0:000:00

0:00

O Adamie Hofmanie, byłym rzeczniku PiS, dziś wspólniku firmy PR-owej R4S, jest ostatnio głośno. Według Romana Giertycha miał on złożyć biznesmenowi Leszkowi Czarneckiemu, właścicielowi Idea Banku i Getin Banku, dwie oferty:

  • żeby kupił telewizję TVN24 i odsprzedał ją państwowym spółkom
  • oraz żeby zatrudnił Michała Krupińskiego, byłego szefa Pekao SA i kolegę brata Zbigniewa Ziobry.

Na opublikowanym przez Giertycha nagraniu, Hofman przekonuje Czarneckiego, że to minister Ziobro stoi za kłopotami jego firm i że - jeśli Krupiński zostanie zatrudniony - może „pójść do Zbyszka” i wytłumaczyć mu, jakie konsekwencje będą miały jego działania.

Po ujawnieniu nagrania Hofman tłumaczy, że nie widzi w tym pomyśle nic złego. Ot, po prostu fachowiec od bankowości wytłumaczyłby nie-fachowcowi co i jak. Jeśli chodzi o sprawę TVN24 - według Hofmana, to Czarnecki sondował go, czy warto kupić stację.

Przy okazji Hofman ujawnił, że jego firma - R4S - współpracowała i nadal współpracuje z „Czarneckim, jego dwoma bankami, fundacją i członkami rodziny”. Od wiosny 2019 roku miała świadczyć usługi doradztwa kryzysowego dla jednego z banków Czarneckiego i zajmować się marketingiem w internecie dla innych podmiotów związanych z biznesmenem.

Przeczytaj także:

Nie kłam i nie oszukuj

Firma R4S jest niemal rówieśniczką rządów PiS w Polsce. Sporo w niej ludzi związanych kiedyś z tą partią. Oprócz Adama Hofmana pracują w niej Robert Pietryszyn - były działacz PiS i były prezes Lotosu za rządów tej partii oraz Michał Wiórkiewicz, były asystent Jarosława Kaczyńskiego.

Od ponad roku jednym z partnerów R4S jest były dziennikarz Igor Janke (kilka tygodni temu usłyszał zarzuty narażenia na straty spółki GetBack w czasach, gdy pracował dla innej firmy PR-owej). Partnetem jest też Sławomir Jastrzębowski, były redaktor naczelny "Super Expressu".

Gośćmi imprez R4S bywają poseł PiS Zbigniew Girzyński (jego syn był stażystą w R4S) i Dawid Jackiewicz, były minister skarbu w rządzie PiS, prywatnie przyjaciel Hofmana.

Mimo stosunkowo krótkiego stażu na rynku, R4S obsługuje dziś duże, zagraniczne koncerny (IKEA, Coca-Cola) i planuje międzynarodową ekspansję. Miesiąc temu firma z przytupem otworzyła swoje biuro w Budapeszcie, a na uroczystości przemawiał sam premier Viktor Orbán.

Spółka chce budować wizerunek nowoczesnej firmy PR-owej. W jej polityce compliance - czyli wykładni zasad, którymi się kieruje - czytamy: „Skuteczna komunikacja to nie wszystko. (…) sami

musimy i przede wszystkim pragniemy cechować się najwyższymi standardami etycznymi, pozostając cały czas wiarygodni i kompetentni”.

Adam Hofman lubi powtarzać w rozmowach z dziennikarzami, że jego firma kieruje się prostymi zasadami: nie kłam, nie kradnij, nie oszukuj. W oświadczeniu wydanym po oskarżeniach Giertycha, pisał: „W swojej działalności zawsze kierowaliśmy się zasadami uczciwego biznesu”.

Jak w praktyce wygląda przestrzeganie tych zasad?

Kogo krzepi cukier

Cofnijmy się w czasie. W 2019 roku premier Morawiecki i ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiadają wprowadzenie nowego podatku. Mają nim zostać objęte produkty zawierające cukier. Jeśli opłata wejdzie w życie, najbardziej dotknie wielkich producentów słodkich napojów: Maspex, Coca-Colę i PepsiCo.

Dla branży to potencjalnie duży cios - według Polskiej Federacji Producentów Żywności ceny napojów mogą wzrosnąć nawet o 40 proc.

Według naszych informacji, jesienią 2019 roku firma R4S zaproponowała Coca-Coli obsługę PR-ową. Wskazywała przy tym na możliwość dotarcia i „przekonania interesariuszy” do tego, że podatek cukrowy nie jest potrzebny. Wśród interesariuszy wymieniała m.in. posłów, senatorów, ludzi z rządu czy NIK (!).

Ostatecznie R4S zaoferowała koncernowi lżejsze, miękkie działania, m.in. zarejestrowanie tzw. landing page (strony docelowej).

W internetowych kampaniach marketingowych to szczególny rodzaj witryny internetowej, która ma przyciągać uwagę konsumentów i zachęcać do działania.

Kampania z użyciem strony miała nosić nazwę Ukryta Słodycz i tłumaczyć, że tyle samo cukru co napoje słodzone mają produkty nieprzetworzone, np. zboża.

Czy Coca-Cola podpisała kontrakt z R4S? Anna Solarek, dyrektor komunikacji w Coca-Cola Polska, nie zaprzecza w rozmowie z nami, że koncern współpracował i (gdy kilka tygodni temu zadajemy pytania) prawdopodobnie wciąż współpracuje z R4S.

- „Co dla Coca-Coli robiła firma R4S?” - pytamy.

- „Nie wiem, nie widzę też potrzeby, żeby się dzielić z państwem takimi informacjami” - odpowiada Solarek.

Gdy pytamy Adama Hofmana z R4S o współpracę z Coca-Colą, zasłania się umową o zachowaniu poufności.

Cola zdrowa jak płatki

Krótko po negocjacjach R4S z Coca-Colą, zarejestrowana zostaje domena ukrytaslodycz.pl.

Strona działająca pod tym adresem na pierwszy rzut oka wygląda na oddolną działalność prozdrowotną.

Przekaz jest prosty, choć zawoalowany: nie tylko napoje słodzone zawierają dużo cukru. Cukier jest wszędzie. Można go znaleźć w keczupie i chlebie, a „niewystarczające spożycie cukru prowadzi do niebezpiecznego zjawiska, jakim jest hipoglikemia, która wiąże się z osłabieniem i obniżeniem koncentracji”.

A skoro cukier jest niemal we wszystkich produktach spożywczych, to dlaczego opodatkowywać akurat słodzone napoje?

Odniesienie do napoju Coca-Cola na stronie Ukrytej Słodyczy pojawia się tylko dwukrotnie. „250 ml soku jabłkowego zawiera 110 kcal i 26 g cukru, podczas gdy 250 ml coca-coli zawiera 105 kcal i 26,5 g cukru” - piszą autorzy Ukrytej Słodyczy.

W innym miejscu zestawiają z puszką Coca-Coli płatki śniadaniowe i jogurty - wskazując, że we wszystkich tych produktach kryje się cukier. Na tle cukru w płatkach, cukier w puszce słodkiego napoju nie wygląda już tak groźnie.

W rzeczywistości cukry zawarte w różnych produktach spożywczych nie są tymi samymi cukrami. Węglowodany złożone są niezbędne z diecie człowieka.

Cukrów prostych, takich jak te w napojach słodzonych, powinno się unikać. Spożywanie ich w nadmiarze jest jedną z głównych przyczyn dwóch szalejących na całym świecie chorób cywilizacyjnych: otyłości i cukrzycy typu 2.

Według Magdaleny Czyryndy-Koledy, dietetyczki prowadzącej znaną warszawską poradnię żywienia, absolwentki wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji na SGGW, w artykułach na stronie ukrytaslodycz.pl „zbyt małą uwagę poświęca się roli węglowodanów złożonych, podkreślając znaczenie »czystej« glukozy m.in. dla naszego mózgu, wprowadzając tym poniekąd konsumenta w błąd”.

„Głównym źródłem węglowodanów nie mają być słodkie płatki, napoje czy słodycze, ale dobrze zbilansowana dieta, oparta o produkty pełnoziarniste, warzywa, owoce, ryby, nabiał czy rośliny strączkowe” - tłumaczy dietetyczka.

Ktoś nas wykorzystał

Nazwa firmy R4S nigdy oficjalnie nie pojawi się w kontekście akcji Ukryta Słodycz.

Według informacji z portalu ukrytaslodycz.pl, administratorem danych osobowych na stronie jest ”Ewa Szura, przedstawiciel Stowarzyszenia pod nazwą Bądź Zdrów” z niewielkiej miejscowości na Opolszczyźnie.

Szura i jej koleżanka od zdrowego żywienia zarejestrowały stowarzyszenie 6 grudnia 2019 roku.

Zanim jednak powstanie stowarzyszenie i zanim zarejestrowana zostanie domena ukrytaslodycz.pl (dokładnie 22 listopada 2019) - Szura i jej dwie koleżanki, trenerki fitness, meldują się w biurze spółki R4S na 26. piętrze biurowca przy ul. Emilii Plater w Warszawie. Przechodzą całodniowe szkolenie medialne na koszt R4S, które prowadzi Mariusz Sokołowski, wspólnik firmy, były rzecznik policji. Robią sobie z nim zdjęcie. „Przygody ciąg dalszy. #rozwoj #nauka #praca” - relacjonuje Szura na swoim Facebooku.

Według naszych informacji, dietetyczki i trenerki fitness do R4S przyprowadził ich znajomy - Marcin Wajda, były radny miejski z Nysy, pracujący dla firmy Hofmana.

Gdy rusza współpraca, pracownicy R4S wydają Szurze i jej koleżankom dyspozycje ws. wpisów na temat cukru na stronie Ukrytej Słodyczy, zamawiają teksty, kontrolują stan prac. R4S przez kilka miesięcy korzysta z nieodpłatnej pracy dietetyczek i trenerek fitness, które przygotowują teksty na stronę internetową kampanii.

Do września 2020 roku nie został podpisany żaden oficjalny dokument, który formalizowałby pracę kobiet dla R4S czy dla Coca-Coli.

„Od samego początku sytuacja z propozycją współpracy z firmą R4S wydawała nam się dziwna, dlatego byłyśmy ostrożne.

Ale wydawało nam się też, że to szlachetne - ktoś nas dostrzegł, widział potencjał w nas, ekspertkach w dziedzinie zdrowego stylu życia, chciał zaprosić nas na szkolenie z PR-u do Warszawy.

Uznałyśmy, że warto spróbować. Teraz okazuje się, że być może ktoś nas wykorzystał” - mówi nam jedna z przedstawicielek Stowarzyszenia Bądź Zdrów (godzi się na rozmowę, ale nie chce, by jej nazwisko pojawiło się w tekście).

Trolle bronią słodyczy

Ukryta Słodycz ma swój profil na Twitterze. Promuje go i podaje dalej jego wpisy niewielka farma trolli.

Od czasu do czasu niektóre konta z farmy wzmacniają przekaz, wrzucając do sieci zdjęcie etykiety ketchupu lub jogurtu. „Nie wierzyłam, ale sprawdziłam, co pisze @UkrytaSlodycz i szok! Prawie 1/4 składu ketchupu to cukier!” - pisze fałszywe konto o nazwie MartaKuzma1.

Czy założycielki Stowarzyszenia Bądź Zdrów wiedziały, że wpisy z Ukrytej Słodyczy promowały fałszywe konta w internecie? „Nie miałyśmy o tym zielonego pojęcia” - odpowiada jedna z kobiet.

Trolle uderzają też w rządowy projekt wprowadzenia podatku cukrowego.

Szczególnie aktywna jest trollica Weronika Machowska. "Ten podatek nie będzie miał większego sensu, w sytuacji kiedy tak wybiórczo będzie obejmował produkty. Napoje tak, a piwo czy sosy już nie". "Przecież to jest jakiś absurd. Opodatkowujemy napoje, a jogurty już nie?". "Walka o zdrowie i walka z kilogramami powinna się odbywać szerokotorowo, a jak oni chcą objąć tym podatkiem napoje, a zostawić ciasteczka, czy pozornie zdrowe płatki śniadaniowe (tak, tak, tam też jest cukier!), to coś czarno widzę naszą przyszłość". "Szkoda, że politycy nie widzą cukru ukrytego w innych produktach" - pisze bez wytchnienia.

Ostatecznie podatku cukrowego nie udaje się zablokować. Choć jeszcze wiosną 2020 roku wydaje się, że wprowadzenie go przez rząd Morawieckiego skończy się niepowodzeniem (gotowa ustawa spada nagle z porządku obrad), ostatecznie podatek wraca do Sejmu okrężną drogą. Zostaje przemycony w ustawie antycovidowej w sierpniu. Nowa opłata ma obowiązywać od początku 2021 roku.

Farma działa zrywami

O farmie na Twitterze dowiadujemy się w maju. Działa ona już wówczas od kilku miesięcy. W ciągu blisko pół roku generuje tysiące wpisów. Ostatecznie w czerwcu niemal wszystkie konta farmy Twitter zawiesza za naruszenie zasad serwisu. Jedna z nich głosi: „Niedozwolone jest naśladownictwo osób, grup lub organizacji mające na celu wprowadzenie innych w błąd, ich zdezorientowanie lub oszukanie”. Gdy tuż przed publikacją piszemy do kilku „ocalałych” kont farmy, następnego dnia ktoś kasuje te konta na Twitterze.

Fałszywe tożsamości trolli z farmy budowane są według podobnego schematu. Postaci udają realnych polskich użytkowników, ale działają pod zmyślonymi imionami i nazwiskami. Większość zdjęć profilowych skradziono z rosyjskojęzycznych mediów społecznościowych, m.in. z kont należących do modelek i gwiazd Instagrama. Żeby ukryć oszustwo, trolle modyfikują oryginalne zdjęcia, zmieniają kolory lub stosują lustrzane odbicie.

Farma działa według prostego wzorca: jej konta na Twitterze synchronicznie powielają ten sam przekaz, zaczepiają liderów opinii, czasem agresywnie atakują innych użytkowników Twittera. Działają zrywami, schematycznie, uaktywniają się nagle, podając dalej ten sam link, by potem zamilknąć na dłuższy czas.

Można grać fair

Większość kont należących do farmy została utworzona w tym samym okresie – na przełomie lutego i marca.

W kwietniu firma R4S bierze udział w kongresie „Jak komunikować się w kryzysie?”. Dla dziennika „Puls Biznesu” Adam Hofman komentuje: „Technologiczny wyścig zbrojeń w naszej branży już trwa. Problem w tym, że najczęściej toczy się w wątpliwy etycznie sposób. Nic dziwnego, że sztuczną inteligencję w komunikacji kojarzymy z dominacją fake newsów i inwazją trolli. Na szczęście można grać fair”.

Jedno z fałszywych kont, udostępni potem link do tego tekstu (@Micha41896049 Bardzo ciekawy materiał!), kolejne poda tekst dalej i oznaczy Adama Hofmana oraz R4S.

Trolle szczególnie interesują się sprawami dotyczącymi klientów Hofmana i R4S. Piszą wielokrotnie o banku Leszka Czarneckiego, a także bronią jego samego i jego rodziny - jak już wiemy firma i rodzina biznesmena była klientem R4S.

Zdarza się im wychwalać, podawać dalej i wchodzić w interakcje z profilem polskiego oddziału Coca-Coli i szefową ds. komunikacji koncernu Anną Solarek.

Pytamy więc Coca-Colę o standardy panujące w firmie i współpracę z trollami.

Tym razem odpowiada nam radca prawny spółki Piotr Dmyterko: „Coca-Cola zawsze stara się prowadzić biznes w sposób odpowiedzialny, przestrzegając najwyższych standardów etycznego postępowania, a także zgodności wszystkich podejmowanych przez nas działań zarówno z przepisami prawa, jak i wewnętrznymi regulacjami”.

Prawnik zdradza, że Coca-Cola po naszych pytaniach o farmę prowadzi wewnętrzne postępowanie: „Pańskie pytania zawierają szereg zarzutów, które traktujemy bardzo poważnie, i przyjrzenie się tym sprawom jest teraz dla nas priorytetem”.

„Ma długi i związki z SLD”

Te same trolle, które angażowały się w kampanię wokół podatku cukrowego, wiosną 2020 roku zostają użyte do innej akcji. Tym razem atakują i dezawuują Michała Kanownika. To prezes Związku Cyfrowa Polska, który skupia wielkich producentów sprzętu elektronicznego.

Kanownik od lat walczy w ich imieniu o zablokowanie tzw. ustawy reprograficznej. W uproszczeniu chodzi o podatek od nośników, na których przekazuje się m.in. treści kulturalne - telefonów, pendrive'ów, telewizorów itd. Temat podatku wraca co kilka lat, a Kanownik za każdym razem dwoi się i troi, żeby nie zajął się nim Sejm. Po drugiej stronie stoi m.in. Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAIKS). Według niego pieniądze z tego podatku powinny trafiać do organizacji reprezentujących twórców, a za ich pośrednictwem do artystów.

Jak ustaliliśmy, ZAIKS był jednym z klientów R4S.

W końcówce kwietnia 2020 roku wiceszef ZAIKS-u w wywiadzie dla TOK FM wywołuje temat opłaty reprograficznej. Kilka dni później farma trolli na Twitterze organizuje atak na Kanownika. Trolle obrażają go i udostępniają liderom opinii (dziennikarzom, politykom, urzędnikom) nieprzychylne wpisy na temat szefa Cyfrowej Polski.

Teksty o Kanowniku ukazują się także prorządowym portalu wPolityce.pl oraz w tygodniku „Sieci”. Autorzy zarzucają mu: związki z SLD, potężne długi i brudną kampanię w internecie prowadzoną przy pomocy kont „Nie płacę za pałace” i „Stop Acta 2”.

Kanownik z zarzutów o związki z SLD kpi, ale do hejterskich profili „Nie płacę za pałace” i „Stop Acta 2”" się przyznaje - mówi, że był to element walki z ustawą reprograficzną.

Doradcy ministra: to cyberatak

W końcu nad działalnością farmy trolli pochyla się Rada ds. Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji, której członkiem jest Kanownik. Według relacji Kanownika, wiosną 2020 członkowie analizowali raport z działania farmy i zastanawiali się, kto jest jej mocodawcą.

Jak wynika z naszych informacji, raport (mamy jego kopię) w sprawie farmy przygotował Instytut Kościuszki - think tank zajmujący się cyberbezpieczeństwem. Autorzy opracowania nazywają akcję farmy trolli „cyberatakiem dezinformacyjnym". Wskazują również, że 4 z 9 najbardziej aktywnych fałszywych kont promowało w trakcie prezydenckiej kampanii Władysława Kosiniaka-Kamysza za pomocą hashtagu #Kosiniak2020.

„Z żadną farmą trolli nie miałem nic wspólnego!” - przekonuje prezes PSL i dodaje, że z R4S nigdy nie współpracował. Po dalsze informacje odsyła do swoich sztabowców. Ci zarzekają się, że o farmie nie słyszeli. W firmie Hofmana nie zamawiali żadnych usług.

Mem jako poszlaka

Michał Kanownik kilka dni po spotkaniu i rozmowie o farmie przysyła nam obrazek, który znalazł w sieci - mem, który był elementem kampanii farmy na Twitterze. Oryginalna nazwa pliku to “r4s_mem_2.png”.

Zapytaliśmy ZAIKS, czy korzystał z usług farmy trolli? Czy był to element współpracy z R4S? Anna Klimczak, rzeczniczka ZAIKS: „Nie mieliśmy żadnej umowy na tego typu działania”.

Współpracę z R4S rzeczniczka ocenia pozytywnie. O jej szczegółach nie opowie, bo są to relacje handlowe. Chętniej i obszerniej opisuje za to kampanię „czarnego lobbingu", którą miał inspirować Michał Kanownik. Na kilkunastu stronach mejla do nas ZAIKS udowadnia, że „Nie płacę za pałace” nakręcało agresję wobec ich stowarzyszenia, m. in. poprzez określenie go jako „grupy zbierającej haracze”.

Co z samą opłatą od czystych nośników? Kształt ustawy wciąż jest niepewny. Choć w trakcie kampanii wyborczej prezydent Duda wypowiedział się przeciwko wprowadzaniu opłaty, to prace nad ustawą w resorcie kultury nadal trwają.

Kancelaria grozi procesem

Początek października. Adam Hofman przyjmuje nas w biurze na 26. piętrze wieżowca przy ul. Emilii Plater, tym samym, w którym jesienią zeszłego roku szkoliły się dietetyczki z Ukrytej Słodyczy. Siadamy w sali konferencyjnej z widokiem na panoramę Warszawy.

Hofman przekonuje, że nigdy nie słyszał o żadnej farmie trolli działającej na rzecz klientów jego firmy. Według jego zapewnień, farma nie ma nic wspólnego z R4S, a gdyby ktoś w R4S założył fałszywe konto w sieci, wyleciałby z pracy.

Kiedy prosimy go o autoryzację tego, co nam powiedział, i wysyłamy dodatkowe pytania mailem, w odpowiedzi dostajemy pismo od kancelarii Gotkowicz, Kosmus, Kuczyński (znanej m.in. z obsługi władz PiS). Na czterech stronach mecenas Kosmus wyjaśnia, że jego klient odmawia autoryzacji, w zawoalowany sposób grozi procesem i przestrzega, żeby w tekście nie pojawiały się anonimowe źródła, bo te - według Kosmusa - są niewiarygodne. Sam Hofman esemesem zabrania przytaczania jego wypowiedzi.

Farma? To niedobra praktyka

Jednocześnie Hofman odsyła nas do Pawła Wojtyczki z Secubrand z Wrocławia. To technologiczna spółka, której prezesem od grudnia 2019 roku jest Michał Wiórkiewicz z R4S (w styczniu 2020 R4S wykupiło większość udziałów w spółce). Jak mówi Hofman, Secubrand robi dla R4S „digital marketing”.

Dzwonimy do Wojtyczki: „Dlaczego Adam Hofman skierował nas do pana, gdy spytaliśmy go o farmę trolli?”

„Nie wiem, nie rozumiem, trzeba spytać pana Hofmana. Teraz nie mam pewności z kim rozmawiam, dlatego muszę zakończyć rozmowę” - słyszymy.

Czy Wojtyczka nadal współpracuje z R4S? „Nie mam w zwyczaju komentować, dla kogo pracuję” - odpowiada i prosi o pytania mailem.

W mailu pytamy, czy to SecuBrand prowadziło w Internecie kampanię dla Coca-Coli, ZAIKS-u i Idea Banku. Oraz. czy to SecuBrand stało za farmą trolli? W oficjalnym mailu spółka tłumaczy, że niewiele może ujawnić, bo obowiązuje ją poufność wobec klientów. Opisuje, czym zajmuje się na co dzień: monitoring sieci, usługi marketingowe, analiza ruchu w internecie.

„Odnosząc się natomiast do kwestii tzw. farm trolli, o które Pan pyta, pragniemy z całą stanowczością zaznaczyć, że taka forma działania nie jest przez nas uznawana za dobrą praktykę” - piszą marketingowcy.

Trolle i sprawca polecający

Czy to możliwe, żeby duże i szanowane podmioty lub politycy korzystali z usług trolli? Według ekspertów dezinformacja na zamówienie to ukrywana część działalności biznesowej niektórych firm branży PR. Dobrze pokazuje to film Jana Komasy „Hejter”, w którym młody pracownik agencji reklamowej rozpowszechnia w mediach społecznościowych fałszywe informacje, niszczy firmy i ludzi.

Media w USA (m.in. Buzzfeed) od kilku lat opisują mechanizmy manipulacji i działania farm na zapleczu biznesu i polityki. Z raportu Buzzfeed opublikowanego na początku 2020 roku: „Istnieje dziś branża firm PR i marketingowych, które wykorzystują fałszywe konta, fałszywe narracje i strony z pseudowiadomościami za odpowiednią cenę. (...) Na całym świecie politycy, partie, rządy i inni klienci zatrudniają firmy (...) do szerzenia kłamstw i manipulowania dyskursem internetowym”.

Dziś w sieci działają zarówno proste farmy trolli jak i prowadzące skomplikowane operacje, bazując na danych użytkowników platform społecznościowych (jak w aferze Cambridge Analytica). W Stanach, wraz z powstaniem oddolnych ruchów obywatelskich Sleeping Giants i Check Your Ads, rośnie presja na wielki biznes, by nie wspierał reklamami platform i stron szerzących dezinformację i mowę nienawiści.

Jak sprawa działalności farmy wygląda z punktu widzenia prawnego?

„Możemy mówić o naruszeniach dóbr osobistych dochodzonych w procesie cywilnym jak również o możliwości popełnienia m.in. przestępstwa nękania, kradzieży tożsamości, zniesławienia, zniewagi. Podmiot zatrudniający trolle odpowiadałby wtedy jako sprawca polecający” - ocenia dr hab. Ksenia Kakareko, prawniczka, ekspertka w dziedzinie własności intelektualnej i dóbr osobistych.

Ekspert: to dezinformacja

Dr hab. Ksenia Kakareko zastrzega, że ściganie za popełnienie przestępstw związanych z działaniem farmy jest możliwe jedynie na wniosek pokrzywdzonego. Jeśli ofiary hejtu czy dezinformacji nie będą chciały iść do sądu z trollami lub ich pracodawcą, sprawca uniknie odpowiedzialności: „Takie podmioty korzystają z faktu, że postępowania sądowe w Polsce toczą się długo, a ich wynikiem nigdy nie są wielomilionowe odszkodowania, to zniechęca do dochodzenia swoich praw”.

Czy firmy PR powinny w swych działaniach korzystać z farm trolli?

„To działanie nieetyczne i nieprofesjonalne, sprzeczne z ideą otwartej komunikacji i wolnego przepływu informacji” - mówi dr Łukasz Przybysz, medioznawca i politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Etyki PR. „To dezinformacja, celowe wprowadzanie odbiorcy w błąd”.

Po co agencje PR wynajmują farmy trolli lub tworzą fikcyjne kampanie społeczne? „Być może agencja nie potrafi inaczej albo uważa, że działania »spod stołu« są skuteczniejsze, bo są bardziej perswazyjne. Niestety jest to zjawisko coraz częstsze, obecne chociażby w polskiej polityce” - podsumowuje Przybysz.

Jako przykład działań „spod stołu” podaje farmę Cat@Net, opisana przez Fundację Reporterów w 2019 roku Cat@Net działała na zlecenie dużej agencji ART-Media, obsługiwała m.in. TVP - broniąc w Internecie wizerunku stacji i prezesa Kurskiego. Promowała też na Twitterze posła SLD Andrzeja Szejnę. Jej działanie przypominało to, co dla klientów R4S robiły opisywane przez nas - trolle brały udział w internetowych dyskusjach, ukrywając prawdziwą tożsamość.

Kampanie trolli z Cat@Netu, podobnie jak kampania Ukryta Słodycz, kryły w sobie coś jeszcze - miały zmieniać myślenie użytkowników sieci o zjawiskach i problemach. Na jakie? Wygodne dla klientów, dla których pracowały.

Tekst przygotował zespół Fundacji Reporterów.

Udostępnij:

Konrad Szczygieł

Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Wcześniej w OKO.press i Superwizjerze TVN. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze