Ponad 70 NGO'sów podpisało krytyczny apel dotyczący nowej polityki migracyjnej UE, która zamiast na solidarności skupia się na przyśpieszeniu deportacji uchodźców - tak jak chciała Polska. Ale co zrobi polski rząd jeśli uciekać będą Białorusini?
Komisja Europejska ogłosiła nowy pakiet o azylu i migracji 23 września, niedługo po tym, jak na greckiej wyspie Lesbos spłonęła Moria - największy i owiany złą sławą obóz dla uchodźców. „Moria jest przypomnieniem, że musimy znaleźć trwałe rozwiązania dotyczące migracji” – mówiła podczas konferencji prasowej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Nowy pakiet określiła jako „realistyczny i pragmatyczny”.
Jak już pisaliśmy w OKO.press pakiet zamiast na uchodźcach, skupia się na deportacjach. Będzie przyśpieszał procedury kosztem osób ubiegających się o azyl, zostawiając szerokie pole do nadużyć. Więcej o zagrożeniach, jakie płyną z nowego paktu, pisaliśmy tutaj:
Propozycja wzbudziła zdecydowany sprzeciw NGO'sów pracujących z migrantami i uchodźcami. Ponad 70 organizacjami pozarządowymi z Polski i Unii Europejskiej wystosowała apel, w którym krytykuje propozycje Komisji i wskazują palące potrzeby, takie jak ratowanie ludzi na morzu i zwalczanie przypadków łamania praw człowieka na europejskich granicach.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwraca uwagę, że zaprzepaszczenia idei solidarnych relokacji, do którego walnie przyczynił się rząd PiS, może szybko obrócić się przeciwko Polsce.
Głównym problemem, który nowy pakt miał rozwiązać, jest podział odpowiedzialności między państwami UE. Dotychczasowy system dubliński zakładał, że pierwsze państwo europejskie, w którym złożono wniosek o azyl, jest państwem, które musi zaopiekować się wnioskującym i rozpatrzyć jego prośbę.
Takie rozwiązanie miało pomóc uniknąć dalszej migracji wnioskujących wewnątrz UE, ale szybko doprowadziło do przeciążenie urzędniczego systemu w kilku krajach granicznych i przeludnienia obozów.
Próbą rozwiązania tego problemu była solidarna relokacja wprowadzona w 2015 roku, która jednak poniosła porażkę, między innymi dzięki biernemu oporowi Polski i Węgier, które złamały prawo nie przyjmując uchodźców.
Nowy pakt nieznacznie system dubliński modyfikuje (o tym, które państwo będzie rozpatrywać wniosek będą mogły również decydować np. więzi rodzinne), nie na tyle jednak, żeby zmienić proporcje. Wciąż kraje graniczne, takiej jak Włochy czy Grecja będą przeciążone. Pakt daje im za to mechanizm przyśpieszonej procedury.
Może być stosowana m.in. wobec osób pochodzących z kraju o "niskiej rozpoznawalności" wniosków (gdy pozytywnie rozpatrywanych jest mniej niż 20 proc. wniosków). Ale przyśpieszona procedura, która ma trwać maksymalnie 12 tygodni, może zostać rozszerzona na innych wnioskujących, jeśli kraj znajdzie się w stanie "kryzysu" lub poczuje się zagrożony dużym napływem wniosków. Rodzi to wiele niebezpieczeństw, a nowy pakt chętnie likwiduje istniejące zabezpieczenia.
Nowy pakt obniża lub likwiduje wiele powszechnie obowiązujących standardów: na przykład ten, który mówi, że ograniczenie wolności jest środkiem stosowanym w ostateczności. Teraz może stać się regułą. To obierze wnioskującym możliwość uzyskania pomocy prawnej od organizacji pozarządowych.
"Proponowane procedury graniczne opierają się na dwóch fałszywych założeniach - że większość osób przybywających do Europy nie ma podstaw do otrzymania ochrony, oraz że ocena wniosków o azyl jest łatwa i szybka"
- czytamy w apelu europejskich organizacji, który tłumaczy, dlaczego obie przesłanki są fałszywe.
Organizacje zwracają uwagę, że w ciągu ostatnich 3 lat większość osób ubiegających się o azyl w Europie otrzymała ostatecznie jakąś formę ochrony. Przywołują też przykład Holandii, która uważana jest za wzorcową jeśli chodzi o sprawne rozpatrywanie wniosków, a i tak decyzje wydawane są średnio po roku, ale proces może zająć nawet dwa lata.
Organizacje zwracają uwagę, że przyśpieszona procedura nie tylko w cudowny sposób ma trwać tylko 12 tygodni, ale odebrane zostaje też automatyczne prawo do pozostania w Europie na czas rozpatrywania odwołania. Decyzja odmowna i decyzja o deportacji będą wydawane równocześnie, co grozi pominięciem kolejnej kluczowej zasadą: non-refoulment. Mówi ona, że nikt nie może być deportowany do kraju, w którym grozi mu nieludzkie traktowanie.
Dotychczasowa praktyka pokazuje, że państwa unijne nieszczególnie przejmują się zapewnieniem bezpieczeństwa deportowanych osób - odsyłając je do Libii czy Turcji. Unia chce dalej "zachęcać" państwa, z których pochodzą osoby wnioskujące o azyl o przyjęcie ich z powrotem - np. uzależniając od tego politykę wizową lub pomocową.
Inną ważną modyfikacją polityki migracyjnej jest rezygnacja z idei solidarnej relokacji uchodźców. Teraz w przypadku kryzysu migracyjnego państwa będą mogły zdecydować: czy przyjmują, czy też zajmą się deportowaniem osób, które dostały negatywną decyzję.
"Co w takiej sytuacji może przekonać inne państwa członkowskie, by nie podążały tą samą drogą i nie okazywały „solidarności” także poprzez deportacje? Kto w ogóle będzie gotowy przyjąć uchodźców w ramach relokacji" - pyta na łamach Deutsche Welle dziennikarka Barbara Wesel, która uważa nową propozycję za "deklaracją kapitulacji wobec nacjonalistów".
"Nadrzędny cel paktu jest jasny: zwiększenie liczby osób zawracanych lub deportowanych z Europy" - piszą w apelu organizacje i oceniają propozycje dotyczące ochrony granic, jako "nierealistyczne i niosące ryzyko dalszego łamania praw człowieka".
Jednym z krajów granicznych UE, których zmiany dotyczą, jest Polska. Organizacje pozarządowe od lat donoszą o łamaniu praw do azylu na polskich granicach, gdzie uchodźcy z Czeczenii są zmuszeni do wielokrotnych prób złożenia wniosku o azyl.
Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka nie ma wątpliwości, że Polska skorzysta z możliwości zaostrzenia przepisów, szybkich deportacji i szerokiego stosowania detencji oraz odmówi przyjęcia uchodźców w ramach relokacji i wybierze sponsorowanie powrotów.
Ale kij ma dwa końce. "Nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja u naszych wschodnich sąsiadów" - zwraca uwagę HFPC.
"W przypadku dużej liczby uchodźców z Białorusi czy nawet Ukrainy, a może i Rosji, z uwagi na proponowane rozwiązania i dotychczasową postawę Polski, nie będziemy mogli liczyć na solidarność ze strony innych państw członkowskich UE. Co wówczas zrobią polskie władze – zdecydują się na procedury graniczne i automatyczne powroty czy w niedookreślony sposób na zapewnienie »pomocy na miejscu«?"
Organizacje zwracają uwagę na palące problemy, jak tragedie dziejące się na morzu, łamanie praw człowieka przez służby na europejskich granicach przy jednoczesnym blokowaniu lub nawet kryminalizowaniu niezależnych organizacji, które monitorują sytuację i niosą pomoc.
W apelu organizacje proponują m.in.:
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze