Jakub Stachowiak
Bianka Mikołajewska
Jakub Stachowiak
Bianka Mikołajewska
Szkoła, której dyrektorem jest mąż premier Szydło stała się maszynką do zarabiania milionów z unijnej kasy. Stowarzyszenie, które od lat prowadzi działalność gospodarczą (m.in. szkołę) nie złożyło w sądzie ani jednego sprawozdania finansowego. Na co wydano 25 mln zł dotacji z UE? Przypominamy pierwszy tekst Mikołajewskiej, "Dziennikarki dekady" w OKO.press
Ten tekst był jedną z pierwszych publikacji OKO.press - ukazał się w nocy z 15 na 16 czerwca 2016 roku. Bianka Mikołajewska: "Paliliśmy papierosy na balkonie 45-metrowego mieszkania, które było pierwszą siedzibą redakcji i zastanawialiśmy się: uda się nam OKO, czy nie? Co będzie dalej?".
21 listopada 2019 Bianka - wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press - niepokorna dziewczyna z Bałut, która ma za sobą kilkanaście procesów, w tym ze SKOK-ami, dostała prestiżową nagrodę "Dziennikarza Dekady" 2010-2019 im. Andrzeja Woyciechowskiego, twórcy Radia Zet. Wcześniej była m.in. Dziennikarzem Roku 2016.
W OKO.press Bianka opublikowała 189 artykułów, które miały łącznie 1 mln 350 tys. odsłon. Z okazji jej nagrody "Dziennikarki dekady" przypomnimy kilka z nich. Oto pierwszy "Unijne miliony Edwarda Szydły".
Bianka Mikołajewska: "To był mój pierwszy tekst na portalu OKO.press i jeden z kilku pierwszych w ogóle opublikowanych przez OKO. Pracowaliśmy nad nim z Jakubem Stachowiakiem i była to praca szczególna - bo jak np. przedstawiać się występując z pytaniami do różnych instytucji, gdy redakcja, dla której piszesz jeszcze nigdy niczego nie opublikowała? Wcześniej - gdy oboje pracowaliśmy np. w "Polityce" - każdy urzędnik wiedział, co to za tytuł i czuł się zobowiązany odpowiedzieć. Tym razem byliśmy ludźmi znikąd. Czy jakoś sobie poradziliśmy? Oceńcie sami".
O Edwardzie Szydło niewiele wiadomo. Poza tym, że nie lubi i nie odpowiada na pytania dziennikarzy. W ciągu siedmiu miesięcy od objęcia teki premiera przez Beatę Szydło, wspólnym wysiłkiem gazet i tabloidów udało się ustalić jedynie, że jej mąż jest z wykształcenia historykiem, a z zamiłowania - myśliwym, ogrodnikiem i pszczelarzem.
W czasie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim był kapitanem uczelnianej reprezentacji szczypiornistów, a podczas studenckich praktyk przewodził drużynie piłkarzy. Wtedy się poznali. W 1987 roku wzięli ślub, a od lat 90. mieszkają w niewielkiej miejscowości koło Oświęcimia.
Mają wspólne, hektarowe gospodarstwo z dwoma domami, ale już dwa samochody są wyłączną własnością Edwarda Szydły, bo - jak ustalił „Super Express” - od 1999 roku małżonkowie mają rozdzielność majątkową.
O pracy i źródłach dochodów męża pani premier wiadomo tylko tyle, że od lat jest on dyrektorem Szkoły Zarządzania i Handlu w Oświęcimiu.
Jak ustaliliśmy, szkoła założona została za pieniądze z kasy miejskiej i z funduszy unijnych. Miała zapewnić absolwentom szkół średnich możliwość dalszej nauki na wysokim poziomie, bez konieczności wyjazdu z Oświęcimia.
Ale szybko stała się częścią wielkiego biznesu, jaki w latach 90. robiły na młodych ludziach rozmaite szkoły policealne. Dziś - wbrew nazwie, kojarzącej się z uczelnią wyższą - jest po prostu ośrodkiem kursów. A głównym źródłem jej dochodów są dotacje z Unii Europejskiej.
W ostatnim dziesięcioleciu szkoła i prowadzące ją stowarzyszenie, w którego zarządzie zasiada Edward Szydło, otrzymały łącznie 25 mln zł dotacji unijnych na organizację rozmaitych szkoleń (z partnerami lub bez).
Szczegóły finansów stowarzyszenia otoczone są tajemnicą, bo choć od lat prowadzi ono działalność gospodarczą, jego zarząd nie złożył w sądzie rejestrowym ani jednego sprawozdania finansowego.
Za takie samo uchybienie Marcinowi P., prezesowi Amber Gold, prokuratura postawiła kilka lat temu zarzut popełnienia przestępstwa (uchylanie się od obowiązku składania rocznych sprawozdań finansowych). A później śledczy w całym kraju wszczęli tysiące postępowań wyjaśniających, dotyczących innych podmiotów, które nie wypełniały tego obowiązku.
Chcieliśmy porozmawiać z Edwardem Szydłą o działalności szkoły, stowarzyszenia i powiązanej z nim spółki - Centrum Kształcenia i Usług. Ale nie odpowiedział na nasze prośby o kontakt. W odpowiedzi na pisemne pytania, dostaliśmy list sygnowany przez wszystkich członków zarządu stowarzyszenia (tu przeczytasz list).
„Z ustaleń Stowarzyszenia wynika, iż pisma o wyjaśnienie działania Stowarzyszenia skierowała Pani do wszystkich możliwych instytucji i organizacji, z którymi współpracujemy lub mieliśmy kontakty. Zatem w naszej ocenie powielanie odpowiedzi na te same pytania nie jest zasadne” - napisali.
Szkoła Zarządzania i Handlu (SZiH) w Oświęcimiu powstała w ramach unijnego programu pomocowego Tempus, który uruchomiony został na początku lat 90. Celem programu było wspieranie reformy szkolnictwa wyższego w państwach Europy Środkowo-Wschodniej (wówczas nie należących jeszcze do UE), m.in. poprzez tworzenie nowych uczelni.
Najważniejszą częścią Tempusa były projekty współpracy międzyuczelnianej tzw. JEP-y. Ich uczestnikami miały być przede wszystkim uczelnie wyższe z państw środkowoeuropejskich i państw UE. Ale mogły w nich brać udział również jednostki administracji rządowej, samorządy, organizacje gospodarcze itp.
W prace nad projektem, w wyniku którego powstała SZiH, zaangażowały się władze miejskie Oświęcimia (przekonując, że dzięki szkole, maturzyści będą mogli kontynuować naukę, bez konieczności przeprowadzki do innego miasta lub codziennych dojazdów) i ówczesny wojewoda bielski. Z polskich uczelni: filia Politechniki Łódzkiej w Bielsku Białej, Akademia Ekonomiczna w Krakowie i Akademia Ekonomiczna w Katowicach. A ze strony Unii Europejskiej - dwie uczelnie włoskie i jeden college brytyjski.
W 1992 roku zawiązano Stowarzyszenie na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu. Wśród jego założycieli, znaczną część stanowili przedstawiciele władz Oświęcimia. Prezesem organizacji został Dariusz Dulnik (w latach 1990-1994 prezydent miasta), a wśród członków zarządu znalazła się trójka ówczesnych urzędników magistratu. W zarządzie zasiedli także ówczesny burmistrz Libiąża - Kazimierz Poznański (od 1997 roku - poseł AWS; w 2003 roku skazany za płatną protekcję na dwa lata więzienia w zawieszeniu) oraz rekomendowany przez niego do władz Edward Szydło.
Parę miesięcy później stowarzyszenie powołało Szkołę Zarządzania i Handlu. Jej dyrektorem został znów Edward Szydło.
Z informacji poddawanych wówczas przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że miasto Oświęcim wyłożyło na utworzenie SZiH około 300 mln starych złotych (30 tys. nowych zł). Na bardzo korzystnych warunkach udostępniono jej też całe piętro w biurowcu należącym do gminnej spółki - Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego (czynsz za wynajem 500 metrów wynosił 250 zł). Szkoła ma tam siedzibę do dziś.
Główną część wydatków związanych z utworzeniem SZiH pokryła jednak Unia Europejska w ramach programu Tempus. Na projekt przeznaczono blisko 1,1 mln ECU (poprzednik euro) - co na początku lat 90. stanowiło gigantyczną kwotę.
Z tych pieniędzy, według „Informatora o projektach współpracy międzyuczelnianej JEP” wydanego w 1995 roku, sfinansowano m.in.: szkolenia wykładowców we Włoszech i Wielkiej Brytanii, zakup 30 komputerów, oprogramowania, kamer video, drukarek i kserokopiarek oraz podręczników dla SZiH.
Pierwszych uczniów Szkoła Zarządzania i Handlu przyjęła w 1993 roku. Nie była jednak uczelnią wyższą i nie mogła prowadzić edukacji na tym poziomie.
Przy filii Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej utworzono więc oddział Szkoły Zarządzania i Handlu - „College Zarządzania i Inżynierii”. Jak tłumaczy Małgorzata Skrzypek, rzeczniczka dawnej filii PŁ (dziś Akademii Techniczno-Humanistycznej), politechnika miała czuwać nad utrzymaniem akademickiego charakteru Collegu. Wykładowcami mieli być pracownicy PŁ, Akademii Ekonomicznej w Katowicach i Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Do Collegu SZiH maturzyści przyjmowani byli bez egzaminów, musieli tylko zapłacić czesne - około 130 zł miesięcznie.
Porozumienie między SZiH a uczelniami zakładało, że po dwóch latach nauki w Collegu, absolwenci będą mogli kontynuować studia na trzecim roku - na politechnice lub w wybranej akademii. Warunkiem przyjęcia miały być dobre oceny i zaliczenie semestru wyrównawczego zakończonego egzaminem.
SZiH zaczęła szybko tworzyć oddziały w kolejnych miastach i miejscowościach m.in.: w Bielsku-Białej, Świętochłowicach, Młoszowej i Andrychowie, oferując po kilkadziesiąt a nawet ponad 100 miejsc w oddziale. Wszędzie roztaczała przed maturzystami tą samą perspektywę - możliwość rozpoczęcia nauki bez egzaminów i kontynuowania jej po drugim roku na którejś ze współpracujących uczelni. Chętnych więc nie brakowało.
Latem 1994 roku w dwóch lokalnych dziennikach ukazały się artykuły tego samego autora, podważające sens nauki w SZiH i kwestionujące wartość jej dyplomów. Dziennikarz nazywał SZiH „drogim kursem wieczorowym”, a związek z Politechniką Łódzką - „fikcją”.
Przekonywał, że utworzenie szkoły było akcją propagandową ówczesnego prezydenta miasta - Dariusza Dulnika (przypomnijmy - równocześnie prezesa stowarzyszenia prowadzącego SZiH).
Ale po publikacjach sytuacja się nie poprawiła. Przeciwnie. Do 1998 roku absolwenci Collegu, jeśli kontynuowali naukę - to najczęściej na studiach licencjackich w filii PŁ w Bielsku-Białej. W 1998 roku władze filii PŁ wyraziły zgodę na… uruchomienie studiów licencjackich w Oświęcimiu - w siedzibie SZiH. Przy politechnice działał więc formalnie oddział SZiH, a w placówce szkoły - swego rodzaju filia politechniki.
Według relacji Małgorzaty Skrzypek, współpraca między SZiH a filią PŁ została zakończona w 2000 roku „ze względu na zmianę przepisów dotyczących prowadzenia zajęć w ośrodkach zamiejscowych”.
Kontrole prowadzone wcześniej przez MEN i NIK negatywnie oceniały działalność zamiejscowych ośrodków oraz współpracę państwowych uczelni z niepublicznymi szkołami - w szczególności wprowadzanie przez uczelnie „uproszczonych form studiów, np. skracania okresu studiów poprzez zaliczanie okresu nauki w szkołach pomaturalnych”.
Założyciele Stowarzyszenia na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu w 1992 roku zapisali w jego statucie, że będzie ono kierować działalnością SZiH tylko „do czasu utworzenia Międzynarodowej Fundacji Rozwoju Gospodarczego”. Fundacja jednak nie powstała, a władze Oświęcimia, które zaproponowały przed laty taki zapis w statucie, nie wiedzą dziś, ani kto miał ją powołać, ani po co. Urzędnicy magistratu zapewniają, że dziś miasto nie ma żadnego wpływu na działalność stowarzyszenia i szkoły.
Okazuje się, że od 17 lat kontrolę nad nimi ma cały czas ta sama, wąska grupa osób.
Zgodnie ze statutem stowarzyszenia, co najmniej raz w roku, odbywać się powinno walne zgromadzenie wszystkich jego członków. Zarząd powinien wówczas przedstawić sprawozdanie z działalności w poprzednim roku, a członkowie - zatwierdzić plan finansowy na kolejny rok. Co trzy lata walne zgromadzenie powinno wybierać nowe władze organizacji.
Z akt rejestrowych stowarzyszenia wynika jednak, że od pierwszego, założycielskiego zebrania w 1992 roku, walne zgromadzenie odbyło się tylko dwa razy - w 1995 i 1999 roku. Podczas tego ostatniego spotkania, wybrano zarząd stowarzyszenia, który rządzi do dziś. Prezesem został wówczas Michał Kaszyński - prawnik prowadzący własną kancelarię. A członkami zarządu: Marek Stec, Włodzimierz Gil, Władysław Zawadzki i Edward Szydło.
W piśmie do redakcji OKO.press, pod którym podpisali się wszyscy, nie odpowiedzieli, na jakiej podstawie sprawują swoje funkcje, skoro ostatnie wybory zarządu odbyły się w 1999 roku.
Stowarzyszenie nie przedstawia również od lat sprawozdań finansowych ze swojej działalności.
Zgodnie z prawem, tak jak wszystkie podmioty prowadzące działalność gospodarczą, powinno je składać co roku w sądzie rejestrowym.
Po wybuchu afery Amber Gold, gdy okazało się, że spółka ta od lat nie składała sprawozdań, sądy w całym kraju zarządziły kontrolę dotyczącą realizacji tego obowiązku inne podmioty. Skierowały do prokuratur tysiące powiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na uchylaniu się od obowiązku składania sprawozdań. Zgodnie z ustawą o rachunkowości grozi za to kara grzywny lub ograniczenia wolności.
Jak to możliwe, że na brak sprawozdań Stowarzyszenia na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu, nikt nie zwrócił uwagi? Według rzeczniczki Sądu Okręgowego w Krakowie Beaty Górszczyk, Stowarzyszenie po prostu… „nigdy nie złożyło wniosku o wpis również do rejestru przedsiębiorców”.
A skoro sąd nie wiedział, że prowadzi ono działalność gospodarczą, nie wiedział również, że ma obowiązek składać sprawozdania. Nie wzywał go więc do tego i nie przymuszał.
Po zakończeniu współpracy z filią Politechniki Łódzkiej w Białej Podlaskiej, zawarła umowę z inną uczelnią - Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie. Uruchomiła ona w siedzibie SZiH w Oświęcimiu kilka rodzajów studiów. Ale, jak zapewnia rzecznik AGH Bartosz Dembliński, rola SZiH w tym układzie była wyłącznie organizacyjna.
„Podmiotem odpowiedzialnym za kształcenie i realizację programu nauczania była AGH. SZiH wynajmowała naszej uczelni sale, prowadziła również działalność administracyjną, polegającą m.in. na zbieraniu od studentów indeksów czy legitymacji”.
W ciągu 13 lat współpracy (do 2014 roku ) Akademia zapłaciła SZiH za wynajem sal wraz z wyposażeniem komputerowym i audiowizualnym oraz obsługę administracyjną łącznie ponad 780 tys. zł.
W międzyczasie SZiH zmieniła profil działalności – dziś na jej stronie internetowej przeczytać można, że jej misją jest „kształcić personel zarządzający dla małych i średnich firm działających na zintegrowanym europejskim rynku pracy”.
W latach 2006-2016 szkoła i prowadzące ją stowarzyszenie (same lub z partnerami zewnętrznymi) zrealizowały co najmniej 16 projektów związanych z organizacją rozmaitych kursów i szkoleń finansowanych przez UE. Łączna wartość tych projektów to 30,7 mln zł.
Na ich realizację stowarzyszenie, SZiH i ich partnerzy dostali 25,2 mln zł dofinansowana z funduszy unijnych. Pozostałą część dopłaciły inne instytucje – głównie urzędy pracy.
Edward Szydło nie odpowiedział na nasze pytania jak ocenia wpływ dotacji unijnych na działalność Szkoły Zarządzania i Handlu? I czy bez nich szkoła byłaby w stanie zorganizować szkolenia/ kursy, które prowadziła w minionych latach?
Zapytaliśmy również premier Beatę Szydło, czy wie, jakiej wysokości dofinansowanie otrzymały z UE szkoła, której dyrektorem jest jej mąż i prowadzące tę szkołę stowarzyszenie. Również nie dostaliśmy odpowiedzi.
Gdy w Sejmie posłowie PiS i Kukiz’15 powoływali zespół eurorealistyczny, który ma zbadać jakie właściwie korzyści mają Polska i Polacy z członkostwa w UE, Stowarzyszenie na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu podpisywało z kolejnymi gminami w Małopolsce umowy o wspólnej realizacji programu "E-kompetentni". Środki na jego realizację pochodzić mają z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na lata 2014-2020.
Władza
Beata Szydło
Unia Europejska
dotacje unijne
Edward Szydło
Michał Kaszyński
Szkoła Zarządzania i Handlu
wydatki publiczne
Dziennikarz "Superwizjera" TVN
Dziennikarz "Superwizjera" TVN
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze