczego widzisz wyłącznie "fundacje zajmujące się fizyką, chemią i informatyką", a nie dostrzegasz dzieci nie mające ścisłych umysłów, za to pasjonujące się historią, filologią, muzyką, sztuką i w ogóle zagadnieniami humanistycznymi?
3. Dzielenie klas wg zdolności uczniów, czyli separowanie tych mniej zdolnych od bardziej zdolnych jest apedagogiczne. W ten sposób będziemy utrwalać podziały społeczne i bazę społeczną populistów tudzież autokratów spod znaku PiS, a zdolniejszych od zarania zamykamy w wieży z kości słoniowej. Szkoła raczej powinna iść w kierunku pracy zespołowej, pracy grupowej nad projektami, gdzie uczniowie bardziej zdolni byliby liderami takich grup (oczywiście pod nadzorem nauczycieli – tutorów), ale słabsi też mogliby wkładać swój udział i podciągać się przy tych lepszych. Coś w tym rodzaju, jak funkcjonują szkoły waldorfskie czy Montessori – integracja, a nie dzielenia na bańki od dzieciństwa.
Montessori robi coś takiego ale za duże pieniądze i małe grupy dzieci. Tego nie da się zrobić w dużej publicznej szkole z 30 i więcej uczniami. Taki system jak proponuję nie jest moim wymysłem ale funkcjonuje np w Singapurze – jednym z najlepszych systemów oświaty.
I to nie jest segregacja – to jest danie szans odpowiadających możliwościom. Chciałby Pan być w klasie gdzie uczyłby się nocami, chodził na korepetycje i dostawał na sprawdzianie 3 a kolega w tym czasie grał w piłkę, chwalił się do jakiego poziomu doszedł w grze na komputerze, i dostał 5 ? I tak za każdym razem przez lata nauki ?
I czego to uczy tego zdolnego ? Ze nie musi w ogóle pracować !
I w szkole od nauczania jest nauczyciel a nie zdolny uczeń – ten ma wszystkie siły w swój rozwój włożyć.
Segregacja w szkole jest obecnie – najlepsi uczniowie są często pupilkami nauczycieli, a tych miej zdolnych wyzywa się od głąbów i gorzej. Podział ten pozwoliłby każdemu odnosić sukcesy.
Min Montessori dzieli dzieci na bańki od dzieciństwa – na dzieci bogatych i biednych rodziców, i to jest straszne. Bo zdolne biedne dziecko nie może być poszkodowane przez swoją biedę – to jest niesprawiedliwe.
Szkolnictwo musi być scentralizowane – chodzi o to że trafi się dziecko z wybitnymi zdolnościami w jakiejś rzadkiej dziedzinie – jak ma mu pomóc szkoła, czy nawet miasto ? Dajmy na to że w Polsce jest takich dzieci 60 – trzeba je zebrać z całej Polski – tym trzeba zająć się centralnie.
Druga sprawa – szkoła musi postawić akcent na nauki ścisłe ( tak jak to robią w Azjaci) – to jest rozwój nauki i do tego trzeba maksymalnie zachęcać dzieci. Historia, filozofia, muzyka też jest ważna ale mniej ważna z punktu widzenia interesu państwa. Wspierać trzeba wybitne jednostki bez względu na to czy to Fizyk, czy np muzyk.
Chciałbym te NGO wywalić z lekcji właśnie po to by nikt nie mógł niczego tam propagować. Po lekcjach można organizować takie lekcje ale bez patronatu szkoły i tylko za zgodą rodziców i kiedy rodzice tam te dzieci zapiszą. Szkoła niczego poza nauką nie miała by prawa propagować. Pozwoli się jednemu, to dwudziestu następnych powie że dlaczego nie im – nikomu zatem !
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Sytuacja oglądana z poziomu przepisów, zarządzeń itp. nie daje wystarczającego wyobrażenia o tym, co czeka nasze dzieci. Dam przykład, który lepiej oddaje grozę planów Czarnka et consortes.
Moja znajoma ma wnuczka w III kl. podstawówki. Niedawno przyszedł ze szkoły zestresowany, wystraszony – na granicy płaczu. Przy odrabianiu pracy domowej z polskiego – "wypracowanie" na zadany temat – okazało się, że 10-latek usłyszał na lekcji o II Wojnie Światowej, że w czasie wojny małe dzieci były torturowane, bite, głodzone, a wiele z nich musiało sobie radzić samemu, bo rodzice zginęli od bomb albo zostali zabrani "przez Niemców" w łapankach i zamknięci w obozach koncentracyjnych.
W miarę pisania tych paru zadanych zdań dzieciak zupełnie się rozkleił i pytał mamę z płaczem, czy jego też będą torturować i czy mamę zamkną w takim obozie "kontrecyjnym" – nawet nie potrafił powtórzyć tego słowa. Jeszcze wieczorem nie mógł zasnąć, nie pomogły ulubione bajki, oglądane nadprogramowo w objęciach mamy.
To jest czarnkowa rzeczywistość – tego trzeba się bać!
Niestety treść historyczna, podana w niewłaściwy sposób i podlana niestrawnym sosem może powodować traumę u takiego dzieciaka, zwłaszcza, jeśli jest wrażliwy i wcześniej nic o wojnie nie słyszał do rodziców. Pamiętam, jak moi byli przerażeni, gdy w podobnym wieku dorwałem Remarque'a 'Czas życia i czas śmierci' i przeczytałem w dwa dni. Ale ja wychowywałem się w innej Polsce, w której pamięć IIWŚ była niezabliźnioną raną, w domu też się o tym mówiło, zwłaszcza, że rodzina poniosła straty Mauthausen. Ja to miałem od dziecka na co dzień. Dla dzisiejszych rodziców jedenastolatka wojna, to abstrakcja, nawet w TV nie ma już filmów o niej ;-), więc dzieciak miał prawo być zestresowany nachalną propagandą szkolną.
Od ponad 2 lat zdiagnozowano u mnie powiększenie prostaty i poproszono mnie o poddanie się chemioterapii, która mogła mieć wpływ na mój układ moczowy. Natknąłem się na referencje poprzedniego klienta doktora Nelsona na tej stronie na temat różnych chorób i postanowiłem wypróbować jego ziołowy produkt. Kupiłem jego produkt, który otrzymałem za pośrednictwem serwisu DHL pod moim adresem w ciągu 4 dni i zgodnie z zaleceniami lekarza używałem produktu przez 21 dni. Po skonsumowaniu produktów ziołowych moja prostata była całkowicie wyleczona. Polecam doktora Nelsona każdemu z chorobami układu krążenia, rakiem płuc, chorobą wieńcową serca, rakiem kości, zapaleniem wątroby typu B, mięśniakami, wysokim poziomem cukru we krwi i ciśnieniem, prostatą, niską spermą, oczyszczaniem wątroby, spalaniem tłuszczów, wirusem opryszczki, kamieniami nerkowymi, POChP, ZABURZENIA EREKCJI, NISKA PLEMNOŚĆ, Twoje informacje. E-mail; [email protected]
lub WhatsApp +212703835488
Nauka mówi na to co piszesz, że to brednie.
Zrobię spam w tym artykule, ale można ograniczyć a nawet zapobiegać powiększeniu prostaty poprzez najnormalniejsze jedzenie pestek z dyni – codziennie po kilkanaście. I to wystarczy. Kto jest ciekawy więcej niech poczyta w google. Oszustom i naciągaczom trzeba mówić nie.