"Przytrzymywał moje nadgarstki, wpychał mi język w ucho. Ja wtedy czasem krzyczałam. Ktoś to musiał w jego klasztorze słyszeć, bo walili w ścianę albo pukali w drzwi, a on wtedy pogłaśniał telewizor" – mówi jedna z ofiar o. Edwarda Konkola. Zakonnika pochowano dziś z wielką pompą
Na początku października 2021 roku "Kurier Poranny" ujawnił, że zmarły 12 grudnia zakonnik (werbista) i znany działacz charytatywny Edward Konkol został zawieszony w czynnościach kapłańskich. Chodziło o zarzuty dotyczące uwodzenia i wykorzystywania seksualnego młodych kobiet. Konkol nie zaprzeczał zarzutom. Na swoim profilu na Faceeboku przeprosił "wszystkich tych, którzy czują się zranieni". Werbiści postanowili nie zgłaszać sprawy do prokuratury. Uznali, że choć zachowanie o. Konkola było naganne moralnie, do przestępstwa nie doszło.
Ze śledztwa katolickiego publicysty Tomasza Terlikowskiego wynika jednak, że Konkol miał molestować osoby niepełnoletnie (także te poniżej 15. roku życia), stosować przemoc i groźby w celu poddania się czynnościom seksualnym i zamykać swoje ofiary na klucz wbrew ich woli.
Sprawa kładzie się cieniem także na zakonie werbistów. Przez lata współbracia Konkola mieli nie reagować, kiedy ten podróżował z nastolatkami, lub gdy molestował swoją ofiary w klasztornym pokoju.
"Nikt nie pytał, nikt niczego nie sprawdzał" – mówi jedna z ofiar.
Edward Konkol miał 62 lata, zmarł 12 grudnia po długiej chorobie. Był werbistą, czyli członkiem Zgromadzenie Słowa Bożego, zakonu misyjnego. W latach 90. założył w Białymstoku i przez 30 lat prowadził Stowarzyszenie Pomocy Rodzinie "Droga", które pomaga osobom w kryzysie bezdomności i uzależnionym, a także wspiera dzieci i młodzież z ubogich rodzin. Od lat organizuje też wakacyjne wyjazdy do ośrodka w Jastarni, rodzinnej miejscowości Konkola. Przez kilka dekad stowarzyszenie zakonnika pomogło dziesiątkom tysięcy osób.
We wspomnieniach o Konkolu non stop przewijało się: charyzmatyczny, świetny mówca, który przyciągał tłumy, potrafił wiele załatwić – miał wpływowych przyjaciół, dlatego często wystarczył jeden telefon.
Jego sława nie osłabła nawet po tym, jak "Kurier Poranny" ujawnił na początku października, że kilka kobiet oskarża zakonnika o molestowanie seksualne. Zarzuty były na tyle poważne, że po wstępnym dochodzeniu kościelnym, w lipcu 2021 roku Konkolowi zakazano publicznych wystąpień, publicznego sprawowania liturgii i używania stroju duchownego poza klasztorem, a także pełnienia funkcji kierowniczych w stowarzyszeniu "Droga".
Kiedy zakonnik zmarł, sprawę nadużyć przemilczano.
"W ciągu całej swojej posługi kapłańskiej o. Edward największą wagę przykładał do głoszenia słowa Bożego (rekolekcje, kazania, pielgrzymki, czuwania, adoracje, kierownictwo duchowe). O. Edward za swoją działalność był wielokrotnie wyróżniany i nagradzany" - żegnali go werbiści. W podobnym tonie pisało także stowarzyszenie "Droga". O zarzutach ani słowa.
Dopiero wstrząsający tekst Tomasza Terlikowskiego z 14 grudnia opublikowany na łamach katolickiej "Więzi" wywołał reakcję.
"Nie zgadzamy się na dyskredytowanie ponad 30-letnich dokonań Ojca Edwarda, których częścią jest Stowarzyszenie DROGA. Publikacja jest bolesną próbą zakłócenia uroczystości pogrzebowych wyjątkowego kapłana i założyciela Stowarzyszenia Pomocy Rodzinie »Droga«" – oświadczyła organizacja.
Uroczystości pogrzebowe przebiegły jednak bez zakłóceń. Trwały trzy dni, zakończyły się w sobotę 18 grudnia w Jastarni. W kondukcie pogrzebowym szły setki osób, a sama msza była odprawiona z pompą.
Początkowo w pogrzebie miał wziąć udział prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, ale po publikacji Terlikowskiego poinformował na Twitterze, że "z szacunku dla osób pokrzywdzonych" ani on, ani żaden oficjalny przedstawiciel miasta się tam nie pojawi.
Wróćmy do października 2021 roku. Werbiści zapewniali wtedy, że potraktowali zarzuty bardzo poważnie, przeprowadzili wstępne dochodzenie kościelne i przesłali dokumenty do Watykanu (czyli postąpili zgodnie z procedurą). O dalszych losach postępowania powinna potem zdecydować watykańska Kongregacja Nauki Wiary, jednak śmierć oskarżonego zwykle kończy kanoniczne postępowanie.
„W świetle oceny prawników, jeśli oskarżenia pod adresem ojca Edwarda okażą się wiarygodne i dopuścił się on grzechu, będą to w dużej mierze kwestie moralne, co do których powinien wypowiedzieć się Kościół, a nie państwo i organy ścigania” - informował dziennikarzy rzecznik werbistów o. Andrzej Danilewicz.
Jak pisze Terlikowski, w rozmowie z nim Danilewicz mówił, że po zasięgnięciu opinii prawnika werbiści uznali, że nie zgłoszą sprawy do prokuratury, bo Konkol nie dopuścił się przestępstwa.
Materiały i relacje, do których dotarł Terlikowski temu przeczą.
Publicysta dotarł m.in. do listy przestępstw i nadużyć zarzucanych Konkolowi. Spis był częścią dokumentu, które otrzymały pokrzywdzone kobiety od samych werbistów:
Jak pisze Terlikowski, Konkol przyznał się do "części zarzutów", jednak miał odrzucić oskarżenia o gwałty. "Te oskarżenia wydają się jednak szczególnie dobrze uzasadnione w rozmowach ze świadkami, które udało mi się odbyć" - pisze publicysta.
Terlikowski twierdzi, że rozmawiał z większością kobiet, które oskarżyły Konkola. Jedna z nich wspomina:
"Wraca w czasie wspomnienie jak przytrzymywał mnie za ręce, jak pastwił się nad moim ciałem, tak żeby mnie bolało, jak przytrzymywał moje nadgarstki, wpychał mi język w ucho. Ja wtedy czasem krzyczałam. Ktoś to musiał w jego klasztorze słyszeć, bo walili w ścianę albo pukali w drzwi, a on wtedy pogłaśniał telewizor. A następnego dnia nikt o nic nie pytał".
Tak samo nikt nie reagował, kiedy zakonnik podróżował z piętnastoletnimi dziewczynkami, które nazywał swoimi "córeczkami”.
Inny rozmówca Terlikowskiego wspomina, jak jedna z nastolatek opowiadała mu, że w ośrodku w Jastarni o. Edward przychodził do nich w nocy i dotykał ich piersi, miejsc intymnych.
Kolejne rozmówczynie opowiadają o Konkolu - bardzo sprawnym manipulatorze. Wybierał sobie ofiarę i przez długie miesiące potrafił ją "urabiać" zanim zaczynał wykorzystywać seksualnie. "Ojciec znajdował sobie po jakimś czasie młodszą i wszystko zaczynało się od nowa" - wspomina jedna z kobiet.
"W niewielkiej społeczności ośrodka w Jastarni nie mogło to być tajemnicą. Widywaliśmy, że wychodzi nad ranem przez okno z pokoiku młodej dziewczyny" – mówi inna. Rozmówczynie Terlikowskiego zwracają uwagę, że o jego skłonnościach musieli wiedzieć współpracownicy i współbracia.
Kiedy jedna z ofiar przyjechała do ośrodka, pracownik na jej widok rzucił ze współczuciem: "będziesz następna".
Konkol miał także pozostawać w wieloletnich relacjach seksualnych z dorosłymi kobietami.
Terlikowski uderza także we władze kościelne. Jak ustalił, mimo nałożenia na Konkola poważnych sankcji, nie poinformowano o tym ani jego współpracowników, ani lokalnego Kościoła, a zakonnik dalej odprawiał msze w Jastarni. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy zaniepokojony tym nowy metropolita białostocki abp Józef Guzdek rozesłał informacje do białostockich parafii. Sami werbiści odnieśli się do zarzutów dopiero po publikacji "Kuriera Porannego".
Kiedy Terlikowski dopytywał werbistów, czy w związku z tak poważnymi zarzutami nie wypadałoby ograniczyć uroczystości pogrzebowych, usłyszał, że nie, bo wina Konkola nie została udowodniona.
"Umarł święty, koniec kropka" - podsumowuje reakcję zakonu Terlikowski.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze