Anglosasi chcą szybko odciąć się od rosyjskiej ropy, a Unia Europejska przygotowuje się na rezygnację z rosyjskiego gazu. Kreml wygraża z kolei, że zupełnie nas od niego odetnie. Ale dla samej Rosji byłby to nie tyle strzał w kolano, co w głowę
Zachód systematycznie posuwa się w kierunku odcięcia od zapewnianych przez Kreml surowców. Jeszcze w zeszłym tygodniu wydawało się, że Mateusz Morawiecki może być osamotniony w swojej propozycji blokady najpierw na import rosyjskiego węgla, a następnie gazu oraz ropy.
Od tego czasu jednak wiele się zmieniło.
Wiele firm paliwowych zaczęło unikać zakupów na kontrolowanym przez Kreml rynku, a niedobory ropy przełożyły się na bolesne podwyżki cen na stacjach. Prognozy z zeszłego tygodnia mówiły o cenach dobijających do 6,96 zl za diesla.
W środę (09.03) olej napędowy kosztował już grubo ponad 7 złotych za litr, a niektóre stacje z przodu stawiają już ósemkę.
Decyzję o budowie swojego pierwszego gazoportu podjęli Niemcy. Berlin z jednej strony sprzeciwia się wprowadzeniu twardego embarga, z drugiej deklaruje chęć uniezależnienia się od rosyjskiego importu.
Trwają też dyskusje o zdjęciu sankcji blokujących import ropy z Iranu. Na razie nie widać jednak końca negocjacji ws. kontroli nad tamtejszymi instalacjami jądrowymi.
Stany Zjednoczone szukają uzupełnienia zapasów ropy między innymi w Wenezueli, objętej do tej pory amerykańskim embargiem. Import z Ameryki Południowej ma zastąpić w USA dostawy z Rosji, stanowiące 8 proc. całej sprowadzanej tam ropy.
Uzupełnienie tej luki będzie niezbędne po wprowadzeniu sankcji blokujących dostęp uzależnionych od Kremla spółek do amerykańskiego rynku. Na taki krok szykuje się administracja Joe Bidena – jeszcze niedawno jedynie sondująca swoje opcje.
„Oznacza to, że rosyjska ropa nie będzie już akceptowana w portach USA, a naród amerykański zada kolejny potężny cios machinie wojennej Putina” - mówił amerykański prezydent.
Do podjęcia takiej decyzji mogły go przekonać sondaże wskazujące, że około 79 proc. jego rodaków chce zablokowania rosyjskiego importu. Taki wynik może uspokajać Bidena, który do tej mógł obawiać się spadku poparcia dla Demokratów po nieuniknionym wzroście inflacji.
Jego partia w listopadzie będzie bronić większości w Kongresie. Jednocześnie ceny paliw w Stanach biją historyczne rekordy. W środę za galon (ponad 3,7 litra) benzyny bezołowiowej płaciło się średnio 4,25 USD, za diesla – 4,88. Projekt ustawy zakładającej embargo na rosyjską ropę jest już w Kongresie i cieszy się poparciem polityków obu wiodących w Stanach partii.
Również Wielka Brytania stawia na zdecydowane kroki. Premier Boris Johnson zapowiada odejście od rosyjskiej ropy w 2023 roku. Londyn chce też zerwać ze sprowadzaniem gazu z tego kraju po zabezpieczeniu alternatywnych dostaw. Według rządowych źródeł udział rosyjskiej ropy w brytyjskim rynku wynosi 8 proc., a gazu – 4 proc.
„Jesteśmy przekonani, że współpracując z przemysłem, można osiągnąć ten cel w ciągu roku, jednocześnie zapewniając firmom wystarczająco dużo czasu na dostosowanie się i zapewniając ochronę konsumentów” – mówił Johnson.
Unia Europejska nie podaje daty wprowadzenia twardego embarga na surowce. Na razie mówi się o ograniczeniu importu gazu z Rosji, dziś stanowiącego ok. 40 proc. całego zużycia tego surowca we Wspólnocie i 45 proc. wszystkich dostaw spoza UE.
Ich obcięcie ma być zdecydowane i sięgnąć 100 miliardów metrów sześciennych (bcm) w ciągu 12 miesięcy.
To potężna luka do wypełnienia – przez cały 2019 rok UE zużyła 482 bcm gazu. Takie są cele ogłoszonej we wtorek inicjatywy Komisji Europejskiej REPowerEU.
Jak osiągnąć ten poziom, jednocześnie nie szkodząc przemysłowi i nie zamarzając następnej zimy?
Konkretów na razie jest mało, co jednak nie powinno dziwić. Każda propozycja Komisji musi przejść przez unijną maszynę legislacyjną, a przede wszystkim zyskać poparcie państw wspólnoty.
A przynajmniej jedno z nich może sprzeciwić się pomysłom Brukseli. Stojący okrakiem pomiędzy Zachodem a Rosją premier Węgier Viktor Orbán twierdzi, że cenę odłączenia się od rosyjskich surowców w rachunkach zapłacą obywatele jego kraju, a na to nie może pozwolić.
Problemem będzie też szybki rozwój „zielonego wodoru”. Sam wodór jest zeroemisyjny, jednak wytwarza się go z użyciem energii elektrycznej w procesie elektrolizy. Oczywiście można ją wyprodukować bez szkody dla klimatu, na przykład z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii.
Komisja Europejska założyła rozwój takiej technologii w strategii Fit for 55, przewidującej obcięcie emisji CO2 o 55 proc. do 2030 roku względem poziomów z 1990 roku. Działa co prawda Europejski Akcelerator Zielonego Wodoru, jednak nowy cel dotyczący produkcji tego paliwa wymaga ogromnych nakładów na OZE.
„Najpierw musimy mieć nadmiar źródeł odnawialnych, by wytworzyć wodór. Na razie go nie mamy. Dlatego do tej propozycji Komisji Europejskiej podchodzę dosyć sceptycznie, szczególnie w krótkim okresie” - komentuje dla OKO.press Monika Morawiecka, ekspertka organizacji Regulatory Assistance Project.
„Natychmiastowe odcięcie się od rosyjskiego gazu spowoduje koszty dla Europejczyków — inflację i pewnie recesję. Ale kupowanie rosyjskiego gazu też powoduje koszty dla Europejczyków — długotrwałej wojny i pewnie następnych. Te drugie są o wiele większe” - pisze dr Wojciech Paczos z Cardiff University i Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk.
Komentuje w ten sposób podobną opinię ekonomisty Hanno Lustiga z Uniwersytetu Stanforda.
Według ekspertów Forum Energii wysoką cenę za odcięcie się od rosyjskiego gazu zapłaci przemysł, który zużywa to paliwo przez cały rok.
„Mam wrażenie, że o tym w Polsce się dalej nie myśli. Dyskutujemy o oszczędzaniu gazu, obniżaniu temperatury w swoich domach o dwa stopnie. Jednocześnie musimy zauważać, pod jak ogromną presją znajdzie się przemysł chemiczny, cementowy czy stalowy” - twierdzi prezeska Forum Energii, dr Joanna Maćkowiak-Pandera.
Mimo to zachęca do oszczędzania energii. „Jej zużycie możemy ograniczyć już teraz i będzie to miało natychmiastowy skutek”
Według ekspertki Polsce i Europie nie powinno zabraknąć ropy. Ceny przy dystrybutorach będą jednak coraz wyższe.
„Nie ma co nakręcać spirali lęku i straszyć brakami. Będzie jednak coraz drożej, a niedobory mogą doprowadzić do racjonowania paliwa” - twierdzi Maćkowiak.
Już teraz niektóre stacje wprowadzają limity, wiele nie pozwala napełniać kanistrów. „Na sytuację wpływa samosankcjonowanie się rynku. Na ropę z Rosji nie ma kupców, a Rosjanie nie mają wielkich możliwości magazynowania swoich zasobów. Niektóre z nich mogą zostać utracone”.
Forum Energii przestrzega również przed pojawieniem się problemu ubóstwa transportowego. Najmniej zarabiający przy rosnących cenach benzyny i oleju napędowego mogą być zmuszeni do rezygnacji z podróży. W takiej sytuacji w najgorszym położeniu są osoby pozbawione dostępu do komunikacji publicznej.
W najczarniejszych scenariuszach mogą spełnić się ostatnie zapowiedzi Rosji.
Skoro tak bardzo nie chcecie naszych surowców, to sami „przykręcimy kurek” – przekazuje Europie Kreml. Odcięciem dostaw rurociągiem Nord Stream 1 zagroził wicepremier Alexander Novak.
Taki ruch mógłby być według niego adekwatny w sytuacji zablokowania importu rosyjskiej ropy przez Zachód. „Mamy pełne prawo podjąć odpowiednią decyzję i wprowadzić embargo na gaz tłoczony przez Nord Stream 1” - mówił Novak we wtorek. Dodał, że bez rosyjskich dostaw cena baryłki ropy może wzrosnąć do 300 dolarów.
Odcięcie rosyjskiego gazu nie musi być na szczęście katastrofą dla Polski, o czym w OKO.press już pisaliśmy. Nasz kraj jeszcze na jesieni może otrzymać pierwsze dostawy norweskiego i duńskiego gazu, tłoczonego rurociągiem Baltic Pipe.
W przyszłym roku pełną przepustowość osiągnąć ma też gazoport w Świnoujściu. Dlatego jesteśmy mniej narażeni na „zakręcenie kurka” - o ile Kreml i Gazprom się na to odważą. A wątpliwe, że to zrobią — byłby to dla Rosji nie tyle strzał w kolano, co w głowę. Handel gazem jest w końcu jednym z ostatnich źródeł dochodu dla izolowanej gospodarczo Rosji. Po zamrożeniu rezerw banku centralnego jest też kluczowym źródłem twardej waluty — potrzebnej do obsługi importu podstawowych towarów. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ekologia
Gospodarka
Frans Timmermans
Komisja Europejska
ropa naftowa
sankcje
Ukraina
węgiel
wojna w Ukrainie
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze