0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

W tym roku dopełni się reforma edukacji Prawa i Sprawiedliwości – gimnazja ostatecznie przestaną istnieć. Było to 7,5 tys. najbardziej dynamicznych szkół z najmłodszą kadrą, w tym ponad połowa w zespołach, ich likwidacja pochłonęła masę pieniędzy i zaburzyła losy dziesiątków tysięcy nauczycieli. Tym samym skrócony zostaje dziewięcioletni cykl edukacji ogólnej (6+3), który był uważany za element polskiego edukacyjnego cudu - postępów 15-latków w badaniach PISA prowadzonych przez OECD.

Między 10 a 12 kwietnia 2019 ma się odbyć ostatni egzamin gimnazjalny. W środę z historii i wiedzy o społeczeństwie oraz języka polskiego. W czwartek – matematyczno-przyrodniczy, a w piątek - z języka obcego.

W kolejnym tygodniu, 15-17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, czyli wirtualnych rywali gimnazjalistów, którzy uczyli się według innego programu i zdawać będą inne testy.

Jednak od poniedziałku 8 kwietnia trwa strajk nauczycieli. Kolejna runda rozmów między rządem a związkami nie przyniosła postępu, rząd wciąż unika podjęcia prawdziwych negocjacji.

Co to oznacza dla egzaminów? Co, jeśli nie uda się egzaminu przeprowadzić?

Rozporządzenia ratunkowe

Minister Zalewska 2 kwietnia podpisała zarządzenie, według którego członkiem komisji egzaminacyjnych może być każdy, kto ma wykształcenie pedagogiczne. Inną zmianą w przepisach jest zwiększenie liczby uczniów, jaka może przypadać na jednego nauczyciela podczas egzaminu. Dotychczas było to 20 – ministerstwo zwiększyło tę liczbę do 25. Potrzeba będzie mniej nauczycieli, aby egzamin się odbył.

MEN zdecydował również, że w zespołach egzaminacyjnych mogą zasiadać osoby z wykształceniem pedagogicznym, które nie wykonują obecnie tego zawodu. Jak pisaliśmy 8 kwietnia, zdaniem Adama Bodnara i ZNP oznacza to, że takie egzaminy mogą być nieważne. Bo według zapisów karty nauczyciela nauczycielem jest tylko osoba zatrudniona w zawodzie – nie wystarczy samo wykształcenie pedagogiczne.

Pomoc nauczycieli-emerytów, a także katechetów/katechetek (niektóre kurie zalecały powstrzymanie się od strajku) może być potrzebna rzadziej, niż myślimy. Wiele dyrektorek i dyrektorów, nawet wspierających strajk, ma nie tylko prawny obowiązek, ale i poczucie zobowiązania wobec społeczności lokalnej, by egzamin przeprowadzić. Mówiła o tym OKO.press dyrektorka szkoły podstawowej w Radowie Małym (woj. zachodniopomorskie) Ewa Radanowicz: "Większość nauczycieli strajkuje i będzie strajkowała. Ja jako pracodawca oczywiście nie mogę. Ale oczywiście przeprowadzimy egzamin gimnazjalny od środy [10 kwietnia]. Zależy nam na tym, żeby dzieci nie płaciły tego kosztu.

Egzaminy w niczym protestowi nie przeszkodzą. Szkoła strajkuje, nauczyciele strajkują, rozumiemy to, wspieramy. Ale nauczyciele rozumieją, że trzeba egzamin zrobić".

Podobnie zobligowani wobec wyborców czują się samorządowcy, którzy prowadzą szkoły.

OKO.press szef ZNP Sławomir Broniarz powiedział, że przeprowadzenie egzaminu w szkole "nie oznacza końca strajku w placówce. Codziennie rano nauczyciele podpisują listę strajkową i sami podejmują decyzję o swym uczestnictwie".

W Warszawie napiszą

Samorządy angażują się w pomoc w przeprowadzeniu egzaminów. Nawet te, którym politycznie do Beaty Szydło daleko. 9 kwietnia, dzień przed egzaminem gimnazjalnym Rafał Trzaskowski powiedział:

„Jako samorząd staramy się zrobić wszystko, żeby pomóc w ten trudnej sytuacji, z troski o uczniów, po to żeby gimnazjaliści jutro i w dniach kolejnych mogli ten egzamin pisać”.

Miasto nie jest organizatorem egzaminu, ale może aktywnie włączyć się w koordynację pomiędzy dyrektorami szkół – przekazywać im informację o nauczycielach, którzy nie strajkują , którzy mogą przeprowadzić egzamin.

Po godzinie 16.00 na Twitterze prezydent Trzaskowski poinformował, że egzaminy w Warszawie uda się przeprowadzić:

Podobnie sprawa wygląda w całej Polsce. W większości szkół Poznania już wiadomo, że egzamin się odbędzie. W dzień przed egzaminem, o godzinie 17.00, zagrożone nieprzeprowadzeniem egzaminu były cztery szkoły. Do ostatniej chwili ważyły się też losy egzaminów na Podkarpaciu - 10 kwietnia mają się one odbyć we wszystkich szkołach województwa. Śląska kurator oświaty na konferencji prasowej w przeddzień egzaminów zapewniała, że odbędą się one bez przeszkód. Podobnie twierdzi szefowa Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Gdańsku, Irena Łaguna. Nie potrafiła jednak odpowiedzieć na pytanie, co w sytuacji, gdy wszyscy nauczyciele w szkole strajkują.

A jeśli się nie odbędzie?

W ilu szkołach egzamin się odbędzie, dowiemy się dopiero w dzień egzaminu. Dyrektorzy otrzymają rano arkusze egzaminacyjne niezależnie od tego, czy szkoła strajkuje, czy nie.

A jeśli egzaminu jednak nie będzie?

„Najważniejsze, aby wszyscy uczniowie stawili się w szkołach na egzamin, niezależnie od tego, czy on się odbędzie. To niezbędny warunek, który może stanowić przesłankę do napisania egzaminu w innym, alternatywnym terminie” – powiedziała poznańskiej „Wyborczej” wielkopolska kurator oświaty Elżbieta Leszczyńska.

Alternatywnym terminem jest 3-5 czerwca zarówno dla gimnazjalistów i ósmoklasistów. Dotychczas termin ten był przewidziany dla tych, których wyeliminują tzw. losowe przyczyny, jak choroba. Tym razem losową przyczyną jest strajk, a dokładniej - reforma edukacji i nieudolna polityka edukacyjna rządu.

Poszerzona rekrutacja

Wynik egzaminu gimnazjalnego decyduje o rekrutacji do publicznych szkół średnich. Ze względu na likwidację gimnazjum w tym roku do szkół średnich startować będą zarówno absolwenci gimnazjów jak i pierwsi absolwenci zreformowanych, ośmioletnich szkół podstawowych.

Oznacza to, że o miejsca w pierwszych klasach szkół średnich ubiegać się będą dwa roczniki – nieco ponad dwa razy więcej osób niż w 2018 roku.

Z danych z Systemu Informacji Oświatowej wynika, że będzie to:

  • 359 tys. – z obecnych trzecich klas gimnazjów;
  • 372 tys. – z obecnych klas ósmych szkoły podstawowej.

W sumie – 731 tys.

Szkoły będą prowadzić odrębną rekrutację dla absolwentów gimnazjów i osobną dla absolwentów ośmioklasowych szkół podstawowych. Teoretycznie, powinny zaproponować obu rocznikom podobną ofertę co w poprzednich latach. W praktyce, wiele szkół będzie zamykać niektóre profile i zmniejszać ilość klas, bo nie będzie w stanie zmieścić w budynku tak dużej liczby uczniów.

Mniej miejsc w najlepszych szkołach

Oznacza to, że oba roczniki będą miały mniejsze szanse na najlepsze licea i technika niż ich starsi koledzy. Już w listopadzie 2018 pisaliśmy o tym, że w roku szkolnym 2019/2020 w jednej trzeciej liceów zabraknie sal lekcyjnych.

Z czterech najlepszych poznańskich liceów według rankingu „Perspektyw” dwie są zmuszone zmniejszyć liczbę klas. II i VIII LO są w stanie zaoferować tę samą liczbę oddziałów ze względu na dodatkowe zasoby lokalowe. W liceum im. Marii Magdaleny dotychczas w każdym roczniku było 7 klas. Teraz absolwenci szkół podstawowych i absolwenci gimnazjum będą mieli do wyboru tylko po cztery.

W II LO uczniowie co roku uczniowie wybierali jedną z sześciu klas. Dwa roczniki powinny mieć łącznie 12 klas. Będzie ich… siedem. Przez reformę Anny Zalewskiej szkoła musiała dokonać trudnych wyborów – dla absolwentów gimnazjum nie utworzy klasy matematyczno-fizycznej.

W XXVII LO im. Tadeusza Czackiego w Warszawie mamy obecnie 4 klasy pierwsze i po 5 klas drugich i trzecich. Tegoroczni absolwenci gimnazjów będą ubiegać się o miejsca w trzech, a absolwenci podstawówek – w czterech klasach.

W obu rekrutacjach maksymalna liczba punktów to 200 - 100 za oceny na świadectwie i osiągnięcia oraz 100 za egzamin. Punkty za świadectwo wyglądają dla obu rekrutacji identycznie, punkty za egzamin są przeliczane inaczej, ponieważ oba egzaminy są skonstruowane inaczej – uczniowie gimnazjów przygotowywali się według innej podstawy programowej niż uczniowie podstawówek.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze