Firmy znad Sekwany są największym zagranicznym pracodawcą w Rosji, odpowiadając za 160 tysięcy miejsc pracy. Wśród nich 35 z 40 najważniejszych spółek głównego indeksu paryskiej giełdy CAC40. Presja ulicy raczej na nich wrażenia nie zrobi, ale może naciski francuskiego rządu mogą coś wskórać
Co tydzień na Placu Republiki tysiące Paryżan manifestują solidarność z Ukrainą. Pośród ich apeli najmocniej wybrzmiewają trzy: zamknijcie przestrzeń powietrzną nad Ukrainą; zaprzestańcie kupować rosyjskie surowce energetyczne; a francuskie firmy niech się w końcu wyniosą z Rosji.
Można się spierać o wykonalność, a nawet sensowność tych postulatów. Niemniej dobrze oddają one nastrój wśród paryskiej ulicy – wskazując zarazem na francuską specyfikę w dyskusji o tym, jak Europa miałaby pomóc w zakończeniu wojny w Ukrainie.
Tym, co odróżnia Francję od większości pozostałych krajów Unii Europejskiej, jest doniosła krytyka obecności rodzimych firm na rosyjskim rynku.
Jest ona częściowo niesprawiedliwa. W porównaniu z firmami amerykańskimi, kanadyjskimi i brytyjskimi, przedsiębiorstwa ze Starego Kontynentu częściej ociągają się z decyzją o wycofaniu z Rosji; dotyczy to jednak nie tylko tych francuskich.
Główne niemieckie marki – takie jak BASF, Bayer, Henkel i Siemens – zapowiedziały wstrzymanie nowych inwestycji, ale pozostają w Rosji obecne. Dlatego na liście sporządzonej przez naukowców z Yale sklasyfikowane zostały dość nisko jako firmy, które „grają na czas”.
W tej samej grupie znalazło się też kilka znanych francuskich marek, m.in., Accor, Danone, Sanofi, TotalEnergies.
Jednakże – i tu krytyka jest już w pełni uzasadniona – wiele francuskich firm nie wykonało choćby i tego minimalnego gestu, jakim byłaby zapowiedź ograniczenia przyszłych inwestycji w Rosji. Dlatego w najniższej kategorii wspomnianego wyżej zestawienia, pośród firm „chowających głowę w piasek”, znajdziemy m.in. takie francuskie marki jak Auchan, Decathlon, Leroy Merlin oraz Société Générale.
Tak nisko sklasyfikowane są tylko nieliczne firmy z innych unijnych państw (m.in. niemiecka sieć dyskontów Metro oraz polskie firmy Polpharma i Cersanit).
Ostatnio francuskie firmy wytknął palcem sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. W ubiegłym tygodniu, podczas wystąpienia przed francuskim parlamentem, oznajmił: „Renault, Auchan, Leroy-Merlin muszą przestać sponsorować rosyjską machinę wojenną i nie przykładać ręki do gwałtów oraz mordowania kobiet i dzieci".
Francuski biznes jest, do pewnego stopnia, ofiarą dotychczasowego sukcesu w podboju rosyjskiego rynku.
Firmy znad Sekwany są największym zagranicznym pracodawcą w Rosji, odpowiadając za 160 tysięcy miejsc pracy.
Nad Wołgą działa 35 spośród 40 najważniejszych francuskich spółek, składających się na główny rynkowy indeks paryskiej giełdy CAC40.
Niektóre z nich – jak np. Renault – zaczęły działać na wschodzie jeszcze w czasach ZSRR. Dla części francuskich firm rynek rosyjski stanowi ważną część ogólnej działalności.
Chodzi zatem nie tylko o dochody z aktywności na tym rynku, ale też o udział zlokalizowanych w Rosji fabryk w całokształcie łańcucha produkcyjnego.
Ze strony francuskiego biznesu usłyszeć można, że wycofywanie się zagranicznego kapitału z Rosji – a co za tym idzie, likwidacja wielu tysięcy miejsc pracy w tym kraju – raczej nie pomoże w szybkim zakończeniu wojny. Bo przecież Putinowi nie zabraknie rubli, żeby płacić wojsku, ani ropy, żeby wypełnić baki czołgów.
Co więcej, może to nawet mieć odwrotny skutek, jeśli Rosjanie uznają zewnętrzne sankcje za atak na społeczeństwo, a pozycja Putina dodatkowo się wzmocni dzięki „efektowi flagi”. Z szerszej perspektywy, jeśli coś ma doprowadzić do demokratyzacji Rosji, to klasa średnia. Osłabianie jej może tę perspektywę jedynie oddalić – to kolejny argument ze strony francuskiego biznesu.
Prezydent Emmanuel Macron daje francuskim firmom wolną rękę tak długo, jak pozostają w zgodności z sankcjami przyjętymi przez Francję i inne kraje UE. Z jego perspektywy, priorytetem ze strony rządów powinny być sankcje, które bezpośrednio dotykają rosyjski reżim (a zatem np. sankcje personalne oraz te wymierzone w rosyjskie banki), jednocześnie nie generując nadmiernych kosztów po stronie Europy.
Macron dopuszcza, że Europejczycy mogą jeszcze zdecydować się na pełne lub częściowe embargo na import rosyjskiego gazu, ropy i węgla – zdaje jednak sobie sprawę z tego, że Europa jest w tej chwili bardzo w tej kwestii podzielona. Z kolei europejskie firmy z innych branż muszą, jego zdaniem, same zważyć konsekwencje reputacyjne i finansowe związane z utrzymywaniem dalszej działalności w Rosji.
Przykładowo: Auchan zatrudnia w Rosji 30 tysięcy osób, a tamtejszy rynek odpowiada za 10 proc. całkowitej sprzedaży. Dla tej firmy decyzja wydaje się szczególnie trudna.
Gwoli sprawiedliwości: część francuskich firm zawiesiła już swoją działalność w Rosji – nawet jeśli nie zdecydowały się na pełne wycofanie. Można podejrzewać, że w niektórych przypadkach (np. gdy chodzi o luksusowe marki, jak Chanel, Hermes, L’Oreal) przemówiły właśnie względy reputacyjne.
Michelin wstrzymał produkcję w wybranych fabrykach położonych w Rosji. Swoją działalność zawiesiły również firmy Alstom oraz... wywołany do tablicy przez Zełenskiego Renault (zresztą, kilka godzin po jego wystąpieniu we francuskim parlamencie).
Najbardziej może zatem niepokoić pozostawanie w Rosji tych firm, które działają w branżach strategicznych. W ich przypadku można faktycznie zastanawiać się, czy aby nie przyczyniają się do finansowania reżimu.
Może to dotyczyć np. banku Société Générale, który swoich operacji w Rosji nie ograniczył – w przeciwieństwie do innych głównych francuskich banków, jak BNP Paribas i Crédit Agricole.
Może to również dotyczyć kolosa energetycznego TotalEnergie: największej francuskiej firmy pod względem dochodów. Co prawda wstrzymała ona nowe inwestycje w Rosji i zapowiedziała, że do końca roku zaprzestanie kupować rosyjską ropę i produkty naftowe. Wciąż jednak handluje rosyjskim gazem, tłumacząc się, że jest związana długoterminowymi kontraktami. TotalEnergie od dawna słynął z silnej pozycji na Kremlu.
Presja ulicy raczej na Totalu wrażenia nie zrobi; firmy z branży energetycznej przyzwyczajone są do tego, że ludzie z reguły ich nie kochają. Ale może naciski ze strony francuskiego rządu mogą coś wskórać? W końcu w grę wchodzi również wizerunek Francji jako jednego z kluczowych krajów, które mogą przyczynić się do zakończenia wojny w Ukrainie.
Natomiast Auchan, Decathlon i Leroy Merlin muszą liczyć się z tym, że w obliczu konsumenckiego bojkotu nie tylko we Francji, ale i w innych krajach, ich obecność w Rosji będzie stawać się coraz większym wizerunkowym (a co za tym idzie również finansowym) obciążeniem. W niedzielę do bojkotu Auchan wezwał ukraiński minister spraw zagranicznych.
Ekspert (Policy Fellow) w paryskim biurze Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) - https://ecfr.eu/profile/pawel_zerka/
Ekspert (Policy Fellow) w paryskim biurze Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) - https://ecfr.eu/profile/pawel_zerka/
Komentarze