0:00
0:00

0:00

„Żel antybakteryjny? Zapomnij, że teraz gdzieś dostaniesz. Mi akurat jedna koleżanka odstąpiła tubkę”. Ahmad* wyciąga z kieszeni plastikowe opakowanie i triumfalnie wymachuje nim w powietrzu. Entuzjazm trwa krótko. „Nastroje, ogólnie, raczej kiepskie. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę: jedna zakażona osoba, a odetną Morię od świata”.

W ciągu dnia tylko jedna osoba na rodzinę może pojechać strzeżonym przez policję autobusem do Mytilene, stolicy Lesbos, oddalonej o siedem kilometrów. Tylko 100 osób na godzinę może opuścić obóz.

Peter Casaer z Lekarzy Bez Granic mówi, że autobusy kursują chaotycznie, kontroli policyjnej nie ma. „Tak jest ze wszystkim: wytyczne przychodzą z Aten, ale Lesbos rządzi się innymi prawami. Blokady drogowe już są. Między innymi przy drodze do miasta. Sprawdzają tam dokumenty”.

Lekarze nie mają żadnych problemów z dotarciem do Morii, podaje Tyra Eklund z Medical Volunteers International (MVI).

Dzień powszedni

W poniedziałek 16 marca 2020 rząd grecki zalecił organizacjom rządowym zawieszenie pracy w obozie do 10 kwietnia. Wytyczne te nie dotyczą zespołów medycznych. „Dzisiaj (w środę 18 marca) był duży ruch”, opowiada Marik, pielęgniarka z Niemiec, która od dwóch tygodni pracuje w klinice MVI. „Ludzie przychodzą z różnymi dolegliwościami. Z reguły nie jest to nic poważnego.” Lekarze są konfrontowani z poważniejszymi przypadkami: ranami kłutymi, samookaleczeniami, stopami cukrzycowymi…

Casaer przypomina, że cała dwudziestotysięczna populacja obozu jest osłabiona ze względu na brak podstawowej higieny. „W niektórych częściach obozu jest tylko jeden kran na 1300 osób. Mydło nie jest dostępne. Rodziny pięcio- lub sześcioosobowe, czasami nawet większe śpią na trzech metrach kwadratowych. My już od lat ostrzegamy, że przetrzymywanie ludzi w takich warunkach stwarza podłoże do rozwoju epidemii. Mówiliśmy o tym na długo przed pojawieniem się COVID-19”.

Obóz Moria. Autorami zdjęć są uchodźcy, studenci ReFOCUS Media Labs.

Natychmiastowa ewakuacja

W tamtym tygodniu Lekarze Bez Granic ponownie apelowali do rządu o ewakuację obozów na wyspach Morza Egejskiego. Ale czy to jest wykonalne w okresie lockdownu? Casaer: „Wszystko jest kwestią politycznego wyboru. Cała Europa zamyka się w domach, ekonomia spowalnia – to nie są proste decyzje polityczne. Mówimy o przepisach dotyczących milionów ludzi, ale dla 20 tysięcy nie można zrobić wyjątku”.

Również lekarz z Amsterdamu, Steven van de Vijver, który pracował w Morii do ubiegłego czwartku mówił, że ewakuacja Morii to jedyne rozwiązanie na uniknięcie katastrofy humanitarnej, którą będziemy mieli na swoim sumieniu.

Widmo epidemii

Na wyspie zdiagnozowano dotychczas jeden przypadek koronawirusa. 9 marca Greczynka, która pod koniec lutego wróciła z zorganizowanej wycieczki po Izraelu, została hospitalizowana. Jej dzieciom zabroniono pójść do szkoły. Od tej pory widmo epidemii wisi nad wyspą. „Tu mieszka dużo starszych ludzi. Jak wirus uderzy, to zbierze niesamowite żniwo”, stwierdza właściciel jednej z tawern w Mytilene.

Ale starsi ludzie mogą zostać w domu, w przeciwieństwie do uchodźców, którzy domu nie mają. W poniedziałkowym pożarze w Morii około 200 ludzi straciło dach nad głową. Część przeniesiono do tak zwanego ogrodu oliwnego przy Morii, którym zarządza holenderska organizacja Movement on the Ground.

Koordynatorka projektu, Rosa Duran pisze przez WhatsApp, że organizacja pracuje dalej. Mają co robić: niedawno wydzierżawili dodatkowe dwa poletka od hodowców oliwek, gdzie stawiają kolejne namioty.

Pożar w obozie Moria
Obóz Moria. Autorami zdjęć są uchodźcy, studenci ReFOCUS Media Labs.

Co z personelem medycznym?

Rowing Together, hiszpańska organizacja, która udzielała pomocy ginekologicznej i położniczej tymczasowo zawiesiła działalność. Na Facebooku pisali, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa pracownikom. Swoją decyzję tłumaczyli też tym, że przyjazd wolontariuszy do Grecji jest teraz utrudniony powodu zamykania granic przez niektóre kraje.

Część wolontariuszy odwołuje przyjazd z obawy, że utkną na wyspie. Na razie się na to nie zanosi: wszyscy, którzy chcą opuścić wyspę (oprócz osób przebywających w obozach) nie natrafią na żadne trudności.

Władze greckie wprowadziły wprawdzie obostrzenia dotyczące przybywania na wyspy Morza Egejskiego drogą morską, ale te nie dotyczą personelu medycznego. Natomiast każda osoba, która dostanie się na Lesbos będzie poddana dwutygodniowej kwarantannie, tak jak obowiązują ogólnokrajowe przepisy.

Eklund nie ma zamiaru wracać. Pracuje teraz jako pielęgniarka razem z resztą zespołu. “Mamy szczęście - wszyscy zdecydowali się zostać”.

To szczęście w nieszczęściu. Na wyspie od zawsze brakowało personelu medycznego. „W Morii przez ostatnie miesiące przybyło siedem tysięcy nowych mieszkańców, a liczba medyków pozostała niestety taka sama”, mówi Eklund.

Poza tym po atakach na obcokrajowców przez grupę skrajnie prawicowych osób na początku marca część personelu medycznego opuściła wyspę, ponieważ obawiała się o swoje bezpieczeństwo. Nawet Lekarze Bez Granic zawiesili działalność na dwa dni.

Koronawirus na wyspie Lesbos
Obóz Moria. Autorami zdjęć są uchodźcy, studenci ReFOCUS Media Labs.

Teraz zespoły MVI, Stichting Bootvluchteling i brytyjskie Kitrinos Healthcare pracują razem na terenie Morii.

Eklund: „Już od czasów ataków zaczęliśmy ze sobą ściślej współpracować. Nie było wystarczająco personelu, więc musieliśmy się wspierać, pożyczać sobie lekarzy, pielęgniarki. Wcześniej tego nie było. Teraz stajemy przed nowym wyzwaniem. Na razie mamy wystarczająco ludzi na wszystkie zmiany. Ale to się może szybko zmienić powodu koronawirusa”, stwierdza Eklund.

Przez ostatnie dni ludzie wyjeżdżali głównie, ponieważ bali się, że utkną na wyspie, mówi Eklund. Część personelu Stichting Bootvluchteling skróciła pobyt, bo musiała zająć się dziećmi, które siedzą teraz w domu, lub chorymi członkami rodziny. Eklund: „Ale nie ma paniki przed pandemią. Jesteśmy tutaj w końcu, żeby pomagać potrzebującym”.

Zagrożenie z zewnątrz

Niektóre organizacje pozarządowe proszą ludzi, żeby nie przyjeżdżali na wyspę, aby nie narażać mieszkańców. Również Eklund mówiła w zeszłym tygodniu, że największym zagrożeniem dla Lesbos są teraz ludzie z zewnątrz.

Katerina i Nikos, grecka para, która od 2014 prowadzi na wyspie Home For All, zdecydowali na przykład, że przez najbliższy miesiąc nie będą przyjmować wolontariuszy. "Nie mamy przypadków koronawirusa w Morii i bardzo ważne jest to, aby tak zostało", pisali na Facebooku 16 marca.

Katerina jest świadoma tego, że można im zarzucić pozostawienie uchodźców bez pomocy. "Ale lepiej zostawić ich bez pomocy, niż skazać ich na śmierć. Na całej wyspie jest tylko jeden szpital i możesz sobie wyobrazić, co się stanie, jeśli setki uchodźców będą potrzebowały pomocy", pisała we wcześniej wspomnianym poście.

Tyra Eklund i Martin Binder z MVI. Zdjęcie: Ula Idzikowska.

Na Lesbos nie ma ani odpowiedniej infrastruktury, ani planu na wypadek wybuchu epidemii. Zarówno personel medyczny, jak i mieszkańcy Morii robią co mogą, ale to walka z wiatrakami zważywszy na warunki panujące w obozie.

Humanity Team zorganizował zbiórkę pieniędzy na Facebooku na żel antybakteryjny i bawełniane maseczki, które są szyte w centrum Hope & Peace (Nadzieje & Pokój), oddalonym 150 m od Morii.

Poza tym Zespół Moria Corona Awareness złożony z przedstawicieli różnych społeczności i zawodów udziela w obozie informacji o wirusie. Cyrkulują ulotki w różnych językach. W poniedziałek zostały wysłane małe zespoły, aby pomóc w egzekwowaniu nowych zasad dotyczących zakupów (pięć osób do środka, pięć osób na zewnątrz, zachowując odpowiednią odległość w kolejce) w supermarkecie w Mytiline i obozowym supermarkecie - podawał newsletter Are You Syrious?

Organizacje medyczne prowadzą rozmowy z władzami, ale te do niczego nie prowadzą: nadal brakuje jednoznacznych wytycznych. „Lokalne władze są bezsilne, a przełomu na wyższym szczeblu wciąż brak”, mówi Cesaer. „Ale to w końcu decyzja Unii Europejskiej, żeby przetrzymywać tutaj uchodźców. Rządy państw europejskich są zatem odpowiedzialne za rozwiązanie problemu, który same stworzyły. A wygląda na to, że Europa odwraca wzrok od własnych postanowień”.

„Zabije nas lęk”

Ahmad myśli, że lęk zabije nas szybciej niż korona. „Jesteśmy młodzi. Nie powinniśmy się tak bać,” twierdzi. Ale z domu stara się nie wychodzić. Poszczęściło mu się - o ile można tak powiedzieć o kimś, kto jest skazany na życie na wyspie bez możliwości podjęcia pracy, czekając kolejne 8 miesięcy na interview.

Ale przynajmniej uwolnił się od Morii i ma prawdziwy dach nad głową, a nie kawałek brezentu. W obozie Ahmad otrzymywał pogróżki, więc z pomocą organizacji międzyrządowej przeniósł się do Mytilene.

W Morii nie sposób uchronić się przed przemocą, przed chorobami, a co dopiero przed wirusem, który pozostaje w powietrzu do trzech godzin i pozostaje aktywny na powierzchniach plastikowych i metalowych do 3 dni. Zalecane środki, takie jak częste mycie rąk i dystans społeczny, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa, są po prostu niewykonalne.

„A jedyną taktyką rządu jest teraz zamknięcie tych ludzi w obozie i czekanie na to, co się stanie”, stwierdza Casaer. „Władze nawołują przez megafony, aby mieszkańcy przebywali jak najwięcej w swoich namiotach, czy innych schronieniach i ograniczali przemieszczanie się. Ci ludzie siedzą tam teraz ściśnięci jak sardynki. To totalna dyskryminacja. Wszystkie zalecenia, które otrzymujemy my, Europejczycy, nie dotyczą uchodźców”.

„Moria to doświadczenie”

Mieszkańcy Morii wydają się spokojni – stwierdza Casaer. „Ludzie się oczywiście martwią. Podpytują kogo można, ale nie mogą nic zrobić”. Fatima, młoda Afganka, która pracuje jako wolontariuszka dla Movement on the Ground trzyma się myśli, że to nie może trwać wiecznie. „Te dni w końcu przeminą”.

Dla niej Moria to experience (doświadczenie) – próbuje zachować pozytywne nastawienie. „Mnie zawsze jest wszędzie pełno. Poznałam tu dużo ludzi. Staram się czymś zająć, żeby nie siedzieć bezczynnie. Moja siostra jest moim totalnym przeciwieństwem. Ona po prostu nie daje rady. Siedzi cały czas w namiocie. Nie wychodzi. Ma depresję”.

Fatima nie przestaje pracować – w gaju oliwnym jest zawsze coś do zrobienia. Movement on the Ground przygotowuje teraz miejsca dla dodatkowych 1 700 osób.

Obóz Moria. Autorami zdjęć są uchodźcy, studenci ReFOCUS Media Labs.

„Słyszałam jakieś pogłoski, że jak wybuchnie tu korona, to przyjdą i spalą cały obóz”, mówi Fatima.

Dotychczas skrajni prawicowcy z Grecji nie używali przemocy wobec uchodźców, stwierdza Michael Bakas z miejscowej partii Zielonych. „Co jest dość niespotykane. Ale to się zawsze może zmienić”. W poniedziałek wybuchł kolejny pożar – a przyczyn (jeszcze) nie ustalono.

A co zrobią Lekarze Bez Granic w przypadku epidemii na wyspie? „Będziemy działać dalej. Często pracujemy w strefach konfliktów i epidemii. Jak na przykład w czasach wirusa Eboli. Albo w ogarniętym przemocą Nairobi – wtedy dowoziliśmy leki do potrzebujących, którzy nie mogli się do nas dostać. Na Lesbos będzie tak samo”.

* Ze względu na bezpieczeństwo bohatera zmieniliśmy jego imię. Jego prawdziwe imię i nazwisko jest znane redakcji.

;
Na zdjęciu Ula Idzikowska
Ula Idzikowska

Dziennikarka, reporterka. Absolwentka filologii niderlandzkiej, literatury porównawczej i dziennikarstwa śledczego. Obecnie mieszka we Lwowie, czasami w Szczecinie. Poprzednie 11 lat spędziła w Belgii, Holandii i reszcie świata. Pisze o migracji i tematyce społecznej.

Komentarze