"W zależności od skali podwyżek cen surowców szacujemy, że do końca 2022 roku PKB Polski będzie niższe o 0,2 - 3,3 proc." - piszą eksperci Instytutu Badań Strukturalnych. Z ich obliczeń wynika, że całkowite odcięcie się od paliw z Rosji będzie odczuwalne, ale możliwe do udźwignięcia
Odcięcie się od rosyjskich paliw, związane z wojną w Ukrainie, staje się faktem. Nie płynie do nas już rosyjski gaz, na węgiel zostało nałożone embargo (zacznie obowiązywać od sierpnia), a w sprawie ropy toczą się unijne negocjacje. Do tej pory Rosja była ważnym źródłem polskich dostaw paliw — jak wyliczał niedawno think tank CREA od początku wojny zapłaciliśmy za dostawy rosyjskich surowców 2 mld euro. To stawia nas na siódmym miejscu wśród światowych odbiorców ropy, gazu i węgla z Rosji.
Jednocześnie od wybuchu wojny w Ukrainie rząd deklaruje, że to koniec naszych ścisłych stosunków handlowych z Moskwą. Jak to wpłynie na naszą gospodarkę?
Zacznijmy od dobrych wiadomości: eksperci Instytutu Badań Strukturalnych (IBS) wyliczają, że nawet jeśli decyzja Gazpromu o zakręceniu kurka z gazem dla Polski spowodowałaby wzrost cen błękitnego paliwa, efekty makroekonomiczne będą znikome. W 2025 roku PKB spadłoby od 0,1 do 0,3 proc. Embargo na węgiel, na które zdecydował się polski rząd, ma jeszcze mniej dotkliwe skutki — przede wszystkim dlatego, że sprowadzaliśmy do tej pory jedynie 13 proc. tego surowca, przede wszystkim na użytek domowych kotłowni. To jednak nie oznacza, że problemów z węglem nie będzie. Jesienią ceny węgla pójdą w górę, a deficyt wyniesie od 6 do 11 mln ton. Mniejszy deficyt przewiduje rząd. Wyższy - Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla.
Największe skutki gospodarcze miałoby jednak embargo na ropę naftową. Obecnie Polska importuje z Rosji aż 76 proc. ropy wykorzystywanej w gospodarce.
"Embargo na ropę miałoby większe konsekwencje i odpowiadałoby za ok. 80 proc. łącznego makroekonomicznego efektu zaprzestania importu rosyjskich paliw do Polski" - czytamy w najnowszym raporcie IBS "Ekonomiczne efekty zatrzymania importu rosyjskich paliw w Polsce".
Eksperci wzięli pod uwagę dwa scenariusze, które zakładają wolniejszy i szybszy wzrost cen ropy, gazu i węgla w Polsce. "Zakładamy, że ceny ropy, gazu i węgla wzrosną jednocześnie i oceniamy zagregowany efekt szoków cenowych" - wyjaśniają autorzy raportu.
Skutki embarga najmocniej odczują uboższe gospodarstwa domowe. Jak oblicza IBS, w zależności do tempa wzrostu cen przeznaczą o 0,3 - 4,7 proc. więcej dochodów na energię w 2022 i 2,6 - 4,8 proc. w 2025.
Według szacunków, gospodarstwa domowe o niższych dochodach stracą miesięcznie w 2022 roku od 5 zł do 35 zł więcej. W 2025 miesięczna strata to 20 do 45 zł. Bogatsze gospodarstwa domowe w tym roku miesięcznie stracą od 15 do 90 zł. W 2025: od 50 do 120.
Gospodarstwa o wysokich dochodach będą wydawać o 0,2 - 1,3 proc. dochodów na energię w 2022 i 0,7 - 1,6 proc. w 2025. Mogą one znacznie łatwiej amortyzować rosnące ceny energii — albo przez zmniejszenie popytu, albo przez wykorzystanie oszczędności od złagodzenia skutków wzrostu cen energii.
Rząd — zdaniem autorów raportu — powinien przygotować pakiet pomocy dla tych gospodarstw, które odczują skutki embarga najmocniej. Przypominają, że po podwyżkach cen energii pod koniec 2021 r. obniżono podatek VAT i akcyzę na paliwa. Rząd wprowadził także ulgę wspierającą.
Czy to zadziałało? "Środki te zmniejszyły wydatki na energię, ulgi podatkowe były regresywne i najbardziej pomogły gospodarstwom domowym o wysokich dochodach (wydających najwięcej na energię w ujęciu nominalnym). W związku z tym bezpośrednie wsparcie można ulepszyć przez wprowadzenie ryczałtowego transferu do wszystkich gospodarstw domowych, który mógłby przyczynić się do zmniejszenia nierówności dochodowych, albo poprzez celowe zasiłki dla gospodarstw domowych o niskich dochodach (np. w formie bonu energetycznego)" - piszą autorzy raportu.
Skutki wstrzymania importu rosyjskich paliw byłyby znaczne, ale możliwe do udźwignięcia przez polską gospodarkę — ocenia IBS. "W zależności od skali podwyżek cen surowców szacujemy, że do końca 2022 r. PKB Polski będzie niższe o 0,2 do 3,3 proc., a do 2025 r. o 2,1 do 5,7 proc."- czytamy. Eksperci zaznaczają jednak, że polska gospodarka będzie dalej się rozwijać, pomimo wysokich cen paliw. Embargo jedynie spowolni ten wzrost.
Z raportu wynika, że najbardziej dotkniętym embargiem na rosyjskie paliwa sektorem będą usługi. Ich wartość dodana spadnie o 0,2 do 3,2 proc. (i 2,3 - 5,9 proc. w 2025), co wpłynie na spadek PKB. Ucierpią również m.in. transport, budownictwo. Eksperci zaznaczają, że choć niektóre sektory są silnie zależne od cen ropy — na przykład sektor rafinacji ropy naftowej — to ich wpływ na PKB jest znikomy.
Embargo nie wpłynie także na poziom zatrudnienia. Może za to obniżyć płace. "Szacujemy, że w 2022 r. płace spadną o 0,1 – 3,4 proc. oraz o 2,2 – 6,0 proc. w 2025 r." - piszą eksperci. Zaznaczają, że spadek będzie podobny niezależnie od sektora.
"Polska odnotowała jednak w ostatnim czasie rekordowo niski poziom bezrobocia, niedobory siły roboczej i silny wzrost płac, więc rynek pracy powinien pozostać stosunkowo nietknięty"
- przekonują autorzy.
Przypomnijmy: o ile decyzja o embargu na węgiel zapadła w polskim rządzie, to gaz odcięła nam Moskwa - jako odwet za odmowę płatności w rublach. Jak już pisaliśmy w OKO.press, pod koniec marca Władimir Putin podpisał dekret, według którego kraje UE mają płacić za dostawy gazu w rosyjskiej walucie. Polska się na taki krok nie zdecydowała — przez co Gazprom zakręcił kurek i wstrzymał dostawy w ramach kontraktu jamalskiego.
Polska od rosyjskiego gazu planowała - niezależnie od wojny - się odciąć już pod koniec 2022 roku. Błękitne paliwo popłynie do nas z Norwegii przez nowy gazociąg Baltic Pipe. Dodatkowe dostawy zapewnią także połączenia z innymi krajami (w tym z Litwą). W uniezależnieniu się od rosyjskiego gazu pomaga również gazoport w Świnoujściu, który odbiera paliwo m.in. z Kataru.
Z Rosji wciąż dociera do nas za to ropa naftowa. Orlen, największy polski odbiorca rosyjskiej ropy, deklaruje, że jest gotowy na embargo. Premier Mateusz Morawiecki już kilkukrotnie podkreślał, że do końca roku moglibyśmy zrezygnować z rosyjskiej ropy. Na razie jednak decyzja o nałożeniu embarga nie zapadła - w Unii Europejskiej trwają na ten temat negocjacje.
Odcięcie się od rosyjskiej ropy miałoby być częścią kolejnego pakietu sankcji za agresję na Ukrainę. Komisja Europejska proponowała rezygnację z ropy z Rosji w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, z pewnymi wyjątkami. Potrzebna jest zgoda wszystkich krajów UE - a protestują m.in. Węgry i Słowacja, argumentując, że potrzebują 2-3 lat na przygotowanie się do takiego kroku.
Czy Polska mogłaby sama - nie oglądając się na pozostałe kraje członkowskie - odciąć się od dostaw rosyjskiego gazu?
Według ekspertów prawniczej Fundacji Frank Bold - tak.
"Premier Morawiecki, zamiast napominać bilbordami zachodnich polityków, mógłby z powodzeniem sam rozpocząć kampanię #StopRussiaNow dzięki już istniejącym przepisom, które są zgodne zarówno z prawem krajowym, jak i unijnym, oraz pozwalają polskim organom skutecznie ograniczyć handel surowcami z Rosją" – mówi Bartosz Kwiatkowski, prawnik z Frank Bold.
Prawnicy sugerują skorzystanie z możliwości, jakie daje tzw. ustawa AML z 2018 roku o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Powołany na jej mocy Generalny Inspektor Informacji Finansowej ma możliwość nałożenia sankcji na podmiot należący do osób, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, że popełniają lub ułatwiają popełnienie przestępstw o charakterze terrorystycznym. A za przestępstwo o charakterze terrorystycznym można uznać m.in. zbrodnię wojny napastniczej opisaną w Kodeksie karnym.
"Zgodnie z tym, co można wyczytać z oficjalnych komunikatów przedstawicieli Kremla, agresja Rosji ma na celu poważne zastraszenie obywateli Ukrainy (...) Wywołuje ona także poważne zakłócenia w ustroju i gospodarce Ukrainy" - piszą we wspólnym oświadczeniu Greenpeace i Frank Bold. Co więcej, bez znacznych wpływów ze sprzedaży paliw, Rosja nie byłaby w stanie kontynuować działań wojennych.
W tej sytuacji Generalny Inspektor Informacji Finansowej ma wszystkie narzędzia, żeby nałożyć sankcje na rosyjskie spółki - oceniają prawnicy. Chodzi przede wszystkim dostarczający ropę Rosnieft i zarządzającego nim Igora Seczina, bliskiego współpracownika Putina. Spółka co prawda została już objęta unijnymi sankcjami, ale w ograniczonym zakresie. Rosnieft wciąż może realizować dostawy zapisane w umowach handlowych zawartych przed nałożeniem sankcji.
Krzysztof Cibor z Greenpeace komentuje: "Polskie koncerny paliwowe, kupując rosyjską ropę, płacą podmiotom, które wspierają agresję. Bomby na Ukrainę spadają teraz, teraz giną tam cywile i teraz potrzebne jest embargo. Prezydent Duda, minister spraw zagranicznych i inni politycy otwarcie mówią, że działania Rosji to terroryzm. Czas przestać finansować tę agresję".
Gospodarka
Świat
Rząd Mateusza Morawieckiego
Unia Europejska
embargo na paliwa
Instytut Badań Strukturalnych
paliwa z Rosji
wojna w Ukrainie
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze