0:00
0:00

0:00

"Konieczna jest edukacja, na najniższym poziomie nauczania. Jeśli nie podejmiemy tych działań, to w przyszłości będziemy mieć jeszcze więcej przeciwników" – mówiła w 2016 roku na wspólnej konferencji myśliwych i leśników w Rogowie Diana Piotrowska, myśliwa i (dziś już była) rzeczniczka prasowa Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ).

W ten sposób skomentowała badania opinii publicznej zlecone przez Związek. Pokazały one, że 20- i 30-latkom łowiectwo najczęściej kojarzy się z niepotrzebnym zabijaniem zwierząt. A akceptacja społeczna dla polowań znacznie spadła.

Związek łowiecki wymyślił odpowiedzieć na ten trend. We wrześniu 2018 roku rozpoczął przygotowania ogólnopolskiego programu edukacyjno-przyrodniczego z elementami łowiectwa. Prace nad ostatecznym kształtem programu wciąż trwają. Ale już budzą sceptycyzm przyrodników i organizacji profesjonalnie zajmujących się edukacją ekologiczną i przyrodniczą.

Przeczytaj także:

O przyrodzie uczyć będą myśliwi

"Głównym celem programu będzie przekazywanie podstawowych informacji na temat wiedzy przyrodniczej, bioróżnorodności ochrony gatunkowej, znaczenia różnorodności biologicznej dla jakości życia człowieka oraz utrzymania równowagi w środowisku, ochrony przyrody z elementami łowiectwa i roli myśliwego w ochronie środowiska naturalnego" - mówi OKO.press Michał Niemczak, rzecznik PZŁ.

Nauczane mają być wszystkie grupy wiekowe: przedszkolaki, uczniowie szkół podstawowych, średnich i studentów oraz dorośli. A nauczać mają myśliwi, którzy - jak podkreślono w komunikacie prasowym - mają "ogromny potencjał i doświadczenie w edukacji łowieckiej". Teraz chodzi o to, by te doświadczenia ująć w ramę jednolitego programu.

Na przełomie sierpnia i września PZŁ przeprowadził w swojej stacji badawczej w Czempiniu pierwsze szkolenie dla przyszłych koordynatorów programu.

"Naukowcy się nie znają, znają się myśliwi"

Krytyczny jest Kamil Szczepka, biolog i zawodowy edukator przyrodniczy, autor bloga "Okiem Przyrodnika".

"Moje dotychczasowe doświadczenia - wyniesione np. z dyskusji na internetowych forach myśliwskich - wskazują na to, że

myśliwi mają tendencję do nieuznawania publikacji i badań naukowych, które podważają ich ustalone przekonania na temat łowiectwa"- mówi OKO.press.

Kiedy podczas dyskusji z myśliwymi cytował wyniki uznanych badań - np. dotyczące szkodliwości dokarmiania dzikich zwierząt - reakcja była zawsze pogardliwa. "Naukowcy się nie znają, znają się myśliwi - taki otrzymywałem komunikat zwrotny" - mówi Szczepka.

"Dlatego obawiam się, że program edukacyjny PZŁ nie przedstawi prawdziwego oblicza myślistwa. Będzie raczej utrwalać w społeczeństwie stare myśliwskie mity, niż szerzyć nowoczesną wiedzę ekologiczną" - dodaje.

Czego nie powie myśliwy

Myśliwy-edukator raczej nie powie, że podczas polowań na ptaki łowne giną ptaki gatunków chronionych - uważa Szczepka. A programy ochrony takich ptaków są finansowane z pieniędzy podatników.

Uczestnicy zajęć zapewne nie usłyszą też, że postrzelone zwierzę umiera nieraz godzinami w lesie, bo nie udało się go odnaleźć i dobić. "Myśliwy nie opowie o skrajnie nieetycznych polowaniach zbiorowych, gdzie dosłownie eksterminuje się fragment lasu" - wylicza dalej Szczepka.

"Będzie za to malował wizerunek myśliwego jako kogoś, kto dba o przyrodę, wysypując pod lasem marchewkę" - puentuje biolog i edukator przyrodniczy.

"Troska o środowisko przegrywa z krwawym hobby"

Program edukacji przyrodniczo-łowieckiej ma wpisywać się w Narodową Strategię Edukacji Ekologicznej. To przygotowany w 2001 r. przez Ministerstwo Środowiska dokument, który określa cele edukacji na rzecz zrównoważonego rozwoju.

Dziwi to Krzysztofa Wychowałka z Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła”.

"Przecież w Narodowej Strategii Edukacji Ekologicznej nie ma słowa o »elementach łowiectwa« ani o »roli myśliwego«" - mówi w rozmowie z OKO.press.

Przypomina, że żaden z celów Strategii w najmniejszym stopniu nie odnosi się do gospodarowania zwierzyną ani do utrzymywania równowagi w środowisku strzelbami myśliwych. Za to cel trzeci mówi o "tworzeniu nowych wzorców zachowań, kształtowaniu postaw, wartości i przekonań jednostek, grup i społeczeństw, uwzględniających troskę o jakość środowiska".

"Tymczasem edukacja pokazująca, że można i należy strzelać do dzikich zwierząt w lesie np. w celu ochrony upraw nie kształtuje takich postaw. Wręcz przeciwnie, niszczy tylko nowe wzorce zachowań, nad którymi od prawie 30 lat pracują organizacje, ośrodki i instytucje zajmujące się edukacją ekologiczną i edukacją dla zrównoważonego rozwoju. Troska o środowisko przegrywa z krwawym hobby" - przekonuje Wychowałek.

"Nie wydaje mi się, by program edukacyjny PZŁ odniósł sukces"

- przewiduje Kamil Szczepka. Dodaje, że polskie społeczeństwo dziś już rozumie, że w samym centrum łowiectwa jest tylko zabijanie. "Oparte najczęściej nie na przesłankach naukowych, ale błędnych założeniach z dawnych lat" - dodaje. Jego zdaniem wielu rodziców będzie protestowało przeciwko obecności myśliwych w szkołach.

"Z pewnością akcja PZŁ nie powiedzie się w dużych miastach, gdzie - wbrew powszechnej opinii - wiedza przyrodnicza dzieci i dorosłych jest większa niż na wsiach i małych miastach. Liczę, że organizacje przyrodnicze zrobią kampanię informacyjną dla rodziców" - mówi Szczepka.

Przytulanie sarenek

Obawy przyrodników i edukatorów przyrodniczych dotyczące zafałszowania społecznego wizerunku myśliwego przez działania edukacyjne PZŁ znajdują podstawy w przeszłości.

Na przykład, w 2014 roku Związek wydał kolorowankę dla najmłodszych, na okładce której uśmiechnięty myśliwy przytulał... uśmiechniętą sarenkę.

W środku ilustracja z podpisem: "Myśliwi troszczą się o zwierzęta łowne. Liczą je i obserwują, aby dobrze poznać ich zwyczaje i potrzeby". Nic o zabijaniu. We wstępie - zachęta dla dzieci do wspólnego z myśliwymi dokarmiania zwierząt, które będzie ich pierwszą "łowiecką przygodą".

"Z takiej edukacji dzieci wynoszą obraz myśliwego jako dobrego człowieka, który dba o zwierzęta. Ale nie dowiedzą się, że potem zasadza się na te same zwierzęta, by je zabić. I to te najlepsze, z których będą najpiękniejsze trofea” – mówiła OKO.press Małgorzata Świderek, edukatorka ekologiczna z Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła”.

Źródło: Facebook
Źródło: Facebook
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze