0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Darek SkowronekDarek Skowronek

Szkodliwą działalność elektrowni węglowych na ogół kojarzy się przede wszystkim z produktami ich spalania. Ikoniczny obrazek niszczącej środowisko fabryki prądu to dymiące kominy na tle ciemnego nieba (ten "dym" to najczęściej para wodna z chłodni kominowych).

Jednak w Polsce w niewielkim, może nawet nikłym stopniu istnieje świadomość odnośnie tego, że elektrownie zasilane węglem mogą mieć niszczący wpływ na rzeki, z których pobierają wodę do chłodzenia. Chodzi przede wszystkim o te, które używają do tego tzw. systemu otwartego, zwanego też jednoprzepływowym.

Właśnie ukazał się raport "Wpływ elektrowni termicznych na ichtiofaunę" przygotowany przez zespół pod kierunkiem prof. Tomasza Mikołajczyka a opublikowany przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot i Towarzystwo na rzecz Ziemi. Po raz pierwszy opisano w nim wpływ chłodzenia systemami otwartymi na żyjące w rzekach ryby na przykładzie dwóch elektrowni: Kozienice i Ostrołęka B. Badania objęły lata 2018 i 2019 w miesiącach od kwietnia do lipca, czyli okres rozrodu ryb.

Okazało się, że systemy chłodzące samej Elektrowni Kozienice w jednym tylko roku mogą zabić nawet ponad 230 mln larw ryb i narybku, również gatunków chronionych.

Obydwie elektrownie są więc szkodliwe nie tylko dla klimatu, ale dla życia Wisły i Narwi, bo nad tymi rzekami leżą Elektrownia Kozienice i Ostrołęka B.

Przeczytaj także:

Gorąca "zupa" z ryb

W elektrowniach używa się trzech systemów obiegu wody służącej do schładzania: otwartego, zamkniętego (recyrkulacyjnego) lub kombinowanego (łączonego). Najmniej szkodliwe dla przyrody są ostatnie dwa, najbardziej pierwszy z wymienionych. Poniższy schemat pokazuje jego działanie.

W systemie otwartym używana do chłodzenia woda jest pobierana bezpośrednio z rzeki. Elektrownia Kozienice, jeśli pracuje ze zwiększoną mocą, może pobrać z Wisły nawet 100 m3 wody na sekundę. Tam zostaje podgrzana, by następnie wrócić do rzeki. Ekologiczny problem w tym, że wraz z wodą do systemu chłodzącego trafiają ryby i inne wodne organizmy.

"Słabsze osobniki dorosłych ryb giną na sitach chroniących ujęcie wody chłodzącej »przyklejone« do nich siłą ssącą, a larwy i narybek dostają się do wnętrza systemu chłodzenia gdzie giną na skutek obrażeń mechanicznych, gwałtownych skoków ciśnienia oraz szoku termicznego" - czytamy w raporcie z badania.

W systemach chłodzących elektrowni giną też m.in. owady, skorupiaki i mięczaki.

Elektrownia Kozienice 2018-2019: blisko 300 mln zabitych ryb

Jak szacunkowo wyliczyli autorzy raportu,

od kwietnia do lipca 2018 w urządzeniach chłodzących Elektrownię Kozienice zginęło blisko 64,3 mln larw ryb i wczesnego narybku. W tym samym okresie w 2019 roku - co najmniej 234,5 mln.

Rozbieżność w wielkościach wynika z tego, że w 2018 roku w badanym okresie stan wód był niski, a w 2019 doszło do wezbrania. Dwa gatunki, które najliczniej padały ofiarą elektrowni w 2019 roku - różanka (10,2 mln os.) i kiełb białopłetwy (8,7 mln os.) - to ryby, które są objęte ochroną częściową, a do 2014 roku były objęte ochroną ścisłą.

Naukowcy oszacowali straty dla gospodarki rybackiej na kwotę 964 tys. zł w 2018 roku i ponad 3,5 mln zł w 2019.

Ostrołęka B w 2019 roku: 37 mln martwych ryb

Natomiast od kwietnia do lipca 2019 roku

w systemie chłodzącym Elektrowni Ostrołęka B mogło zginąć prawie 37,2 mln larw i małych rybek.

Zdaniem badaczy, te relatywnie małe - w porównaniu z Kozienicami - straty wynikają z tego, że w 2019 roku stany Narwi były w okresie wiosenno-letnim niskie. "Należy przypuszczać, że w przypadku wystąpienia podobnego wezbrania wiosennego jak na Wiśle ilość dryfujących larw mogła być dużo większa" - czytamy. Straty ekonomiczne naukowcy wyceniają na ok. 557 460 zł.

Choć w raporcie skoncentrowano się tylko na dwóch elektrowniach węglowych z otwartym systemem chłodzenia, to warto przypomnieć, że w dorzeczu Wisły jest ich łącznie siedem, co zwiększa straty w rybach do nieznanej jeszcze wielkości. Takie elektrownie są również w dorzeczu Odry.

Najlepiej byłoby zamknąć

Jednak śmierć organizmów wodnych to nie jedyne zagrożenia związane z chłodzeniem elektrowni w systemie otwartym. Innym jest sam zrzut rozgrzanej wody do rzeki, tzw. ścieków pochłodniczych, gdy opuszczają one elektrownię. Powodują one m.in.

"unicestwienie wszelkich organizmów dryfujących z prądem wody po dostaniu się w strugę gorących ścieków".

Dlatego, podkreślają autorzy raportu, by uczynić polską energetykę bardziej przyjazną środowisku, nie wystarczy sama jej dekarbonizacja. Przykładowo, bloki gazowe będą tak samo niebezpieczne dla organizmów wodnych jak węglowe, jeśli dalej będą chłodzone w systemie otwartym.

"Skutecznym rozwiązaniem byłaby zmiana systemu chłodzenia skraplaczy elektrowni z otwartego na zamknięty, a jeśli to niemożliwe całkowite wyłączenie starych bloków pracujących w przestarzałej technologii otwartego systemu chłodzenia" - czytamy w raporcie.

A najlepiej byłoby w ogóle zrezygnować z pochłaniającej ogromne ilości wody energetyki opartej o paliwa kopalne.
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze