PiS twierdzi, że kwestie społeczeństwa obywatelskiego traktuje priorytetowo. To prawda, ale w praktyce oznacza to zwiększenie kontroli i dzielenie organizacji na "lepsze" i "gorsze". Raport Konferencji Organizacji Pozarządowych Rady Europy nie zostawia suchej nitki na rządzie Szydło
Polityka PiS związana z "rozwojem społeczeństwa obywatelskiego" w rzeczywistości służy ograniczeniu jego niezależności oraz podważeniu wiarygodności "niewygodnych" organizacji - to główny wniosek raportu Konferencji Międzynarodowych Organizacji Pozarządowych Rady Europy.
Raport powstał na podstawie rozmów przeprowadzonych w czerwcu 2016 ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Został opublikowany na stronie Rady Europy w maju 2017 roku. 26 maja przedstawiciele Konferencji spotkali się w Warszawie z przedstawicielami NGO, by uzupełnić wyniki monitoringu sprzed roku. Całość potwierdziła głosy środowiska organizacji pozarządowych w Polsce.
Raport wskazuje na szereg niepokojących działań rządu PiS:
Z raportem w styczniu 2017 roku zapoznał się rząd PiS. Ich komentarz mogliśmy poznać wraz z publikacją raportu. Zupełnie nie zważając na diagnozę postawioną przez przedstawicieli Rady Europy, brnął w zaparte. Odpowiadając na zarzuty twierdził, że:
Jednostronnicową odpowiedź skwitował stwierdzeniem: "Polski Rząd z przykrością stwierdza, że raport sporządzony podczas wizyty Konferencji Organizacji Pozarządowych Rady Europy w czerwcu 2016 roku jest w istocie nieprawdziwy, a przywołane argumenty są zaprezentowane w sposób stronniczy, bez weryfikacji danych.
Niepokoi nas, że tak istotny temat jak społeczeństwo obywatelskie nie został potraktowany z należytą starannością, ostrożnością i integralnością".
Konferencja apeluje, żeby rząd:
PiS w swoim programie "rozwoju społeczeństwa obywatelskiego" i w praktyce odcinania dofinansowania dotychczas regularnie dotowanym organizacjom posługuje się argumentem walki o różnorodność. Według PiS dostęp do środków publicznych miały organizacje "liberalne i lewicowe", a wiele "narodowych" pozostawało na marginesie. Taką diagnozę zaprezentował m.in. minister kultury Piotr Gliński podczas Kongresu "Polska Wielki Projekt".
Mówił: "Szybko wykształciła się grupa organizacji profesjonalnych, które z łatwością dostosowały się do okoliczności politycznych. Dysproporcja dotyczy też barw ideologicznych. Opcja liberalno-lewicowa zaczęła dominować, bo lepiej się przystosowała".
Orędownikiem takiego myślenia jest też Wojciech Kaczmarczyk, podsekretarz stanu w Kancelarii Premiera odpowiedzialny za projekt ustawy o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Konferencja Organizacji Pozarządowych w raporcie przypomina, że "brak poszanowania różnorodności organizacji pozarządowych przez którykolwiek rząd, z powodów politycznych, stanowi zagrożenie dla demokracji". A punkt widzenia reprezentowany przez PiS (zgodnie, z którym niektóre organizacje "mainstreamowe" miały zbyt duży dostęp do środków publicznych) może być źródłem dyskryminacji.
Jako przykład tej polityki raport przypomina casus Centrum Praw Kobiet, któremu rząd cofnął wsparcie finansowe. Oficjalny powód odmowy dotacji był absurdalny. Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdziło, że działalność zbytnio koncentruje się na prawach kobiet i „zawęża pomoc do określonej grupy pokrzywdzonych".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze