0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Loic VENANCE / AFPFot. Loic VENANCE / ...

Według sondażowej prognozy skrajna prawica nie przejmie władzy we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, a Jordan Bardella nie zostanie premierem. Wyniki wszystkich prognozy na podstawie sondażowych wyników wyborów są zgodne: zwycięża lewica przed liberałami, a skrajna prawica zajmuje trzecie miejsce.

Według prognozy IPSOS:

  • Nowy Front Ludowy – między 172 a 192 miejsca (dane z prognozy o godz. 22:00 171-187 miejsc)
  • koalicja liberałów Razem dla Republiki skupiona wokół Odrodzenia Emmanuela Macrona – między 150 a 170 miejsc (szacunek z godz. 22:00 152-163)
  • Zjednoczenie Narodowe – między 132 a 152 miejsca (korekta: 134-152),
  • Republikanie – między 57 a 67 miejsc (63-68).

Projekcja firmy Elabe pokazuje nieco inne liczby:

  • 178-205 miejsc dla Nowego Frontu Ludowego,
  • 157-174 miejsc dla liberałów,
  • 113-148 miejsc dla skrajnej prawicy,
  • 67-71 miejsc dla Republikanów.

Z kolei firma Ifop podaje następujące wyniki:

  • 180-215 miejsc dla Nowego Frontu Ludowego,
  • 150-180 miejsc dla liberałów,
  • 120-150 miejsc dla skrajnej prawicy.

To szokujący wynik. Przedwyborcze prognozy dawały Zjednoczeniu Narodowemu między 190 a 220 miejsc w ZN. Chociaż mało możliwe było, by skrajna prawica zdobyła większość niezbędną do samodzielnego stworzenia rządu – potrzeba 289 miejsc – to miała być pierwszą siłą polityczną w kraju.

Sojusze wyborcze zdecydowały

I tak było po pierwszej turze głosowania. W pierwszej turze Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen rzeczywiście odniosło historyczne zwycięstwo: uzyskało 33,15 proc. głosów. Drugie miejsce – z wynikiem 27,99 proc. – uzyskał lewicowy blok, Nowy Front Ludowy. Dopiero trzeci byli liberałowie Odrodzenia Emmanuela Macrona (20,83 proc.).

Francja ma jednak specyficzną ordynację wyborczą. Jeśli w jednomandatowym okręgu kandydat nie zdobył bezwzględnej większości głosów w pierwszej, odbywa się druga tura. Przechodzą do niej kandydaci, którzy zdobyli przynajmniej 12,5 proc. głosów – jeśli frekwencja przekroczyła 25 proc. Dlatego w wielu miejscach przeszli do niej kandydaci lewicy, skrajnej prawicy i liberalnej koalicji prezydenta Macrona.

Strach przed rządami skrajnej prawicy zjednoczył jednal lewicę i liberałów.

Obie koalicje wspólnie uznały, że wycofują swoich kandydatów tam, gdzie zdobyli oni trzecie miejsce, by zwiększyć szansę na pokonanie partii Marine Le Pen. Ta strategia przyniosła wyborczy sukces. Ze wstępnych analiz wynika, że frekwencja szczególnie wzrosła tam, gdzie Zjednoczenie Narodowe osiągnęło dobre wyniki w pierwszej turze. Wyborcy anty-Le Pen zmobilizowali się w drugiej turze. Jeśli wyniki wyborczych prognoz się potwierdzą, najprawdopodobniej obie koalicje – lewicowa i liberalna – zdobędą więcej miejsc w parlamencie niż skrajna prawica. W skrajnym, nomen omen, przypadku, według jednej z prognoz Zjednoczenie Narodowe może mieć 152 miejsca, a liberałowie Macrona – 150. Szanse na to są jednak bardzo małe.

A stosunkowo bliskie wyniki prognoz różnych pracowni sprawiają, że rano, gdy zobaczymy pełne wyniki, nie powinno być już dużych niespodzianek.

Gambit Macrona

Przedterminowe wybory zarządził niecały miesiąc temu prezydent Macron. Zgromadzenie Narodowe rozwiązał w wieczór wyborów europejskich 9 czerwca. Była to jego odpowiedź na słaby wynik jego własnego obozu w wyborach europejskich. Ze względu na krótki czas od ogłoszenia do samych wyborów, podzielone dotychczas partie lewicy zdecydowały się na wspólny start pod nazwą Nowego Frontu Ludowego. Zszokował tym całą Europę, a wielu analityków wskazywało na to, że to szaleństwo i torowanie drogi do władzy Zjednoczeniu Narodowemu.

Przeczytaj także:

Jeśli jednak głównym celem Macrona było nie dopuścić do rządów Marine Le Pen i jej kandydata na premiera, Jordana Bardelli, to zadanie zostało wykonane.

Prezydent z pewnością liczył jednak na lepszy wynik swojego obozu. Tak jak jednak w pierwszej turze, w drugiej również lepszy wynik osiągnęła lewica.

Słaby wynik skrajnej prawicy to wynik większościowej ordynacji – gdyby decydowały wyniki pierwszej tury i głosowanie powszechne, pierwszą partią byłoby Zjednoczenie Narodowe. Ale najpewniej – to zależałoby już od szczegółów przeliczenia wyników na mandaty i całej ordynacji wyborczej – dalej nie dawałoby to skrajnej prawicy większości.

Rozwiązując Zgromadzenie Narodowe miesiąc temu Macron wiedział jednak dokładnie, jakie są zalety i wady obowiązującej francuskiej ordynacji wyborczej.

Nie wiedział natomiast, że lewica zjednoczy się szybko i pójdzie do wyborów szerokim blokiem, który pokona jego środowisko polityczne.

Walka ze skrajną prawicą nie oznaczała, że w trakcie kampanii wyborczej między liberałami a lewicą zapanował polityczny rozejm. Macron wyraźnie dystansował się od lewicy, krytykował jej manifest wyborczy. Ostatecznie w wyniku taktycznego głosowania przeciwników skrajnej prawicy to lewica zwycięża wybory.

A prezydent, być może do końca swojej kadencji w 2027 roku, będzie teraz musiał radzić sobie z silną lewicą, która niemal na pewno będzie współtworzyć rząd. I będzie w nim miała wiodący głos.

Lewica chce rządzić

Jeden z liderów lewicowej koalicji i weteran francuskiej sceny politycznej Jean-Luc Melenchon po zapoznaniu się z wynikami prognoz oświadczył, że prezydent Macron powinien powierzyć misję tworzenia rządu Nowemu Frontowi Ludowemu.

Pierwszy sekretarz Partii Socjalistycznej Olivier Faure po ogłoszeniu wyników powiedział, że wynik nakłada na Nowy Front Ludowy ogromną odpowiedzialność.

Lider Zjednoczenia Narodowego i jego kandydat na premiera Jordan Bardella po ogłoszeniu wyników ogłosił, że jego partia odniosła sukces, bo podwoiła liczbę miejsc w Zgromadzeniu Narodowym. Jednocześnie o porażkę obwinił sojusz swoich przeciwników:

„Niestety, sojusz dyshonoru i niebezpieczne sojusze zawarte przez Emmanuela Macrona i Gabriela Atala ze skrajną lewicą pozbawiły Francuzów polityki odnowy, za którą się szeroko opowiedzieli, gdy zagłosowali na nas w wyborach europejskich” – powiedział do swoich zwolenników w powyborczy wieczór. I przekonywał, że prezydent Macron spycha Francję w ramiona skrajnej lewicy.

„Fala rośnie, nasze zwycięstwo zostało tylko odłożone w czasie” – powiedziała z kolei Marine Le Pen.

Wiele zależy teraz od tego, jak trwała będą wyborcze koalicje. W skład koalicji prezydenckiej i lewicowej wchodzi wiele partii, które wciąż zachowują swoją podmiotowość. Czy lewica zachowa jedność po wyborach? Czy Macron będzie próbował ją rozbić, aby ułatwić sobie rządy? W kolejnych dniach i tygodniach będą to kluczowe pytania dla układu władzy we Francji. Na razie prezydent nie skomentował wyników wyborów.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze