0:000:00

0:00

Rok 2018 będzie czasem próby, która być może doprowadzi do przełomowych rozstrzygnięć zarówno w perspektywie międzynarodowej, jak i bliższej nam, krajowej. Co ważniejsze, obie perspektywy będą na siebie oddziaływać, co znakomicie komplikuje możliwość prognozowania, ale otwiera szerokie pole wszystkim obdarzonym wyobraźnią polityczną i społeczną: to czas dla nowych, oryginalnych inicjatyw.

Wybory samorządowe wiele powiedzą

Najpierw perspektywa lokalna – najważniejszym wydarzeniem w kalendarzu politycznym dla Polski na 2018 rok będą wybory . Po raz pierwszy od 2015 roku to nie sondaż opinii, ale powszechne głosowanie pokaże, jaki jest rzeczywisty rozkład nastrojów i politycznych sympatii. Bo nawet jeśli logika wyborów samorządowych jest inna niż prezydenckich i parlamentarnych, to zawsze są one sprawdzianem dla sił politycznych. Tyle tylko, że nie zawsze wyniki tego sprawdzianu są właściwie zinterpretowane.

Tak było w 2014 roku - ówczesna koalicja PO i PSL wolała rozpływać się nad wynikami wyborów do sejmików wojewódzkich i na tej podstawie budować radosne perspektywy dla wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku. Tymczasem to właśnie wybory samorządowe pokazały wyraźnie, że zmieniają się nastroje elektoratu, czego dowodem wymiana prezydentów, burmistrzów i wójtów – ponad 30 proc. z nich to były nowe twarze. Najczęściej wygrywali, bo zapowiadali lepszą alternatywę dla zastałego układu. To właśnie na fali tej chęci zmiany popłynął do zwycięstwa PiS.

Przeczytaj także:

Obronić wspólnoty lokalne przed państwem

Jak będzie w 2018 roku? Nie wiadomo, trzeba jednak przygotować się na brutalną kampanię, wraz z którą pojawi się ryzyko przeniesienia polaryzacji politycznej ze sceny krajowej na lokalną. Nie da się tego uniknąć. Za wszelką jednak cenę trzeba wykorzystać wybory 2018 jako plebiscyt w fundamentalnej zasadzie ustrojowej Rzeczypospolitej, jaką jest samorządność i autonomia (względna, ale należąca do najwyższych w Unii Europejskiej) wspólnot lokalnych. Jeśli obronimy tę zasadę nie tylko jako konstytucyjną normę prawną, ale także jako podstawę organizacji wspólnego życia w gminach, miasteczkach i miastach, to utrzymamy fundament umożliwiający w przyszłości odbudowę demokratycznego ładu w wymiarze krajowym.

By tak się stało - trzeba wyjść ze zwykłej logiki kampanii wyborczej i najbliższe miesiące poświęcić na debatę o polityce rozumianej jako spór i troskę o to, co wspólne. Walka o władzę powinna być zwieńczeniem takiej debaty, nie jej celem, a odpowiedzialność za powodzenie procesu ponoszą nie tylko politycy, lecz wszyscy angażujący się w sprawy publiczne. Czy potrafimy wyjść ze swoich nisz i ról, które uważamy za najważniejsze i przejść na poziom dyskusji o interesie ogólnym, który wymaga trudnych często kompromisów?

Czy potrafimy wypracować zasady współpracy na poziomie lokalnym, które ochronią autonomię społeczeństwa przed coraz większą arbitralnością władzy państwowej?

Tak się składa, że debatę tę prowadzić będziemy w roku stulecia odzyskania niepodległości i jednocześnie w roku, w którym Polska będzie gospodarzem szczytu klimatycznego ONZ COP24. Perspektywa historyczna i świadomość najważniejszego wyzwania, jakie niesie przyszłość, stwarzają szansę wyrwania się z prezentyzmu, który nakazuje sprowadzać wszystkie dyskusje do bieżącego sporu politycznego.

Polska ważniejsza dla Europy niż Brexit

Musimy mieć świadomość, że to, co będzie się działo w Polsce - będzie bacznie obserwowane poza naszymi granicami. Jak zauważa Jon Henley na łamach brytyjskiego „Guardiana” proces destrukcji demokracji i budowy systemów autorytarnych w Polsce i na Węgrzech będzie miał większe znaczenie dla Europy, niż Brexit i wymagać będzie w 2018 roku znacznie większej uwagi ze strony Unii Europejskiej.

Brytyjski komentator pisze, że Polska i Węgry są na dobrej drodze, by stać się pierwszymi w Unii państwami zbójeckimi. Mamy więc wspólny interes, by tak się nie stało, co otwiera szansę, że w naszej polskiej dyskusji unikniemy nie tylko prezentyzmu, ale i prowincjonalizmu.

Skoro już zmieniliśmy perspektywę z lokalnej na międzynarodową, warto pamiętać, że sytuacja w Polsce i na Węgrzech nie wyczerpuje wszystkich europejskich problemów. Wyzwanie kluczowe polega na odnowie projektu europejskiego i decyzji, w oparciu o jakie zasady będzie kontynuowany. W tej chwili ton nadaje prezydent Francji Emmanuel Macron, dążący do silniejszej integracji również w wymiarze politycznym. Musi jednak wejść w rezonans z głosem niemieckim, a do tego potrzebny jest stabilny rząd w Berlinie.

Paradoksy, przed którymi stoi świat

Nawet zakładając, że francusko-niemiecka lokomotywa ruszy z miejsca, nie do końca jest znany kierunek jej ruchu.

Czy przyspieszenie będzie oznaczało rzeczywiście nowe otwarcie, czy raczej kontynuację projektu de facto neoliberalnego, tyle że z ludzką, a nawet uśmiechniętą twarzą Emmanuela Macrona?

W aktualnej debacie europejskiej skupiają się wszystkie wyzwania i paradoksy, z jakimi zmierzyć się musi cały świat, jeśli my, mieszkańcy ziemi, mamy odzyskać przyszłość.

Te wyzwania rozpisać można na szereg paradoksów:

  • Jak zwiększyć dynamizm gospodarczy jednocześnie realizując cele polityki ochrony klimatu i środowiska?
  • Jak zmniejszać nierówności społeczno-ekonomiczne jednocześnie pogłębiając międzynarodową integrację gospodarczą?
  • Jak godzić narastanie prawicowego populizmu z koniecznością coraz silniejszej współpracy politycznej w wymiarze globalnym opartej na zasadzie współzależności i solidarności?

Mamy tylko szczątkowe odpowiedzi. I tak np. ciekawe, w sensie politycznym przełomowe Porozumienie Paryskie w sprawie klimatu z 2015 roku tylko w jednej trzeciej odpowiada na wyzwania zmian klimatycznych. Bez zwiększenia zaangażowania państw sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Tymczasem najważniejszy dotychczas gracz w globalnej grze, czyli Stany Zjednoczone - decyzją prezydenta Donalda Trumpa sabotują wysiłki międzynarodowej wspólnoty.

Światełka i światła nadziei

Puste miejsce po Stanach Zjednoczonych próbują wypełnić Chiny, daleko im jednak do pozycji nowego globalnego hegemona. Najwyraźniej rację mają ci analitycy, którzy twierdzą, że

wkroczyliśmy w czas bezkrólewia. Stary ład wyczerpał swoją moc, nowy jeszcze się nie ujawnił.

W takiej sytuacji trudno jednoznacznie rozpoznać, które inicjatywy są wyrazem restauracji starego porządku, a które zapowiedzią nowego. Także w Unii Europejskiej.

Rok 2016 – czas Brexitu, wyboru Donalda Trumpa na prezydenta USA, demontażu państwa prawa w Polsce - zapisał się ponuro w pamięci i kończył pytaniem, czy aby rok 2017 nie będzie oznaczał dalszej destrukcji?

W perspektywie europejskiej decydujące okazały się wybory w Holandii i Francji pokazujące, że falę prawicowego populizmu można powstrzymać.

Nieśmiało zabłysło światełko nadziei, które dotarło nawet do Polski i wybuchło „łańcuchem światła” w lipcu podczas manifestacji w całym kraju.

Jaki będzie rok 2018? Będzie pod wieloma względami przełomowy. I choć zabrzmi to patetycznie, warto powitać go z przekonaniem, że od naszych decyzji na poziomie lokalnym, podczas najbliższych wyborów i od naszego zaangażowania (lub jego braku) zależeć może nie tylko los naszej gminy i Polski, ale także całego świata.

Autor zrezygnował z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press

* Edwin Bendyk (rocznik 1965), wybitny publicysta przede wszystkim „Polityki”. Pisze o procesach społecznych, modernizacji, przemianach cywilizacji, nauce, rewolucji cyfrowej. Aktywista społeczny. Autor bloga Antymatrix i kilku ważnych książek, m.in. nominowanej do Nagrody Nike pracy „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2003) oraz „Bunt sieci” (2012)

Udostępnij:

Edwin Bendyk

*Edwin Bendyk, dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.

Komentarze