0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: SAUL LOEB / AFPSAUL LOEB / AFP

Religia od samego początku wycisnęła piętno na USA. Uciekinierzy z Europy, którzy w XVII i XVIII wieku osiedlali się na wschodnim wybrzeżu, należeli najczęściej do purytańskich odłamów protestantyzmu, rodem głównie z dwóch radykalnych skrzydeł kościoła anglikańskiego i kalwinistycznego. Właściwą ich ojczyzną stało się sześć stanów na północno-zachodnim cyplu USA. A ich nieformalną stolicą Massachusetts.

Purytanie prześcigali się w radykalnych praktykach religijnych. Nawet psom zasłaniali narządy płciowe, fortepianom nogi, gdyż przypominały im kobiece, a system umartwień rozwinęli do absurdu. Zakazali prostych rozrywek jak: gra, taniec, teatr, czy konsumpcja piwa. Seks pozamałżeński penalizowali chłostą. I wyjątkowo nie cierpieli kwakrów. Tych przybywających z Europy, np. do Bostonu, od razu wtrącali do więzienia. Nietolerancja purytanów wobec pacyfistycznych sekt protestanckich, które nie brały udziału w wojnie wyzwoleńczej przeciwko angielskiej macierzy, wygnała choćby menonitów na ich dalszą, pełną trudów drogę w stronę Kanady.

Wiarę purytanie zafiksowali na osobie Chrystusa, oczyścili ze wszelkich „obrzydliwości żydowskich i papieskich” (papieża okrzyknęli antychrystem) jak np. z kluczowej roli kasty kapłańskiej. Każda ich gmina była niezależna i nie uznawała nad sobą żadnej instancji. Zdyscyplinowani, bezwzględni i radykalni w przekładaniu swoich wyobrażeń religijnych na praktykę, postrzegali się jako naród wybrany, a swoja nową ojczyznę w USA traktowali jak Ziemię Obiecaną. Dokładnie tak samo, jak Żydzi Palestynę w czasach biblijnych.

Założony przez ewangelikanów Boston miał stać się Nową Jerozolimą.
Założony przez ewangelikanów Boston miał stać się Nową Jerozolimą.

W przeciwieństwie jednak do narodu żydowskiego, chroniącego się szczelnie przed wpływami zewnętrznymi, ekskluzywna przynależność do amerykańskiego narodu wybranego miała stać się punktem startowym do zbawienia całego świata. Tu swój początek wzięła idea amerykańskiego ekscepcjonalizmu. Pozwalała ona zarazem amerykańską tożsamość odseparować od europejskich korzeni. Przez cały wiek XIX prezydenci USA będą się domagali dla swojego kraju prawa przewodzenia światu, niekiedy pod hasłami Ewangelii i wzniosłego mesjanizmu.

Przeczytaj także:

Koniec idylli, wielkie przebudzenie

Od początku antyhierarchiczni purytanie angażowali się w życie polityczne kraju. Podczas spotkań gmin miejskich, („townhall meetings”), wszyscy siedzieli razem, kwestie omawiali wspólnie, a decyzje podejmowali kolektywnie. W tym czasie wzmacniali ideę amerykańskiej demokracji. Obecność w niej, obok purytanów, kwakrów, oraz wyznawców Kościoła anglikańskiego zmuszała wspólnoty religijne do jakieś formy koegzystencji. A to tworzyło w angielskiej kolonii podstawy dla wolności religijnej.

;
Na zdjęciu Arkadiusz Andrzej Stempin
Arkadiusz Andrzej Stempin

Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.

Komentarze